Niedziela, minęła dziesiąta rano. Na termometrze za oknem od północnej strony słupek rtęci pokazuje 31 st. C. W pokoju w którym siedzę inny termometr pokazuje 29 stopni. Nie są to okoliczności sprzyjające jakiejkolwiek pracy, także umysłowej. Jednak tradycja rzecz święta, niedzielny felieton powstać musi!

 

 

Choć miniony tydzień był pierwszym tygodniem wakacji, to w edukacyjnym światku tematów do „obgadania” nie brakowało. Przede wszystkim CKE, a także okręgowe komisje egzaminacyjne, ogłaszały wyniki egzaminów: maturalnego i gimnazjalnego. Informując we wtorek o dumie pani minister edukacji z wyników tegorocznej matury wyraziłem swe wątpliwości, czy ma z czego być dumną. Warto się zastanowić, czy duma jest zasadna, skoro (tylko? aż?) 74% z tych którzy w majowej sesji przystąpili do tego sprawdzianu zdało egzaminy z wszystkich przedmiotów. Prawie 1/5 zdających   (19%) oblało jeden egzamin i ma prawo przystąpić w sierpniu do poprawki. Definitywnie poległo 7% !

 

 

Pomijając najważniejszą wiadomość, że najczęściej niezaliczanym przedmiotem była matematyka, warto na tę statystykę spojrzeć w kontekście „stara” czy „nowa” formuła matury. Otóż z grona tegorocznych absolwentów liceów ( tylko oni zdawali „po nowemu”) maturę zdało 80%, (prawo do poprawki ma 15%), a z 64 210 tych, którzy zdawali „po staremu” (tegoroczni absolwenci techników i wszyscy absolwenci z lat minionych) zdało wszystkie egzaminy jedynie 64% (prawo do poprawki ma 25%)! Wynika z tego, że na te 7% porażek złożyli się jedynie w 5% ci, którzy uczyli się według nowych podstaw programowych, a aż 11% ci z techników i „z lat minionych”. W świetle tej statystyki duma pani minister zaczyna być bardziej zrozumiała, bo choć to nie ona podpisała rozporządzenie o nowych podstawach programowych, to jednak jest kontynuatorką reformy, która – jak widać – skutkuje osiemdziesięcioprocentową skutecznością zdawanej matury.

 

 

Inna sprawa to „skalowanie” owych testów, a mam tu na myśli wyciąganie przez ich autorów odpowiednich wniosków z matur próbnych, to znaczy, w zależności od uzyskanych tam wyników, dokonywanie korekt w poziomie ich trudności. Moim zdaniem z tego powodu nie istnieje możliwość obiektywnego porównywania wyników matur z kolejnych lat…

 

A poza tym miniony tydzień wypełniały także inne „niusy”, w których pojawiało się nazwisko ministry edukacji. 1 lipca w Katowicach miejscowi aktywiści ZNP wręczyli jej cenzurkę, na której napisali, że nie otrzymała promocji do następnej klasy! Czy oni upadli na głowę? To przecież znaczy, że mamy zapewnione iż będzie ona repetowała w tej samej klasie drugi rok!

 

Na poważny komentarz zasługuje inne wydarzenie, tym razem z 3 lipca, także z udziałem Joanny Kluzik-Rostkowskiej. Mam na myśli pikietę przed MEN, jaką dla zwrócenia uwagi resortu na przejawy szkolnej nietolerancji wobec uczniów-odmieńców zorganizowała Kampania Przeciw Homofobii, nawiązując do majowej tragedii, jaką było samobójstwo 14-letniego ucznia gimnazjum w Bieżuniu, zaszczutego przez kolegów, przy bierności nauczycieli. Pani minister wyszła co prawda do protestujących i oświadczyła: „Potępiam wszelkie przejawy dyskryminacji. Rozmawiamy o różnych rodzajach przemocy. Zapytajcie nauczycieli. Rok wcześniej w tej szkole była przeprowadzana ewaluacja. Okazało się, że 50 proc. uczniów w tej szkole nie czuje się bezpiecznie”, ale mnie przypomniało się nie tak dawne wydarzenie w innym wiejskim gimnazjum – w Piątkowisku koło Pabianic.

