No, to już w polskich szkołach nie tylko zabrzmiał ostatni dzwonek, ale także rozdano uczniom wszystkie świadectwa i nagrody, a nauczycielom wręczono kwiaty i prezenty. WAKACJE!!!

 

W tym roku, jak się dowiedziałem – z okazji 10 rocznicy mojego przejścia na emeryturę, zostałem zaproszony na uroczystość zakończenia roku szkolnego do „mojej starej szkoły”, to znaczy Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych Nr 15 im. S. Kopcińskiego w Łodzi, której przez 12 lat byłem dyrektorem i skąd w 2005 roku przeszedłem „w stan spoczynku”. Ale dla mnie była to także 54 rocznica chwili, w której w tych samych murach otrzymałem w dniu zakończenia roku szkolnego 1960/61 świadectwo ukończenia Szkoły Rzemiosł Budowlanych, uzyskując dyplom w zawodzie „murarz”. I choć, jak się wkrótce okazało, zawodu tego (z pewnym wyjątkiem, ale o tym opowiem przy innej okazji) nie uprawiałem, to jednak wtedy była to dla mnie bardzo uroczysta i ważna chwila, której atmosferę pamiętam do dziś. Samego dokumentu już nie mam – zaginął „w pomroce dziejów”, ale mam tę satysfakcję, że dzięki niemu mój stryj mógł w latach sześćdziesiątych ub. wieku zbudować domek jednorodzinny, przedkładając owe świadectwo ówczesnym władzom jako dowód, że budowa powstaje „systemem gospodarczym”, bez zatrudniania pracowników na umowę.

 

Ale ja nie o tym… Chcę powiedzieć, że obserwowałem w piątek deprecjację rangi nie tylko uroczystego wręczania najlepszym uczniom świadectw z wyróżnieniem (co to wszyscy o nich mówią „z czerwonym paskiem”, a one są wszak z paskiem biało-czerwonym!) i nagród – tradycyjnie książkowych, ale samego uroczystego zakończenia roku szkolnego – jako takiego. Może w podstawówkach jest z tym lepiej, ale w tej ponadgimnazjalnej widać było wyraźnie, że znakomita większość uczennic i uczniów już tym, że w ogóle przyszli, zrobili szkole grzeczność. Bo wielu uczniów w ogóle nie przyszło. Jak się okazało przy wręczaniu nagród, nie przyszli nawet niektórzy z uznanych przez radę pedagogiczną za godnych wyróżnienia. Także ubiór wielu z tych, którzy przyszli niewiele miał wspólnego ze strojem galowym. Podniosłości chwili nie było w stanie podkreślić ani „uroczyste” wejście pocztu sztandarowego, ani odśpiewanie (głównie przez nauczycieli) Hymnu Państwowego, podczas których to wydarzeń nie wszyscy zachowali się z szacunkiem, dalej rozmawiając ze sobą o, dla nich ważniejszych, sprawach.

 

 

Ciekawe zjawisko skonstatowałem podczas wyczytywania nazwisk uczennic i uczniów, aby podeszli po najlepsze świadectwa i nagrody. Choć to szkoła zawodowa, oferująca głównie t. zw. „męskie zawody”, sporo uczy się w niej dziewcząt. I to one zdominowały kategorię nagrodzonych. Pierwszy, wyczytany po dłuższym czasie, uczeń wyszedł z pewnym ociąganiem, jakby wstydził się tego…

 

 

Zażartowałem, komentując „półgębkiem”, ale tak, że mnie usłyszał: „A to wstydu narobiliście mi przed kumplami.” Spojrzał na mnie, nie protestując…

 

Nie zrobiłbym z tego głównego wątku felietonu, gdyby nie to, że tego samego dnia rozmawiałem z pewną kobietą, która spotkała swego zaprzyjaźnionego „pierwszoklasistę”, wracającego z zakończenie swego pierwszego roku szkolnego. Na pytanie „Powiedz Andrzejku, jak tam było?” usłyszała taką oto relację: „Jak pani wręczała mi cenzurkę, to pochyliła się i powiedziała mi na ucho, że w tym roku to jeszcze za dużo chorowałem, ale w przyszłym roku, jak trochę się postaram, to dostanę świadectwo z paskiem. Ale ciociu, ja wcale nie chcę, to obciach przed chłopakami!”

 

 

To nie tylko smutne, ale i bardzo groźne zjawisko. I nie jest ono wcale tak rzadko spotykane. Śmiem twierdzić, że ono narasta, i jak widać, występuje już na progu szkolnej edukacji. Może by zainteresowali się nim nasi uczeni i zamiast wymyślać tematy prac doktorskich – najpierw zbadali by przyczyny zanikania wzorów „bycia dobrym”, upowszechniania się modelu „przeciętniaka”, wzmacnianiu się presji społecznej środowisk, określanych tradycyjnie jako „margines społeczny” na coraz szersze kręgi dawniej potępiających taki styl „dzieci z dobrego domu”, a później zaproponowali metody skutecznego lansowania modelu „równania do najlepszych”!

 

 

 

Włodzisław Kuzitowicz



Zostaw odpowiedź