Za nami dwa dni wspominania naszych zmarłych. Jak niemal wszystko w „naszych czasach” – także i to, co z natury powinno mieć charakter intymny, prywatny, osobisty, stało się skomercjalizowanym „świętem na pokaz”. Nie wypada nie być tego dnia „na grobach”, bo „co ludzie powiedzą”! A zwłaszcza RODZINA. I licytujemy się – kto położy droższą wiązankę, postawi więcej „szpanerskich” zniczy, a w rozmowach z sąsiadami – kto był na na ilu to cmentarzach, a gdzie to jeszcze, na drugi koniec Polski, jutro musi jechać…

 

W efekcie całe to „wspominanie naszych zmarłych” sprowadza się do odszukania grobu (wiele osób już z tym ma kłopoty, bo wszak na co dzień tam nie bywa), do położenia kwiatów, zapalenia zniczy i po kilku minutach (niektórzy w tym czasie na kilka chwil składają dłonie, by w finale pobieżnie przeżegnać się) odchodzą z komentarzem: bo musimy jeszcze zapalić znicze na grobach... – i wymieniają ich listę. I dalej, wmieszani w tłum im podobnych, przepychają się cmentarnymi alejkami ku kolejnym mogiłom, na których „muszą” zapalić znicze…

 

Jeśli ktoś z Was miał możliwość, aby – oczywiście „niechcący” – podsłuchać o czym taka raz do roku spotykająca się nad grobem dziadka czy ciotki rodzinka rozmawia, to ma zapewne podobne do mnie spostrzeżenia: rzadko kiedy mówią o osobie, nad której grobem się spotkali. Najczęściej jest to wymiana informacji o tym kto się ożenił, kto rozwiódł, kto w rodzinie się urodził, kto umarł, a kto i gdzie wyjechał „za pacą”. Ja wielokrotnie mijając taką grupkę zagadanych krewnych słyszałem strzępy opowieści o zagranicznych wojażach, sukcesach biznesowych, problemach ze sfinalizowaniem rozpoczętej inwestycji budowlanej…

 

Czy jest możliwy powrót do czasów, gdy było to – nie tylko z urzędowej nazwy – „Dzień Zmarłych”, a nie, jak teraz, „Dzień Handlowca i Ogrodnika”?

 

x           x           x

 

 

Drugim wątkiem dzisiejszego felietonu – dla równowagi – nie będzie temat skierowany ku temu co było, a ku przyszłości. Otóż przed kilkoma dniami „Dziennik Łódzki” poinformował tytułem: Pierwszy kandydat na nowego rektora Uniwersytetu Łódzkiego. Prof. Jarosław Płuciennik bierze pod uwagę start w wyborach 2020”, że zaczął się już proces „wstępnego rozpoznania” szans i możliwości na wyłonienie najwłaściwszego kandydata na stanowisko nowego Rektora Uniwersytetu Łódzkiego. Piszę o tym z dwu powodów:

 

Po pierwsze bo „właściwy człowiek na właściwym stanowisku” – w tym przypadku stanowisku rektora głównej wyższej uczelni, która jest, nie tylko dla łódzkich szkół, miejscem kształcenia nauczycieli, jest także dla nas, ludzi oświaty, bardzo ważną, rzekł bym – strategiczną – sprawą. Zwłaszcza w aktualnej sytuacji, kiedy rządy nadal sprawować będzie PiS, ministerstwa: edukacji i szkolnictwa wyższego pozostają pod jej, być może tym samym, personalnie, władaniem. I dlatego tylko rektor, który będzie potrafił zachować, na tyle na ile warunki prawne na to mu pozwolą, autonomię w prowadzeniu polityki uczelni, w tym w obszarze kształcenia nauczycieli, jest szansą na przeprowadzenie „oddolnej” reformy ścieżki dochodzenia do nauczycielskich kwalifikacji zawodowych, realizowanych „po nowemu”, w kontakcie z edukacyjną rzeczywistością (szkoły ćwiczeń), zatrudniając do prowadzenia zajęć z metodyk szczegółowych wybitnych nauczycieli-praktyków.

 

Po drugie – bo miałem to szczęście poznać pana profesora Płuciennika i przekonać się, że jest to osoba, której nie tylko dotychczasowe doświadczenie w kierowaniu tak wielką uczelnią, ale także generalnie – jego postawa wobec problemów od kilku lat trawiących naszą polską codzienność, jest właśnie przesłanką i gwarancją, iż byłby to odpowiedni rektor na te trudne, nadchodzące czasy.

 

Aby nie było niedomówień: profesor Jarosław Płuciennik to – jak to się mówi – prywatnie „ani mi brat, ni swat”. Ale, gdybym był wierzący w Przeznaczenie, to musiałbym tu oświadczyć, że zapewne nie był to tylko zwykły przypadek, że 31 sierpnia 2015 roku, pierwszego dnia III Kongresu Polskiej Edukacji, w największej sali Międzynarodowego Centrum Konferencyjnego w Katowicach, gdzie za kilkanaście minut miała nastąpić, w obecności ok. 1200 uczestników, inauguracja tego wydarzenia, usiadłem obok mężczyzny w średnim wieku, niczym na pierwszy rzut oka nie wyróżniającego się od innych zasiadających tam panów. Już podczas trwania kolejnych wystąpień kongresowych nawiązała się między nami rozmowa. Dziś pamiętam, że po którejś kolejnej wymianie komentarzy do tego co działo się na estradzie, zapytałem mojego sąsiada gdzie i w jakiej szkole pracuje. I wtedy usłyszałem: „Nie pracuję w szkole, jestem prorektorem Uniwersytetu Łódzkiego.

