Rys.Ireneusz Szuniewicz [www.warszawa.wyborcza.pl]

 

 

W czwartek 19 grudnia Jarosław Pytlak na swym blogu postem „X = 175” zareagował na tragiczne wydarzenie sprzed kilku dni – samobójstwo 11-letniego ucznia SP nr 175 w Warszawie. Oto obszerne fragmenty tego tekstu:

 

 

Chciałbym, żeby przeprowadzono niezwykle staranne dochodzenie. Aby tragedia młodocianego samobójcy, ucznia Szkoły Podstawowej nr 175 w Warszawie, została dogłębnie wyjaśniona. Marzę, by problemem zajęła się powołana specjalnie w tym celu Komisja Badania Tragedii Szkolnych (KBTS), utworzona na wzór Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Gromadząca wybitnych specjalistów z zakresu pedagogiki, psychologii, socjologii, prawa i innych dziedzin, pomocnych w analizie sytuacji, która doprowadziła dziecko do targnięcia na własne życie.

 

Nie chodzi mi po prostu o wskazanie i ewentualne ukaranie winnych. Do tego posłuży śledztwo prokuratorskie, które być może znajdzie swój finał przed sądem. Marzę o postępowaniu prowadzącym – podobnie jak to ma miejsce w przypadku katastrof lotniczych – do wskazania słabości i błędów systemu, procedur i wyszkolenia ludzi, które w sumie doprowadziły do tragedii. Chciałbym, aby powstały wnioski i zalecenia, obligujące cały system szkolny do podjęcia określonych działań lub zaniechania istniejących praktyk, w celu ograniczenia niebezpieczeństwa powtórzenia się podobnej tragedii.

 

Chwilowo o sprawie wiadomo z obszernego artykułu Kacpra Sulowskiego, opublikowanego 18 grudnia w „Gazecie Wyborczej”. To jego lektura sprowokowała mnie do tych przemyśleń, a przytoczone poniżej w cudzysłowach tezy pochodzą z treści tej publikacji.

 

Chciałbym, żeby KBTS zbadała wszystkich świadków, którzy mogą coś wnieść do rozeznania przebiegu wydarzeń i przyczyn tragedii. Także dzieci, choć oczywiście w obecności rodziców i psychologa. Jeżeli potwierdzi się, że „wychowawczyni w klasach 1-3 motywowała ich [uczniów] do donoszenia na innych”, liczę, że KBTS ogłosi we wnioskach i zaleceniach, że takie metody pedagogiczne są niewłaściwe i nie mogą mieć miejsca w żadnej szkole. Zaproponuje też w jaki sposób uczniowie powinni zgłaszać swoje problemy nauczycielom – co może przecież być również uznane za formę donosu – biorąc pod uwagę, że nie mają dzisiaj niemal żadnej możliwości rozwiązywania swoich problemów między sobą, a co za tym idzie nabycia niezbędnej w życiu praktyki w tej dziedzinie. Jeżeli KBTS uzna za potrzebne napiętnowanie donoszenia na innych jako sposobu organizowania życia społecznego, potępi zapewne również praktykę rozmieszczania w szkołach „skrzynek dla sygnalistów” i prawo bezwarunkowo nakazujące dyrektorom donosić na nauczycieli do komisji dyscyplinarnych. W hierarchicznej strukturze systemu oświaty modele zachowań łatwo bowiem upowszechniają się z góry do dołu.

 

Jeżeli dochodzenie potwierdzi, że inna wychowawczyni w tej samej szkole „podzieliła klasę na „mądrych” i „głupich” i tych ostatnich wyśmiewała, surowo napiętnuje taką praktykę, jako niezgodną z elementarną wiedzą psychologiczno-pedagogiczną, zalecając wręcz usuwanie z zawodu nauczyciela pedagogów postępujących w podobny sposób. […]

 

Jest jeszcze cały szereg innych problemów, które poruszył reporter „Gazety Wyborczej”, a których analiza powinna doprowadzić do wydania zaleceń obowiązujących inne placówki. KBTS powinna zbadać również pewne aspekty sprawy, których dziennikarz nie podjął. Tragedia, chociaż od razu powiązana z postawieniem przez nauczycielkę techniki („lubianej przez dzieci” – wg słów jednej z mam, zacytowanych w artykule) piątki zamiast szóstki, wydarzyła się w domu. W następstwie ogromnych emocji dziecka („Wpadł w szał”) w szkole, które, jak wynika z tekstu, nie wybuchły po raz pierwszy. Czy postępowanie nauczycieli w sytuacji, gdy dziecko nadpobudliwe wybiegło z klasy krzycząc, że się zabije, było właściwe? Czy nie powinni zatrzymać ucznia w szkole i zawezwać pomocy medycznej albo przynajmniej rodziców? Ale również, czy patologiczny poziom emocji dziecka z powodu uzyskania bardzo dobrego przecież stopnia nie wynikał z przyczyn domowych? Niezależnie od tego, jak bardzo i dla kogo bolesna byłaby prawda o tym wydarzeniu, powinna ona, na bazie raportu KBTS, stać się przedmiotem analiz i szkoleń we wszystkich placówkach oświatowych, zarówno w gronie nauczycieli, jak rodziców.

 

Niestety, nie istnieje Komisja Badania Tragedii Szkolnych, czego bardzo żałuję. Mamy natomiast media i ich odbiorców, ferujących opinie, z których niewiele wynika dla praktyki. Mamy również lawinowy wzrost zaburzeń psychicznych w młodym pokoleniu, zbyt mało psychologów szkolnych, uginających się pod tym brzemieniem, oraz dramatyczny brak dostępu do fachowej pomocy psychiatrycznej. Mamy system, w którym miejsce na indywidualizację pracy z uczniami jest głównie w tonach papierów, oraz sfrustrowanych, zestresowanych i niedowartościowanych nauczycieli, którzy radzą sobie jak umieją, albo nie umieją. […]

 

A wracając raz jeszcze do pomysłu KBST. Powszechnie wiadomo, że to jej lotnicze odpowiedniki doprowadziły do uziemienia najnowszych Boeingów 737 Max, po dwóch katastrofach tych maszyn, nie bacząc na miliardowe straty producenta. Trudno wykluczyć, że raport KBST po warszawskiej tragedii mógłby nakazać „uziemienie” połowy polski szkół, z powodu przegęszczenia, przepracowania uczniów, fatalnej higieny pracy, braku fachowo przygotowanego personelu i wielu innych przypadłości. Być może taki werdykt starłby wreszcie ów wyraz samozadowolenia z twarzy ludzi odpowiedzialnych za ruinę systemu, zwaną deformą Zalewskiej. I upowszechnił świadomość, że nie wszystko co złe w oświacie wynika tylko z wad i błędów nauczycieli

 

 

Cały post „X = 175”   –   TUTAJ

 

 

Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl



Zostaw odpowiedź