Źródło: www.archiwum.allegro.pl

 

 

Bodźcem, który uruchomił potok wspomnień o korzeniach mojej drogi do ról wychowawcy i pedagoga, ale i refleksji o podjętym tam problemie, stała się lektura posta prof. Bogusława Śliwerskiego, zatytułowanego Zdolni uczniowie szkół ponadopodstawowych w programach badawczych Uniwersytetu Łódzkiego”, który na blogu „Pedagog” pojawił się w piątek 30 września 2022 roku.

 

Zanim cokolwiek dalej przeczytacie – proponuję – zapoznajcie się z tym postem  –  TUTAJ

 

A na użytek tego felietonu przytaczam jeden fragment owego posta:

 

[…] W roku akademickim 2019/2022 do realizacji zgłoszonego przeze mnie tematu „Refleksyjny pedagog harcerski” w ramach powyższego programu zgłosiła się uczennica z I LO im. M. Kopernika w Łodzi. Anastazja Kowalska jako drużynowa zuchów postanowiła zgłębić problem: Wychowanie zuchowe między przeszłością a przyszłością. Aktualność modelu wychowania społecznego dzieci w wieku wczesnoszkolnym w świetle pedagogiki zuchowej Aleksandra Kamińskiego.

 

Wspólne analizy miały charakter teoretyczny, bowiem – jak się okazało – instruktorzy harcerscy słabo znają nie tylko historię ruchu harcerskiego i jego różne aplikacje także w systemie szkolnym, ale też dopiero dzięki transformacji ustrojowej w Polsce możliwe stało się dotarcie do źródeł z okresu międzywojennego i powojennego, które były objęte w czasach PRL cenzurą prewencyjną. Nie było do nich dostępu. […]

 

Polscy pedagodzy szkolni natomiast mało lub wcale nie znają eksperymentu pedagogicznego Aleksandra Kamińskiego, który uruchomił szkołę pracującą na modelu wychowania harcerskiego. […]

 

Pomijając błąd w określeniu roku akademickiego (zapewne powinno tam być 2021/2022), nie mogę nie odnieść się do stwierdzenia, żeinstruktorzy harcerscy słabo znają […] historię ruchu harcerskiego, bo  źródła z okresu międzywojennego i powojennego […] były objęte w czasach PRL cenzurą prewencyjną.”

 

Otóż piszący ten felieton, urodzony w 1944 roku instruktor ZHP „w stanie spoczynku”, którego służba w tej organizacji zaczęła się jesienią 1960 (!!!) roku od założenia w peryferyjnej szkole podstawowej na Nowym Złotnie pierwszej na tym terenie drużyny zuchów, który jeszcze zanim pojechał do Centralnej Szkoły Instruktorów Zuchowych w  Cieplicach na kurs drużynowych, pierwsze zbiórki prowadził według wskazówek z zakupionego w „Czuj-Czynie” (to był taki sklep – w Łodzi na rogu ulicy Piotrkowskiej i Roosevelta, gdzie sprzedawano wszystko, co potrzebne harcerzom i instruktorom ZHP) poradnika autorstwa hm Aleksandra Kamińskiego pt. „Książka drużynowego zuchów”. Stąd wniosek, że po 1956 roku, po reaktywowaniu ZHP – w konsekwencji ustaleń tzw.  Zjazdu Łódzkiego – ówczesne władze partyjno-państwowe nie zabroniły wydania tego poradnika, który był nową edycją przedwojennej „Książki wodza zuchów”, autorstwa tegoż Aleksandra  Kamińskiego, wydanej w 1933 roku – wtedy pod takim właśnie tytułem.

 

Nie wiem jaki inni drużynowi i instruktorzy komend hufców i chorągwi harcerskich, ale ja i moi rówieśnicy mieliśmy dostęp do najważniejszych informacji o przedwojennym harcerstwie – jeśli nie ze źródeł pisanych (które, jeśli w księgarniach nie było ich wznowień, mieliśmy ich przedwojenne wydania od naszych starszych w stażu, przedwojennych lub tuż powojennych harcerzy – wtedy drużynowych,  komendantów hufców, komendantów  chorągwi,  z którymi spotykaliśmy się my –  powojenne pokolenie harcerzy) to z ich wspomnień i gawęd przy ogniskach…

 

Myślę, że pogląd prof. Śliwerskiego iż instruktorzy harcerscy słabo znają historię ruchu harcerskiego jest prawdziwy, ale w odniesieniu do współczesnej kadry tego Związku. I to jest taki paradoks dziejów, że w czasach gdy peerelowska władza – jak to pisze profesor – stosowała cenzurę prewencyjną na informacje o dorobku i metodyce przedwojennego harcerstwa – ja i moi rówieśnicy, a nawet młodsi od nas – tę wiedzę posiedliśmy. Najlepszym tego przykładem jest sam Bogusław Śliwerski, który mając w roku reaktywacji ZHP trzy latka, kiedy został drużynowym, dużo wiedział na ten temat. A przecież były to schyłkowe lata gomułkowszczyzny, czas wydarzeń „Marca‘68”. A wiedział od legendy łódzkiego harcerstwa –  nauczyciela w-f i druha harcmistrza Jerzego Miecznikowskiego, który w latach 1969–1977 był komendantem ośrodka „Słoneczni” w Hufcu ZHP Łódź-Bałuty, którego harcerzem, a potem instruktorem, był młody druh Bogusław.

