Dzisiaj (23 października 2023 r.) prezentujemy obszerne fragmenty jeszcze obszerniejszego tekstu Jarosława Pytlaka, który zamieści on na blogu „Wokół Szkoły” w minioną sobotę:

 

 

Co dalej po wyborach?

 

A więc wygrana opozycji – tak upragniona przez wielu – i powszechny niepokój, czy przekazanie władzy odbędzie się bez przeszkód. Owa niepewność najdobitniej świadczy, jak bardzo chora jest obecnie polska demokracja.

 

Osobiście jestem dobrej myśli. Nie tak łatwo będzie rządzącym zrobić we frontowym kraju Unii Europejskiej rewolucję październikową, by dalej „w imieniu ludu” umacniać swoją autorytarną władzę. Na takim właśnie przekonaniu opieram myśli, którymi wybiegam w najbliższą przyszłość.

 

Wszyscy jesteśmy idiotami?

 

Wynik wyborów wywołał miliony komentarzy. W mojej bańce informacyjnej powszechnie dawano wyraz zdumieniu, że pomimo licznych, poważnych deliktów politycznych Prawa i Sprawiedliwości, kłamstw i manipulacji oraz zagarniania we własnym interesie całych połaci życia społecznego, ponad jedna trzecia wyborców głosowała jednak na tę partię. Podobnie komentowano dający miejsca w parlamencie wynik wyborczy Konfederacji. Reprezentatywnym głosem w obu tych kwestiach było dramatyczne pytanie: „43% idiotów głosujących na PiS i Konfederację?! Co za choroba toczy nasz naród?!!!”. Pozwoliłem sobie wtedy na wyjaśnienie, że dokładnie w tym samym momencie owe „43%” nie może wyjść ze zdumienia, że aż 57% elektoratu wybrało hegemonię Niemiec, pogardę elit dla prostego ludu, zgodę na zalanie kraju przez migrantów i konieczność pracy „aż do śmierci”, w razie podniesienia wieku emerytalnego. Miałem przed tą wyliczanką napisać słowo „rzekomą”, problem jednak w tym, że po obu stronach zdziwieni są jednakowo przekonani o swojej racji. Czyżby więc trzy czwarte narodu, biorące udział w wyborach, w stu procentach składało się z idiotów?! […]

 

Demokracja wymaga mozołu

 

W świecie, który funkcjonuje z obłędną prędkością, zdominowanym przez powszechne dążenie do poprawiania wszystkiego i wszystkich oraz pełne złości zniecierpliwienie, jeśli jakieś działania nie przynoszą od razu pożądanego skutku, demokracja wcale nie jest atrakcyjnym wyborem. Wymaga czasu, mozolnego dogadywania się, szacunku dla woli większości, ale również poszanowania interesów mniejszości. Stąd marzenia znacznej części ludzi o mocnej, skutecznej, choćby nawet autorytarnej władzy, działającej w interesie ludu i troszczącej się o zaspokojenie jego potrzeb, bez wymagania w zamian aktywności, poza oddaniem głosu w wyborach. I choć historia uczy na wielu przykładach, że to utopia, że władza korumpuje, a władza absolutna korumpuje absolutnie, taki pogląd cały czas ma wielu zwolenników. […]

 

Zwolennicy opozycji oczekują po wyborach szybkich i skutecznych działań. Póki co, otrzymują raczej komunikaty o takich czy innych kwestiach spornych pomiędzy koalicjantami, co nagłaśniają szukające sensacji media, a próbują rozgrywać propagandowo przegrani w wyborach. „Minął dzień, a Tusk nie załatwił jeszcze w Brukseli pieniędzy z KPO!” – to przykład takiego zarzutu, obecnego w przekazie dnia PiS. Warto mieć świadomość, że w miarę upływu czasu zniecierpliwienie będzie zataczać coraz szersze kręgi, także wśród ludzi skądinąd dobrej woli.

 

Z punktu widzenia demokracji konieczność dogadywania się czterech dużych ugrupowań i całego szeregu mniejszych, tworzących razem opozycyjną koalicję, jest najlepszym, co mogło nas spotkać. Trzeba „tylko” pogodzić się z tym, że nie każdy, najsłuszniejszy nawet postulat zostanie zrealizowany. Zamiast narodowo-katolicko-patriotycznej jednomyślności władzy, wybraliśmy procesy mozolnego ucierania stanowisk, konieczność brania pod uwagę wielu punktów widzenia, a to wszystko potrwa i niejeden raz nas jeszcze wkurzy. Po prostu wybraliśmy demokrację. Z surowymi ocenami trzeba więc będzie się wstrzymać, podobnie jak z pretensjami za niezrealizowanie postulatów, szczególnie tych, o których od razu było wiadomo, że nie mieszczą się zgodnie w agendzie wszystkich koalicjantów.

