Foto: www.jaroslawbloch.ovh

 

Jarosław Bloch

 

Także w niedzielę 2 maja 2021r. Jarek Bloch zamieścił na swoim blogu tekst na ten sam temat, który w tym samym czasie podjął inny Jarek – Pytlak, a któremu on nadal tytuł „Powrót propagandowy”. Oto fragmenty tego posta i link do pełnej wersji:

 

Gdy w połowie października przechodziliśmy na nauczanie zdalne, nie wierzyłem, że skończy się ono po dwóch tygodniach. Ale realnie spoglądałem na okres poświąteczny, czyli styczeń. Ba, wydawało mi się niemożliwe, by przerwa miała trwać dłużej. Szereg chaotycznych decyzji rządu i zachowanie moich rodaków (także wielu uczniów) sprawiły, że na nauczaniu zdalnym siedzimy do dzisiaj. Podejmowane są kolejne złe decyzje, jak chociażby ta o przeprowadzeniu matur już na początku maja, co spowodowało przełożenie terminów szczepień u wielu nauczycieli. Z jednej strony mamy dosyć siedzenia w domu, ale paradoksalnie, gdy pojawiła się możliwość powrotu do zajęć, nie wszyscy przyklasnęli z radością. I to też jest uzasadnione. […]

 

Jeśli nie wiadomo o co chodzi politykom, to chodzi o propagandę i rozgłos. Muszą pochwalić się że zrobili coś czego nie zrobili. Miało być bezpiecznie – jest bezpiecznie, nawet jeśli nie jest bezpiecznie. Bo nie jest. Zachorowania na poziomie kilku tysięcy dziennie to nie jest niska liczba, tym bardziej, że do szpitali trafiają coraz młodsze osoby, które coraz częściej są w poważnym stanie. Nauczycieli jeszcze nie zaszczepiono drugą dawką, ale młodzieży nie szczepiono wcale. Połączmy fakty – rząd wchodzi na ruchome piaski, albo się uda, albo nie. Z pewnością minister otrąbi w TVP sukces, a tam gdzie się nie uda i zachorowania wystąpią, zwali się winę na dyrektorów szkół, którzy nie zapewnili bezpieczeństwa. Wirus mutuje, jesteśmy po trzeciej, najgorszej fali, która w dodatku jeszcze się nie skończyła. Z pandemicznego punktu widzenia należałoby sobie w tym roku odpuścić, dokończyć rok zdalnie, zaszczepić do końca nauczycieli, zabrać się za szczepienia młodzieży i we wrześniu wrócić z czystym sumieniem, że podjęliśmy działania na maksa. Ale propaganda lubi by było z przytupem, wysyła się więc młodzież na ostatnie 3,5 tygodnia… […]

 

Przejście do nauki stacjonarnej 31 maja, to strata czasu, dosłownie. I totalne, kolejne zaburzenie pracy, bo po powrocie będzie tydzień lub dwa na dostosowanie się do nowych (jakby na to nie patrzeć) warunków. A to wszystko w sytuacji, w której już teraz mamy zaległości. Powrót na końcówkę roku do szkół, jedynie te zaległości powiększy. Obecnie jakoś pracujemy, nie jest to praca marzeń, ale wpadliśmy w pewien rytm. Odbywają się lekcje, pojawiają się oceny, ten kto chce, może się uczyć i otrzymuje wsparcie. A wchodzimy w kluczowy okres roku szkolnego, trzeba pewne rzeczy podsumować, uczniów ocenić i zakończyć ten ekstremalnie trudny rok. Powrót to zaburzy.

Nie trafia do mnie gadanie psychologów, że powrót jest dobry, bo chodzi o zdrowie psychiczne dzieci. Same dzieci widzą, że operacja powrotu jedynie wprowadzi w ich życiu kolejne zamieszanie i jeszcze narobi problemów przed wakacjami. To tego się najbardziej boją. Szczerze mówiąc nie zdziwiłbym się gdyby frekwencja w tych ostatnich trzech tygodniach sięgała 30-40%. Jeden będzie się bał zarażenia, drugi weryfikacji wiedzy, trzeci stwierdzi, że brak w tym wszystkim logiki, czwartego nie puszczą rodzice, którzy zaplanowali urlop i nie chcą niespodzianek w postaci kwarantanny lub choroby. Można by wymieniać jeszcze więcej, ale po co? Powrót na końcówkę roku szkolnego, to jakby przyjście na obiad, gdy właśnie posprzątano ze stołu.

 

Apele by nie stawiać ocen też do mnie nie przemawiają. Przecież to zakończenie roku. Wielu nauczycieli to właśnie wtedy robi ostatnie sprawdziany i kartkówki, a wielu uczniów liczy, że rzutem na taśmę uda im się to i owo poprawić. Normalni, solidni uczniowie też nie chcą powrotu bez ocen. Po raz kolejny robimy dobrze kombinatorom, ale ten rząd już przyzwyczaił, że premiuje nie za uczciwą pracę, a za lojalność. […]

 

Dzisiejsze zapowiedzi powrotu do szkół, to jeszcze nie powrót. Tak naprawdę wszystko będzie zależało od ilości zakażeń. Nie zdziwi mnie też regionalne utrzymanie obostrzeń. Na dziś nie odważyłbym się mówić, że 31 maja będę prowadził zajęcia w budynku szkolnym. Choć przewiduję, że podobnie jak w zeszłym roku bagatelizowano zagrożenie z powodu wyborów, tak teraz sądzę, że minister edukacji będzie umniejszał ryzyko, byle udowodnić swoją skuteczność. Wszak akademie i msze na rozpoczęcie roku szkolnego się odbyły, a na zakończenie się odbędą. Któż by więc się przejmował ośmioma miesiącami pomiędzy…

 

 

Cały tekst „Powrót propagandowy” –  TUTAJ

 

 

Źródło: www.jaroslawbloch.ovh

 



Zostaw odpowiedź