Przeglądając materiały które zamieszczałem w minionym tygodniu – pod kątem problemów tam poruszanych  – nie znalazłem żadnego, skomsntowaniu którego chciałbym poświęcić ten felieton.  Nie muszę chyba przekonywać, że w wielu z nich przekazywałem po prostu godne upowszechnienia informacje i przemyślenia cenionych przeze mnie autorów lub instytucji. Ale nawet wiadomość o tak „nośnym” politycznie charakterze, jak powołanie czternastodniowego ministra edukacji, nie zasługuje na to, abym  marnował mój czas i pisał o owym kabaretowym skeczu. Natomiast fakt, że pani mecenas Monika Horna-Cieślak przeszła zwycięsko przez głosowania  w Sejmie i Senacie i od 11 grudnia polskie dzieci  – te narodzone, a nie tylko te poczęte – będą wreszcie, po pięciu latach, miały rzeczniczkę ich praw, w żadnej wersji ewentualnego komentarza nie zostałoby słowami akurat takiego komentatora „ubogacone”. Także nie widzę sensu, abym komentował kolejną znakomitą decyzję personalną parlamentu – o powołaniu do składu Państwowej Komisji d.s. Pedofilii pani mecenas Karoliny Bućko.

 

Także nie uważam się za osobę kompetentną, abym odniósł się – w jakikolwiek sposób – do opublikowanego Polskiego Raportu Międzynarodowego Badania Kompetencji Obywatelskich ICCS 2022. Natomiast obiecuję, że wkrótce do wyników owego raportu powrócę,  oddając  głos bardziej ode mnie  przygotowanym autorom.

 

Przeto „o tem że dumać na… „ – no nie, nie „paryski bruku”, ale na IV piętrze girkowskiego bloku na łódzkim osiedlu mieszkaniowym?

 

Tak sobie pomyślałem, że może to dobra pora, abym podzielił się pewną refleksją – tym razem z naszego łódzkiego podwórka. A jest to pewien porównawczy ciąg myślowy, który wywołany został strzępkami informacji, dochodzących z kilku niezależnych od siebie źródeł łódzkiego środowiska oświatowego, na które nałożyły się moje osobiste doświadczenia jako dyrektora „Budowlanki”.

 

Najpierw zastanawiałem się czy powinienem tę część felietonu zatytułować „Opowieść o dobrym i złym policjancie”, czy raczej „Sługa dwóch panów”.

 

Bo rzecz dotyczy sytuacji dyrektorów szkół publicznych, którzy mają nad sobą dwie władze: jedną – tzw. „organu prowadzącego”, czyli ukonstytuowaną jako efekt wyborów samorządowych do gmin, powiatów i miast, i drugą – „organu nadzoru” – czyli kuratorium oświaty, urzędu będącego realizatorem polityki oświatowej ministra edukacji, czyli kolejnej, również będącej skutkiem wyborów, ale tych ogólnokrajowych – do Sejmu – władzy.

 

Już ponad 20 lat temu bywała to – przynajmniej w Łodzi – najczęściej dwuwładza, ale pochodząca z przeciwnych obozów politycznych. Gdy w kuratorium rządził przedstawiciel lewicy, to w mieście prawicy. Po kolejnych wyborach było odwrotnie… I na własnej skórze odczułem, że kiedy lewicowy magistrat chciał mi zlikwidować szkołę, to mogłem iść po wsparcie do „solidarnościowego” kuratora.  A kiedy prawicowemu prezydentowi podpadłem, to stał za mną kurator. Ale po paru latach miałem dość tych – zmieniających się rolami – raz złych, raz dobrych policjantów. A nie potrafiłem – jak niektórzy – być sługą dwóch panów. I dlatego poszedłem na emeryturę…

 

Czemu zacząłem od tej reminiscencji?  Bo od kilku lat, jako „zdalny” obserwator łódzkiego środowiska oświatowego, dostrzegam nowe zjawisko. Mam taką hipotezę, że jest to efekt zbyt długiego sprawowania, bez przerwy, władzy przez tę samą siłę polityczną. Od marca 2016 roku do 21 sierpnia 2020 roku ŁKO był „wyrazisty” w swych poglądach Grzegorz Wierzchowski. Efektem jego przekonań była np. kontrola nasłana do naszej zaprzyjaźnionej SP nr 81 – z powodu umożliwiania przez jej dyrektorkę prowadzenia zajęć z edukacji seksualnej przez „Fundację SPUNK”. Ale wtedy dyrektorka tej szkoły mogła liczyć, że łódzki magistrat stanie „murem” w jej obronie. Jak wiadomo – Wierzchowskiego już bardzo dawno nie ma na urzędzie, a koleżanka Będzińska-Wosik nadal kieruje „swoją” szkołą…

 

Nowym kuratorem został Waldemar Flajszer z Pabianic, ale przez lata swych rządów nie zapisał się podobnymi do swego poprzednika decyzjami i wystąpieniami. W mojej ocenie , mimo radykalnego ministra, ten kurator, a już na pewno na tle pani kurator Nowak, był raczej nijaki… Można chyba powiedzieć, że przejdzie do historii jako „kurator od przeprowadzki”. Bo to podczas sprawowanie przez niego tego urzędu siedziba ŁKO (którą jeśli ktoś nie znal tej lokalizacji, to jedynie po oficjalnym adresie by jej nie odnalazł) została przeniesiona z dotychczasowego adresu przy Al. T. Kościuszki do budynku po byłej dyrekcji Lasów Państwowych – na przeciw siedziby łódzkiego Muzeum Sztuki – na rogu ulic Gdańskiej i Więckowskiego.

