Grób Aleksandry Majewskiej na Starym Cmentarzu w Łodzi (kwatera 5, linia 2, numer grobu – 29)
Stalo się już tradycją, że 1 listopada, w dniu, który w tradycji polskich katolików nazywany jest Dniem Wszystkich Świętych, a który ja wolę, nie tylko dlatego, że jestem „rówieśnikiem Polski Ludowej”, bardziej adekwatnie do dorocznej rzeczywistości nazywać Dniem Zmarłych, zamieszczam wspomnienie o nauczycielach, pedagogach, których od dawna nie mam wśród nas. Są to najczęściej osoby, z którymi splotły się przed laty moje drogi życiowe. [Zobacz TUTAJ]
Dziś osobą, której pamięć chcę przywołać, nie tylko na użytek własny, ale i zbiorowej pamięci środowiska łódzkich nauczycieli, wychowawców, pedagogów, jest dr Aleksandra Majewska, której 30 rocznica śmierci minęła 10 czerwca tego roku.
Już raz poświęciłem Jej wspomnienie – 1 listopada 2015 roku – w felietonie nr 97. „Dzień Wspomnień o Tych Którzy Odeszli”. Zdecydowałem się powrócić do Jej Osoby po 5-u latach, gdyż dziś jeszcze wyraźniej widzę, że obok opisanych przeze mnie wydarzeń na kolonii letniej w Grabownie Wielkim w sierpniu 1963 roku [„Przypadek czy Palec Boży?” –TUTAJ], to Ona miała swój niezwykle znaczący, ale i długotrwały wpływ na przemianę romantycznego młodzieńca „nałogowo” pisującego wiersze, w refleksyjnego pedagoga-wychowawcę. A ponadto, przygotowując się do napisania tego tekstu, trafiłem na notatkę w Wikiperdii, której błędy i przekłamania dodatkowo zmotywowały mnie do ich „wyprostowania”.
Postaram się nie powtarzać informacji zawartych we wspomnieniu z 2015 roku, dlatego proponuję przed dalszą lekturą tego tekstu przypomnieć sobie tamten felieton – TUTAJ. Jednak będę do tamtych treści nawiązywał, aby je rozwinąć i uszczegółowić.
Zacznę od przypomnienia drogi życiowej Aleksandry Majewskiej – począwszy od Jej młodych lat – po I Wojnie Światowej, aż do ostatnich lat życia. I, przy okazji, będę prostował błędy biografii (nie wiem przez kogo napisanej), zamieszczonej w Wikipedii.
Zacznę od pierwszego akapitu tej notki biograficznej:
Urodzona [16 listopada 1907 w Łodzi – WK] w rodzinie urzędniczej (ojciec poległ podczas I wojny światowej w armii rosyjskiej). Była najstarszą z trójki rodzeństwa. By utrzymać rodzinę w trudnych czasach podjęła pracę już w okresie nauki szkolnej – była higienistka i opiekunką dzieci na koloniach. Maturę zdała w 1928 w Gimnazjum im. Emilii Sczanieckiej w Łodzi. Od 1928 do 1930 pracowała jako świetliczanka w V Domu Wychowawczym im. Stefana Żeromskiego.
To, że była uczennicą jednej z najlepszych w tamtym czasie łódzkich szkół średnich dla dziewcząt, i do tego szkoły o profilu humanistycznym było – moim zdaniem – pierwszym istotnym elementem Jej przyszłej, takiej a nie innej, drogi życiowej. Ale miało to także swe bardzo daleko sięgające konsekwencje – wpłynęło na sploty wydarzeń, które zaowocowały moim z Nią spotkaniem. W jaki sposób?
Otóż do tego samego gimnazjum uczęszczała jedna z dwu córek – Maria (w rodzinie zwana Niunią) pewnej mieszkanki podłódzkiej osady Cyganka o nazwisku Kraucka – z domu Zaremba – spokrewnionej z rodziną Malinowskich z Zalesia – przysiółku w dzisiejszym powiecie Wysokie Mazowieckie na Białostoczczyźnie. To do niej w ostatnich latach dwudziestych ub. wieku przyjechała „za pracą w Łodzimieście” dwudziestolatka – Michalina „Malinowianka” – moja późniejsza mama. Jako że ciocia Anna Kraucka prowadziła na Cygance knajpkę i – jak na owe czasy – nieźle jej się powodziło, jej córka Niunia często zapraszało do swojego domu niezamożną szkolną koleżankę – Olę Majewską.
