To pierwszy felieton pisany w „stanie epidemii”, ogłoszonym Rozporządzeniem Ministra Zdrowia z dn. 20.03.2020. Ciekawe, że w rozdziale 4. tego aktu prawnego, zatytułowanym „Ograniczenia funkcjonowania określonych instytucji lub zakładów pracy”, a konkretnie w     § 6. w którym podane są podmioty, w których w okresie o którym mowa w § 1, ustanawia się czasowe ograniczenie, nie wymieniono szkół ani przedszkoli. Nie znalazły się tam także szkoły wyższe. Po krótkiej chwili zastanowienia uznałem, że to kolejny dowód na to, iż w oczach naszych prawodawców placówki oświatowe traktowane są jako instytucje, które nie mogą zostać potraktowane na równi ze sklepami, kinami czy nawet teatrami. Edukacja działa na specjalnych prawach. Bo instytucjom kultury nie pomogło nawet to, że ich minister ma rangę wicepremiera.

 

Od razu poczułem się, w imieniu wszystkich koleżanek i kolegów nauczycieli, dowartościowany.

 

Ale wróćmy do felietonu. O czym to dzisiaj należałoby napisać? Po szybkim przeglądzie tematów minionego tygodnia wybrałem temat, który pojawił się w wywiadzie Slawomira Broniarza, a który nie został tam szerzej rozwinięty. Prezes ZNP w rozmowie z dziennikarzem Radia TOK FM powiedział: „Szkoła powinna w krótkim czasie zorientować się, kto może, a kto nie może mieć dostęp do łączy zarówno po stronie nauczycieli jak i uczniów.”. Co ciekawe – ma świadomość tej bardzo zróżnicowanej sytuacji także minister Piontkowski, który na konferencji prasowej 20 marca powiedział:„Trzeba brać pod uwagę, że nie każdy uczeń ma dostęp do szybkiego internetu, czy nie zawsze ma najnowszy komputer”.

 

Ale nawet świadomość takich sytuacji nie wpłynęła nastanowisko ministra edukacji, który – choć szkoły do 14 kwietnia będą zamknięte, więc „klasyczna” dydaktyka szkolna nie jest prowadzona już od 12 marca – nadal podtrzymuje pogląd, że nic nie zagraża terminom egzaminów maturalnych, także egzaminów dla ósmoklasistów, które zgodnie z organizacją roku szkolnego 2019/2020 mają odbyć się w dniach 21 – 23 kwietnia.

 

Zanim podzielę się z Wami moimi przemyśleniami na ten temat, zaproponuję lekturę tekstu Joanny Cieśli „’Radźcie sobie w szkołach sami’. MEN gra na czas”, który wczoraj zamieszczono na portalu tygodnika „Polityka”. Są tam zebrane wszystkie problemy, wątpliwości i sugestie, jakie w ostatnim czasie można było usłyszeć i przeczytać w innych źródłach na temat sytuacji dyrektorów szkół, nauczycieli, uczniów i ich rodziców wobec zbliżających się nieuchronnie terminów egzaminów, przy – jak dotąd – konsekwentnie powtarzanym stanowisku MEN, że są one, rzekomo, niezagrożone.

 

To teraz 5 minut lektury tekstu „’Radźcie sobie w szkołach sami’. MEN gra na czas”   –   TUTAJ

 

Cóż jeszcze do tego mogę dodać?

 

Niewiele… Może tylko to, że rządzący NASZYM krajem, w tym polską edukacją, nadal grają w lotto z epidemią       i liczą na główną wygrana w majowych wyborach prezydenckich (bo przecież „ich” elektorat nie boi się jakiegoś wirusa i stawi się karnie w lokalach wyborczych), której to gry ofiarami mogą stać się przede wszystkim uczniowie klas ósmych i maturzyści oraz ich rodzice. Bo – moim zdaniem – to właśnie z powodu zbieżności terminu tych wyborów (11 maja) z terminami pisemnych egzaminów maturalnych (począwszy od 4 maja, codziennie, aż do 21 maja) władza niezłomnie twierdzi, że są one niezagrożone! No bo jakby to wyglądało, gdyby odwołać maturę, a kazać ludziom iść do wyborów.