 

 

Tam zdarzyła się sytuacja odwrotna: to uczniowie zorganizowali akcję „Stop dyskryminacji”, przygotowali plakaty o tolerancji, także wobec gejów, ale wójt gminy Pabianice – jak napisała „Gazeta Wyborcza” – po interwencji pabianickich aktywistów Organizacji Narodowo-Demokratycznej, kazał dyrektorowi gimnazjum plakaty te usunąć. W efekcie, jak mówią uczniowie „po wystawie niektórzy wyzywają nas od pedałów. To tylko znaczy, że była potrzebna”. Ale w kontekście tragedii w Bieżuniu smutna jest jeszcze inna informacja, jaką podała GW, że szkoła stała się w efekcie tych wydarzeń terenem kontroli wizytatorów Łódzkiego Kuratorium Oświaty.

 

 

Nie znam jej wyników, ale już sam fakt przeprowadzenia takiej kontroli w szkole, w której uczniowie nie tylko że nie popełnili żadnego wykroczenia, a wręcz przeciwnie: realizowali wartości zapisane w preambule Ustawy o systemie oświaty: „Szkoła winna zapewnić każdemu uczniowi warunki niezbędne do jego rozwoju, przygotować go do wypełniania obowiązków rodzinnych i obywatelskich w oparciu o zasady solidarności, demokracji, tolerancji, sprawiedliwości i wolności” każe zwątpić w celowość istnienia oświatowej administracji wojewódzkiej. To nie uczniami i szkołą powinien się zająć aparat państwa, które ma stać na straży swej Konstytucji, w której (art. 2) zapisano, że „Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym.” Bo jakim prawem pan Henryk Gajda, urzędujący w Pabianicach wójt gminy Pabianice, ingerował w działania wychowawcze szkoły? Mogę zrozumieć, że dyrektor gimnazjum nie był w stanie nie wykonać polecenia swego pracodawcy, ale nie pojmuję jak Kuratorium Oświaty, zamiast wziąć go w obronę, przeprowadziło kontrolę szkoły?

 

 

Pani minister! Wszak kurator oświaty to pani człowiek! To osoba, której zadania określa w art. 31 Ustawa o systemie oświaty:

Art.31.1. Kurator oświaty, w imieniu wojewody, wykonuje zadania i kompetencje w zakresie oświaty określone w ustawie i przepisach odrębnych na obszarze województwa, a w szczególności: […] 6. realizuje politykę oświatową państwa, a także współdziała z organami jednostek samorządu terytorialnego w tworzeniu i realizowaniu odpowiednio regionalnej i lokalnej polityki oświatowej, zgodnych z polityką oświatową państwa.

 

 

Kończę. Na zegarze jest już po 17-ej. Pisałem ten felieton „na raty”, z wieloma przerwami. Za oknem 35 st, w pokoju 31!

 

 

Włodzisław Kuzitowicz

 

 

P.s.
Od poniedziałku 6 lipca do niedzieli 23 sierpnia także w „Obserwatorium Edukacji” proklamuję okres wakacji. Nie oznacza to całkowitego zawieszenia aktywności, jednak nowe teksty nie będą zamieszczane z dotychczasową, codzienna regularnością. Będą się pojawiały, gdy temat lub wydarzenie będzie na tyle ważne, że sobie na to zasłuży. I felietony także – tylko wtedy, gdy już tak coś mnie poruszy, że uznam iż „muszę, bo inaczej się uduszę”.



Jedna odpowiedź to “Felieton nr 84. Gorące tematy w gorący czas”

  1. Jeszcze o samobójstwie zaszczutego gimnazjalisty z Bieżunia | Obserwatorium Edukacji napisał:



    […] tej tragedii pisałem w ostatnim felietonie. Dziś w „Dużym Formacie” można przeczytać materiał Aleksandry Szyłło pod tytułem […]

Zostaw odpowiedź