Niech mi dzisiaj Szanowni Czytelnicy wybaczą skrótową formę niniejszego felietonu. Przy okazji usprawiedliwię się także przed wszystkimi, którzy szukali wczorajszego wieczora obiecanej relacji z „Obywatelskiego Hyde Parku”. Przed północą zdołałem jedynie zamieścić zdjęcia. Teksty pod nimi pojawiły się dopiero dzisiaj przed południem. A wszystkiemu winne są Mistrzostwa Świata w Piłkę Siatkową (Volleyball Men’s World Championship Poland 2014), które dzięki dostawcy mojego szybkiego Internetu bezprzewodowego mogę (na ekranie komputera jedynie) „za darmo” oglądać. Wczoraj nie przewidziałem, ze Polacy będą z Iranem grali pięć setów, co oczywiście trwało o wiele dłużej, niż gdyby grali trzy. A dzisiaj, jak wiadomo, ostatnie mecze w grupach, decydujące o układzie tabel. Więc znowu czas mam wypełniony.

 

Ale o jednym, mimo tych pokus, napiszę. Są to refleksje, jakie wywołała moja wczorajsza wizyta na wspomnianym „Obywatelskim Hyde Parku”.

 

Wybrałem się tam wiedziony ideą znalezienia dowodów na odrodzenie idei szkoły środowiskowej, albo – jak to nazywali inni – szkoły otwartej, których modele konstruowali pedagodzy społeczni w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. I cóż tam zobaczyłem? Zobaczyłem w większości szkoły, które postanowiły zawalczyć o środki na poprawę swej infrastruktury, w sytuacji gdy z normalnego budżetu nie maja szans na remonty, nowoczesne boiska, lub takie „luksusy” jak sala kinowa… I sam fakt, że startują w wyścigu o pieniądze z Funduszu Obywatelskiego nie stanowi o ich otwarciu się na środowisko lokalne. Niektórzy z promujących się wczoraj reprezentantów szkolnych projektów mieli świadomość, że wypada do projektu budowy boiska dopisać, że będzie ono otwarte na okolicznych mieszkańców (zwykle dzieci lub seniorów). Miało to najczęściej charakter, w mojej ocenie, jedynie fasadowy.

 

Największe nadzieje na obserwowanie rodzenia się współczesnego modelu szkoły, która jest autentycznym elementem środowiska lokalnego wiążę jednak ze Szkołą Podstawową Nr 26. Co prawda w tegorocznym rozdaniu złożyła ona projekt , którego ewentualna realizacja usunie bariery architektoniczne przed uczniami niepełnosprawnymi ruchowo, to należy na jej funkcjonowanie spojrzeć z szerszej perspektywy czasowej. Właśnie przed kilkoma dniami otwarto tam przyszkolne boisko, które powstało właśnie za pieniądze z ubiegłorocznego rozdania. Jednak ważniejsza od samej budowy jest polityka, prowadzona przez dyrektora tej szkoły Michała Różańskiego, który potrafił włączyć w organizację imprez szkolnych lokalne siły społeczne, skupione wokół inicjatywy określającej się jako „Współ-dzielnia Staropoleska”, a także środowisko kibiców Łódzkiego Klubu Sportowego, dla którego ta część miasta jest matecznikiem.

 

Na podstawie dotychczas zgromadzonej – niejako z drugiej ręki – wiedzy o więzach, jaki łączą społeczność tej szkoły ze społecznością Starego Polesia zobowiązuję się do zgłębienia tego tematu, to znaczy do przygotowania swego rodzaju monografii, opisującej dotychczasowy dorobek środowiskowej aktywności szkoły z ulicy Pogonowskiego. I tą deklaracją kończę dzisiejszy, pisany w przerwach meczu Polska – Francja, felieton. Przed chwilą skończył się on wygraną przez naszych w tie-breaku 15:12!

 

Włodzisław Kuzitowicz



Zostaw odpowiedź