Nie mam zamiaru kreować się na eksperta od sześciolatków, ale postanowiłem jednak skomentować news, jaki w minionym tygodniu zagościł na łamach i portalach wielu polskich mediów. Otóż wszystkie one powtarzały jak za panią matką informację, pono pochodzącą z „Naszego Dziennika” (ale znaleźć tego w sieci nie sposób!), o wizycie i głoszonych podczas niej poglądach pewnego psychologa z Wielkiej Brytanii na temat szkodliwości rozpoczynania nauki szkolnej w wieku 5 lat przez tamtejsze dzieci.

 

Cytaty z tego wywiadu zazwyczaj zaczynają się od zdania:

 

Wszystkie badania naukowe potwierdzają, że wczesna edukacja szkolna raczej szkodzi dzieciom niż im pomaga – mówi „Naszemu Dziennikowi” prof. David Whitebread, wykładowca psychologii i pedagogiki na Uniwersytecie Cambridge.

 

Ale zacznijmy od początku, czyli od informacji, że prof. David Whitebread z Uniwersytetu w Cambridge gościł w Polsce w dniach 8 i 9 czerwca na zaproszenie  Fundacji Rzecznik Praw Rodziców. Na wszelki wypadek przypomnę, że jest to struktura powołana do życia przez małżonków Elbanowskich, od lat „ratujących maluchy”, czyli polskie sześciolatki, przed tragicznym losem ucznia polskiej szkoły.

 

Pan profesor nie tylko mówił o negatywnych skutkach zbyt wczesnej formalnej edukacji na Wyspach Brytyjskich podczas swego wykładu, który miał 8 czerwca o godz. 13.00 na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego, (była z niego transmisja on line, ale już jest niedostępna), ale także na, zorganizowanym przez zapraszających liderów Fundacji, spotkaniu z prezydentem-elektem Andrzejem Dudą.

 

 

spotkanie_z_prezydentem

Foto: www.rzecznikrodziców.pl

 

Na zdjęciu prof. Whitebread  trzeci od prawej

 

Pogratulować operatywności małżonkom Elbanowskim, którzy nie czekając na to, że ktoś może ich ubiec w dostępie do ucha nowego prezydenta, już teraz indoktrynują go poglądami eksperta, potwierdzającego ich, znany od dawna, punkt widzenia na edukację sześciolatków. Nie twierdzę, że prof. Whitebread jest hochsztaplerem, jak głośni swego czasu „eksperci”, sprowadzani przez posła Macierewicza dla potwierdzenia tezy o wybuchu na pokładzie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem, ale mam zastrzeżenia do tego, czy badania na które się on powołuje (może na wykładzie zostały one bliżej określone, ale nam są nieznane) mogą stanowić przesłanki „tu i teraz”, czyli przemawiać za cofnięciem obowiązku edukacji szkolnej naszych polskich dzieci, które skończyły 6 lat.

 

 

Ciekawe, czy prezydent-elekt pokusi się o poznanie także argumentów zwolenników edukacji szkolnej sześciolatków i zaprosi na spotkanie autorytety, w oparciu o których opinie i badania MEN podjęło przed kilku laty decyzję o ustanowieniu, obowiązującej od prawie roku, dolnej granicy wieku obowiązku szkolnego.

 

 

Poszukując w internecie bliższych informacji o panu profesorze i jego dokonaniach znalazłem jedynie link do pracy (w j. angielskim oczywiście), zatytułowanej „The importance of play”, z podtytułem „A report on the value of children’s play with a series of policy recommendations”.

 

 

Przy okazji warto zauważyć, że – jak podano w relacjach z jego wykładu na UKSW – sam w latach 70. i 80. pracował jako nauczyciel w szkołach podstawowych. Nie jest to często spotykany u naszych krajowych profesorów od wychowania element biografii zawodowej.

 

I tylko szkoda, że pani minister Kluzik-Rostkowska nie przyjęła zaproszenia na ten wykład. Jeżeli nawet, jak poinformowano zapraszających, inne obowiązki nie pozwoliły jej w nim uczestniczyć, mogła w swym imieniu oddelegować jedną ze swych zastępczyń, która w towarzystwie ministerialnego eksperta mogła już tam „na gorąco” podjąć polemikę z tezami prof. Whitebreada. A tak stworzyła doskonałe warunki, aby mogły pójść w świat takie jak ta relacje:

 

Z wypowiedzi wykładowcy psychologii i pedagogiki wynika, że posyłanie 5- i 6-latków do szkół bynajmniej nie przynosi tych efektów, o których przekonuje rządowa propaganda. Badania prowadzone w USA i w Europie dowodzą, że jest to raczej przyczyną problemów z nauką i ze zdrowiem psychicznym, niż wzbogacenia kraju i poprawienia jakości siły roboczej, jak chcieliby politycy. „Trzeba odróżnić swobodne opinie od wyników badań” – tak prof. Whitebread komentuje owe konstatacje aplikowane społeczeństwom przez decydentów, popieranych przez dyżurnych „specjalistów”.

 

Czy to zapowiedź tego co nas czeka w najbliższej przyszłości, czyli oglądanie korowodu kolejnych „dyżurnych specjalistów”, tyle że na usługach nowej „przewodniej siły narodu”?

 

Włodzisław Kuzitowicz



Zostaw odpowiedź