W minioną niedzielę Jarosław Pytlak zamieścił na swym blogu, prowadzonym na stronie „Wokół Szkoły”, bardzo obszerny (18 371 znaków) tekst, zatytułowany „Anatomia okrągłego stołu”. Jako że i „Obserwatorium Edukacji” (i jego redaktor) także wykazywało żywe zainteresowanie tym eventem premiera Morawieckiego, nie możemy nie zacytować, choć we fragmentach, tej wypowiedzi dobrze nam znanego komentatora sceny edukacyjnej. Wybór fragmentów i podkreślenia w cytowanym tekście – redakcja OE:

 

Foto:Robert Gardziński/ Fotorzepa[www.rp.pl]

 

Jarosław Pytlak

 

Nie jest trudno skrytykować obrady trwającego obecnie oświatowego okrągłego stołu – teatrum, które zaoferował polskiemu społeczeństwu pan premier Morawiecki. Można w ten sposób dać upust złości, jaką odczuwa wielu nauczycieli po zawieszeniu akcji strajkowej, w poczuciu braku jej namacalnych efektów. Nieżyczliwe komentarze cisną się pod pióro tym bardziej, że debata przebiega całkowicie pod dyktando rządzących, którzy narzucili zestaw tematów, starannie omijając bezpośrednią przyczynę strajku, czyli fatalną sytuację materialną pracowników oświaty. Lista zagadnień pominiętych, a przecież palących, jest zresztą znacznie dłuższa – za przykład niech posłuży choćby gwałtownie pogarszająca się kondycja psychiczna młodego pokolenia. Obrazu nie poprawia też skład uczestników obrad, zdecydowanie niereprezentatywny dla całego środowiska oświatowego, obejmujący w dużej mierze przedstawicieli organizacji sprzyjających obecnej władzy oraz przypadkowe osoby, jak podano – wylosowane spośród zainteresowanych nauczycieli i rodziców.

 

Można jednak na ten okrągły stół spojrzeć także z innej perspektywy – jako na pozytywny skutek akcji strajkowej. Jej namacalny, choć niedoceniany efekt. Bez wątpienia bowiem to za sprawą strajku upowszechniła się w społeczeństwie świadomość, że polski system oświaty jest bardzo chory, i że coś z tym trzeba zrobić.[…]

 

Warto zauważyć, że organizację własnego okrągłego stołu zapowiedział Związek Nauczycielstwa Polskiego. A zatem obie strony obecnego konfliktu widzą, albo przynajmniej akceptują, konieczność wielostronnej dyskusji na temat edukacji. To daje nadzieję, że jeśli kiedykolwiek w przyszłości uda się choć na chwilę zakopać topory wojenne, dojdzie do jeszcze jednej debaty, tym razem gromadzącej w pełni reprezentatywne grono uczestników. Dlatego warto obserwować toczące się obrady, a szczególnie ich formułę, starając się wyciągnąć z tego naukę na przyszłość.

 

Nie jest tak, że okrągły stół jako droga do uzdrowienia polskiej edukacji nie posiada alternatywy. Może nią być niewielki zespół fachowców, przygotowujący w zaciszu gabinetów całkowicie nową, przyszłościową koncepcję, gotową do wdrożenia przez zainteresowane tym władze. Czyż jednak nie brzmi to znajomo? Czy obecnie nie mamy do czynienia z taką właśnie sytuacją? Przecież reforma Zalewskiej opiera się na założeniach wypracowanych przez bardzo niewielkie grono osób, pod kierunkiem/patronatem nawet nie pedagoga, lecz językoznawcy, profesora Andrzeja Waśko. […]

 

Uznajmy więc, że jej (edukacji) przyszłość prędzej czy później będzie musiała rozstrzygnąć się na bazie porozumienia wszystkich znaczących sił politycznych, w kształcie, jaki zostanie wypracowany podczas szeroko zakrojonej debaty. Formuła okrągłego stołu doskonale odpowiada na taką potrzebę, muszą być jednak zachowane pewne warunki. Przyjrzyjmy się zatem anatomii tego niezwykle pożytecznego mebla.

