To co od kilkunastu tygodni „wisiało” jako potencjalna możliwość nad Ukrainą, także nad Europą, a i nad znaczną częścią świata –  WOJNA – od rana 24 lutego stało się okrutną rzeczywistością. To już czwarta doba mija, gdy wszystkie media zdominowały informacje o kolejnych atakach rosyjskich wojsk na – nie tylko wojskowe – obiekty w wielu ukraińskich miastach – w tym w Kijowie, a od dzisiejszej nocy także w Charkowie. Od soboty pojawiły się także informacje o tysiącach zabitych i rannych, ale także o dziesiątkach tysięcy uciekinierów,  kobiet i dzieci, przekraczających polską granicę.

 

Bo mężczyźni, nie tylko wojskowi, pozostają w kraju, aby walczyć z najeźdźcą. Wbrew oczekiwaniom tej żałosnej namiastki rosyjskiego cara – dyktatora posługującego się tytułem prezydenta, byłego agenta KGB  – Putina, wywołana przez niego wojna nie okazała się blitzkriegiem. Ukraińcy dzielnie bronią swojego kraju, walczą z przeważającymi technologicznie i liczebnie siłami przeciwnika, powodując jego wielkie straty w ludziach i sprzęcie. Nic mi, jak dotąd, nie wiadomo, aby jakieś oddziały armii ukraińskiej przeszły na jego stronę, a plany obalenia legalnych władz ukraińskich i utworzenia marionetkowego rządu, który poprosi o przyjęcie do namiastki RWPGOrganizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ), pozostały jedynie jego mrzonką…

 

To chyba mój pierwszy felieton, który nie zaczął się od problematyki edukacyjnej. Ale też nigdy wcześniej nie zasiadałem nad klawiaturą komputera w takich dramatycznych okolicznościach. Dzisiaj pisanie o problemach polskich szkół tak, jakby nic złego nie działo się tuż za wschodnią granicą naszego państwa, byłoby zakłamywaniem rzeczywistości.

 

Jednak nie będą już więcej pisał o tych wydarzeniach, bo nie czuję się kompetentny – nie tylko w analizowaniu i komentowaniu sytuacji militarnej w Ukrainie, ale także tego, co w związku z sytuacją, jaka powstała w wyniku napaści przez Rosję Putina na ten kraj, dzieje się w ostatnim czasie w polityce europejskiej i światowej. Niech robią to  ludzie lepiej ode mnie poinformowani i merytorycznie do tego przygotowani.

 

Jednak jest jeden temat z naszego polskiego podwórka, który budzi mój niepokój. Dałem o tym znać już czwartek 24 lutego, gdy zamieszczony na OE plakat „Solidarni z Ukrainą” opatrzyłem tytułem „Ale niech ta wojna nie stanie się dla władzy PiS-u zasłoną dymną jej afer”.

 

Skąd takie moje obawy? Bo obserwując – oczywiście w mediach – działania naszych władz, ich nagłaśnianą przez te media aktywność w obszarach wparcia walczących Ukraińców pomocą wojskową, medyczna, ale i dyplomatyczną, przy milczącym poparciu liderów partii opozycyjnych, sformalizowanym formułą przyjętej w środę 23 lutego przez aklamację uchwały Sejmu w sprawie agresji Rosji na Ukrainę, mam takie dziwne wrażenia, jakby PiS-owi „z nieba” spadła ta wojna…

 

Bo kogo będzie teraz interesowała sprawa Pagazusa i inwigilacji przeciwników politycznych, może uda się, bez rozgłosu, pozbawić stanowiska prezesa NIK tego zdrajcę Banasia, może i Bruksela „odpuści” tę blokadę miliardów euro z funduszu spójności, których wypłatę uzależnia od realizacji wyroków TS UE.

 

I jeszcze jedno: może także w sytuacji, gdy uwaga społeczna skupiona jest na Ukrainie, Duda podpisze „Lex Czarnek” i uda się plan tego „produktu” Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego nałożenia polskim szkołom i pracującym w nich nauczycielkom i nauczycielom, a przede wszystkim ich kierownictwu, kagańca katolicko-narodowych przepisów.

 

Bo wszystko zagłuszą nawoływania do pomocy Ukrainie, do dawania schronienia dziesiątkom tysięcy kobiet i dzieci, którzy uciekając przed wojną przekraczają polską granicę.

 

Nie piszę o tym, aby nie mobilizować się w akcji pomocowej. Tym bardziej, że wszystko na to wskazuje, iż owe tysiące dziewcząt i chłopców w wieku szkolnym, którzy schronią się w naszym kraju (bo wielu zapewne przez Polskę jedynie przejedzie, w drodze do innych krajów, w których już od dawno mieszkają ich krewni) staną się uczennicami i uczniami naszych szkół. Będzie to jeszcze jednym wyzwaniem – nie tylko dydaktycznym – dla uczących w tych szkołach, ale także dla ich potencjalnych polskich koleżanek i kolegów. I na tym polu także powinniśmy zdać egzamin z braterstwa…

 

Jednak to wszystko nie może przesłonić nam długofalowego interesu polskich dzieci i młodzieży, dbałości o warunki pracy naszych szkół i pracujących w nich nauczycielek i nauczycieli.

 

Bądźmy nadal zmobilizowani, nie dajmy sobie uśpić naszej czujności i róbmy wszystko – jak to robiliśmy przed agresją rosyjską na Ukrainę –  aby ustawa zwana „Lex Czarnek” została odesłana tam gdzie jest jej miejsce – do niszczarki….

 

 

Włodzisław Kuzitowicz



Zostaw odpowiedź