W miniony piątek (29 stycznia 2021r.) na blogu Jarosława Blocha pojawił się post, zatytułowany „Edukacja (a)seksualna i jej skutki”. Jak zwykle – zamieszczamy fragmenty tego tekstu i link do pełnej wersji.

 

Powód podjęcia tej tematyki bloger wyjaśnia już w pierwszym zdaniu:

 

Od jakiegoś czasu media żyją wydarzeniami z Bytomia, gdzie 15-letni chłopak zadźgał 13-letnią dziewczynę. Motywem prawdopodobnie była ciąża dziewczyny*. Media, jak to media, pożywią się tragedią i zajmą się innymi tematami. Można tę zbrodnię rozpatrywać oczywiście w kategoriach jednostkowych, ale jako doświadczony pedagog widzę sprawę w szerszym kontekście*. Dlaczego 13-latka zaszła w ciążę, dlaczego 15-latek sobie z tym nie poradził, ile takich przypadków, niekończących się tak tragicznie, jest codziennością wielu szkół, wielu rodzin? Czy można takim sytuacjom zapobiegać? Czy jest dziś klimat polityczny aby takie problemy rozwiązywać? Nie pustosłowiem, w którym przodują ostatni ministrowie edukacji, nie chciejstwem, nie promocją modelu wychowania, który nijak nie ma się do współczesnego świata. Otóż nie ma takiej woli. Działania, które można podjąć są na wyciągnięcie ręki, a rozwiązania są często opracowane, tyle że za ich wprowadzanie można obecnie oberwać… […]

 

Wychowanie seksualne w szkole stało się obiektem walki politycznej i wojny religijnej. Zupełnie jakby politycy nie rozumieli prostej rzeczy, że z wychowaniem seksualnym, czy też bez niego, młodzież i tak będzie aktywna seksualnie, bo to taki wiek. Pamiętajmy też, że nie zatrzymamy pewnych procesów, które zachodnie społeczeństwa przechodziły już dawno. Tymczasem my chcemy zawrócić rzekę kijem. Wielu polityków prawicowych myśli, że jeśli nie będą mówili o problemie seksualności młodzieży, to problem zniknie. Nie zniknie, jedynie będzie dochodziło częściej do niechcianych ciąż i problemów psychologicznych, miejmy nadzieję, że nie do kolejnych zbrodni. Ale na nadzieję nie ma co liczyć, ona jest matką głupich. W szkole potrzebna solidna edukacja seksualna. Nie aby deprawować dzieci, ale aby dostarczyć potrzebną wiedzę, zburzyć mity, sprawić by to co nieuchronne, odbyło się bezpiecznie. […]

 

Uporczywa obrona przed wszystkim co ma w nazwie „seksualny”, nie pomaga dzieciom i młodzieży. Złą robotę robi tutaj Kościół, który traktuje tę wiedzę jako promowanie rozwiązłości, zamiast dostrzegać w niej sposób na jej opanowanie. Tyle mówi się na prawicy o aborcji, o ochronie życia i nikt tam nie potrafi pojąć, że solidna edukacja seksualna nie sprawi, że niechcianych ciąż będzie więcej, a wręcz przeciwnie. Zrzucanie wszystkiego na rodziców i ich wychowanie, jest delikatnie mówiąc głupie. Jako nauczyciel i wielokrotny wychowawca widziałem nieraz rodziców, którzy nie radzą sobie ze swą rolą, a nawet nie radzą sobie sami ze sobą. Występują skrajności. Często w konserwatywnym domu seks jest tematem tabu, bo nikt nie nauczył kiedyś rodziców o tym rozmawiać. Albo odwrotnie, rodzice nie rozmawiają, ale pozwalają dzieciom na wszystko zbyt wcześniej, nawet na noce spędzane poza domem, a potem dziwą się, że jest jak jest.

 

W szkole nie ma czasu na kształtowanie seksualności człowieka. Jedyny czas by o tym mówić, to lekcja wychowawcza, bo raczej na przeładowanej materiałem biologii, czasu na taką tematykę nie wystarczy. A młodzież chce tej wiedzy. […]

 

Powiem szczerze, na lekcjach wychowawczych nie realizowałem większości założonego programu, lekcje wychowawcze to było jedno wielkie pasmo rozmów indywidualnych… Często trzeba było zastąpić w tych rozmowach rodzica, który sobie nie radził, który odszedł, albo zbyt dużo pracował. […]

 

Na wszystkie te problemy nałożyło się teraz nauczanie zdalne. Wielu młodych ludzi zostało odciętych od pomocy wychowawcy i pedagoga szkolnego. Suchy kontakt przez internet nie zastąpi bezpośrednich rozmów, tym bardziej, że nauczyciel nie mając bezpośredniego kontaktu z klasą, nie jest w stanie zauważyć pewnych problemów w zarodku. Nie każdy chce i potrafi się uzewnętrznić rozmawiając przez Teams lub Messengera. Zamknięta w domach młodzież, mająca już wcześniej deficyty wynikające z życia w sieci, teraz jest tylko w sieci. Cały czas w sieci. Deficyty w życiu społecznym narastają, z tych deficytów wielu wyjdzie poobijanych. Gdy wrócą w końcu do szkoły, zastaną ją jeszcze bardziej przytłoczoną ideologiczną ofensywą rządzącej partii i pana ministra Czarnka. Będzie to szkoła z konkursami o JPII, o żołnierzach wyklętych, będzie mnóstwo patosu w przemówieniach, ale przez to deficyty w seksualnej edukacji naszej młodzieży nie znikną, będą się nawarstwiać, aż kiedyś coś znów wybuchnie. Szkoda mi dzisiejszej młodzieży. […]

 

Wychowanie seksualne nadal więc odbywać się będzie w internecie. Uzupełnione będzie przez dobre rady koleżanek i kolegów, specjalistów bez stażu, znających często problem ze słyszenia. Chłopcy nadal będą myśleć, że kontakt intymny z kobietą ma być taki jak widzą go w filmie porno, a jeśli przydarzy się niechciana ciąża, to będzie to wina tej głupiej dziewuchy. Nastolatkowie nadal będą przeżywać swe dramaty sami, nie mogąc liczyć na omijających problem rodziców, nie mając oparcia w szkole, w której nauczyciele i wychowawcy w obawie przed utratą pracy, nie będą angażować się w edukację seksualną, bo ta będzie w szkole na cenzurowanym. Nastolatkowie pozostawieni sami sobie, będą wciąż popełniać te same błędy, których przy odrobinie dobrej woli i dobrej edukacji można by było uniknąć. Ale przecież lepiej chować głowę w piasek, lepiej ulegać głośnym ekstremistom religijnym. Tak jest wygodniej, z tego są większe korzyści polityczne…

 

 

 

Cały tekst „Edukacja (a)seksualna i jej skutki”   –   TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.jaroslawbloch.ovh

 

 

*Pogrubienia i podkreślenia fragmentów cytowanego tekstu – redakcja OE



Zostaw odpowiedź