 

Sprzątanie po Przemysławie Czarnku

 

Z uwagą śledzę wydarzenia polityczne, a ze szczególnymi emocjami to, co dotyczy zmiany na funkcji ministra edukacji narodowej (nawiasem mówiąc, ciekawe, czy nadal w połączeniu z nauką?). Nie dziwi mnie, gdy resort ten wymieniany jest pod koniec, ani że spekuluje się oddanie go najmniejszemu koalicjantowi, czyli Lewicy (choć podobno w Koalicji Obywatelskiej też jest osoba chętna). W polityce niemal każda dziedzina jest od edukacji ważniejsza, niezależnie od milionów zaklęć, jakie publicznie padają w tej kwestii. Uwierzę, że jest inaczej dopiero wtedy, gdy w komunikacie o nominacjach rządowych obsada MEiN zostanie symbolicznie podana na początku, albo choćby przez Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji. Ostatecznie w kolejności alfabetycznej. Tyle dobrego, że w zasadzie każdy, kto zacznie czyścić MEiN (i polską edukację w ogóle) po Przemysławie Czarnku, jest do przyjęcia. A padające nazwiska chętnych na stanowisko ministerialne, pań Dziemianowicz-Bąk i Lubnauer, oznaczają osoby nieźle zorientowane w obecnych realiach. Mam tylko uwagę na marginesie. W zasadzie wszystkie kandydatury, rozważane w kontekście różnych resortów, to parlamentarzyści. Zastanawiam się, że nie jest możliwe, by posłowie i senatorowie (płci obojga) zajmowali się przede wszystkim stanowieniem dobrego prawa i nadzorowaniem rządu, a nie bieżącą polityką, przez co w parlamencie kontrolują… sami siebie. Oczywiście ten stan rzeczy istnieje od dziesięcioleci, ale marzy mi się rząd złożony z fachowców, desygnowany tylko i koordynowany przez polityków. No cóż, marzyć jest rzeczą ludzką…

 

Lista spraw wołających o nowe rozwiązania jest bardzo długa. W swoim unikalnym stylu zrekapitulował je Paweł Lęcki, wyjaśniając dlaczego, póki co, nie będzie tańczył z radości z powodu rychłego odejścia ministra Czarnka. Pozwolę sobie przytoczyć tutaj jego słowa:

 

„Poczekam z tym tańcem do momentu, aż zostaną podjęte działania w sprawie niekompetencji CKE, złych egzaminów, złego systemu sprawdzania, złej rekrutacji do szkół średnich, …” [Cały cytat  – TUTAJ]

 

Z całą mocą chciałbym w tym miejscu poprzeć Pana Pawła, także w konkluzji, którą zakończył swój tekst: „(…) to przecież tylko garstka zmian, działań, które należy podjąć i określić harmonogram rozpisany na lata. Szkoła nie potrzebuje rewolucji, ale mądrej i konsultowanej ewolucji”. Otóż to! […]

 

Bardzo cieszy mnie, że w opozycyjnych planach mowa między innymi o autonomii placówek oświatowych. Podkreśla się również wagę kształcenia obywatelskiego. O jednym i drugim trudno jednak mówić w oderwaniu od praktykowania demokracji w tych instytucjach na co dzień. Niestety, podobnie jak w przypadku całego społeczeństwa, tak w szkole lub przedszkolu jest to niezwykle trudne. Wymaga czasu, czasu i jeszcze raz czasu, a poza tym innych deficytowych zasobów: wzajemnego szacunku, cierpliwości, gotowości zrozumienia obiektywnych ograniczeń i odmiennych racji. Wymaga także odejścia od utrwalonego wieloletnią praktyką działania akcyjnego, zerwania z wytrenowanym nawykiem oczekiwania na odgórne wytyczne, zredukowania obawy przed kontrolą oraz wykorzenienia zdrowego w dotychczasowych realiach odruchu obudowywania wszystkich działań papierowymi zabezpieczeniami. Jest dla mnie oczywiste, że zmiany w tym zakresie wymagać będą wielu, wielu lat. Można ten czas nieco skrócić, prowadząc przemyślaną narrację wobec społeczeństwa, budując przyzwoitą bazę materialną dla działalności edukacyjnej, wciągając do myślenia i współpracy szerokie kręgi nauczycieli, w tym kadry zarządzającej, działaczy społecznych i samorządowych. Tak czy inaczej jednak będzie to przedsięwzięcie, którego rezultaty mamy szansę odczuć nie wcześniej niż za kilka lat.[…]

