Nie możemy nie upublicznić informacji, że wczoraj – 28 grudnia 2022 r.-  na prowadzonym przez Jarka Blocha blogu „Co z tą edukacją?”, po kilkumiesięcznej przerwie (poprzedni post 1 września 2022r), pojawił się nowy post. Zamieszczamy ten tekst bez skrótów. Jedyną naszą ingerencją jest wyróżnienie podkreśleniami  i pogrubioną czcionką fragmentów tekstu, które uznaliśmy za rodzaj tytułów poszczególnych akapitów, a także finalną jego konkluzję:

 

 

 

Agonia obecnego systemu edukacji…

 

Od końca sierpnia nie publikowałem na blogu, wpisując się chyba w nurt bierności wobec spadających na oświatę ciosów. Mnie też ogarnia zniechęcenie. Ale koniec roku kalendarzowego to dobry czas na podsumowanie kondycji oświaty w roku szkolnym 2022/23. Wygląda to po prostu źle. A im jest gorzej, tym gburowaty osioł głośniej krzyczy w telewizji publicznej, że jest lepiej, co pogłębia frustrację nauczycieli. Oni dobrze wiedzą, że przy obecnym (i niestety przyszłym) stanie finansów państwa, mogą co najwyżej marzyć o wyrównaniu pensji do poziomu inflacji, w co nie wierzę. Trwa ewakuacja z zawodu, czego konsekwencją są liczne uciążliwości dla uczniów, nareszcie dostrzeżone przez rodziców. Ale na bunt nie ma co liczyć, bo skoro Polacy przechodzą do porządku dziennego nad tym co się dzieje od kilku lat w kraju, to na logikę, podobną biernością będą wykazywać się w stosunku do oświaty… Jestem pesymistą.

 

W kraju, a więc i w oświacie, trwa ideologiczna batalia, które zadecyduje gdzie usadowi się Polska na wiele najbliższych lat. Lex Czarnek wraca jak bumerang, drobne korekty mogą w końcu spowodować, że prezydent podpisze nowe prawo i jeszcze ogłosi, że jest strażnikiem wolności oświaty, której to wolność ograniczy… PiS nie zrezygnuje z większego wpływu na wybór dyrektorów i tego co się dzieje w szkole. Wszak to wojna ideologiczna z czym Czarnek się już nawet nie kryje. Swój autorytet na szali położył tu nawet kościół katolicki. Obudzą się z ręką w nocniku, bo przyspieszą jedynie odejście młodych od kościoła, ale hierarchowie dziś tego nie widzą, za to pełnią rolę pożytecznych idiotów. Ideologizacja trwa, bo boczną furtką wyprowadzane są pieniądze na organizacje pozarządowe, konkursy, olimpiady o jedynie słusznym zabarwieniu. Każdy może ubiegać się o takie środki, ale dostaną je wybrani.

 

Siła nabywcza pensji nauczycieli jesienią pikowała. Inflacja sprawiła, że z miesiąca na miesiąc było gorzej. I nie chodzi tu o suche wskaźniki, a o jakość życia, a nawet przeżycia. Ceny w sklepach poszybowały, ceny opału, prądu, gazu też, a wielu nauczycieli spłaca przecież kredyty… To co widzimy potwierdza raport o stanie wynagrodzeń polskich nauczycieli. Przytoczę tylko dwa wnioski: 1) W trakcie kariery polscy nauczyciele nie mogą liczyć na wysoki wzrost siły nabywczej swoich pensji. 2)Nauczyciele w latach 2004-2020 zarabiali znacząco mniej w porównaniu do specjalistów z podobnym wykształceniem, zarówno w sektorze prywatnym, jak i publicznym… Jest źle i lepiej nie będzie.

 

W większości szkół cały czas brakuje nauczycieli. Na pierwszy rzut oka tego nie widać, bo godziny za tych, których nie ma, wzięli ci którzy są. Pracują ponad miarę, przez co jakość takiej pracy spada, a ponieważ ci którzy zdecydowali się pracować ponad normy, robią to w coraz dziwniejszych godzinach, stąd plany wielu klas wyglądają też dziwnie. Lekcje do późna, często po 10-11 godzin w ciągu jednego dnia. I nic się z tym nie zrobi, nauczyciel w innych dniach pracować nie może, bo robi to wtedy gdzie indziej… MEiN tego nie dostrzega, za to nadal psuje oświatę chcąc dopuścić do zawodu ludzi z gorszym wykształceniem i likwidując kolejny przedmiot. Podstawy przedsiębiorczości zastąpione będą przedmiotem: Biznes i Zarządzanie. A wiadomo (z historii z HIT-em), że nowy przedmiot to nowa podstawa programowa, więc nie dowiemy się tam ani o inflacji, ani o prawach pracowniczych… Jednak pomimo widocznych problemów, oświata wciąż jest tematem drugorzędnym w debacie publicznej…

