Foto:www.jaroslawbloch.ovh

 

Jarosław Bloch

 

5 lipca zamieściliśmy tekst, zatytułowany Dezercja, zbyt późna diagnoza wyboru zawodu, czy adekwatna do sytuacji decyzja?” w którym znalazły się fragmenty tekstu, zamieszczonego 23 czerwca na blogu „Co z tą edukacją”, prowadzonego przez Jarosława Blocha o tytule, który informował o radykalnej decyzji, podjętej przez jego autora: „Pożegnanie z bronią (kredą)”.

 

 

Wszystko wskazuje na to, że w tym przypadku mamy do czynienia z typowym uzależnieniem, sądząc po tytułach, które ów były już nauczyciel zamieszczał na swym blogu po owym wyznaniu, nie tylko od blogowania, ale także od komentowania naszej edukacji.

 

Oto przykłady, potwierdzające tę hipotezę:

 

16 lipca – „Kalendarium” [Wszyscy ci, którzy sądzą że po trzęsieniu ziemi związanym z likwidacją gimnazjów nastanie czas spokoju, mylą się. Wstrząsy wtórne będą nas nękać jeszcze długo...]

 

12 sierpnia – „Moc nauczania i ciemna strona mocy” [Nauczanie ma wielką moc, która pozwala kształtować rzeczywistość i ludzkie poglądy, wiemy to wszyscy. Jednak zaniechania w tym względzie prowadzą szybko na ciemną stronę mocy...]

 

4 września – „35 litrów zmartwień” [Ósmoklasista wystartował. Rok szkolny zaczęliśmy od wymiany plecaka. 25 litrów, dobre jeszcze w 6 klasie, zupełnie nie sprawdziło się w 7...]

 

Dziś postanowiliśmy zamieścić fragmenty najnowszego posta (z wczoraj), zatytułowanego „Odchudzić podstawy programowe!”. Jego treść nie jest „odkryciem Ameryki”, ale autor napisał to wszystko, o czym – chyba wszyscy czynni nauczyciele – myślą, pisząc tzw „rozkład materiału”. I jeszcze jedno: zwróćcie uwagę na wniosek, którym autor zakończył swój post:

 

Ostatnimi czasy nastąpiło jakby przebudzenie. Nareszcie mówi się głośno o odchudzeniu podstaw programowych i sprawieniu, że powinny być mniej teoretyczne, a bardziej praktyczne. Z podstawą programową jest trochę jak z szafą do której wkłada się coraz to nowe rzeczy, ale starych się nie wyrzuca, bo a nuż się przydadzą. Po pewnym czasie szafa pęka w szwach i nie wiemy nawet do końca co w niej jest. Po kilku latach wyciągamy z niej jakiś ciuch i z rozbawieniem stwierdzamy, że jest już od dawna zbyt mały, a w dodatku niemodny. Na pewno każdy nauczyciel znajdzie w swojej szafie coś, co można pominąć w procesie nauczania.

 

 


Kilka poprzednich lat pracy, w charakterze nauczyciela geografii, wiązało się z wieloma ciekawymi refleksjami. Awans miałem za sobą, mogłem skupić się na uczeniu. Szczególnie w grupach najbardziej zainteresowanych, rozszerzonych, widziałem pole do zmian. Zawsze miałem deficyt czasu gdy omawiałem zmiany klimatu, najważniejszy obecnie temat w przedmiotach przyrodniczych, ledwo zasygnalizowany w podręcznikach. Zamiast tego omawiałem genezę kemów, sandrów, ozów, drumlinów… Po co? Niech sobie na studiach o tym mówią. Zamiast tego więcej czasu poświęciłbym na uświadomienie różnicy między krajobrazem młodo a staro glacjalnym, nie w sensie wizualnym, a w aspekcie gospodarki wodnej, surowców, gleb, erozji, turystyki. Ciekawsze i bardziej praktyczne na średnim poziomie. No i na pytanie co nam pozostawił ten lądolód wreszcie można odpowiedzieć sensownie, zamiast klepać wyuczone formy terenu. Dobry nauczyciel połączy te szufladki, wspomni o tym przy okazji omawiana innych tematów, ale średni już nie. Poleci szufladkami, a uczniowie nigdy nie dowiedzą się, że to nie szufladki z wiedzą, a jeden system geograficzny… Dużo by tutaj mówić. Ale widocznie moje refleksje i wiedza są niepotrzebne, dlatego już nie uczę. A podstawy i podręczniki piszą nadal eksperci, którzy sami rozumują schematycznie, odkurzając stare szuflady. Wstyd panie i panowie.
Podobne refleksje ma chyba każdy dobry przedmiotowiec . […]Na poziomie uniwersyteckim wszystkie zagadnienia są istotne… Tylko czy potrzebne niżej? […]

 

Upychając, uczymy po łebkach. W każdej pracy. Czym różni się praca w szkole od innych prac? Oczywiście każda praca ma swoją specyfikę, jednak wszystkie mają coś wspólnego. Na każdą pracę musi być odpowiedni czas, a kolejność czynności musi być zachowana. Dlaczego drobny remont nawet w małym pomieszczeniu trwa kilka dni? Proste. Gdy ścianę wyrówna się gipsem, to musi wyschnąć. Potem po wyrównaniu nałożyć grunt, też musi wyschnąć. Nawet pomiędzy jedną a drugą warstwą farby także trzeba odczekać. Gdy będziemy chcieli przyspieszyć, to często zrobimy to kosztem efektu końcowego.

 

W szkole jest podobnie. Dlaczego więc przy kolejnych reformach dokładamy zagadnień, niepotrzebnych nie wyrzucamy, a czas zostawiamy ten sam, lub nawet skracamy? To słodka tajemnica MEN… […]

 

Istnieje jednak niebezpieczeństwo. W Polsce tak się utarło, że wyznacznikiem tego co trzeba zrobić jest minimum… Czyli jeśli uczeń może zdać mając zaledwie 40%, to zbyt często z tego korzysta. Czy nie jest czasem tak, że podstawy są nawet ok, tylko uczniowie nie opanowali wielu zagadnień z poprzednich lat i nie można z nimi iść dalej? Zamiast korzystać ze zdobytej już wiedzy, wciąż zaczynamy od początku. W tym także jest sporo prawdy i nad tym też powinniśmy się pochylić, co wielokrotnie postulowałem. Odchudzenie podstaw grozi więc dalszym spadkiem poziomu nauczania. Czy jest na to sposób? Jest. I to bardzo prosty. Wystarczy, że wprowadzi się progi procentowe do liceów i techników. Bez zdania egzaminu ósmoklasisty na ileś tam procent, prysną marzenia o technikum lub liceum. Na dwa-trzy lata zapełnią się branżówki, ale potem dzieciaki zaczną się uczyć, bo zobaczą, że to jedyne wyjście. Tak to działa.

 

 

Cały tekst „Odchudzić podstawy programowe!”   –   TUTAJ

 

Źródło: www.jaroslawbloch.ovh



Zostaw odpowiedź