I tak poznały się – nie tylko Michalina (dla rodziny i znajomych Hala) z Olą, ale i Ola z narzeczonym Hali – jeszcze nastoletnim (rocznik 1909) Tadeuszem Kuzitowiczem – moim późniejszym tatą
Zapamiętajcie ten fakt, bo odegra on swoją rolę w 1963 roku…
A teraz muszę sprostować ową, podkreśloną w powyższym cytacie z Wikipedii, informację. Otóż – co wiem z własnoręcznie wypełnionej w 1959 roku przez Aleksandrę Majewską ankiety personalnej – w latach 1929 – 30 była ona nie świetliczanka, a wychowawczynią w placówce przy ulicy Przędzalnianej 66, która choć nosiła wtedy oficjalną nazwę Miejski Dom Wychowawczy, był przez Nią w owej ankiecie nazwany domem dziecka, a który w tamtych czasach nazywano sierocińcem. Nawisem mówiąc to ta sama placówka, w której po II Wojnie Światowej pracował Józef Czesław Babicki!
A teraz kolejny akapit biografii z Wikipedii:
W 1930 zdała eksternistycznie egzamin dyplomowy na nauczyciela szkół powszechnych i wyjechała do Warszawy, gdzie podjęła studia na Wolnej Wszechnicy Polskiej (Studium Pracy Społeczno-Oświatowej i Wydział Pedagogiczny). W 1936 napisała pracę dyplomową (Warunki życia dzieci rodzin bezrobotnych na Woli). Od 1935 do 1940 była kierownikiem II Stacji Opieki nad Dzieckiem w Łodzi. Kierowała też łódzką Poradnią Wychowawczą oraz Centralną Świetlicą Publicznych Szkół Dokształcających.
To kolejny, prawdopodobnie najistotniejszy dla dalszej drogi życiowej Aleksandry Majewskiej okres w Jej życiu. To tam weszła w krąg osób skupionych wokół twórczyni polskiej pedagogiki społecznej – Heleny Radlińskiej, z jej inicjatywy pisała pracę dyplomową na taki właśnie temat, co wytyczyło jej późniejsze kierunki podejmowanego zatrudnienia i prac naukowych. A przede wszystkim miało to swój dalszy ciąg – już po II Wojnie Światowej – w Łodzi, gdzie jak wiele warszawiaków, zamieszkała wtedy Helena Radlińska i gdzie otworzyła pierwszą w Polsce Katedrę Pedagogiki Społecznej na nowopowstałym Uniwersytecie Łódzkim.
Świadomość tych relacji i powiązań pozwala zrozumieć jak doszło do podjęcia przez tą – dotąd działającą jako „praktyczka” wychowania – pracy naukowej, o której wspomniano w cytowanej biografii:
W 1947 otrzymała stopień magistra filozofii w zakresie pedagogiki społecznej na Uniwersytecie Łódzkim (praca Wyniki badań w zastępczych rodzinach łódzkich). Była potem starszym asystentem w Katedrze Pedagogiki Społecznej Uniwersytetu Łódzkiego. Od 1946 pracowała również w Miejskiej Pracowni Psychologicznej w Łodzi.
Warto przypomnieć, że w tej samej katedrze, jako asystent prof. Heleny Radlińskiej, pracował dr Aleksander Kamiński – późniejszy „odnowiciel” i kierownik (od 30 kwietnia 1962 roku) tej jednostki na Uniwersytecie Łódzkim. Ta znajomość będzie trwała aż do śmierci późniejszego profesora Kamińskiego.
