Za dwa tygodnie będą już wakacje. Po raz pierwszy w moim, już dość długim, życiu nie będzie to dla uczniów sytuacja wyraźnego końca codziennego obowiązku odsiadywania po kilka godzin w szkole i radosnej eksplozji czasu „WOLNOŚCI” – wolności nie tylko od lekcji w szkole, ale także od „pracy domowej”. Nie będzie też sytuacji, z którymi zawsze kojarzył się ten dzień: uroczystością wręczania nagród „prymusom” i z nie dla wszystkich radosnym powrotem ze świadectwem do domu. Tegoroczne wakacje zaczną się – nie wiem jak to określić – nijako, „miękko”, a i perspektywa wakacyjnych wyjazdów – z rodzicami i/lub bez nich, na kolonie, obozy – także będzie o wiele mniej oczywista niż w poprzednich latach. Wiadomo – „czas zarazy”…

 

Za dwa tygodnie będę już zapewne po wizycie w obwodowej komisji wyborczej i oddaniu głosu na „mojego” kandydata. Będę z niecierpliwością czekał na studio wyborcze (w oczywistej dla mnie telewizji z ul.Wiertniczej na warszawskim Wilanowie), aby dowiedzieć się „jeszcze ciepłych” wyników sondażu exit poll. Może się ucieszę, może zdenerwuję, a może opadnie mnie rezygnacja…

 

A niejako w tle tych zbliżających się „kulminacji” toczą się, także w „pandemicznym rygorze”, dwa egzaminacyjne seriale: maturalny i „ósmoklasistów”. Do tego drugiego od wtorku, przez kolejne trzy dni, zasiądzie 34 700 uczennic i uczniów. Natomiast egzaminy maturalne, w ich najważniejszej części, to znaczy egzaminów najbardziej masowo zdawanych przez absolwentów (j. polski, matematyka, j. angielski) już się odbyły, Od jutra, z przerwą na weekend, przez najbliższe dwa tygodnie, będą jeszcze przeprowadzane – także w formule pisemnych testów – egzaminy z pozostałych przedmiotów, które zdający mogli wybrać według swoich zainteresowań lub potrzeb rekrutacji na studia wyższe.

 

Z obszaru zdarzeń maturalnych nie ma co komentować najbardziej medialnie nagłośnionego incydentu, jakim był „przeciek” tematu z rozprawki na j. polskimi, bo nie na tym poziomie refleksji staram się pisać te felietony. O tym, czy podjęcie decyzji o przeprowadzeniu obu tych egzaminów w warunkach wcale nie wygaszonego stanu zagrożenia epidemicznego było trafną decyzją „partii i rządu” dowiemy się za około 2- 3 tygodnie. Przeto ja dziś nie o tym.

 

Czytający ten tekst mogą się zastanawiać czemu mają służyć te przedstawione powyżej informacje o wyborach i maturach. Przecież wszyscy o tym wiemy. A jednak nieprzypadkowo właśnie od przywołania tych faktów zacząłem główny nurt tego felietonu.

 

Wracam do wyborów, a właściwie do kampanii wyborczej w wykonaniu naszego „niemiłościwie nam panującego” w mediach „prorządowych”, piąty rok urzędującego w roli Prezydenta RP w pałacu – słusznie zwanym namiestnikowskim – przy Krakowskim Przedmieściu, pana doktora prawa Andrzeja Dudy. Na dwa tygodnie przed „godziną zero” ów pan, podczas spotkania przedwyborczego w Brzegu, powiedział: „Próbuje się nam proszę państwa wmówić, że to ludzie, a to jest po prostu ideologia. Jeżeli ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości, czy to jest ideologia, czy nie, to niech zajrzy w karty historii i zobaczy, jak wyglądało na świecie budowanie ruchu LGBT.”

 

Najsmutniejsze jest to, że tematyka mniejszości seksualnych w Polsce stała się stałym elementem wypowiedzi tego kandydata przy każdej nadarzającej się okazji. Występując w stacji TVN powiedział, że sprzeciwia się „indoktrynacji seksualnej” małych dzieci. „… mnie interesuje to, żeby dzieci w szkole nie były poddawane indoktrynacji seksualnej w wieku bardzo małoletnim, kiedy one mają dosłownie kilka lat, kiedy one są w pierwszych klasach szkoły”.

