Moim pobytom na kolejnych spotkaniach kongresowych: w ostatnich dniach sierpnia w Katowicach na 3. Kongresie Polskiej Edukacji, podczas X Kongresu Zarządzania Oświatą (23 – 25 września) we Wrocławiu, a najsilniej przed kilkoma dniami – w Warszawie, gdy uczestniczyłem w II Kongresie „Edukacja i Rozwój” towarzyszyło, narastające z upływem dni i tygodni, uczucie bycia nie tyle widzem, co jedną z postaci kreowanych przez aktora w głośnym filmie „Trzęsienie ziemi” w reżyserii Marka Robsona z 1974 roku. Jak zawsze w typowej hollywoodzkiej produkcji filmu grozy, także w początkach tego filmu reżyser pozwala nam śledzić wielowątkową akcję, przedstawiającą losy różnych ludzi na chwilę przed katastrofą. Podczas, gdy widz – z tytułu filmu na który przyszedł – wie o zbliżającym się kataklizmie, bohaterowie są nieświadomi tego niebezpieczeństwa i zajmują się własnym codziennym życiem i problemami.

 

 

Czyż inaczej bywało na tych kongresach? Podczas tego pierwszego – „wypasionego” za unijne pieniądze – odbył się panel dyskusyjny „Jakiej szkoły chcemy w XXI wieku?” i wykład, którego autor nawoływał: „Bądź bohaterem, bądź początkiem nowej rewolucji w polskiej edukacji”. Na kongresie OSKKO, który zgromadził setki, nie tylko członków tego stowarzyszenia, ale także wiele aktywnych i twórczych osób, pracujących na kierowniczych stanowiskach w oświacie, można było uczestniczyć w bloku wystąpień, zatytułowanym „Kto zmieni polską szkołę? Od standaryzacji do różnorodności”, i debacie „Jaka szkoła, jaki absolwent, jakie społeczeństwo? Czy szkoła 1.0’ podoła społeczeństwu 2.0+?” I także teraz, w Warszawie, czytelnicy miesięcznika „Dyrektor Szkoły” (i nie tylko) uczestniczyli w debacie „Rola nauczyciela w szkole XXI wieku” i wykładzie dra Jürgena Hogeforstera , zatytułowanym „Gotowi na przyszłość. Strategie rozwoju edukacji w oparciu o współpracę edukacji, biznesu i samorządów – rekomendacje dla Polski”.

 

 

I tylko jakby wszyscy nie byli świadomi, że los tych wszystkich pomysłów i projektów zależy, nie tyle od ruchów tektonicznych, co od ostatecznej konfiguracji wyników zbiorowej woli polskich wyborców, których skumulowane indywidualne decyzje nad urną mogą wyzwolić podskórnie dotąd pulsujące siły, skutkujące WIELKIM TRZĘSIENIEM ZIEMI!

 

Piszę to w niedziele, ok. godz. 17:40 czasu zimowego. Jeszcze dziś spodziewajcie się post scriptum do tego felietonu….

 

Włodzisław Kuzitowicz

 

 

Zapowiedziane post scriptum:

 

Wierząc w diagnostyczną poprawność badania exit poll jesteśmy świadkami, przewidywanego wcześniejszymi sondażami,  politycznego „trzęsienia polskiej ziemi”, które podobnie jak sejsmografy rozstawione na skraju płyt tektonicznych przewidywały wielkie trzęsienie ziemi w Kalifornii, zapowiadały to, czego spełnianianie się dziś obserwujemy. Obejrzyjmy jeszcze raz film Marka Robsona i bierzmy przykład z tych jego bohaterów, którzy się nie załamali, nie zrezygnowali z walki o przetrwanie…

 

I pamiętajmy, że (wszech)Świat zbudowany jest na planie elipsy, że „fortuna kołem się toczy…” Nućmy sobie co rano: „Jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie…”

 

W. K.



Zostaw odpowiedź