I ostatni, zawierający najbardziej mylną informację, fragment:
Doktoryzowała się na Uniwersytecie Warszawskim w 1962 (praca: Dzieci, młodzież i alkoholizm rodziców). Od 1957 do 1964 pracowała w Poradni Zawodowej dla Młodzieży w ramach łódzkiego kuratorium oświaty. Była tam wychowawcą psychologiem do przejścia na emeryturę…
Zanim przejdę do sprostowania podkreślonego fragmentu tekstu, dodam kilka informacji o Jej doktoracie. Promotorem tej pracy doktorskiej był prof. Ryszard Wroczyński, który w latach 1956-1979 kierował Zakładem i Katedrą Pedagogiki Społecznej na Wydziale Psychologii i Pedagogiki Uniwersytetu Warszawskiego. Bo ówczesne władze, zanim w 1962 roku zezwoliły Aleksandrowi Kamińskiemu na reaktywację Zakładu Pedagogiki Społecznej na UŁ – wydały zgodę na jej otwarcie w Warszawie.
Ale wcześniej, po 1947 roku, Ryszard Wroczyński pracował także w kierowanej przez Helenę Radlińska Katedrze Pedagogiki Społecznej na UŁ i – co za tym idzie – nie mógł nie znać zatrudnionej tam, przedwojennej absolwentki Studium Pracy Społeczno-Oświatowej Wolnej Wszechnicy Polskiej – Aleksandry Majewskiej.
I jeszcze kilka informacji o tym skąd wziął się ten temat doktoratu. Otóż jest to zrozumiałe, gdy prześledzi się szczegóły Jej biografii – począwszy od czasu, gdy zbierała materiał badawczy do pracy dyplomowej „Warunki życia dzieci rodzin bezrobotnych na Woli”. To tam zetknęła się z problemem alkoholizmu w rodzinach i jego wpływem na warunki rozwoju wychowujących się tam dzieci. Już po wojnie, w Łodzi, w latach 1954 – 1957 podjęła (dodatkową) pracę w łódzkim szpitalu psychiatrycznym „Kochanówka”, gdzie jako asystent psychiatry pracowała na oddziale odwykowym dla alkoholików. Od 1957 roku, jako jej współtwórczyni, pracowała także w Poradni Przeciwalkoholowej dla Młodzierzy przy ul. Narutowicza. Była też aktywną członkinią Komitetu Przeciwalkoholowego.
Pora wrócić do wątku: „Od 1957 do 1964 pracowała w Poradni Zawodowej dla Młodzieży w ramach łódzkiego kuratorium oświaty. Była tam wychowawcą psychologiem do przejścia na emeryturę…”
Pierwszym błędem jest niewłaściwa nazwa tej placówki: Nosiła ona nazwę Okręgowej Poradni Wychowawczo-Zawodowej (OPW-Z) i mieściła się na najwyższym piętrze północnego skrzydła ówczesnego Młodzieżowego Domu Kultury przy ul. Moniuszki w Łodzi. W drugiej połowie lat sześćdziesiątych przeniesiono jej siedzibę do kamienicy przy ul Rewolucji 1905 roku. Według mojej wiedzy Aleksandra Majewska na emeryturę przeszła w 1967 roku! Wiem o tym wszystkim, gdyż właśnie przy Moniuszki, późną jesienią 1963 roku, spotkałem się z ówczesną dr. Majewską w Jej gabinecie w OPW-Z przy Moniuszki. Ale o tym pisałem już w felietonie nr 97 – zobacz TUTAJ
A poza tym nie była „wychowawcą-psychologiem, a pedagogiem, doradcą, często wchodzącym w rolę terapeuty rodzin problemowych.
x x x
Dziś uzupełnię tekst z 2015 roku informacją o moich późniejszych z Nią kontaktach i o Jej roli – wtedy mi nieznanej – w rozwoju kolejnego etapu mojej „ścieżki kariery zawodowej”. Nie wchodząc w nieistotne szczegóły przypomnę, że jeszcze w okresie kiedy odbywałem służbę w Marynarce Wojennej w Gdyni, podczas urlopowych pobytów w Łodzi, składałem Jej wizyty – zarówno w poradni (wtedy już przy ul. Rewolucji 1905 roku) jak i Jej w mieszkaniu przy ulicy, która wówczas miała nazwę Nowotki, dziś to ulica Pomorska. Zapamiętałem szczególnie tę, która miała miejsce podczas mojego ostatniego urlopu – w grudniu 1967 roku. Jej finałem była prośba Pani Majewskiej, abym Ją wyręczył i zaniósł pod niedaleki adres przy ulicy – wtedy Buczka – teczkę z Jej artykułem po korekcie, który będzie wydrukowany w najnowszym numerze pewnego branżowego czasopisma, bo redaktorem tego numeru jest docent Aleksander Kamiński.
