Każdy obywatel – wierzący w szczególności – ma prawo i obowiązek uczestniczenia w zbliżających się wyborach parlamentarnych 25 października”, napisali w opublikowanym przed kilkoma dniami (7 listopada) komunikacie biskupi polscy. I gdyby na tym skończyli, uważałbym, że zamanifestowali swe obywatelskie, propaństwowe stanowisko. Ale oni na tym nie poprzestali, dodając w swym komunikacie jeszcze takie zdanie: „Zachęcamy […] każdego z wiernych do głosowania w zgodzie z własnym sumieniem, wrażliwym na dobro wspólne i stojącym na straży życia każdego człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci.” Tekst ten będzie odczytany we wszystkich polskich kościołach podczas nabożeństw w niedzielę poprzedzającą niedzielę wyborcza – 18 października. I już wszystko jasne: jest to, bardzo powierzchownie zamaskowana, agitacja za określoną opcją polityczną, tą która w swym programie ma zmianę obowiązującego w naszym kraju od prawie ćwierćwiecza kompromisu aborcyjnego, sprzeciw metodzie in vitro i pigułce „dzień po”. Ale program tej partii zawiera jeszcze wiele innych, jawnie zapowiadanych zmian, które nie będą dotyczyły tylko ważnych dla polityków struktur władzy, lecz naszego codziennego życia, naszych wolności, naszego poczucia podmiotowości. Partia ta ma, ogłaszane wielokrotnie, ale być może i do dziś jeszcze tajne, projekty wielu zmian – także w edukacji.

 

 

Skoro mogą tak pisać (teoretycznie apolityczni) „Pasterze Kościoła katolickiego w Polsce”, to ja także mam prawo podzielić się moimi lękami i nadziejami, związanymi z zapowiadanymi skutkami zbliżających się nieubłaganie wyborów do Sejmu i Senatu. Przeto apeluję: „Jeśli nie chcesz, aby w Twoim kraju, w ponad ćwierć wieku po zmianie ustroju, system szkolny był kopią tego z lat PRL-u za rządów Gomółki, aby kuratoria oświaty miały taką jak wtedy zwierzchność nad szkołami, a Narodowy Instytut Programów Wychowania i Podręczników miał władzę, porównywalną do Biura Politycznego i urzędu na Mysiej* w jednym – nie siedź w niedzielę 25 października w domu, idź na wybory i zagłosuj mądrze!”

 

 

Co to znaczy „głosować mądrze” w kraju, w którym, jak głoszą niektórzy, tak naprawdę nie ma na kogo głosować? Jedni – szaleni, drudzy – wypaleni, reszta – na skraju progu wyborczego… Nie będę tu nikomu mówił na listę z którym numerem i przy czyim nazwisku powinien zakreślić swój krzyżyk. To każdy powinien zdecydować nie tyle – jak to napisali biskupi – „w zgodzie z własnym sumieniem”, ile według własnego bilansu „zysków i strat”, którymi ów wybór może skutkować. Pamiętać jednak należy o tym, co już wiemy. A wiemy jak było w Polsce i w naszych szkołach pod rządami obecnej koalicji PO-PSL, wiemy też, zwłaszcza Ci z nas, którzy pamiętają lata 2005-2007, kiedy władzę w Polsce sprawowało Prawo i Sprawiedliwość (z pamiętnymi koalicjantami i samodzielnie), czym to skutkowało dla naszych szkół. Poznaliśmy także co ta partia zadeklarowała w swych dokumentach programowych. Odsyłam zwłaszcza do publikacji „Materiały konferencyjne z Konwencji Programowej „Myśląc Polska”(patrz na stronach 128 – 130), do wypowiedzi posła Sławomira Kłosowskiego podczas debaty zorganizowanej przez „Dziennik Gazetę Prawną”, do artykułu tejże gazety z 9 września br. pt.„Nadchodzi wielka reforma edukacyjna: Szkoła wykształci, a PiS wychowa”.

 

 

Pozostanie w domu, przy totalnej mobilizacji elektoratu PiS, może zaowocować nie tylko wygraną tej partii, ale nawet jej dominacją, pozwalającą na samodzielne rządy, a przy, nawet jednorazowym tylko, wsparciu pewnego – jak się sam nazywa – antysystemowego „ruchu”  także dokonanie zmiany Konstytucji, czyniącej z naszego kraju już nie „drugą Japonię”, nie „drugą Irlandię”, a tym razem rzeczywiste „drugie Węgry”! A to już nie są żarty! Taka nibydemokracja doczekała się nawet swej nazwy: demokratura. W naszym polskim wydaniu miałaby ona nie tylko twarz prezesa zwycięskiej partii…

 

 

A skoro demokratura ante portas – nie ma co liczyć, że inni za nas jej przeszkodzą. Jeśli nawet ktoś nie jest w stanie oddać swojego głosu na Platformę Obywatelską (bo ile razy można ufać komuś, kto to zaufanie zawiódł), niech rozważy do kogo mu z pozostałych kandydatów najbliżej. Czy do tych zjednoczonych, bardziej z lewej strony sceny politycznej, czy może do tamtych – „nowoczesnych” i prawicowych w koncepcjach ekonomicznych, ale liberalno-lewicowych obyczajowo? Niech go tylko nie zwiedzie kojący nerwy zielony kolor sztandarów najbardziej „obrotowego” stronnictwa ostatnich dziesięcioleci naszego parlamentaryzmu…. Głosowania na kandydatów z listy antysystemowego rockmana nie sugeruję, bo jest to poważny felieton na poważny temat!

 

 

Kończąc – za przykładem biskupów – także zaapeluję: Udział w wyborach do parlamentu to nie tylko konstytucyjne prawo obywatela, to także szansa wykazania się, (bez narażania swego życia) czynem patriotycznym! Ocalmy wspólnie naszą Ojczyznę przed ryzykownym eksperymentem rządów autorytarnych! Nie idź na wybory sam – zabierz ze sobą (lub przekonaj by poszli samodzielnie) jak najwięcej swych bliskich i znajomych – byle myślących podobnie jak TY!

 

 

Włodzisław Kuzitowicz

 

 

*W Warszawie przy ul. Mysiej miał swą siedzibę Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk

 
P.s.
Jeśli jesteś czynnym nauczycielem miej na względzie i ten fakt, że nie tylko aktualny rząd nie obiecuje podwyżek dla tej grupy zawodowej, ale także nie ma na ten temat ani linijki w lawinie obietnic składanych przez PiS! Głosujmy więc bezinteresownie….



Zostaw odpowiedź