 

Nie tylko smutne, ale i groźne są wypowiedzi na ten sam temat ludzi ze środowiska politycznego prezydenta Dudy, wzmagające atmosferę rzekomego zagrożenia dla polskich dzieci, gdyby prezydentem został Rafał Trzaskowski. Dał im przykład… nie Bonaparte, a premier Morawiecki, który nawet podczas swego wystąpienia w Sejmie z okazji uzasadniania wniosku o wotum zaufania dla jego rządu, „ni z gruszki ni z pietruszki” wypalił, że plan Platformy Obywatelskiej dla rodzin, który nazwał „Planem Rabieja i Trzaskowskiego”, to plan „ataku na rodziny”. – A my mówimy bardzo wyraźnie, my mówimy bardzo jednoznacznie, że podniesienie ręki na dzieci, na dzieci w polskich rodzinach, jest niedopuszczalne.”

 

Swoje dołożył europoseł PiS Joachim Brudziński, który wyraził opinię, że „Polska bez LGBT jest najpiękniejsza”. Nie będę tu przywoływał szczegółów incydentu z posłem Żalkiem w TVN, ale nie mogę nie wspomnieć o wczorajszej wypowiedzi posła PiS Przemysława Czarnka, który w sobotnim programie „Studio Polska” na antenie TVP Info, podczas dyskusji na temat LGBT powiedział:

 

Brońmy rodziny przed tego rodzaju zepsuciem, deprawacją, absolutnie niemoralnym postępowaniem. Brońmy nas przed ideologią LGBT i skończmy słuchać tych idiotyzmów o jakichś prawach człowieka czy jakiejś równości. Ci ludzie nie są równi ludziom normalnym i skończmy wreszcie z tą dyskusją.

 

W jakim celu te wszystkie „kwiatki” przywołuję? Bo przeraża mnie to, co czynią mali, żądni władzy ludzie z partii, prezentującej się jako partia wyznawców religii chrześcijańskiej („miłuj bliźniego swego jak siebie samego”), w świadomości młodych Polaków – tych, którzy są uczniami naszych szkół, którzy dopiero niedawno je opuścili.

 

W imię partykularnego celu „posiadania” (nieprzypadkowo użyłem tego słowa) „swojego” prezydenta, propagują postawy nietolerancji, przyzwolenia na ostracyzm, a zapewne także na prześladowania osób o „niewiększościowej” orientacji seksualnej. A przy okazji wmawiają Polkom i Polakom, że w szkołach toczy się jakaś masowa kampania afirmacji homoseksualizmu. Jeli by tak było, to winni temu złu, tej tęczowej zarazie na którą narażają „nasze niewinne dzieci”, są nauczyciele. Bo któż by inny!

 

I tylko marzy mi się, że wśród owych 272 tys. tegorocznych maturzystek i maturzystów (wśród których – jak mówią badania berlińskiego instytutu Dalia z 2016 roku – ok. 6% to owi „LGBT”), ponad 16 tysięcy z nich, nie będzie miało wątpliwości na kogo NIE ODDAĆ SWEGO GŁOSU! Jako niepoprawny optymista zakładam, że bardzo wiele ich koleżanek i kolegów z klasy będzie z tego samego powodu chciało głosować tak samo. I że w rocznikach młodych Polek i Polaków, którzy szkoły pokończyli w latach poprzednich ów wskaźnik również się sprawdzi i wśród nich też nie braknie dziesiątek tysięcy młodych wyborców, którzy na widok nazwiska „Duda” na karcie wyborczej zachowają się jak Europejczycy..

 

I tak oto matura połączyła mi się z kampanią wyborczą. A Wy – Koleżanki i Koledzy Nauczyciele – nie przejmujcie się tym bezrozumnym bełkotem zacietrzewionych karierowiczów, ktorym wizja utraty pozycji, a więc i apanaży, zajrzała właśnie w oczy! To my mamy rację, realizując programy, opartej na wiedzy, edukacji seksualnej. Nie oni.

 

 

Włodzisław Kuzitowicz



Zostaw odpowiedź