W tamtych czasach Kamiński był dla mnie autorem „Kamieni na szaniec” i twórcą ruchu zuchowego. Nie wiedziałem, że jest naukowcem, docentem doktorem habilitowanym, który kieruje Zakładem Pedagogiki Społecznej w Instytucie Pedagogiki i Psychologii UŁ. Ale, oczywiście, z radością podjąłem się tej roli doręczyciela. Dzięki temu po raz pierwszy spotkałem „twarzą w twarz”, i do tego w jego prywatnym mieszkaniu, z autorem „Książki wodza zuchów”, która pozwoliła mi z powodzeniem stać się takim „wodzem” drużyny zuchów na Nowym Złotnie. I nie mogłem wówczs wiedzieć, że za 8 lat będę w Zakładzie Pedagogiki Społecznej starszym asystentem.
A artykuł, który stał się pretekstem do tej wizyty miał tytuł „Notatnik opiekuna społecznego Szkoły Podstawowej nr 101 w Łodzi z pierwszego półrocza 1959/1960 r.” i został opublikowany w „Studiach Pedagogicznych” Tom XVI, zatytułowanym „Funkcje wychowawcze pracy socjalnej – zbiór rozpraw z pedagogiki społecznej”, pod redakcją Aleksandra Kamińskiego, wyd. Ossolineum 1968 rok. [TUTAJ]
Była to relacja z tego okresu Jej aktywności zawodowej, w którym– jak dziś byśmy to nazwali – prowadziła „badanie w działaniu” (action reasearch), pełniąc (społecznie) rolę „opiekuna społecznego” w owej szkole na łódzkich Bałutach, w osiedlu Zgierska-Stefana. Konkluzją Jej doświadczeń opisanych w tym artykule było wykazanie wielkich braków ówczesnej szkoły w spełnianiu funkcji opiekuńczo-wychowawczej, co po latach zaowocowało utworzeniem w szkołach etatu pedagoga szkolnego. Śmiem twierdzić, że to właśnie Aleksandrze Majewskiej polski system szkolny zawdzięcza instytucję pedagogów szkolnych.
Nie był to Jej pierwszy artykuł, opublikowany w „Studiach Pedagogicznych”. Pierwszym był zamieszczony w tomie X z 1963 roku, zatytułowany „Dzieci, młodzież i alkoholizm rodziców”, który był relacją z Jej badań w Łódzkiej Izbie Wytrzeźwień, rozpoczętych w roku 1957. [TUTAJ]
Warto tu wspomnieć o tym, że problematyka dzieci alkoholików nie była Jej jednorazowym zainteresowaniem. Po latach przeprowadziła kolejny ich etap – klasyczny przykład tzw. „badań podłużnych”, opisanych w XXXIII tomie „Studiów Pedagogicznych – Potrzeby wychowawcze – ich zaspokajanie” z 1975 roku, w artykule zatytułowanym „Przystosowanie społeczne dorosłych dzieci z łódzkich rodzin alkoholików i niealkoholików”. Jak napisała to we wstępie do tej publikacji „badaniami objęto dorosłe dzieci z rodzin alkoholików, którzy przed 10 laty (1957/1958) leczyli się w łódzkich poradniach przeciwalkoholowych (grupa A) oraz dorosłe dzieci z rodzin kontrolnych nie rejestrowanych w poradniach (grupa K)”. [TUTAJ]
Zmierzając ku końcowi tego felietonu raz wrócę jeszcze do jesieni 1963 roku, kiedy to doszło do mojego pierwszego spotkania z dr Majewską. Bo to wtedy „zaowocowała” znajomość moich rodziców (Hali i Tadka) z młodą Olą w mieszkaniu cioci Krauckiej. Gdy podzieliłem się z nimi moim problemem początkującego korepetytora, którego nikłe kompetencje nie mogą sobie poradzić z intuicyjnie wyczuwanymi problemami „ucznia” – usłyszałem, ze ich dawna znajoma jest „jakąś psycholog w poradni” – może ona ci pomoże. Zacząłem poszukiwania i ustaliłem, że ta pani pracuje w poradni przy ul. Moniuszki. Pewnego jesiennego popołudnia usiadłem w korytarzy pod jej gabinetem, i gdy przyszła moja pora – wszedłem. Za biurkiem siedziała korpulentna kobieta, w „późnośrednim” wieku, o pogodnej, dobrotliwej twarzy „cioci-babci”, która zapytała: „A ty jaki masz problem?” Ja na to:” Może na początek się przedstawię – jestem synem Tadeusza Kuzitowicza.” I co słyszę? „Tadzia z Cyganki? Nie wiedziałam że ma syna!” Co było dalej opisałem przed pięcioma laty…
