Dzisiaj będzie o tym, że kluczem do sukcesu polskiej szkoły są nie komputery, a nauczyciele, a właściwie ich kompe- tencje, w które winni być wyposażani już na etapie przygotowania do tego zawodu. Dlaczego akurat o tym? Jak zawsze – inspiracja przyszła z zewnątrz.
Podczas sobotniego, porannego spaceru z moją goldenką wysłuchałem w Radiu Tok FM wywiadu z prezesem Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomirem Broniarzem. Ten pełniący już piątą pięcioletnią kadencję lider lewicowego związku nauczycielskiego, nie wszyscy wiedzą – absolwent pedagogiki na Uniwersytecie Łódzkim (promotorem jego pracy magisterskiej był prof. Bogusław Śliwerski), został zaproszony przed mikrofony TOK FM z okazji przewidywanej na ponad 20 tys.uczestników manifestacji nauczycieli, jaka miała tego dnia przejść ulicami Warszawy. Mnie z tego co tam usłyszałem zainteresowała pierwsza część owego wywiadu, w której pan prezes mówił: [Jest to zapis z nagrania dźwiękowego zamieszczonego na stronie http://audycje.tokfm.pl/audycja/131]
Jakość edukacji stoi na polskim nauczycielu. […] Nie mamy powodu by mówić, ze ta edukacja czymś co nas kompromituje […], skoro co roku minister edukacji narodowej bierze udział w szczycie dwudziestu najlepiej edukujących państw świata. […] Od roku dwutysięcznego do dzisiaj, jak pokazują badania PISA, poczyniliśmy ogromne postępy. Nie znaczy to, że nie mamy mankamentów. Jednym z istotniejszych mankamentów jest sposób kształcenia nauczycieli w warunkach polskich, ale muszę powiedzieć, ze poza ZNP nikt nie chce z nami na ten temat rozmawiać. Nauczyciel jest solą, istotą, najważniejszym elementem systemu edukacyjnego, systemu oświaty, więc nie ulega wątpliwości, że jego poziom przygotowania zawodowego, jego warunki pracy, jego wynagrodzenie, otoczenie w którym on funkcjonuje, także prawo lokalne stanowione przez władze samorządowe, warunki funkcjonowania szkoły, także kapitał kulturowy rodziców […], to wszystko wpływa na jakość. […]
Związek zwraca uwagę na to (na przygotowanie nauczycieli) od roku 1998, od momentu kiedy Handke zaczął wprowadzać reformę szkolną, że należy zmienić nie system, nie ustrój, nie gimnazja, ale zacząć od sposobu kształcenia nauczycieli. Bo już wówczas były zapowiedzi totalnego kryzysu demograficznego i wówczas oczekiwaliśmy zmiany podstawy programowej. Mądrzejsi decydenci zdecydowali, że lepiej będzie skonstruować gimnazja, a zostawmy na boku kształcenie nauczycieli. I dzisiaj mamy prawie 200 wydziałów pedagogicznych na różnych uczelniach prywatnych i państwowych, produkujemy wręcz nauczycieli. Z ubolewaniem muszę stwierdzić, że jakość niektórych kierunków jest taka sobie, i to jest eufemizm, natomiast nikt nie chce rozmawiać ze Związkiem Nauczycielstwa Polskiego o tym, że należy to ogarnąć, opanować, zmienić, poprawić.
To ciekawe, że w dniu, w którym „masy członkowskie” związku miały domagać się od rządu podwyżki płacy, ich lider zarzucał temuż rządowi, że nie słucha głosów, domagających się zmian w kształceniu nauczycieli.
Nieczęsto zdarza mi się podzielać poglądy tej nauczycielskiej centrali związkowej, ale w tym przypadku chcę nie tylko wyrazić swe poparcie tym postulatom, ale jeszcze mam zamiar je wzmocnić.
Zacznę od wypomnienia pani minister edukacji, że niewywiązuje się z szumnie składanych obietnic odbudowania systemu szkół ćwiczeń, jako istotnego elementu kształcenia przyszłych nauczycieli. Aby nie być gołosłownym przypomnę, że 4 sierpnia 2014 r. na stronie MEN pojawił się komunikat zatytułowany „Uniwersytet młodych wynalazców i akademickie centra kreatywności”, w którym można było przeczytać:
– Szkoły ćwiczeń staną się ośrodkami promującymi nowoczesne rozwiązania edukacyjne, a ich ścisła współpraca z uczelniami kształcącymi nauczycieli zapewni praktyczne przygotowanie do zawodu – mówi minister edukacji narodowej Joanna Kluzik-Rostkowska. – To rozwiązanie nawiązuje do najlepszych praktyk sprzed lat. Szkoły ćwiczeń funkcjonowały z powodzeniem do lat 70-tych ubiegłego wieku. Teraz chcemy je odtworzyć. Ta formuła gwarantuje najlepsze przygotowanie do bycia nauczycielem – dodaje.