 

Natomiast ci o których wspomina Śliwerski, to ci urodzeni i ukształtowani w III RP, mając niczym nieograniczony dostęp do wiedzy o przedwojennej historii Polski, także wiedzy historycznej o ich organizacji – słabo ją  znają. Dlaczego?…

 

A jeśli chodzi o aplikacje metodyki harcerskiej do systemu  szkolnego, to jest to oddzielny temat. Prof. Śliwerski w cytowanym tekście napisał: „Polscy pedagodzy szkolni […] mało lub wcale nie znają eksperymentu pedagogicznego Aleksandra Kamińskiego, który uruchomił szkołę pracującą na modelu wychowania harcerskiego”.

 

Być może nie wszyscy czytelnicy wiedzą jaki eksperyment miał on na myśli, dlatego śpieszę donieść, że mowa tam o zainicjowanym przez Aleksandra Kamińskiego, w okresie kiedy był kierownikiem Szkoły Instruktorów Zuchowych w Nierodzimiu (wsi k. Ustronia na Śląsku), eksperymencie pedagogicznym w Powszechnej Szkole Podstawowej w Mikołowie.

 

Opisał te działania sam Aleksander Kamiński w wydanej przez Wydawnictwo ZHP w 1948 roku książce „Nauczanie i wychowanie metodą harcerską”, a także w innej jego publikacji, wydanej przez PZWS w 1960 roku pt. „Aktywizacja i uspołecznianie uczniów w szkole podstawowej”.

 

Myślę, że w szanujących się bibliotekach uniwersyteckich książki te są dostępne, i tylko winą  nauczycieli akademickich jest to, iż polscy pedagodzy szkolni mało lub wcale nie znają tego eksperymentu.

 

 Na zakończenie wypomnę mojemu „młodszemu koledze z pracy”, wieloletniemu nauczycielowi akademickiemu Wydziału Nauk o Wychowaniu UŁ, od 1999 roku profesorowi Bogusławowi Śliwerskiemu, że nie dostrzega w tej sprawie „belki we własnym oku”. Bo miał on wszak okazję upowszechnić ten przedwojenny eksperyment Aleksandra Kamińskiego, polegający na zastosowaniu w metodyce nauczania szkolnego, najpierw w klasach I – III, a później także  klasach IV – VI . metod pracy zuchowej. Nie było to równoznaczne z przekształcaniem całej klasy w drużynę zuchową, a polegało  na zaadoptowanie do procesu nauczania formy zabawy, stosowanie – jako motywatorów – tzw. sprawności (ale nie tych, zdobywanych w drużynach zuchowych, tylko specjalnie stworzonych – „szkolnych”) i organizację pracy w mniejszych zespołach uczniowskich –  w „szóstkach”.

 

Miał on taką okazję,  kiedy redaktorzy przygotowywanej (myślę że z okazji 100 rocznicy urodzin prof. Kamińskiego”) pracy zbiorowej pod tytułem „Aleksander Kamiński i jego twórczość pedagogiczna. Dyskusja o przeszłości wobec teraźniejszości i przyszłości” – Ewa Marynowicz-Hetka, Henryka Kubicka i Mariusz Granosik – zaproponowali mu włączenie się do ich projektu z własnym opracowaniem. A on, zamiast przy tej okazji wydobyć z niepamięci tę innowację, przystał na zamieszczenie jego już wcześniej opublikowanego tekstu, zatytułowanego „Fenomen działalności i oporu w myśli pedagogicznej Aleksandra Kamińskiego i jego znaczenie dla współczesnego dyskursu pedagogiki krytycznej”.

 

x           x           x

 

I „na deser” –  nie mogę nie poszerzyć informacji o innowacyjnym programie Uniwersytetu Łódzkiego skierowanym do uczniów szkół średnich – „Zdolny uczeń – świetny student”. Profesor w swoim poscie napisał o dwojgu takich uczniach: uczennicy  z I LO im. M. Kopernika w Łodzi – Anastazji Kowalskiej i uczniu VIII Liceum Ogólnokształcącego w Łodzi – Minoo Bohatkiewiczu. Ale nie uznał za zasadne przekazanie pełniejszej informacji o całym projekcie.

 

Warto wiedzieć, że ten program, który jest realizowany od  2017 roku, miał  w tym roku swoją V edycję. Na stronie UŁ 11 lipca zamieszczono informację, z której możemy dowiedzieć się:

 

Źródło:  www.uni.lodz.pl

 

Na miejscu prof. Śliwerskiego zrobiłbym wszystko, aby kierownictwo Wydziału Nauk o Wychowaniu, kierownicy katedr i zakładów prowadzących pracę naukową i dydaktyczną w obszarze pedagogiki, zaczęli działać bardziej aktywnie w promowaniu tego projektu wśród uczennic i uczniów łódzkich – i nie tylko – szkół średnich, zainteresowanych studiami pedagogicznymi. Bo 5 ukończonych projektów na tym wydziale – z ogólnej liczby 170 w tej V edycji programu – to jest jedynie 3,5 proc….

 

 

 

Włodzisław Kuzitowicz

 

 

 

 



Zostaw odpowiedź