Niepostrzeżenie powstała w „Obserwatorium Edukacji” taka nowa „świecka, tradycja”, że w dniu, który w kalendarzu jest zaznaczony kolorem czerwonym i nazwany „Boże Ciało” nie są zamieszczane żadne aktualności ani inne teksty, poza pisanym przeze mnie – jego redaktora – materiałem, określanym jako esej, albo felieton nadzwyczajny.

 

Tak było przed dwoma laty, gdy był to Esej na Boże Ciało. O przemożnej sile woli ludu. I jak to się ma do modernizacji edukacji”.Tekst ten zakończyłem takimi zdaniami:

 

Pozostało jeszcze wyjaśnienie, jaki związek mają moje refleksje wokół tekstu prof. Śliwerskiego z początkowymi akapitami tego eseju, dotyczącymi genezy Święta Bożego Ciała?

 

Moim zdaniem mają, bo jakakolwiek teoria i wynikająca z niej strategia reformy polskiej edukacji nie byłaby podjęta, to i tak siła polityczna sprawująca władzę „tu i teraz” postąpi zgodnie z wiekową tradycją: uczyni tak, jak dowie się, że życzy sobie tego jej elektorat!

 

Przed rokiem (prawie, bo było to 11 czerwca) tekst ten nosił już tytuł Felieton nadzwyczajny: „Boże Ciało” w czasach zarazy, a sprawa… systemu edukacji”. Zakończyły go takie zdania:

 

Może to doświadczenie okresu pandemii, które jak u wierzących prawdziwie w Boga (a nie u tych „niewierzących ale praktykujących”) nie spowodowało, że brak procesji zachwiał ich wiarą, tak i w gronie polityków (przynajmniej niektórych), dyrektorów szkół, nauczycieli, ale i rodziców aktualnych i przyszłych uczniów spowoduje gotowość do dokonania (nareszcie !!!) zdecydowanych kroków w kierunku rzeczywistego zreformowania sposobu nabywania przez kolejne pokolenia młodych Polaków kompetencji (a nie wkuwania i rozwiązywania testów), potrzebnych im do efektywnego funkcjonowania w rolach, w jakich przyjdzie im żyć za kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt lat….

Bo coś co było „od zawsze” nie musi być zawsze, tylko dlatego, że było „od zawsze”!

 

Och, jakim ja okazałem się niepoprawnym optymistą!

 

Nawet w najczarniejszych snach nie mogłem przewidzieć, że od 19 października tego (2020) roku nie tylko polską edukacją, ale – jakby tego było mało – także nauką, zarządzać będzie niejaki Przemysław Czarnek – czterdziestotrzy- latek, który szkołę ostatni raz widział, gdy w roku 1996 odbierał świadectwo maturalne w lubelskim II LO im. Hetmana Jana Zamoyskiego, a który swój – tak dziś manifestacyjnie głoszony – światopogląd konserwatywno-katolicki formował ostatecznie podczas studiów prawniczych na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.

 

Bo nie wiadomo, czy na wywiadówki do szkół, których uczniani były jego dzieci: Julka i młodszy – Mateusz, chodził on, czy raczej jego żona – Katarzyna.

 

Musimy – mam nadzieję, że tylko na jakiś czas – zapomnieć o reformowaniu naszego systemu szkolnego, a w zasadzie – systemu edukacji, a jeszcze głębiej rzecz ujmując – filozofii funkcjonowania tego systemu. Na razie stoimy przed codziennością „znoszenia” kolejnych „pomysłów” pana ministra na zmienianie polskiej szkoły. Ale już wkrótce będziemy musieli zmierzyć się z ich wdrażaniem.

 

x           x           x

 

 

Ale koniec tych reminiscencji sprzed lat. Jaki widzę aktualny temat z naszego, szkolnego podwórka, który z dzisiejszym świętem kościelnym, i „od zawsze” (nawet za „komuny”) świętem państwowym, uznałem za możliwy do powiązania z nim?

 

Tym tematem jest „temat tygodnia”, czyli decyzja rządu o rozpoczęciu, już od 7 czerwca, akcji szczepień dzieci powyżej 12. roku życia szczepionką Pfizer, a nie tą (wg kościelnych ekspertów) wyprodukowaną z abortowanych płodów. Więcej o tym jak tę akcję wyobraża sobie władza powiedział we wtorek 1 czerwca minister Czarnek w Radiu Zet. Potwierdził, że szczepienia dzieci, tak jak wszystkich obywateli, będą dobrowolne. Oczywiście w przypadku niepełnoletnich „pacjentów” owa dobrowolność dotyczy decyzji ich rodziców.

 

Minister powiedział jeszcze: „W czerwcu rozpoczniemy akcję informacyjną w szkołach na temat szczepień. Po wakacjach w drugim tygodniu września będziemy zbierać kwestionariusze medyczne, a w trzecim tygodniu września rozpocznie się akcja szczepień w szkołach.[…] Akcja szczepień w szkołach będzie uzależniona od tego, ilu chętnych będzie w poszczególnych placówkach. To znów dyrektorzy szkół będą decydować o tym, czy chcą, żeby na terenie szkoły zorganizować punkt szczepień, to jest możliwe,[…]


A co do tego ma Boże Ciało?

 

Niestety – niewiele, a nawet wcale. Ale mogłoby mieć, gdyby… Gdyby nasz polski „sojusz tronu z ołtarzem”, czyli ministra edukacji z polskimi biskupami, mógł zaowocować, na przykład „listem pasterskim”, wyrażającym pozytywny stosunek władz kościelnych do akcji szczepień uczniów. Listem, który byłby odczytywany podczas nabożeństw, sprawowanych w ramach tego święta. Bo, być może, w ten sposób rodzice dzieci, które mogłyby we wrześniu zostać zaszczepione, a którzy mają dziś obiekcje, bądź są przeciwni tym szczepieniom, zostaliby do tej akcji przekonani przez to, przez nich uznawane za wiarygodne, źródło.

 

Niestety, według informacji płynących z opublikowanych w maju wyników najnowszego sondażu, przeprowadzonego przez Centrum Badawczo-Rozwojowe BioStat, jedynie niecałe 53 procent rodziców deklaruje, że zamierza swoje dzieci zaszczepić:

 

Źródło: www.medonet.pl

 

 

Niestety – listu takiego nie ma, tu i ówdzie procesje będą chodziły od ołtarza do ołtarza (bo w tym roku nie ma „odgórnego” ich zakazu, ale też i obowiązku ich odbywania), ale ów autorytet z ponad tysiącletnią tradycją nie zostanie zaangażowany w sprawę ze wszech miar mieszczącą się w systemie katolickich wartości: „Miłuj bliźniego swego…” i „Nie zabijaj”…

 

 

Włodzisław Kuzitowicz



Zostaw odpowiedź