W swym dzisiejszym (1725.) numerze „Gazeta Polska Codziennie” zamieściła artykuł podpisany przez Klaudię Dadurę, o alarmująco-rozpaczliwym tytule: „Szkolnictwo zawodowe upada”. Tekst został skonstruowany według klasycznego scenariusza filmów grozy: „Zaczyna się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie narasta”. W pierwszym akapicie autorka, powołując się na MEN stwierdza coś, co samo w sobie jest trudną do rozwikłania zagadką:

 

Według Ministerstwa Edukacji Narodowej obecnie funkcjonujący system w szkołach zawodowych nie jest adekwatny do możliwości uczniów. Z badań wynika, że ponad 500 tys. absolwentów techników jest nieprzygotowanych do wejścia na rynek pracy.

 

Po pierwsze – nie wiadomo co oznacza sformułowanie „system nie jest adekwatny do możliwości uczniów”. Po drugie – nie podano jakie to były badania, kto i kiedy je prowadził, a także co należy rozumieć pod określeniem „nieprzygotowanych do wejścia na rynek pracy”. Później jest jeszcze dramatyczniej:

 

Obecnie szkolnictwo zawodowe upada, a wiele szkół technicznych zostało zlikwidowanych. Uwolnorynkowienie części zawodów, które jest charakterystycznym rozwiązaniem w państwach zachodnich, nie sprawdziło się w Polsce. Skuteczne byłoby kształcenie młodych osób przy określonym przedsiębiorstwie. Poza tym na początku lat 90. edukacja zawodowa była nastawiona na marketing i zarządzanie.

 

Na deser zostawiliśmy tę wstrząsającą informację, którą – rzekomo – podała wiceminister edukacji:

 

Zaledwie 8 proc. absolwentów techników odbywa zajęcia praktyczne u pracodawców, a jedynie połowa zdaje egzamin zawodowy” – powiedziała „Codziennej” Teresa Wargocka, wiceminister edukacji*.

 

Cały artykuł „Szkolnictwo zawodowe upada” (po wykupieniu dostępu)TUTAJ

 

Źródło: www.gpcodziennie.pl

 

*Teresa Wargocka nie jest już wiceministrem edukacji od 10 marca 2017. Czyżby ta rozmowa miała miejsce przed jej odwołaniem?

 

 

Komentarz redakcji:

Pomińmy ulubione przez autorów fake newsów, nie poparte danymi źródłowymi, powoływanie się na mityczne „badania naukowe”. Zatrzymajmy się jednak przy próbie interpretacji określenia „system nie jest adekwatny do możliwości uczniów”. Bo możliwe są dwie wersje znaczeniowe: jedna – że system kształcenia zawodowego jest zbyt infantylny do intelektualnych i manualnych potencjałów uczniów, druga – że do skonstruowanego według wysokich standardów systemu trafiają – żeby nikogo nie obrazić – słabi uczniowie… Nie wiadomo co gorsze!

 

Także nieprecyzyjne jest stwierdzenie i nie wiadomo „co autor miał na myśli”, że 500 tys. absolwentów techników jest nieprzygotowanych do wejścia na rynek pracy.” Te pół miliona absolwentów policzono w jednym roku (którym?), w okresie kilku lat (od kiedy do kiedy?), czy diagnoza dotyczy całego okresu po 1991 roku? I właściwie konkretnie na czym polegało to nieprzygotowanych do wejścia na rynek pracy? [Wszak może to być brak umiejętności praktycznych, może być nabycie – nawet bardzo dobrych – kwalifikacji na które nie ma zapotrzebowania na rynku pracy, ale może być to brak tzw, „umiejętności miękkich”]

 

Natomiast konstatacja autorki, że „Skuteczne byłoby kształcenie młodych osób przy określonym przedsiębiorstwie” powala swym nowatorstwem. Nie jest znana ścieżka kariery zawodowej autorki tego tekstu – Klaudii Dadury. Szkoda, że przygotowując ten tekst nie dotarła do historii kształcenia zawodowego – począwszy od Średniowiecza – w systemie cechowym, a także do niesławnej pamięci „wynalazku” lat siedemdziesiątych ub. wieku – szkół przyzakładowych. [WK]



Zostaw odpowiedź