I cóż mi z tego, że dzisiaj mogę pisać na każdy temat? W tydzień po II turze wyborów prezydenckich, w sześć dni po ogłoszeniu ich wyniku, mam inny problem: czy takie moje pisanie może mieć jakikolwiek wpływ na otaczającą mnie rzeczywistość? Tę rzeczywistość, którą jak po rezonansie magnetycznym z kontrastem, poznaliśmy nie tylko z protokołu Państwowej Komisji Wyborczej, ale z licznie publikowanych informacji „jak głosowali Polacy w II turze wyborów” – podających dane o rozkładzie głosów według kategorii wiekowych, wykształcenia, miejsca zamieszkania, dezyzji wyborczej z pierwszej tury itp….

 

Od tego tygodnia mamy kolejny dowód na prawdziwość starego porzekadła, że diabeł tkwi w szczegółach. No bo co z tego, ze Rafał Trzaskowski wygrał w 10-u województwach a Andrzej Duda w 6-u, że Trzaskowski wygrał we wszystkich 11 dużych miastach liczących powyżej 250 tys. mieszkańców, skoro Andrzej Duda jest niekwestionowanym zwycięzscą na wsiach i małych miasteczkach…

 

Oto jeszcze kilka takich „obrazków” powyborczych:

 

Rafała Trzaskowskiego zdecydowanie poparli właściciele firm, zatrudnieni w administracji i usługach i studenci. Andrzeja Dudę wybrali głównie rolnicy, robotnicy, emeryci i bezrobotni.

 

Kandydata KO zdecydowanie poparli wyborcy z wyższym wykształceniem. W przypadku ludzi z wykształceniem średnim poparcie jest prawie takie samo. Za to wyborcy z wykształceniem podstawowym i zawodowym zdecydowanie poparli Dudę.

 

Najmłodsi wyborcy do 29. roku życia zdecydowanie poparli Trzaskowskiego. Wygrał on także wśród 30-latków i 40-latków.Natomiast 50-latkowie i wyborcy 60 plus wybrali Dudę.

 

 

Pierwszej nocy (z niedzieli na poniedziałek) i kilkanaście godzin poniedziałku żyłem nadzieją, że to co ogłaszano w studiach wyborczych wszystkich stacji lelewizyjnych to jedynie wyniki sondażowe, że są one obarczone ryzykiem dwuprocentowego błędu, że jak zostaną policzone wszyskie głosy, to okaże się, że jednak wygrał „mój” kandydat.

 

I nadeszła „godzina zero” – przewodniczący PKW sędzia Sylwester Marciniak podał do wiadomości ostateczne wyniki wyborów.

 

DUDA Andrzej Sebastian – 10 440 648 (51,03%)

TRZASKOWSKI Rafał Kazimierz – 10 018 263 (48,97%)

 

 

Koniec złudzeń… Jak trudno pogodzić się z przegraną „swojego” kandydata, zwłaszcza gdy mieszka się na takim jak ja osiedlu (w OKW nr 194 Pienista-Lublinek głosowało 77,27% uprawnionych, na Trzaskowskiego oddało ważny głos 71,25% głosujących), w takim mieście jak Łódź, gdzie z przewagą 27,66% wygrał Trzaskowski!

 

W pierwszym odruchu autoterapii antydepresyjnej już we wtorek 14 lipca zamieściłem materiał Jak w II turze wyborów głosowali absolwenci gimnazjów, który zakończyłem takim oto komentarzem redakcyjnym:

 

Najbliższe wybory do samorządów i do parlamentu odbędą się za trzy lata. W tym czasie z grona najstarszych wyborców, uczestniczących w tegorocznych wyborach, ubędzie kilkaset tysięcy osób, natomiast do urn pójdą setki tysięcy dzisiejszych uczniów najstarszych klas liceów, techników oraz szkół zawodowych i branżowych.