I jeszcze jeden osobisty „wtręt”: To, że podczas moich, zaocznych wszak, studiów pedagogicznych, które w swej nazwie miały „kierunek wiedzy o kulturze” nie pisałem pracy magisterskiej, na przykład „o wpływie poezji romantycznej na kształtowanie postaw obywatelskich”, a zapisałem się na seminarium magisterskie do pani docent Ireny Lepalczyk – jak to dopiero po latach do mnie dotarło – nie było do końca moją całkowicie autonomiczną decyzją. To delikatne sugestie Pani Majewskiej ku tej decyzji mnie naprowadziły… I – dziś nie mam już wątpliwości – także Jej pomysłem, który „sprzedała” swojej wieloletniej koleżance doc. Irenie Lepalczyk, była propozycja, abym został pracownikiem kierowanego już od dwu lat przez panią Irenę Zakładu Pedagogiki Społeczne. I to od razu na stanowisku starszego asystenta.
Nie mogę zakończyć tej części wspomnień bez przypomnienia faktu, że po 25 latach od roku w którym rozpocząłem moją nieformalną pracę „asystenta społecznego” dr Majewskiej w OPW-Z na Moniuszki – w dniu 1 września 1988 roku zasiadłem w fotelu dyrektora Wojewódzkiej Poradni Wychowawczo-Zawodowej, która, była lekko przemianowaną w nazwie, tą samą poradnią, gdzie aż do przejścia na emeryturę pracowała Aleksandra Majewska.
Gdy, już w tej nowej roli, w towarzystwie jedynego pracownika „z tamtych lat”, który – jako psycholog – współpracował z dr Majewską (dziś nie pamiętam już jego nazwiska) złożyliśmy Jej wizytę – zobaczyliśmu osobę w bardzo podeszłym wieku, którą dopadła starcza amnezja, która już nas nie rozpoznała…
I to był mój ostatni kontakt z mentorka pierwszych lat mojej „kariery” pedagoga i wychowawcy.
Na pogrzebie nie byłem – nikt ani poradni, ani mnie osobiście, o tym że zmarła nie powiadomił…
Przywołałem dziś te wszystkie fakty i zdarzenia, aby to wspomnienie nie było tylko suchą notą biograficzną, a osobistym świadectwem mojej pamięci o Osobie, która nie mnie, ale setkom, a zapewne tysiącom ludzi, młodych i dorosłych, wszystkich z mniejszymi czy większymi problemami – pomagała. I czyniła to – najczęściej – skutecznie.
Bo dr Aleksandra Majewska była – nie tak często spotykanym – przykładem osoby, która potrafiła w swoim życiu łączyć praktyką z teorią. Jej codzienna praca z ludźmi była autentycznym fundamentem jej naukowych badań i refleksji, a zgłębiana przez Nią nieustannie teoria – na bieżąco wpływała na doskonalenie jej pracy z ludźmi – Jej „klientami-pacjentami”…
Taką Ją pamiętam – takę dziś przywołałem – takiej dziś zapalam, wirtualny, znicz:
Włodzisław Kuzitowicz
P.s.
W moich planach była sobotnia wizyta na Starym Cmentarzu w Łodzi, zapalenie na Jej grobie znicza „w realu”, zrobienie aktualnego zdjęcia i zamieszczenie go na początku tego felietonu. Niestety lookdown cmentarzy mi to uniemożliwił – zdjęcie, które wykrzystałem w tym felietonie pochodzi sprzed pięciu lat. [WK]