Dawno nie zamieszczaliśmy tekstów z fejsbukowego profilu Tomasza Tokarza. Ale dziś jest istotny ku temu powód: właśnie przed kilkunastoma minutami pojawił się tam post z ideowo-edukacyjnym credo jego autora. Oto ten teks – bez skrótów:

 

Zawsze mnie dziwią głosy, że moje posty godzą w nauczycieli. Jest dokładnie odwrotnie. Jako nauczyciel i syn nauczyciela działam bardzo mocno dla dobra tego zawodu.

 

Obok upodmiotowienia ucznia, drugim moim kluczowym celem jest przywrócenie zawodowi nauczyciela właściwej rangi, znaczenia adekwatnego do wyzwań epoki już mocno poindustrialnej. To już nie są wyzwania z początku XIX w., typu: „nie mam dostępu do książki, wprowadź mi dane do głowy„.

 

Widzę nauczyciela przyszłości jako porządnie wynagradzanego specjalistę, o spersonalizowanym podejściu do ucznia, zorientowanego na wspieranie go w rozwoju, a nie przykrawanie do narzuconej matrycy.

 

Wierzę, że będzie to zawód przyszłości.

Ale to wymaga odejścia od modelu funkcjonariusza i tresera. Nowe zadania wymagają porzucenia roli dozorcy, testera i oceniacza. To nikomu dzisiaj do niczego nie jest potrzebne. Wymagają porzucenia myślenia o zadaniach nauczyciela sprowadzalnych do narzucania i egzekwowania poleceń oderwanych od potrzeb i mocnych stron ucznia. To jest upokarzające dla wszystkich.

 

Wymagają także porzucenia funkcji urzędnika państwowego, którego zadaniem jest gorliwe wykonywanie instrukcji od rządu. Dopóki członkowie środowiska będą bezkrytycznie wykonywać jego sprzeczne instrukcje, nie będą poważnie traktowani.

 

Kiedy widzę, że tak szlachetny zawód został sprowadzony do roli tresera to krzyczę: VETO.

 

Krzyczę również VETO, kiedy widzę, jak skwapliwie część środowiska posłusznie wchodzi w buty strażników miejsc pracy przymusowej. Jeśli ktoś kurczowo przyspawał się do dotychczasowej roli to może czuć się źle pod wpływem moich testów. Uruchamiają się mechanizmy obronne.

 

Jak ktoś przywykł do dotychczasowego modelu, ugrzązł w nim to nie widzi alternatywy. Stąd opór. I próba redukcji dysonansu poznawczego.

 

Ale w środku większość z Was się ze mną zgadza.

 

Choć czasem nie wypada się do tego przyznać.

 

 



Zostaw odpowiedź