 

Nie muszę mówić, że było to dla mnie wielką i miłą niespodzianką. W zasadzie na tym nasza znajomość wtedy się skończyła, jeszcze parę razy widywaliśmy się „w przelocie” następnego dnia, ale zapewne nie pamiętałbym dziś tego spotkania gdyby nie…. gdyby nie kolejne, równie niepodziewane, spotkanie.

 

Już kilka miesięcy później nasze drogi, po raz kolejny, przecięły się – tym razem już nie przypadkowo. Do naszego drugiego spotkania doszło w środowisku ludzi aktywnych w ramach świeżo powstałego ruchu KOD – Komitetu Obrony Demokracji. Stało się to 29 stycznia 2016 roku w salce obok recepcji małego hoteliku „Cynamon” przy ul. Sienkiewicza 40 w Łodzi. To tam odbyło się założycielskie spotkanie ludzi, zainteresowanych działalnością w ramach tworzonej na tym spotkaniu grupy „Edukacja”. Przyszedłem tam na kilka minut przed wyznaczoną godziną 18-a, w oczekiwaniu na rozpoczęcie zebrania witałem się z kolejnymi przybywającymi osobami, w tym z emerytowaną już pedagog szkolną jednej z bałuckich podstawówek (która w w czasach mojej pracy nauczyciela akademickiego w Instytucie Pedagogiki i Psychologii UŁ była moją studentka) i z byłą pedagog z „mojej „Budowlanki” – później metodyczką nauczycieli-pedagogów szkolnych w ŁCDNiKP.

 

I nagle do salki wszedł… mój znajomy z katowickiego Międzynarodowego Centrum Konferencyjnego – pan prorektor UŁ, prof. dr hab. Jarosław Płuciennik. Po powitaniu z organizatorami tego spotkania, gdy tylko mnie dostrzegł, doszedł z uśmiechem na twarzy i ściskając powitalnie moją dłoń powiedział: „Jak miło cię widzieć.” I w taki to, niekonwencjonalny ale za to naturalny sposób „przeszliśmy na ty”.

 

Potem ja zamieszczałem na stronie łódzkiego KOD-u cykl dziewięciu „Donosów na reformę” – pierwszy, zatytułowany „O pseudodemokratycznych procedurach debaty nt. pisowkiej reformy edukacji – Donos pierwszy” – już 15 lutego, ostatni – „Dziewiąty donos: W MEN trwają intensywne prace nad ustawą o reformie” – 1 sierpnia 2016 roku, a prof. Płuciennik został rzecznikiem prasowym łódzkiego KOD i był nim do czerwca 2019 r.

 

Przywołam tu jeszcze jedno nasze spotkanie – wspólne wystąpienia, też w ramach KOD-u. Miało ono miejsce 18 grudnia 2016 roku w klubie „6 dzielnica”, gdzie odbyła się, przygotowana przez sekcję edukacji KOD, debata na temat ”Quo vadis oświato”. Uczestniczyło w niej czworo dyskytantów-panelistów: prof. Jarosław Płuciennik (po zakończeniu czteroletniej kadencji: 2012 – 2016 nie był już prorektorem), dr Andrzej Kompa – historyk z UŁ, Jolanta Trawczyńska-Markiewicz z ŁCDNiKP oraz piszący te słowa. Oto zdjęcie, dokumentujące to wydarzenie:

 

 

Foto: www.kod-lodzkie.pl

 

Siedzą (od lewej): prowadząca dyskusję Elżbieta Leśniowska, Jolanta Trawczyńska-Markiewicz, Włodzisław Kuzitowicz, Jarosław Płuciennik i Andrzej Kompa.

 

 

Tam właśnie tam profesor Jarosław Płuciennik powiedział:

 

Cała oświata i szkolnictwo wyższe są połączone w europejskich ramach kwalifikacji. One dzielą wykształcenie na spójne etapy i tam jest miejsce na gimnazja, które przygotowują do jednej podstawowej rzeczy: mobilności.” [Źródło: www.kod-lodzkie.pl]

 

Gdy do tych informacji dodam, że prof. Płuciennik jest ojcem dwu synów, z których starszy w czerwcu tego roku został absolwentem Publicznego Gimnazjum nr 1 w Łodzi, że był on w tym gimnazjum przewodniczącym Szkolnej Rady Rodziców, że tenże były gimnazjalista kontynuuje naukę w X Liceum Ogólnokształcącym w Łodzi, że młodszy syn Profesora jest uczniem IV klasy Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej I i II st. w Łodzi.– mam nadzieję, że w wystarczającym zakresie wykazałem że jest on tym kandydatem na Rektora UŁ, który będzie najlepszym gwarantem, iż nie tylko Wydział Nauk o Wychowaniu, ale także wszystkie pozostałe wydziały, których studenci zechcą przygotować się do roli nauczyciela, będą realizowały współczesne, odpowiadające potrzebom reformujących się polskich szkół, metody ich kształcenia.

 

 

Włodzisław Kuzitowicz

 

 

A  N  E  K  S

 

 

9,5 tezy prof. Jarosława Płuciennika o Uniwersytecie  –  TUTAJ

 

 

Redagowany w 2016 roku przez prof. Płuciennika cykl wideomonologów „espresso NOWINY”  –  TUTAJ

 



Zostaw odpowiedź