 

Okrągły stół

 

Pojęcie okrągłego stołu mocno tkwi w świadomości wielu Polaków, a to za sprawą określonej tym mianem formuły pracy nad porozumieniem, jakie władze u schyłku PRL-u wypracowały z przedstawicielami ówczesnej opozycji, skupionej wokół związku zawodowego „Solidarność”. Warto pamiętać, że przy stole rokowań i jego rozlicznych podstolikach spotkali się wtedy ludzie znajdujący się od lat po przeciwnych stronach barykady, w tym także prześladowani ze swoimi prześladowcami. Ich porozumienie utorowało drogę do bezkrwawego wprowadzenia w Polsce ustroju demokratycznego, co nie we wszystkich krajach bloku sowieckiego odbyło się w sposób tak pokojowy. […]

 

Organizacja debaty w formule okrągłego stołu ma sens wtedy, gdy istnieją co najmniej dwie skonfliktowane strony, połączone wszakże wolą porozumienia się w imię realizacji jakiegoś wyższego celu. W realiach współczesnej Polski muszą to być partie polityczne, bowiem tylko one mają możliwość sprawowania władzy, a więc wprowadzenia w życie jakiegokolwiek programu działania.[…]

 

Aby stół przyszłości polskiej edukacji – tak go będę dalej nazywał – miał szansę powodzenia, debatujące przy nim strony, pomimo konfliktu, muszą wzorem rycerzy króla Artura uznać i uszanować swoje równe prawa.[…]

 

Czas przygotowań

 

Okrągłego stołu nie da się ogłosić jednego dnia i przeprowadzić w dniu następnym. Wymaga on żmudnych przygotowań, w tym kuluarowych uzgodnień pomiędzy wydelegowanymi przedstawicielami stron i zaangażowanymi przez nie ekspertami. Od samego początku wskazana jest obecność mediatorów, dyskretnie pomagających uzgodnić sporne kwestie, najpierw organizacyjne, później także merytoryczne. […]

 

O ile mediatorzy wydają się niezbędni, o tyle trudno dostrzec sens jakiegokolwiek patronatu nad obradami okrągłego stołu, bowiem do tego potrzebny byłby autorytet powszechnie niekwestionowany, a zarazem unoszący się niezwykle wysoko ponad materią sporu. W grę wchodziłaby ewentualnie kandydatura prezydenta, ale Andrzej Duda, podobnie zresztą jak jego poprzednicy, jest zbyt uwikłany politycznie po jednej ze stron, by móc wiarygodnie wspierać wszystkich uczestników debaty. Zwolennikom patronatu nad obradami pozostaje więc jedynie powierzyć go Cnocie oraz czwórce jej dzieci: Mądrości, Rozwadze, Dobrej Woli i Zdrowemu Rozsądkowi, licząc, że wpłyną na wszystkich debatujących śmiertelników.

 

Ile boków w tym okręgu?

 

[…] Stolarze kiedyś tam jednak będą czekać na zlecenie, więc zastanówmy się, ile boków powinien mieć stół przyszłości polskiej edukacji? Tak się składa w materii oświatowej, że na liczbę dwóch ugrupowań politycznych (władza i opozycja), nakłada się podział na osiem wyraźnie wyodrębnionych grup interesów. Jeden bok trzeba zatem przewidzieć dla polityków obu głównych opcji, którzy powinni usiąść po przeciwnych stronach blatu, twarzami do siebie. Przy drugim zarezerwowałbym miejsce dla reprezentantów nauczycieli – również sadzając z jednej strony tych wskazanych przez władzę, z drugiej – przez opozycje. Kolejne boki, według tego samego dwustronnego klucza, przydzieliłbym reprezentantom uczniów, rodziców, kadry zarządzającej, organów prowadzących (zarówno samorządowych, jak pozostałych), urzędników oświatowych oraz organizacji społecznych działających w systemie edukacji. Dziewiąty bok pozostawiłbym pusty, z miejscem przeznaczonym dla ekspertów, na przykład pedagogów, psychologów – naukowców i praktyków, poproszonych o podzielenie się ze zgromadzonymi swoją wiedzą i doświadczeniem. A zatem zamówiłbym stół dziewięcioboczny. To powinno wystarczyć dla pełnej reprezentatywności dyskutantów. […]

 