 

W szkole STO, której organ prowadzący tworzą rodzice uczniów, nie musi funkcjonować rada rodziców. Z drugiej strony jednak istnieje potrzeba posiadania forum, na którym można by na bieżąco omawiać sprawy nurtujące społeczność szkolną. Tę funkcję spełnia Rada Przedstawicieli Rodziców. To ciało doradcze dyrekcji, składające się z osób wydelegowanych przez każdą z klas, obradujące 4-5 razy w ciągu roku szkolnego. Treścią spotkań jest wysłuchanie informacji dyrektora na temat bieżących wydarzeń, problemów i sukcesów w działalności szkoły, wyrażenie opinii w sprawach zgłoszonych przez dyrekcję lub poddanych pod dyskusję przez przedstawicieli, oraz prezentacja spraw wniesionych przez poszczególne klasy. Mimo braku uprawnień stanowiących, RPR jest doskonałym forum współpracy społeczności rodziców z dyrekcją szkoły, a pośrednio z całym zespołem pedagogicznym. Zarazem tworzy też system wczesnego ostrzegania przed kiełkującymi dopiero problemami.

 

W STO na Bemowie funkcjonują dwa niezależne samorządy uczniowskie – w Szkole Podstawowej i w Liceum. Mają szeroki zakres kompetencji, w tym dysponują własnymi środkami pieniężnymi, w ramach budżetu Zespołu Szkół. Wyrażają opinię uczniów o różnych prawach, podejmują inicjatywy programowe. Z każdym roku coraz sprawniej korzystają z kompetencji zapisanych w ich regulaminach, które z największą skrupulatnością respektuje dyrekcja szkoły.

 

Samorządy uczniowskie są zaangażowane, między innymi, w organizację konkursu projektów w ramach wewnętrznego budżetu partycypacyjnego. Środki na ten cel pochodzą z odpisu od podatku PIT na rzecz organizacji pożytku publicznego, jaki corocznie otrzymuje od darczyńców organ prowadzący – Samodzielne Koło Terenowe nr 69 STO. Propozycje projektów służących społeczności szkolnej mogą zgłaszać wszyscy zainteresowani, samodzielnie albo w zespołach. Wybór następuje w drodze powszechnego głosowania, w którym biorą udział uczniowie, pracownicy szkoły i rodzice. W roku szkolnym 2022/2023 kwota budżetu wynosiła osiemnaście tysięcy złotych, które przeznaczono na realizację 5. spośród 12. zgłoszonych przedsięwzięć.

 

Opisane tutaj rozwiązania, służące wewnątrzszkolnej demokracji, są przykładami wykorzystania tego zakresu autonomii, jakim już dotąd dysponowała szkoła niepubliczna. Bardzo bym chciał – i liczę na to w kontekście działań nowych władz, by pewna swoboda podejmowania decyzji została rozciągnięta także na plan nauczania, zakres materiału w ramach podstaw programowych, możliwość tworzenia elastycznych rozwiązań organizacyjnych. Przyznam, że jestem bardzo ciekawy, czy uda się to zrealizować, i czy powstaną warunki, by również w szkołach publicznych było więcej przestrzeni dla demokracji i partycypacji.

 

Jedno jest pewne: zmiana władzy otwiera możliwości, których w razie kontynuacji rządów Zjednoczonej Prawicy w ogóle by nie było. Nie zlikwiduje głębokich podziałów – one pozostaną z nami bardzo długo, może jednak stworzyć dobry klimat dla wewnętrznych dyskusji, ucierania poglądów i dokonywania wyborów lokalnie najlepszych. Czego sobie i Czytelnikom, z okazji zdobycia parlamentarnej większości przez demokratyczną opozycję, najserdeczniej życzę!

 

 

 

Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl/blog/

 

 



Zostaw odpowiedź