 

Koleżanki i Koledzy nauczyciele, uczący w tych szkołach – nie tylko WOS-u! Nie zmarnujcie szansy, jaką daje Wam codzienny kontakt z Waszymi uczniami. Wspierajcie aktywistów i zwolenników Młodzieżowego Strajku Klimatycznego, dostarczajcie im argumentów za koniecznością zmiany polityki energetycznej, realizowanej przez rząd PiS i przybudówek – w ramach lekcji biologii, chemii, fizyki, geografii, a także przedmiotów humanistycznych: języka polskiego, historii…

 

Kontynuujcie dobrą robotę Waszych Koleżanek i Kolegów, uczących do niedawna w gimnazjach którzy zasiewali dobre ziarna. skutecznie pielęgnowane w dalszym ich rozwoju przez nauczycieli szkół kolejnego szczebla edukacji. Bo to ich, ale i Wasi absolwenci zadecydują w roku 2023 o przyszłości Polski!

 

Dziś, po upływie kilku dni od tamtych uniesień, po przeczytaniu i wysłuchaniu wielu komentarzy i opinii kompetentnych w sprawach polskiej polityki ekspertów i niezależnych dziennikarzy, mam coraz więcej wątpliwości, czy za 3 lata możliwa będzie – w drodze demokratycznych wyborów – zmiana rządów w Polsce. Jak przepowiadają znawcy tematu, Jarosław Kaczyński i jego wasale zrobią wszystko, aby zrealizować zapowiedź sprzed lat, że w Warszawie będzie Budapeszt”, to znaczy, że polski system polityczny będzie przekształcany na wzór tego, który na Węgrzech wprowadził już Viktor Orbán. Jak określił to Krzysztof Kałan w artykule „Państwo prywatne. Postkomunizm narodowy Viktora Orbána”, opublikowanym już w 2018 roku na stronie Klubu Jagiellońskiego” „Orbán stworzył pierwsze w UE państwo prywatne. Polega ono na tym, że nie da się oddzielić żywiołu państwowego od partyjnego i rodzinnego”.

 

Co prawda są i bardziej optymistyczne opinie, że „PiS w Polsce będzie mniej skuteczny w przejmowaniu niezależnych instytucji niż Victor Orbán na Węgrzech. Chroni nas lepiej zaprojektowany system polityczny i administracyjny bałagan” – jak ocenił to Wojciech Przybylski, ekspert ds. polityki europejskiej, redaktor naczelny międzynarodowego magazynu „Visegrad Insight” w rozmowie, opublikowanej w najnowszym wydaniu „Newsweeka”

 

Słuchając dzisiejszej audycji „Goście Passenta” w TOK FM zwróciłem uwagę na wypowiedź Andrzeja Stankiewicza – niezależnego komentatora wydarzeń politycznych, zamieszczającego swoje teksty w „ONECIE’ i „Tygodniku Powszechnym”, który na pytanie prowadzącego; „Czy system Kaczyńskiego jest do obalenia w drodze demokratycznych wyborów?” wygłosił taką wątpliwość: „Czy przez następne 3 lata opozycja na tyle się wzmocni, żeby stanowić realną przeciwwagę dla rządzącej Zjednoczonej Prawicy?”

 

Ja ze swej strony dodam jeszcze, że mam także obawy, czy niedoszłemu Prezydentowi RP, a ciągle Prezydentowi Miasta Stołecznego Warszawy uda się jego ogłoszony w Gdyni na Skwerze Kościuszki projekt utworzenia ruchu obywatelskiego, który przyciągnie do polityki ludzi nieufnych wobec partii politycznych. Gdy ogłasza to wiceprzwodniczący partii Platforma Obywatelska, i gdy równolegle do jego inicjatywy przyszli potencjalni wyborcy słyszą i czytają deklarację bezpartyjnego Szymona Hołowni:

 

