Z wydarzeń kończącego się tygodnia, tych zarejestrowanych w „Obserwatorium Edukacji” i tych, o których informacji tam zabrakło (jak choćby niespodziana wiadomość o śmierci prof. Władysława Bartoszewskiego, czy zorganizowana w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów konferencja prezentująca raport badawczy „Dyskryminacja w szkole – obecność nieusprawiedliwiona. O budowaniu edukacji antydyskryminacyjnej w systemie edukacji formalnej w Polsce”) zdecydowałem się na skomentowanie jednego, naszego lokalnego wydarzenia: już trzeciej gali wręczania „Łódzkich Łabędzi”. Dlaczego? Bo na temat tych wymienionych w nawiasie wydarzeń tyle już napisano i powiedziano w polskich (i nie tylko) mediach, że nie ma sensu silić się na dołożenie do tego jeszcze moich refleksji.

 

 

Za to o z wielką pompą (i małoletnimi baletniczkami) wręczanych statuetkach „Łódzkich Łabędzi” powiedziano i napisano niewiele. Nie licząc internetowych stron łódzkiego kuratorium, Urzędu Miasta Łodzi i – co najbardziej zaskakujące – Sojuszu Lewicy Demokratycznej, (i na stronie http://trela2014.pl/), tylko kablówka TOYA zamieściła krótką migawkę w swoich „Wydarzeniach”. Natomiast nie uznano tego eventu za godny zauważenia w Łódzkich Wiadomościach Dnia TWP, nie napisały o tym także trzy łódzkie dzienniki. Można więc powiedzieć, że wydarzenie to przeszło prawie niezauważone….

 

A przecież istotą wszelkich tego typu nagród (Oskary, Fryderyki itp.) jest nie tylko wyróżnienie jakiegoś dzieła czy czyichś osiągnięć w formie symbolicznej statuetki, niemającej jako taka żadnej realnej wartości, ale przede wszystkim upowszechnienie w możliwie wielu kręgach środowiskowych tego, godnego uznania i szacunku działania lub dzieła. Jaka jest geneza i powód ustanowienia tej łódzkiej nagrody dla przedsiębiorców? Sięgnijmy do jej regulaminu:

 

Celem Konkursu jest wyróżnienie pracodawców uczestniczących w kreowaniu procesów kształcenia w szkołach, promowanie współpracy pracodawców ze szkołami oraz inspirowanie pracodawców do uczestnictwa w tworzeniu pozytywnego wizerunku współczesnej szkoły i podnoszenia jej prestiżu.

 

Po raz pierwszy konkurs ogłoszono w grudniu 2012 roku. Mówiło się wtedy, że jego pomysłodawcą był ówczesny wiceprezydent Łodzi Krzysztof Piątkowski, który znalazł partnera przy realizacji tego projektu w dyrektorze ŁCDNiKP. W marcu 2013r. na pierwszej gali „Łódzkich Łabędzi” wręczono statuetki: złotą – firmie Gillette, srebrną – spółce Engorem, brązową – DALKII Łódź oraz specjalną – spółce FESTO. Nominowanych do nagrody było 19 przedsiębiorstw, bez względu na liczbę zatrudnianych pracowników. Pisały o tym wtedy łódzkie gazety

 

 

Przed rokiem, druga edycja konkursu „Pracodawca kreujący i wspierający edukację” odbywała się już w dwu kategoriach: przedsiębiorstw zatrudniających do 50 osób i powyżej 50 osób. Na gali w marcu 2014 roku w tej pierwszej kategorii z grona siedmiu nominowanych, statuetki otrzymali:
> firmy Polskie Stowarzyszenie Dekarzy – Oddział Łódzki (I miejsce),
>  Kuczka Józef Sp.j. Przedsiębiorstwo Produkcyjno-Handlowe (II miejsce),
>  Centovini Polska Spółka z o.o. (III miejsce).

W kategorii powyżej 50 pracowników, z grona piętnastu nominowanych, statuetki wręczono przedstawicielom:
> BSH Sprzęt Gospodarstwa Domowego Sp. z o.o. (I miejsce),
> Polska Spółka Gazownictwa sp. z o.o. (II miejsce),
> PKP Polskie Linie Kolejowe S.A. (III miejsce).

Nagrodę specjalną za kreowanie i wspieranie szkolnego systemu edukacji w skali kraju otrzymała firma Mitsubishi Electric Europe B.V. – Oddział w Polsce.

 

Zainteresowanie mediów tym wydarzeniem było już znacznie mniejsze niż przed rokiem.

 

 

A w tym roku regulamin kolejnej edycji konkursu przewidział już trzy kategorie uczestników:
1) przedsiębiorstwa zatrudniające do I0 osób;
2) przedsiębiorstwa zatrudniające od 11 do 50 osób;
3) przedsiębiorstwa zatrudniające powyżej 50 osób.

 

 

Jaki z tego wniosek? Że idea rozwija się, ale głównie w głowach organizatorów i w środowisku bezpośrednio zainteresowanych. Sądząc po minach gości z pierwszego rzędu, uwiecznionych na publikowanych fotografiach, wszyscy oni są happy! I tylko w głowie takiego kibica tych zdarzeń jak ja rodzą się wątpliwości…

 

 

Główna wynika z podejrzenia o działania pozorne. Uczuliła mnie na to zjawisko pani prof. Maria Dudzikowa, tropiąc takowe w polskim systemie edukacji. Bo patrząc na cały ten konkurs obiektywnie można zapytać, czy taki kawałek metalu postawiony w gabinecie prezesa, dyrektora czy właściciela firmy jest rzeczywiście motywujący do współdziałania ze szkołami i wspierania edukacji zawodowej? Czy zamiast tej całej celebry konkursowej nie byłoby lepiej zainicjować projekt ustawy, motywujący pracodawców finansowo (np. ulgami podatkowymi) do realnego wiązania się ze szkołami zawodowymi w celu podejmowania przez nie kształcenia w zawodach, na które firmy te widzą zapotrzebowanie w określonej perspektywie czasowej? Czy głównym usatysfakcjonowanym nie jest przypadkiem ten, kto skwapliwie podłączył się do, nie swojego z resztą, pomysłu i ma teraz nadzieję, że dzięki niemu poprawi swoje notowania wśród mieszkańców Łodzi?

 

 

Włodzisław Kuzitowicz



Zostaw odpowiedź