Temat tej obietnicy podjąłem w moim felietonie nr 58.”O ministerialnej obietnicy szkół ćwiczeń – felietonista pamięta”. Oto jego fragment:
Jak poinformowano 11 grudnia na internetowej stronie MEN, „Joanna Kluzik-Rostkowska wzięła […] udział w posiedzeniu Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego. W trakcie spotkania rozmawiano o kształceniu nauczycieli oraz roli samorządu w organizacji edukacji.” Dalej można tam przeczytać przytoczone fragmenty jej wypowiedzi:
„Cieszę się z deklaracji współpracy w kwestii kształcenia nauczycieli. […] Chciałabym żeby zawód nauczyciela był elitarny. Będzie się tak działo. Rozmawiamy już jak kształcić nauczycieli inaczej, np. w kwestii radzenia sobie z przemocą w szkole itp. Ktoś kto chce być nauczycielem powinien mieć więcej praktyk.”
Cieszyć może, nie tylko takiego „starego praktyka” jak ja, co to z niejednego pedagogicznego pieca jadł chleb, że szefowa MEN przypomniała temu gremium o pomyśle jakim są szkoły ćwiczeń: „Będą na to pieniądze w nowej perspektywie finansowej. Chcemy, by najlepsze szkoły były szkołami ćwiczeń.” […]
To dobrze, że dziś resort edukacji widzi potrzebę reaktywowania szkół ćwiczeń. Jednak na razie nie widzę specjalnych powodów do radości z tytułu słów pani minister, wypowiedzianych podczas – jak by nie oceniać – jednak tylko doradczego gremium, jakim jest Rada Główna Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
I co z tego mamy dziś? Minister Kluzik-Rostkowska jakby zapomniała co obiecała. Musiałem mocno się natrudzić, aby odnaleźć dalsze losy tego projektu. Na stronie www.nauka.gov.pl znalazłem taką informacje:
Program Akademickie Centrum Kreatywności ma rozwijać kompetencje i umiejętności przyszłych nauczycieli. Akademickie Centra Kreatywności mają stać się placówkami, które wzorcowo kształcą nauczycieli w oparciu o najnowsze metody dydaktyki i technologii. Te metody zostaną sprawdzone w tzw. szkołach ćwiczeń (przedszkolach, szkołach podstawowych, gimnazjach, szkołach ponadgimnazjalnych), w których studenci będą odbywali praktyki. Najlepsze będą upowszechniane wśród pracujących nauczycieli. Budżet programu wynosi 2,5 mln zł, do każdej jednostki trafi nawet 250 tys. zł. Pieniądze przeznaczone będą m.in. na zaproszenie profesorów wizytujących, potrzebne oprogramowanie oraz analizy. Program będzie realizowany wspólnie z Ministerstwem Edukacji Narodowej i potrwa do listopada 2015.
A teraz sedno sprawy: informacja kto i gdzie dostał te obiecane pieniądze. Na tej samej stronie, z datą 19 listopada.2014r, zamieszczono taki komunikat:
W drugim z rozstrzygniętych programów wyłoniono dziewięć Akademickich Centrów Kreatywności, które powstaną na ośmiu uczelniach w kraju. Do każdego takiego centrum trafi nawet 250 tys. zł, które będzie mogło ono przeznaczyć np. na zaproszenie profesorów wizytujących, potrzebne oprogramowanie albo analizy.
Resort nauki zakłada, że wybrane ośrodki będą wzorcowymi centrami kształcenia nauczycieli szkolnych. Opracują metody dydaktyczne pracy nauczyciela z uczniem z różnych obszarów nauk: przyrodniczych, humanistycznych, społecznych, ścisłych, medycznych, nauk o zdrowiu, kultury fizycznej i sztuki. Studenci – przyszli nauczyciele – nauczą się m.in. jak rozwijać takie umiejętności jak praca w grupie, jak radzić sobie z konfliktami w klasie, zarządzać grupą, tworzyć programy nauczania, kierować procesem kształcenia.
Ośrodki będą pracowały na Uniwersytecie Przyrodniczo-Humanistycznym w Siedlcach, Akademii Wychowania Fizycznego i. E. Piaseckiego w Poznaniu, Uniwersytecie Gdańskim, Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu, Uniwersytecie Śląskim, Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego, Akademii Pedagogiki Specjalnej im. M. Grzegorzewskiej oraz dwa na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Szczegółowy wykaz beneficjentów tego programu TUTAJ
Jako że program zaplanowany jest na okres do listopada* (?!) 2015 roku – pozostaje mieć nadzieją, że jak nie MEN, to może MNiSW opublikuje raport, z którego dowiemy się konkretów, choćby takich jak to, na co poszły te środki, ilu studentów – kandydatów na nauczycieli jakich przedmiotów, zdobyło – dzięki możliwości poznania rzeczywistości edukacyjnej podczas uczestniczenia w pracy wybranych, wiodących szkół (jakich typów?), jeszcze podczas studiów – umiejętności niezbędne do późniejszego radzenia sobie ze szkolnymi wyzwaniami, jakie niesie codzienna praktyka edukacyjna.
*Ciekawe jak to ma się do cyklu organizacji roku akademickiego, nie mówiąc o roku szkolnym.
Włodzisław Kuzitowicz