Przed tygodniem zająłem się datą nadchodzących wyborów do polskiego parlamentu. Dziś napiszę kilka zdań o pierwszych „ciekawostkach” z list kandydatów na posłów, ogłaszanych przez Platformę Obywatelską. Bo wszak to „trzon” polskiej opozycji, która chce zawalczyć z PiS-em o władzę po wyborach.

 

Najpierw kilka informacji z łódzkiego podwórka. Przed kilkoma dniami została ogłoszona przez władze PO lista kandydatów do Sejmu z okręgu łódzkiego. TUTAJ] Dla nas najważniejszą była informacja o umieszczeniu na jej 10. miejscu naszego dobrego znajomego – Marcina Józefaciuka z „Rzemieślnika”. Dla nas najcenniejszy w tej wiadomości jest już sam ten fakt, świadczący o tym, że lokalni politycy PO docenili walory naszego „kolegi po fachu” – niezależnie od tego, czy „z dziesiątki” ma on realne szanse na zdobycie mandatu posła.

 

Ja  mam nadzieję, że jest to możliwe – wszak nie tylko miejsce na liście daje na to szansę – ważna jest także popularność osoby i jej „medialna siła” przekonywania…

 

Że to nie tylko moje naiwne oczekiwanie niech świadczy decyzja Hanny Gill-Piątek, która kandyduje z ostatniego – 20. miejsca i twierdzi, że to jest jej atutem.

 

I na koniec jeszcze jeden temat, którego inspiracją jest post prof. Śliwerskiego z 17 sierpnia br.  pt. Destrukcyjne dla polskiej oświaty byłe ministrzyce jedynkami KO”. Zdecydowałem się przytoczyć tu fragment tego tekstu:

 

Wprawdzie portal ONET podał informację, że: „Donald Tusk na ostatniej prostej postanowił zamieszać na listach wyborczych Koalicji Obywatelskiej. Nie pozwolił na start do Sejmu kilku znanym politykom partii, a niektórzy pewniacy do „jedynek” musieli obejść się smakiem”, ale nie jest to zgodne z prawdą. Tak zwanymi „jedynkami” mianował obie ministrzyce edukacji – Krystynę Szumilas i Joannę Kluzik-Rostkowską, które doprowadziły do głębokiego kryzysu w polityce oświatowej, na czym skorzystało Prawo i Sprawiedliwość w kampanii wyborczej w 2015 roku.  

 

To zdumiewające, że obie panie posłanki tak kurczowo zabiegają o dostanie się do Sejmu kolejnej kadencji, a nawet nie raczyły rozliczyć się przed opinią publiczną ze swojej destrukcyjnej polityki oświatowej. Czyżby sądziły, że Polacy nie pamiętają ich decyzji, które doprowadziły do zniszczenia etosu autonomii szkół i nauczycieli oraz demokratyzacji ustroju szkolnego? Kandydują do Sejmu tak, jakby ich aktywność polityczna nie była zaprzeczeniem roli edukacji w rozwoju i konsolidacji polskiej demokracji.

 

Ja także pamiętam rządy polską oświatą w wykonaniu obu tych pań. Także nie mam o ich „osiągnięciach” dobrego zdania. Ale… Ale czy w obliczy zbliżającej się „historycznej” konfrontacji wyborczej miedzy PiS-em i ich zwolennikami a partiami opozycyjnymi – jakiekolwiek „grzechy” z lat minionych można każdej z nich przypisać – to teraz dobry moment, aby to przypominać i nagłaśniać?

 

Pożyjemy, zobaczymy. Ja nie jestem zwolennikiem sypania piachu w przedwyborcze tryby opozycji.

 

A mój najbardziej zapamiętany – najgorszy minister edukacji minionego trzydziestolecia – Roman Giertych, jak chce niechaj się wystawia pod osąd obywatelek i obywateli…

 

Ale podobno już zrezygnował?…

 

 

Włodzisław Kuzitowicz

 



Zostaw odpowiedź