 

Puszczam teraz wodze czarnej fantazji:

 

W tej sytuacji możliwe jest na przykład takie rozwiązanie, w którym szkoły nadal nie będą realizowały zajęć dydaktycz- nych (jak przed rokiem podczas strajku nauczycieli), ale egzaminy maturalne będą przeprowadzane. Czy uda się zapewnić pełne składy komisji, nadzorujących egzaminy pisemne? Nawet jeśli większość rozsądnych nauczycieli odmówi, to – jak przed rokiem – znajdą się wierzący w zbawczą moc ochronną Trójcy Świętej emeryci i katecheci, którzy na apel pisowskiej władzy odpowiedzą pozytywnie. Bo przecież jedno rozporządzenia nada im niezbędne do tego uprawnienia!

 

Czy możliwa jest podobna wersja kwietniowych egzaminów dla kończących szkoły podstawowe? Podążając tym samym tropem – jest to także bardzo prawdopodobne, zgodnie z zasadą „nie ma wyjątków”.

 

A przecież nie byłoby końca Świata, gdyby przyjąć rozwiązania, o których mówi się w przywołanej publikacji w „Polityce”: odpuścić egzaminy ósmoklasistom, zrekrutować ich do szkół średnich na podstawie świadectw, sklasyfikować maturzystów do końca kwietnia, matury zorganizować w lipcu i zakończyć teraz rok szkolny dla wszystkich, a początek kolejnego zaplanować na sierpień.

 

Ale kto z rządzących na to się odważy, w sytuacji gdy „zwykły poseł z Żoliborza” we wczorajszym wywiadzie dla TVN24 powiedział: „że wybory „powinny się odbyć”. – Administracja państwowa obydwu rodzajów – bo to jest i rządowa, i samorządowa, proszę pamiętać tutaj o roli administracji samorządowej – mają konstytucyjny obowiązek podjąć działania, bo zbliżają się już pierwsze terminy ku temu, żeby te wybory się odbyły. Jeśliby tego nie robiły, to łamałyby konstytucję.”

 

Bo wszak dla urzędników i funkcjonariuszy wszystkich szczebli tego budowanego w naszym kraju od ponad czterech lat aparatu władzy słowa PREZESA są taką samą bezdyskusyjną wyrocznią, jakimi były dla przytłaczającej większości mieszkańców „Kraju Rad” słowa „Słońca Komunizmu”, Osetyńczyka, niesłusznie nazywanego Gruzinem, noszącego po rodzicach nazwisko Dżugaszwili, który do historii przeszedł jako Józef Stalin.

 

I już na koniec jeszcze jedno spostrzeżenie:

 

Jak dotąd żadnego problemu w tej, zagrażającej podstawowym prawom uczennic i uczniów, którzy nie mają możliwości technicznych i środowiskowych na to aby uczestniczyć w edukacji na odległość, nie dostrzegł Rzecznik Praw Dziecka – zobacz TUTAJ

 

Smutne, ale także Rzecznik Praw Obywatelskich nie zareagował na ten problem – zobacz TUTAJ

 

 

A może to „oczywista oczywistość”, że tak niszowy temat, jak egzaminy ósmoklasisów i matury nie mają szansy na przebicie się w mediach i wywołanie szerokiego poparcia społecznego dla ich sensownego przeprowadzenia, w czasie gdy kraj (i media) żyje rządowym projektem (udoskonalonym przez Prezydenta RP) tzw, „Tarczy antykryzysowej”?

 

Bo czym są stresy nawet bez mała ćwierć miliona liczącej rzeszy maturzystów wobec upadku całych gałęzi gospodarki, takich jak turystyka, komunikacja lotnicza, hotelarstwo, handel czy usługi? Jak porównać wagę problemu rekrutacji do szkół średnich z groźbą nędzy setek tysięcy pracowników zatrudnianych dotąd na tzw. „umowy śmieciowe”, którzy w epoce samoizolacji i coraz powszechniejszej kwarantanny pozostają bez wynagrodzeń?

 

Ale ja będę jednak próbował, choćby to wygladało na popiskiwanie małej myszki, głosić sens walki o róże, choć wokół płoną lasy…

 

Włodzisław Kuzitowicz



Zostaw odpowiedź