Kolejny tydzień dobiega końca. Zastanawiam się, czy powinienem podjąć w tym felietonie tematy, które w tym czasie zaprezentowałem jako redaktor OE… No bo o czym tu pisać – że popieram akcję PAH: „Zamiast Kwiatka Niosę Pomoc”, że cieszę się z ograniczenia przez łódzki magistrat skali zwolnień „pracowników niepedagogicznych” w łódzkich szkołach, że podziwiam optymizm pani dr Joanny Leek, która wierzy, iż „już nie wróci system klasowo-lekcyjny wymyślony 400 lat temu”, czy może o tym, że wcale nie byłem zaskoczony informacją, iż minister Czarnek chwali homofobiczne wypowiedzi małopolskiej kuratorki oświaty Barbary Nowak i że nie wierzę, że RPO cokolwiek wskóra swym listem wysłanym do owego ministra w tej sprawie.

 

A pisanie o dyrekcjach szkół, które zajęły pierwsze 10 miejsc w sondażu przeprowadzonym w szkołach nt.otwartości i bezpieczeństwa osób LGBTQ+ , po „felietonowym” tytule tego materiału („Oto lista szkół, których dyrekcje mogą niedługo stracić stanowiska”) jest wszak całkowicie zbędne.

 

Jestem przekonany, że także nikt nie spodziewa się po mnie, iż będę miał coś zaskakująco innego od dotychczas prezentowanego poglądów do powiedzenia w sprawie przygotowywanych zmian w prawie oświatowym, dających kuratorom wszechwładzę nad dyrektorami szkół, albo na temat decyzji Odwoławczej Komisji Dyscyplinarnej dla Nauczycieli przy MEN, która uchyliła decyzję wiceprezydenta Łodzi dotyczącą zawieszenia w pełnieniu obowiązków dyrektora łódzkiego XXXIV LO, odznaczonego (poza wszelką kolejnością) Medalem KEN – pana Dariusza Jakóbka.

 

A co można w felietonowym stylu napisać o stanowisku, jakie zaprezentował ZNP po czwartkowym spotkaniu grupy roboczej ds. systemu awansu zawodowego nauczycieli, powołanej w ramach Zespołu ds. statusu zawodowego pracowników oświaty? Wszak jest to klasyczna „oczywista oczywistość”!

 

Nie mam także zamiaru felietonowo „pastwić się” nad „Ogólnopolskim Kongresem EDUCATIO PERMANET IN AETERNUM – WYCHOWANIE TRWA WIECZNIE”, zorganizowanym przez Kolegium Jagiellońskie i Rzecznika Praw Dziecka – i to nie dlatego, że boję się zablokowania strony OE, ale ze względu na szacunek dla czytających te felietony. Bo ile można na ten temat…

 

Z całkowicie innego powodu nie uczynię tematem felietonu przebieg senackiej konferencji pt. „Ile polityki w edukacji. Czy trzeba edukować polityków?” – bo to mógłby być temat na poważny esej, a nie felieton.

 

Uważni czytelnicy „Obserwatorium Edukacji” zastanawiają się już, dlaczego pomijam materiał z czwartku: „Prof. Śliwerski broni szkolnictwa zawodowego, podpierając się dyrektorem Moosem”. Czynię tak z przyczyn „terapeutycznych” – przedawkowanie nawet najbardziej skutecznego leku może zakończyć się śmiercią lub kalectwem…

 

Przeto o czym dzisiaj będzie?

 

W piątek zamieściłem na moim fejsbukowym profilu link do artykułu w ”Polityce” Szkoła centralnie zarządzana? Czarnek nie rzuca słów na wiatri przeczytałem pod nim komentarz liderki grupy „Budzący się Poloniści” – koleżanki Jamiałkowskiej-Pabian:

 

Widzę, że dziś chcesz zniszczyć nas psychicznie. Kolejna dobraaaaa wiadomość., i kiedy wiedziony nagłym impulsem odpowiedziałem: To są szczepionki. Mają wywołać odporność na zarazę!”, rozpoczął się mój proces pogłębionej refleksji nad stanem odporności psychicznej środowiska nauczycieli, a zwłaszcza tych świadomych konieczności PRAWDZIWEJ reformy systemu edukacji.

 

Natychmiast stanął mi przed oczyma długi tekst Marcina Świątkowskiego, który zamieściłem w piątek 11 czerwca, opatrując go tytułem Pierwsza (ujawniona) ofiara polityki edukacyjnej rządu tzw. „Zjednoczonej Prawicy. Przypomnę, ze była to „spowiedź” młodego (bo dopiero po paru latach pracy) nauczyciela j. polskiego w IV LO w Krakowie, który uzasadniał swoją decyzję o odejściu z zawodu. Dramatycznie brzmi to wyznanie:

 

…szkoła najpierw wessała mnie jak odkurzacz, dając poczucie, że znalazłem się na swoim miejscu i robię to, do czego mam prawdziwy talent, po czym przemieliła w swoich trybach jak kafkowska machina, zmuszając do porzucenia tego, co w niej znalazłem...

 

Dużo pan Marcin napisał tam prawd o złych elementach tego systemu, ale w wywiadzie udzielonym dla portalu „Miasto Pociech” na pierwszy plan, jako główny powód odejścia z zawodu, podał: „Bo w momencie, kiedy dostaje się 2200 zł na konto za mordowanie dzieciaków jakimiś głupotami, a większość programów nauczania to głupoty, to jest to naprawdę kiepski dowcip.”