 

Dlaczego nikt nie chce umierać za oświatę? Odpowiedź jest prosta, żeby nie powiedzieć banalna. Ilość wyborców, którzy w systemie szkolnym mają obecnie dzieci jest ograniczona, w dodatku jedynie część widzi związek pomiędzy jakością edukacji swoich dzieci a ich przyszłością (u nas większa wartość ma papier niż to co się za nim kryje…). Reszta społeczeństwa oczywiście powinna się tym interesować, bo ich obecne lub przyszłe wnuki w ten system w końcu wpadną. Ale oni też nie widzą związków przyczynowo skutkowych, chociażby pomiędzy dobrą edukacją a poziomem świadczenia usług. Obudzą się z ręką w nocniku, gdy w przyszłości lekarz postawi złą diagnozę, albo inżynier źle zaprojektuje dom… Ale nie ma w tym żadnego zaskoczenia, to zwykła ludzka (szczególnie polska) cecha – reagujemy na problem gdy jest już zbyt późno. Nieliczni ambitni z nielicznych szkół trzymających poziom, skupią się w dwóch głównych ośrodkach akademickich, lub (bardziej prawdopodobne) będą od naszej bylejakości uciekać za granicę. Oświata po prostu niewielu obchodzi, łatwo na niej oszczędzić, bo w większości ci, którzy dziś podejmują złe decyzje, nigdy nie poniosą konsekwencji za ich skutki w przyszłości (czy ktoś dziś ponosi konsekwencje za obecną kumulację roczników?)… Inwestycja w przyszłość wymaga mądrych i przewidujących polityków. Obecnie tacy nie rządzą. Opozycja też ich prawie nie ma, a nowa krew nie garnie się do polityki, ludzie są bierni… Edukacja to piąte koło u wozu, nawet gdy (załóżmy) opozycja przejmie władzę i oświatę przejmą ludzie z pomysłem na edukację (takim by uporządkować ją, przywrócić normalność, zamiast robić kolejną rewolucję), to i tak polegną z braku środków finansowych na podwyżki, a bez tego nauczyciele będą odchodzić, a nowi nie będą przychodzić. Szykuje się sytuacja patowa…

 

Co na horyzoncie? Ano nic, żadnej wielkiej rewolucji. Jedynie coraz niższy poziom kształcenia, coraz bardziej przypadkowi ludzie uczący dzieci… Czyli zapaść, erozja szkoły jaką znamy. Taki stan będzie postępował, bo nie znajdziemy pieniędzy na wyjście z kryzysu. Będzie to sytuacja nowa dla polskiej szkoły, bo starzejący się rynek pracy, będzie wysysał pracowników z oświaty, oferując im lepsze pensje i możliwości rozwoju w innych branżach. Ale na brak nauczycieli w przyszłości znajdzie się sposób. Uczelnie typu KUL i AKSiM będą otwierać kolejne kierunki i kształcić młodych fanatyków, dla których praca w szkole stanie się misją ideologizacji i chrystianizacji Polski wg koncepcji skrajnie prawicowych. Jakość nie będzie się liczyła, a tylko przekaz. Do wykształcenia się nowych kadr, uczyć będą ludzie z łapanki, a rotacja pracowników będzie jak na budowie. Szkoła więc przetrwa, nadal ktoś będzie uczył, a ktoś będzie uczony, ale nie będzie miało to wiele wspólnego z modelem, który znamy z III RP… Zmiany można zatrzymać, ale nie sądzę że tak się stanie. Roli edukacji nie dostrzegano kiedyś, nie dostrzega się dziś, w debacie publicznej to temat zaledwie uzupełniający. Za to dużą rolę edukacji zawsze dostrzegali fanatycy autorytarnych systemów, którzy zawsze potrafili użyć szkoły do swoich celów. I nic się w tej kwestii nie zmieniło…

 

 

 

Źródło: https://jaroslawbloch.ovh/2022/12/28/agonia-obecnego-systemu-edukacji/#more-1792

 



Zostaw odpowiedź