Sam przebieg okrągłego stołu, to niemal niekończący się ciąg spotkań, głównie przy podstolikach, którym zawsze współprezydować na równych prawach powinni przedstawiciele stron politycznego konfliktu. Słuchanie ekspertów, wymiana zdań, mozolne dochodzenie uzgodnień i negocjowanie kwestii spornych. To brzmi egzotycznie w czasach, gdy debata publiczna najczęściej przebiega na tweeterze, ale bez tego można sobie tylko pokrzyczeć, bez nadziei na porozumienie. […]

 

Piękne to, choć rodzi wiele wątpliwości

 

Mam obawy, że Czytelnik może uznać to, co napisałem, za piękną polityczną, ale jednak tylko fantazję. Bo nawet ustalenia okrągłego stołu sprzed lat trzydziestu, także w części poświęconej edukacji, zgodnym wysiłkiem kolejnych ekip rządowych w większości pozostały jedynie na papierze. A źródeł wątpliwości jest przecież więcej. Czy politycy zechcą wznieść się ponad podziały? Czy umiemy jeszcze ucierać  kompromisy? Czy zgiełk komunikacyjny w epoce internetu pozwoli spokojnie toczyć obrady, kiedy tak łatwo o upublicznienie nieuniknionych emocji? Nie znam odpowiedzi na te pytania i wiele podobnych, które można by jeszcze postawić. Czuję obawę, że mogą być negatywne. Ale jako alternatywę mamy podtrzymywanie sypiącego się systemu, z którego funkcjonowania nikt dzisiaj nie jest zadowolony. I pełne zazdrości myślenie o Finlandii, która z edukacji uczyniła swoją wizytówkę. To mało, zarówno w odniesieniu do naszych narodowych aspiracji, jak również deklarowanego patriotyzmu. […]

 

A jeśli chodzi o to, co dzieje się dzisiaj…

 

[…] Wydarzenie zorganizowane przez premiera Morawieckiego żadną miarą nie zasługuje na miano okrągłego stołu. Przy największej dobrej woli można je uznać za konsultację społeczną stanu systemu edukacji, głównie w gronie zwolenników władzy. Nie tylko niereprezentatywną, ale również spóźnioną o trzy lata. W istocie – przedstawienie, mające jeszcze raz pokazać konstruktywne działanie władz w kontrze do wichrzycielstwa nauczycieli, którzy nawet nie wykazali chęci podjęcia debaty. Nie należy więc oczekiwać jakichkolwiek znaczących ustaleń, poza drobnymi korektami, których zadaniem będzie nadanie sensu całemu przedsięwzięciu.

 

Z drugiej strony jednak, cokolwiek zorganizuje w najbliższej przyszłości Związek Nauczycielstwa Polskiego pod nazwą okrągłego stołu, również będzie pozbawione realnego znaczenia. Przede wszystkim dlatego, że i tutaj w debacie zabraknie drugiej strony – będzie to więc symetryczna konsultacja społeczna, głównie w gronie ludzi sympatyzujących (z bardzo różnych powodów) ze strajkiem nauczycieli. W najlepszym razie, pod warunkiem dobrego przygotowania, okazja do inwentaryzacji pomysłów rodzących się w opozycji do reformy Zalewskiej. To wcale niemało, ale z pewnością nie zapowiedź przełomu. Ten może nastąpić jedynie pod warunkiem istotnego tąpnięcia na scenie politycznej. Największą szansę daje wyrównany wynik wyborów parlamentarnych, wymuszający na partiach politycznych konieczność większego otwarcia. Co przy obecnej retoryce i nastrojach społecznych w sposób oczywisty zakrawa na science-fiction.

 

Naprawdę złą wiadomość zostawiłem na koniec. Edukacja jest tylko niewielkim wycinkiem obrazu Polski pogrążonej w politycznym konflikcie, coraz bardziej pogłębiającym podziały w społeczeństwie. Bez okrągłego stołu poświęconego całemu wachlarzowi obecnych problemów czeka nas prawdopodobnie pozostanie w politycznym i społecznym klinczu jeszcze przez długie lata. Niestety, obawiam się jednak, że piękną wizję uczynienia z edukacji wyspy zgody na morzu narodowych konfliktów można włożyć między bajki. Niech będzie, że pomiędzy te najpiękniejsze…

 

Cały tekst „Anatomia okrągłego stołu”      –      TUTAJ

 

 

Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl



Zostaw odpowiedź