 

A jaka jest historia ostatnich ośmiu lat władzy magistrackiej w Łodzi? Przez wszystkie te lata, od grudnia 2010 roku, urząd prezydenta miasta sprawuje Hanna Zdanowska z PO – z wykształcenia inżynier budowlany, z poprzedniej pracy szefowa firmy tekstylnej i dyrektorka Łódzkiej Izby Przemysłowo-Handlowej. Nic dziwnego, że nadzór nad łódzką edukacja sprawowali zawsze jej zastępcy. W 2010 roku był to Krzysztof Piątkowski (początkowo z PiS, ale w 2011 został wykluczony z tej partii) Od 2014 roku, kiedy Piątkowski został posłem, wiceprezydentem został Tomasz Trela z SLD. Bo to był koszt koalicji z lewicą, jaką za sprawowanie władzy w Łodzi musiała zapłacić PO. Gdy i on w wyniku wyborów w 2019 roku został posłem – jego miejsce zajęła Małgorzata Moskwa-Wodnicka – także z SLD. Od niedawna jest wiceprzewodniczącą zarządu krajowego Nowej Lewicy.

 

I to pod ich skrzydłami, od prawie 10-u lat  funkcjonował  Wydział Edukacji UMŁ. To oni – moim zdaniem – mieli decydujący głos o obsadzie stanowiska dyrektora Wydziału Edukacji. Nie mogę się powstrzymać od pokazania jak ewoluował poziom osób, którym to stanowisko było powierzane.

 

Na początku tego okresu – w drodze postępowania konkursowego – od kwietnia 2011 roku – dyrektorką została Małgorzata Zwolińska, która przedtem – od 1985 r. – pracowała w SP nr 71 przy ul. Rojnej, najpierw jako pedagog szkolny, a od roku 1991 jako jej dyrektorka. Zrezygnowała z tej posady na własną prośbę w czerwcu następnego roku – z tego co wiem – bo nie odnalazła się „w roli”. \

 

Po niej – od września 2012 roku – Wydziałem Edukacji kierowała Beata Jachimczak – wtedy już  z tytułem doktora habilitowanego. Jednak zanim rozpoczęła karierę naukową przez trzynaście lat była nauczycielką w Szkole Podstawowej nr 111 w Łodzi.  Jako dyrektorka wydziału łączyła tę funkcję z pracą na Wydziale Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Kierowała wydziałem do marca 2015. Zastąpił ja Krzysztof Jurek – przed powołaniem na to stanowisko był dyrektorem 43 gimnazjum w Łodzi. Stracił to stanowisko w pierwszych dniach listopada 2016 roku – w niejasnych okolicznościach pogłosek,  jakoby w czasie gdy dyrektorował  w gimnazjum dopuści się tam przekrętów finansowych. Na jego miejsce dyrektorką Wydziału Edukacji została Berenika Bardzka, która pełniła tę funkcję  przez 5 lat –  do 2021 roku.

 

Tą zmianą karuzela przyśpieszyła. Od 11 czerwca 2021 roku fotel dyrektorski zajęła pani Elżbieta Modrzejewska (przedtem zatrudniona w ŁKO), a po niej  – od 2022 roku – najpierw p.o. – dyrektorem został pan Jarosław Pawlicki – wcześniej zastępca dyrektora tego wydziału. I jest na tym stanowisku do dzisiaj. Z tego co wiem, to nigdy nie pracował w szkole – zanim został zatrudniony w Wydziale Edukacji był nauczycielem akademickim na Wydziale Nauk o Wychowaniu w UŁ. Nie mogę się powstrzymać od informacji, że te dwie ostatnio wymienione osoby na pewno maja poglądy lewicowe…

 

Po co o tym wszystkim, tak dokładnie, napisałem? Bo uznałem, ze to upoważni mnie do takiej oto  konkluzji:

 

Wieloletnie sprawowanie władzy rzez tą samą siłę polityczną zawsze skutkuje „zaniżaniem” standardów, z którymi owa partia szła do wyborów. Zawsze w celu utrzymania się jak najdłużej „na stołkach” przez ich ludzi.  W przypadku łódzkiej PO kolejne kompromisy umożliwiały kariery osobom, coraz mniej przygotowanym do pełnienia powierzanych im stanowisk. A efekty tego obserwuję już od dłuższego czasu – nie tylko na przykładzie wykazanych powyżej zmian na funkcji dyrektora Wydziału Edukacji. Jak choćby ciekawa droga jaką przeszedł w ostatnim czasie pan Piotr Szymański (do niedawna dyrektor SP nr 153  – z przerwą na pracę w WE UMŁ), niedawna historia ze schedą po dyrektorze ŁCDNiKP  – Januszem Moosem, czy dochodzące do mnie informacje o zamiarach rezygnacji z kierowania szkołą przez ich wieloletnich dyrektorów…

 

Ale o tym więcej napiszę w jednym z następnych felietonów.

 

 

Włodzisław Kuzitowicz

 



Zostaw odpowiedź