Zanim usiadłem do pisania tego felietonu, sprawdziłem, czy Kolega Pytlak zareagował na moją prowokację z poprzedniej niedzieli i napisał  na czym polega to jego „inne zdanie” w sprawie szkolnej oceny zachowania uczniów. Ale nic nie znalazłem: ani na moim Fb pod linkiem do tamtego felietonu, ani na jego profilu, ani na podstawowym miejscu Jego tekstów – na blogu „Wokół Szkoły”. W zamieszczonym tam wczoraj tekście „Dramatyczna potrzeba rozwagi odniósł się do innego do raportu  – „Młode Głowy”, w którym zawarto omówienie wyników  badania kondycji psychicznej młodego pokolenia, przeprowadzonego z inicjatywy Fundacji UNAWEZA. Trudno – muszę się z tym pogodzić…

 

 A póki co – zajmę się próbą znalezienia odpowiedzi na pytanie „co było pierwsze?” – nie, nie, nie chodzi mi o klasyczne pytanie –  jajko czy kura, ale o to kto dla kogo był inspiracją: czy minister Czarnek,  promujący program edukacyjny „ Akademia Pszczoły Bohatera poddał Kaczyńskiemu pomysł nazwania  dwudniowej (13 – 14 maja) konwencji partyjnej „Programowym ulem”, czy może było odwrotnie: to Prezes jest „odkrywcą” owej nośnej metafory pracowitości, skierowanej do  partyjnego „ aktywu”, a minister Czarnek „podłączył się” jedynie do tego tropu skojarzeń,  zaszczycając swoją osobą, lekcję pokazową realizowaną w ramach programu edukacyjnego „Akademia Pszczoły Bohatera” w – jak zwykle nieprzypadkowo –  Szkole Podstawowej   im. ks. mjr. Franciszka Łuszczki we wsi  Lubeni na Podkarpaciu.

 

 

Gdy mogłem już dzisiaj rano spojrzeć na ten dylemat z odpowiednim dystansem doszedłem do wniosku, że to jednak jest przypadkowa koincydencja tych dwu przedsięwzięć. Bo promowanie przez ministra Czarnka programu edukacyjnego „Akademia Pszczoły Bohatera” nie ma żadnego podtekstu politycznego – jest godnym poparcia zwróceniem uwagi uczniów na to, jak ważnym elementem w ekosystemie jest pszczoła, a przy okazji także kształtowaniem postaw prośrodowiskowych młodych mieszkańców terenów wiejskich.

 

 

Natomiast nazwanie dwudniowej konwencji programowej PiS  „Programowym ulem”  jest – prawdopodobnie – pomysłem partyjnych pijarowców, który ma – w ich założeniu – ocieplić obraz i zakamuflować prawdziwy, partyjno-rządowy cel tego konwentyklu.

 

Jednak śmiesznie to zabrzmiało, gdy prezes Kaczyński mówił: „My potrzebujemy pracy. W ulach robi się miód, my potrzebujemy dobrego miodu. Podjęliśmy tę pracę.”  

 

Nie trzeba było długo czekać, aby usłyszeć lub przeczytać ironiczne komentarze:

 

Konwencja PiS pod nazwą „Programowy ul”. Celne. Od ośmiu lat obsiadają spółki Skarbu Państwa i doją miód.  [Mariusz Witczak]

 

 

Wyborna nazwa! UL . Idealnie nawiązuje do tego, jak PiS-owskie misie dobrały się do państwowego miodu.  [Aleksandra Gajewska]

 

 

Jednak ja dostrzegłem w tej metaforze ula jeszcze inne treści, o których zapewne nie mieli pojęcia jej twórcy, gdy przekonywali swego lidera, aby to ul i żyjące w nim pszczoły stał się symbolem pracowitości uczestników owego spotkania działaczy rządzącej partii, na którym mają wypracować hasła, które pomogą im wygrać kolejne wybory. Muszę w tym miejscu zacytować fragmenty obszernego artykułu, opisującego tajniki życia pszczół:

 

Społeczeństwo pszczół składa się z królowej (jedynej rozwiniętej płciowo samicy), pszczół robotnic i trutni (samców pszczół). Każda kolonia ma tylko jedną królową. Głównym celem królowej jest reprodukcja. Królowa kojarzy się tylko raz lub dwa razy w życiu (ale z wieloma trutniami), a krycie odbywa się w pierwszych dniach jej dorosłego życia. Po kopulacji w powietrzu z dronami (samcami pszczoły miodnej) przechowuje nasienie w specjalnym miejscu na ciele i może składać jaja przez resztę życia (3-5 lat). Drugim celem królowej jest organizowanie i motywowanie (poprzez feromony) robotnic do wykonywania pracy w ulu. Robotnice (samice niedorozwinięte seksualnie) są odpowiedzialne za prawie całą wymaganą, ciężką pracę w ulu. […] Jedynym celem dronów jest zapłodnienie dziewiczych królowych. Drony nie mają żądła. W ten sposób nie mogą nawet strzec ula przed intruzami. Nie uczestniczą w żadnej innej operacji kolonii poza kojarzeniem z dziewiczymi królowym. […]Przeciętna królowa żyje 3-5 lat, ale może składać jaja w dobrym tempie (200 000 jaj rocznie) przez pierwsze 2-3 lata swojego życia. Bardzo ważne jest, aby w naszym ulu była młoda i dobrze prosperująca królowa (najlepiej w wieku do 2 lat). Królowa może złożyć jaja zapłodnione lub niezapłodnione. Niezapłodnione jaja stają się trutniami, podczas gdy zapłodnione jaja stają się robotnicami lub nowymi królowymi.

 

 [Źródło: www.wikifarmer.com/pl/struktura-i-organizacja-spoleczenstwa-pszczol-miodnych/]

 

 

Z jeszcze innego źródła wiedzy o życiu pszczół można dowiedzieć się, żeRobotnice, które wyklują się wiosną, żyją zazwyczaj 5-6 tygodni, zaś te, które wyklują się jesienią, mogą żyć nawet 5-6 miesięcy. […]Trutnie spełniają tylko jedną rolę: służą do tego, aby zapładniać pszczelą królową. Poza tym są darmozjadami i to dosyć wybrednymi: żywią się głównie mleczkiem pszczelim, czyli tym, czym pszczela matka. Prawdziwi arystokraci! Tylko, że kiedy trutnie-arystokraci przestają być potrzebni, robotnice się ich zwyczajnie pozbywają. […]W ulu panuje prawdziwy matriarchat. Podobnie jak trutnie, matka pszczela nie zajmuje się niczym, czym zajmują się robotnice. Jej zadaniem jest odbycie lotu godowego, a następnie czerwienie, czyli składanie jaj.[…] Kiedy matka pszczela zostaje jakkolwiek uszkodzona np. traci skrzydełko, pszczele robotnice potrafią pozbyć się jej, podobnie jak trutni.[…]

 

[Źródło: www.pasiekasmakulskich.pl/pszczoly-ich-podzial-w-ulu-oraz-ich-role/ ]

 

 

Przepraszam za te przydługie cytaty, ale bez tej wiedzy nie można racjonalnie ocenić, czy metafora ula dla konwencji Prawa i Sprawiedliwości była trafna, czy może jednak chybiona…

 

Bo u mnie zrodziły się pytania:

 

Kto tam jest królową, a kto trutniem?

 

Czy uczestnicy tego spotkania to skazane na krótki (polityczny) żywot robotnice?

 

 

Włodzisław Kuzitowicz



Zostaw odpowiedź