W nadesłanym dzisiaj (25 stycznia 2021r.) na adres redakcji OE newsletterze „Gazety Wyborczej” – STREFA NAUCZYCIELA – zamieszczono poniższy tekst Olgi Woźniak z działu „Nauka” i „Strefa Nauczyciela”:

 

 

No to pokłóciłam się o tekst z „Wyborczej”. No, trzeba przyznać, że jednak nie byle z kim, bo z samym prof. Lechem Mankiewiczem, znanym popularyzatorem nauki, piewcą reform w polskiej edukacji. 

 

Wysłałam mu .wywiad mojej koleżanki Karoliny Słowik z dr. hab. Maciej Jakubowskim- [Pruska szkoła” nie brzmi jak dobra zabawa, ale daje porządek. Jak uczyć z sensem po feriach]

 

Proszę spojrzeć – zakrzyknęłam – Co za ciekawe spojrzenie na edukację!

 

E – bąknął profesor w odpowiedzi, zupełnie nie podzielając mojej ekscytacji. – Moim zdaniem, być może nie uczymy tak, jak trzeba, ale przede wszystkim nie uczymy tego, co trzeba.

 

 

-No ale jednak, ja się zgadzam – nie ustępowałam, cytując: „jeżeli mówimy uczniom: wyszukajcie sami w Google’u jakiś termin albo zróbcie mydło, i zakładamy, że po takim eksperymencie sami odkryją wiedzę o kwasach tłuszczowych, to jest to błędne oczekiwanie. Zakładamy, że uczeń poprzez doświadczenie czegoś się nauczy. W ten sposób nauczyć może się ktoś, kto ma już jakąś wiedzę. Uczniowie nie są ekspertami. Są nowicjuszami. Jeśli wyszukają coś w internecie, nie są w stanie ocenić rzetelności swojego znaleziska”. Pan tak nie uważa?

 

Lech Mankiewicz: Co do tego zgoda, ale on idzie znacznie dalej. Prof. Jakubowski chce, żeby trzymać uczniów za pysk, tak to rozumiem. Na krótką metę to może i przyniesie rezultaty, ale problem jest w tym, że trzeba ich przygotować do tego, żeby wzięli się sami za pysk.i tutaj następuje trudne pytanie, jak to zrobić?

 

 

-Nie, on raczej chce, żeby uczyć w pewnym porządku – tak ja to zrozumiałam – zaoponowałam. – i że zachłystujemy się nowinkami edukacyjnymi, na które nie ma badań, ale dobrze brzmią: „Sprawczość można oddać uczniom w różny sposób. Rzadko kiedy zadziała tu metoda „zrób to sam”. Szkoła to nie firmy Elona Muska czy Google, w których pracują eksperci, którzy po latach nauki są zdolni do samodzielnej, kreatywnej pracy.


Ale rozważmy, na czym polega kreatywność w Google? Ta firma nie chce tracić kasy na nierobów. Inżynierowie w Google są wzięci za pysk i na dodatekco kwartał jest ewaluacja i jakiś procent  z dołu drabinki wylatuje, a na ich miejsce przyjmowani są nowi – komentuje prof. Mankiewicz.

 

 

-A jednak ten wywiad postuluje, by nauczyć uczniów się uczyć. Przeprowadzić ich i pokierować do samodzielności, a nie oczekiwać na ich wewnętrzną motywację i wrzucać w projekt.

 

Tak, tylko to się nie ma nijak do szkoły pruskiej i frontalnego systemu, który postuluje. i to uczenie się uczyć też jest problematyczne. Bardzo dużo zależy od psychiki ucznia.

 

 

-„Dla mnie dobry przewodnik dobrze wytłumaczy podstawy, zadba, by uczeń zrozumiał temat lekcji, wyłoży wszystko po kolei, przećwiczy z uczniem i na koniec da pole do samodzielnej pracy.” – to nieprawda?

 

Brakuje tu jednego ważnego zdania: „Zrozumie, jak myśli uczeń i dlaczego nie rozumie”. Bez tego to stanowisko jest błędne albo inaczej, to jest gładkie zdanie. Ci nauczyciele, którzy szukają nowych dróg, nie medytują z uczniami w kwiecie lotosu. Próbują do nich dotrzeć, bo widzą, że standardowe metody zawodzą, a tu się ich traktuje jak pomyleńców. W zasadniczej sprawie, w diagnozie, że trzeba inaczej – oni mają rację. Zapytam, potrafi pani mi powiedzieć, jak pani to robi, że „uczeń rozumie temat lekcji”? Bo ja, jak mam im opowiedzieć o atomach i cząsteczkach, których oni nigdy ie widzieli, i zrobić to tak, żeby nie potraktowali tego jak bajki, która jednym uchem in, drugim out, to mam z tym problem.

 

 

-To od czego zależy, jak uczeń się uczy?

 

Bardzo dużo zależy od odwagi. Od tego, czy dzieciak, widząc zadanie do rozwiązania, którego nie rozumie, odkłada je na bok, czy próbuje wymyśleć rozwiązanie. Zalgorytmizowane systemy wyróżniają się tym pierwszym podejściem. Uczniowie rozumieją zadania w ten sposób, że mają znaleźć w głowie receptę, nauczoną na pamięć. Skoro jej nie znajdują, uznają, że nie umieją. Alternatywa wymaga odwagi, bo decyzja, żeby się zastanowić, nie oznacza wcale, że znajdzie się rozwiązanie. Ale prawie zawsze coś się zrozumie, więc nigdy nie jest to strata czasu. Pytanie, jak budować w nich wiarę w to, że warto próbować samemu? Ano, dając im próbować samemu. W kontrolowanej przestrzeni. Ale samemu. Godząc się z prawdopodobną porażką za pierwszym, drugim, …, dziesiątym razem. I będąc obok, żeby się tą porażką zaopiekować. tego w tym tekście nie było. Ani w  tym pomyśle na szkołę.

 

 

-Tak, ale te demokratyczne podejście do szkoły i nauki to trochę taki pomysł, jak  wychowanie bezstresowe, nie stawiające granic. Jak rodzic-kumpel, który zaburza bezpieczeństwo dziecka, bo jednak powinien być, wiedzieć czego chce i stawiać granice. W których będzie wolność, owszem, ale dziecko musi wiedzieć, że zostanie złapane, jak spadnie.

 

Pełna zgoda. Ale ciągle nie wiem, jak to robić. I to mnie dręczy trochę, szczególnie jak widzę, że mi dzieci gasną, albo wpadają w panikę. Pani wie?

 

-To tutaj jest nas już dwoje… Nie ma na to jednej recepty.

 

 

Źródło: Wyborcza.pl newsletter_wyborcza@wyborcza.pl



Zostaw odpowiedź