Na gruzach duopolu PO–PiS chcemy budować nową Polskę, nie w rytmie kadencji, tylko pokolenia. Dlatego stworzymy ruch społeczny o nazwie Polska 2050. Polska – bo to jest nasz dom, a 2050 – bo 30 lat to pokolenie”. [www.polityka.pl] A także jego oświadczenie, że stanie na czele ruchu obywatelskiego, z którym „zmienimy Polskę od dołu, skoro tak trudno idzie zmienianie jej od góry. Mam nadzieję stanąć na czele ruchu, który poprowadzi nas z tą nadzieją i energią dalej”. [www.wprost.pl]

 

Dość tego czarnowidztwa! Wszak wszyscy znamy powiedzenie, że wiara góry przenosi! Oczywiście nie mam na myśli wiary w takiego lub innego Boga, a w znaczeniu opisanym w „Wielkim Słowniku języka polskiego”: Ten, kto mocno wierzy, jest w stanie otrzymać to, czego bardzo pragnie, mimo że wydaje się to niemożliwe do osiągnięcia.

 

Nie wiem, czy powstanie – ta nazwa to mój pomysł – „Prawdziwie Obywatelska Koalicja Obywatelska”, jeżeli powstanie – czy przetrwa 3 lata do konstytucyjnego terminu najbliższych wyborów parlamentarnych, nie jestem w stanie przewidzieć, czy Szymonowi Hołowni uda się jego projekt zbudowania wokół siebie i środowiska, które pracowało na jego niewątpliwy sukces w I turze wyborów prezydenckich, ruchu „Polska 2050” i czy ruch ten nie tylko przetrwa, ale stanie się znaczącą siłą na przedwyborczej mapie politycznej w 2023 roku. Czy dotychczasowe partie opozycyjne będą w stanie stworzyć jakąś formułę współdziałania, jak to udało się w niedawnych wyborach do Senatu. Nie mam zdolności profetycznych, aby przewidzieć procesy, jakie przez najbliższe 3 lata będą zachodziły w Koalicji Polskiej i w samej partii Jarosława Kaczyńskiego…

 

Ale wiem jedno: Nie wolno składać broni, rezygnować jeszcze przed startem, „bo i tak się nie uda”. Czas wzmożenia emocjonalnego, jaki zainicjowało hasło „Zbierajmy podpisy poparcia pod kandydaturą Rafała Trzskowskiego” trzeba zastąpić czasem żmudnej „pracy u podstaw”. Jestem przekonany, że przez najbliższe dwa lata wszyscy, którzy chcą powrotu do życia w demokratycznym, tolerancyjnym państwie prawa, a nie (bez)Praw(i)a i (nie)Sprawiedliwości, powinni skoncentrować się nie tyle na wiecowaniu i organizowaniu protestów, a na zdobywaniu nowych zwolenników wizji „otwartej Polski”, na przekonywaniu ich, że NAPRAWDĘ żyjemy w globalnej wiosce, w której przy rosnącej potędze gospodarczej Chin i ich rywalizacji ze Stanami Zjednoczonymi o dominację ekonomiczną nad światem, Polska izolująca się od Unii Europejskiej (w której nie będzie nam nikt mówił jak mamy się rządzić i sądzić, czym palić w piecach i elektrowniach, nikt „obcy” nie będzie zakazywał bicia żon i promował „tęczową ideologię” oraz Haloween, a banki, media i w ogóle wszystko będzie wyłącznie „nasze”) skazana jest na klęskę. Klęskę na każdym polu: gospodarczym, politycznym, kulturowym….

 

Nie muszę już chyba dodawać, że w przypadku nauczycieli, obok członków ich rodzin, znajomych i sąsiadów, przedmiotem tej „pracy u podstaw” – w najbardziej chyba dosłownym tego znaczeniu – mogą i powinni stać się ich uczniowie.

 

Ale o tym napisałem już we wtorek – patrz powyżej….

 

 

Wodzisław Kuzitowicz



Zostaw odpowiedź