To był taki nietypowy, krótki tydzień. Tylko nieliczne szkoły prowadziły w poniedziałek lekcje, większość podjęła normalną pracę dopiero od środy, po święcie Trzech Króli. Ale i w nich, poza codziennością dydaktyki, co najwyżej była szansa opisać ostatnie próby przed jasełkami, jakie w niektórych z nich – przykładowo w SP Nr 36 – odbywały się tym czasie.

 

Za to w „Centrali”, jak można się było o tym dowiedzieć także z <Aktualności> w OE, co i raz kolejny news: a to objęcie obowiązków i pierwsze publiczne wystąpienia nowej sekretarz stanu i pełnomocniczki ds. bezpieczeństwa w szkołach, a to promocja filmików promujących zawody „dziewczęce dla dziewcząt i chłopięce dla chłopców”, albo jeszcze poważniej – sejmowe prace nad kolejną nowelizacją ustawy o systemie oświaty.

 

Gdy tak siedzę w to niedzielne popołudnie nad klawiaturą mojego laptopa i rozmyślam nad naszym edukacyjnym podwórkiem, to, nie po raz pierwszy, mam odczucie, że istnieje ono – to podwórko, żeby nie powiedzieć „świat edukacji” – w prawie nie mających ze sobą kontaktu trzech obszarach: tym kreowanym przez polityków, tym, który jawi się z wypowiedzi – rzadziej badań – naukowców i tym funkcjonującym na co dzień w szkolnym realu. Nie po raz pierwszy, gdyż na przełomie 2009 i 2010 roku dałem temu wyraz w opublikowanej w „Gazecie Szkolnej” trylogii „Trzy światy edukacji”. Były to trzy obszerne artykuły, z których pierwszy, zatytułowany „Świat polityki edukacyjnej” ukazał się w „GSz” Nr 50/2009. Oto fragment swoistej introdukcji tego „tryptyku” :

 

Czy świat, jaki jest – da się opisać? Czy warto opisywać świat, który, zda się, wszyscy na co dzień oglądają? „Koń jaki jest, każdy widzi i kozy – śmierdzący rodzaj zwierząt” – napisał w pierwszej polskiej encyklopedii powszechnej jej autor ks. Benedykt Chmielowski, bo nie widział powodu aby opisywać tak wówczas powszechnie znane zwierzęta. Czy zamiar opisania świata polskiej edukacji nie będzie sprzeniewierzeniem się tej klasycznej zasadzie? Bo jaka jest nasza oświata – każdy widzi. Jednak zdecydowałem się podjąć to ryzyko, choć już na starcie zdaję sobie sprawę, że wielu czytelników będzie miało na ten temat inne niż ja zdanie. Ale o tym, że ludzie postrzegają świat ich otaczający bardzo różnie można od dawna przeczytać w klasycznych podręcznikach psychologii, zwłaszcza psychologii społecznej. Będzie to więc panorama polskiej edukacji mijającego roku, widziana moimi oczyma, lecz ukazana w trzech różnych perspektywach, a może raczej będą to „trzy światy edukacji”, istniejące równolegle, często się przenikające, ale jakże często, niestety, funkcjonujące nieomal w całkowitej od siebie izolacji. Te trzy światy, to: świat polityki edukacyjnej – czyli sejmowe, rządowe i ministerialne owoce pracy tych organów, czyli akty prawa oświatowego z politycznym kontekstem ich tworzenia, świat nauki o edukacji – czyli czym zajmują się nasi polscy uczeni-pedagodzy i czy to ma jakiś związek z rzeczywistością oświatowa i pomysłami polityków oraz świat trzeci czyli świat praktyki edukacyjnej – a więc o tym czym naprawdę żyją na co dzień polskie szkoły.

 

Artykuł kończył się takimi zdaniami:

 

Jeżeli polityka, jak to dowiedzieliśmy się wcześniej, to stosunek między tym, co rząd próbuje robić, a tym co się naprawdę dzieje, to rok 2009 w polskiej polityce oświatowej jest tego klasycznym przykładem. Do pewnego momentu większość wprowadzanych reform i projektów była efektem kompromisu między pomysłami władzy a mniej czy bardziej skutecznym oporem środowiska oświatowego i opozycji parlamentarnej a także związków zawodowych.[…]

Czy taka strategia okaże się skuteczna także w kolejnych latach kadencji tej koalicji parlamentarnej, tego koalicyjnego rządu i tej Pani Minister – będziemy wszyscy bacznie obserwować. Dobrze by było, aby sposób kierowania oświatą przez tą ekipę mógł przejść także, tak lansowaną przez nich, ewaluację. Nie wiadomo jednak, kto miałby to zrobić. Niezależnie od formalnych procedur takim podmiotem bywa zwykle świat nauki. To uczeni – pedagodzy mają do tego merytoryczne i metodologiczne kompetencje. Czy jest to jednak w naszych polskich warunkach możliwe? Na to pytanie spróbuję poszukać odpowiedzi w kolejnej części tej „trylogii” – w artykule „ Trzy światy edukacji. Świat nauki o edukacji”.

 

Artykuł taki powstał i został opublikowany w „Gazecie Szkolnej” Nr 2/2010. Dwa tygodnie później, w numerze 4/2010, pojawiła się trzecia część tej serii pt. „Trzy światy edukacji. Świat praktyki edukacyjnej”. Nie pora teraz na ich cytowanie, zainteresowani ich treściami mogą to uczynić aktywując linki do plików PDF*/ z ich pełnymi zapisami. Dlaczego przypomniały mi się one właśnie dziś? Bo od tamtych publikacji mija 5 lat, politykę edukacyjną – wciąż tego samego rządu – kształtuje już trzecia pani minister, ale wiele, aż przykro to mówić, zbyt wiele nie tylko w politycznym, ale w całym tym trój-świecie edukacji się nie zmieniło.

 

Gdy spotykałem się w ostatnich tygodniach ze znajomymi dyrektorami łódzkich szkół, nikt z nich nie był zainteresowany podejmowaniem rozmowy na tematy, którymi żyje „edukacyjna warszawka”. Mają swoje własne problemy, przytłoczeni stosami dokumentów i ubezwłasnowolnieni niezliczonymi procedurami. A „świat nauki o edukacji”, jeśli za wskaźnik tego kontaktu ze szkolną rzeczywistością przyjąć to o czym pisze jego prominentny przedstawiciel, profesor Bogusław Śliwerski – przewodniczący Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN na swoim blogu PEDAGOG, nadal funkcjonuje w obszarach teoretycznych abstrakcji, a jeśli już, to bardziej zbliżony jest do świata polityki, niż praktyki edukacyjnej.

 

Nihil novi sub sole….

 

Takie to smutne refleksje zafundowałem Wam dziś, Szanowni Czytelnicy. Może to wina tych niżów barycznych, tego wiejącego od dwu dni wiatru, a może chandry, spowodowanej deficytem światła słonecznego i obniżeniem poziomu serotoniny w moim organizmie…

 

Włodzisław Kuzitowicz

 

Linki do plików PDF :
1 Trzy światy edukacji. Polityka edukacyjna
2 Trzy światy edukacji. Nauka o edukacji
3 Trzy światy edukacji. Praktyka edukacjyjna.



Zostaw odpowiedź