 

 

x           x           x

 

 

W tej chwili naszła mnie taka wątpliwość: czy ja mam prawo wypowiadać się, może też oceniać, decyzję młodego człowieka, który po 4 latach pracy w roli nauczyciela czuje się „wypalony”. Bo w jego odczuciu „wypalenie zawodowe to się odczuwa już po miesiącu pracy w szkole. Proszę zaliczyć kiedyś 5-godzinne zastępstwo na świetlicy w podstawówce, to się pani przekona.

 

Skąd taka wątpliwość? Bo jestem świadomy swojego statusu emeryta, który od 16 lat zna szkołę tylko „z oddali”, albo „z drugiej ręki”, czyli z opowieści zasłyszanych od nadal tam pracujących koleżanek i kolegów.

 

Bo – uczciwie mówiąc – ja także w 2005 roku odszedłem z zawodu, choć mogłem nadal pracować. Odszedłem, bo miałem dosyć tego codziennego dyrektorskiego stresu, którego źródłem była konieczność „żeglowania” nie tylko między Scyllą władzy kuratoryjnej, a Charybdą władzy magistrackiej (z różnych opcji politycznych), ale przy tym nie zapominając, że odpowiadam za optymalizowanie warunków pracy nauczycieli oraz tych z administracji i „obsługi”. I za tych, dla których to wszystko – za uczniów..

.

Tak, to prawda. Odszedłem i pozostawiłem „ten interes” innym. Bo miałem alternatywę! Nie tylko (po 37 latach pracy) pełne uprawnienia emerytalne, ale możliwość realizowania mojego prawdziwego powołania: powrotu do roli wykładowcy na uczelniach wyższych, przekazującego studentom kierunków pedagogicznych swoją wiedzę i doświadczenie. Gdybym nie miał tego „wabika”, pewnie pozostałbym w „mojej Budowlance”, przynajmniej na te 3 lata, które zostały mi do końca trzeciej kadencji…

 

Dlaczego uczyniłem to wyznanie? Bo chcę, abyście wiedzieli, czytający ten tekst, źe nie ubrałem się w szaty „pierwszego sprawiedliwego”, który potępia jednych i współczuje innym, uważając siebie za „kryształowego”…

 

A chcę powiedzieć, że – faktycznie – ów polonista z 4-letnim stażem nie ma prawa mówić o wypaleniu zawodowym. Co najwyżej o „sprawdzonej w boju” jego faktycznej gotowości do bycia nauczycielem. Gdyby praca z młodzieżą była tym, co go „rajcuje” – nie zniechęciłyby go te sytuacje, o których pisze. Co najwyżej by go wkur…zyły! I – widocznie (ale o tym nas nie poinformował) – ma już coś lepszego „na oku”.

 

Nie on pierwszy postanowił ze swojego odejścia z zawodu nauczyciela uczynić sprawę publiczną. 23 czerwca 2018 roku ogłosił to na swoim blogu Jarosław Bloch w poscie „Pożegnanie z bronią (kredą)”. Czy, pomijając samopoczucie ogłaszającego, ma to jakieś znaczenie w skali makro? Ci którzy pozostali w zawodzie, na różnym etapie stażu pracy i w różnym stopniu awansu zawodowego, mogą co najwyżej westchnąć i powiedzieć: „szczęściarz”, albo pomyśleć: „cienias”, lub –  „i dobrze, że teraz, bo po paru latach byłoby za późno”……

 

Bo system jest odporny na takie jednostkowe incydenty. Tak jak Ryszard Siwiec, który w we wrześniu 1968 roku dokonał samospalenia podczas uroczystości centralnych dożynek na Stadionie Dziesięciolecia nie obalił w Polsce komunizmu, tak odejście tej czy innej osoby z zawodu nauczycielskiego nie będzie miało wpływu na SYSTEM.

 

Tak samo jak wczorajszy atak serca Eriksena – lidera piłkarskiej drużyny Danii w 43 minucie meczu z Finlandią, wbrew temu co głosiła większość komentatorów (trzeba odwołać ten mecz, i te inne także…) nie mógł wpłynąć na zmianę choć jednej cegiełki w precyzyjnie zaprogramowanej machinę Mistrzostw Europy, tak odejście, nawet medialnie nagłośnione, jednego czy drugiego nauczyciela nie wymusi na kierownictwie tej machiny o nazwie „polski system edukacyjny” jakiejkolwiek oczekiwanej przez „masy” zmiany.

 

Dlatego wszystkich pozostałych trzeba „doładowywać” motywacyjnie, uodparniać na wszelkie wypuszczane przez urzędników z Szucha nr 25 bakterie i wirusy i ukazywać im perspektywę możliwej  do dotrwania, lepszej przyszłości…

 

 

Włodzisław Kuzitowicz

 

 

 

P.s.

 

Właśnie sobie uświadomiłem, że to kolejny felieton, poświęcony środowisku nauczycieli. Wszak przed tygodniem napisałem i zamieściłem ten: Felieton nr 375. W obronie nauczycielskiej społeczności…” Oby nie powstał z tego serial… [WK]



Zostaw odpowiedź