W czwartek (16 grudnia 2021 r.) ) wieczorem, Zofia Wrześniewska – dyrektorka łódzkiego „Gastronomika” – zamieściła na swoim fejsbukowym profilu ilustrowaną zdjęciami informację:

 

Uczymy się dla Was! Tym razem dzięki @oktawia_gorzenska poznawaliśmy nowe narzędzia do pracy na lekcji. Było kreatywnie, inspirująco i wesoło.”

 

Oto najbardziej „informacyjne” zdjęcie z 6-u tam zamieszczonych:

 

 

 

Pod tymi materiałami napisałem taki oto komentarz:

 

I wy tak uczyliście się bez ocen?I”

 

Na co Aneta Ja-Pa odpisała:

 

Jedni bez, inni z...

 

Po jakimś czasie pojawił się jeszcze komentarz kol. dyrektor Zofii Wrześniewskiej:

 

Można? Można! Teraz wystarczy „tylko” przełożyć…

 

Źródło: www.facebook.com/zofia.wrzesniewska/

 

x          x          x

 

 

Gdy wczoraj wróciłem do tych zdjęć i komentarzy pomyślałem, że uczynię z tego punkt wyjścia do dzisiejszego felietonu. A pomyślałem tak, bo sobie przypomniałem co spowodowało taki właśnie mój komentarz do informacji o owym szkoleniu. Otóż miał on swoje korzenie w trwającej od bardzo już długiego czasu debacie o ocenach szkolnych, jako nieodłącznym elemencie motywowania uczniów do… no właśnie: do czego: do uczenia się? Moim zdaniem nie – do zapamiętywania fragmentów „materiału”, potrzebnych do poprawnego wypełniania testów i zdawania egzaminów.

 

I nagle uświadomiłem sobie, że odchodzenie od systemu ocen cyfrowych napotyka w „masach” nauczycielskich na opór, jest niepopularne, a często nawet zwalczane przez koleżanki i kolegów z rady pedagogicznej, gdy w ich szkole pojawi się taka/i innowator/a, gdyż znakomita większość nauczycielskiej braci sama działa według tego samego mechanizmu: idę na „dokształt” po zaświadczenie że w nim uczestniczyłam/em, bo to jest wymagane do awansu na wyższy stopień awansu zawodowego.

 

Że tego nie wymyśliłem, to każdy mógł się przekonać czytając oferty szkoleń ośrodków metodycznych, ale także wielu prywatnych firm szkoleniowych, które zawierały klauzulę, że będą wydawały zaświadczenia o uczestniczeniu... po zakończeniu szkolenia.

 

Po napisaniu powyższych zdań pomyślałem, że moja opinia w tej sprawie oparta jest na obserwacjach sprzed kilku lat – aktualnie, przyznaję, nie mam „w tym temacie” doświadczeń. Aby choć trochę być na bieżąco zapoznałem się z obecnie obowiązującym rozporządzeniem w sprawie awansu zawodowego nauczycieli. A jest to Rozporządzenie MEN z dn. 26 lipca 2018 r. w sprawie uzyskiwania stopni awansu zawodowego przez nauczycieli, którego tekst jednolity opublikowano w Obwieszczeniu MEiN z dnia 17 listopada 2020 r. w sprawie ogłoszenia jednolitego tekstu rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej w sprawie uzyskiwania stopni awansu zawodowego przez nauczycieli [Dz.U 2020 poz.2200]

 

I z niejakim zaskoczeniem skonstatowałem, że w wymaganiach dla nauczyciela kontraktowego, który ubiega się o awans na stopień nauczyciela mianowanego nie ma jednoznacznego wymogu ukończenia określonych form doskonalenia zawodowego:

 

§7. 1. Nauczyciel kontraktowy ubiegający się o awans na stopień nauczyciela mianowanego w okresie odbywania stażu powinien: […] p.2.doskonalić kompetencje w związku z wykonywanymi obowiązkami, zwłaszcza w zakresie kształcenia uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi, w tym uczniów szczególnie uzdolnionych; […]

 

Natomiast nauczyciel mianowany, który chce uzyskać awans na wyższy stopień nie tylko powinien doskonalić swój warsztat pracy samodzielnie, ale także „przez udział w różnych formach doskonalenia zawodowego”:

 

§1. Nauczyciel mianowany ubiegający się o awans na stopień nauczyciela dyplomowanego w okresie odbywania stażu powinien:

 

1)podejmować działania mające na celu doskonalenie warsztatu pracy, w tym umiejętności stosowania technologii informacyjnej i komunikacyjnej; […]

 

3)pogłębiać wiedzę i umiejętności służące własnemu rozwojowi oraz podniesieniu jakości pracy szkoły, samodzielnie lub przez udział w różnych formach doskonalenia zawodowego;

 

 

I jeszcze na jeden czynnik – statystyczny – zwrócę uwagę czytających ten felieton: Jaki procent z tej liczącej niespełna 600 tysięcy osób rzeszy nauczycielek i nauczycieli jest mobilizowana do rozwoju zawodowego, a więc do uczestniczenia w formach doskonalenia zawodowego, przepisami o awansie? Długo szukałem danych statystycznych możliwie aktualnych – niestety dotarłem jedynie do takich:

 

W roku szkolnym 2017/18 większość kadry pedagogicznej stanowili nauczyciele dyplomowani (55,4%). Nauczyciele mianowani stanowili 21,6% kadry, nauczyciele kontraktowi – 15,5%, stażyści – 4,4%, a nauczyciele bez stopnia awansu stanowili 3,1%. W porównaniu z poprzednim rokiem szkolnym, odsetek nauczycieli dyplomowanych wzrósł o 0,5 p.proc., a kontraktowych o 0,4 p.proc., natomiast odsetek nauczycieli mianowanych spadł o 1,5 p.proc., Zmiany te wynikają z przewidzianej w Karcie Nauczyciela ścieżki awansu zawodowego, która preferuje nauczycieli z długim stażem pracy. [www.portalstatystyczny.pl]

 

I tak „popłynąłem” z prądem moich eseistycznych skłonności, zapominając, ze piszę felieton. Ale stało się to dlatego,że usiłowałem znaleźć argumenty dla mojej tezy, iż uczestnikami licznych ofert doskonalenia, jakie prezentują pozaformalne podmioty i osoby fizyczne (nie będące w systemie ośrodków doskonalenia nauczycieli lub CEO), jest bardzo ograniczony – w porównaniu do całej populacji niewielki – procent ogółu nauczycieli. I są to na ogół nauczycielki i nauczyciele ze stopniem dyplomowanego – uczestniczący w tych spotkaniach wyłącznie „z potrzeby serca”, z przekonania o konieczności włączenia się w oddolny ruch „eduzmieniaczy”.

 

Stąd moje pytanie – oby nie okazało się retorycznym:

 

Co należy zrobić, aby w tych spotkaniach uczestniczyli także ci, którzy realizując wymogi na awans wolą „zaliczyć” kurs w ODN-ie, a także ci, którzy mając stopień dyplomowanego niczego już nie pragną, poza spokojnym dotrwaniem do emerytury – z podwyżkami wynagrodzeń „po drodze”?

 

 

Włodzisław Kuzitowicz



Zostaw odpowiedź