Foto: www.facebook.com/msklodz

 

 

Dzisiejszy felieton nie będzie o żadnym z eventów mijającego tygodnia, które zaistniały w obszarze edukacji z inicjatywy polityków, związkowców czy „eduzmieniaczy”. Uznałem, że powinienem odnotować – być może przełomowe – wydarzenie, jakim był Protest Tysięcy Miast w ramach kampanii Młodzieżowego Strajku Klimatycznego. Czynię to w przekonaniu, że jesteśmy świadkami rodzenia się „Nowego Świata” – świata, który chcą urządzać „po swojemu” urodzeni w XXI wieku, którzy już nie wierzą „starym”, którzy – sami nie mogąc jeszcze realnie wpływać na strategiczne decyzje – postanowili zmusić dzisiejszych włodarzy państw i organizacji ponadnarodowych do niezwłocznego ratowania naszej planety przed grożącą jej nieuchronnie klimatyczną zagładą. I to nie w jakiejś niewyobrażalnej przyszłości, a jeszcze za ich, dzisiejszych nastolatków, życia.

 

Zanim odnotuję tu moje przemyślenia i refleksje, proponuję trzy akapity wprowadzenia w zagadnienie:

 

Grubo ponad pół tysiąca uczniów łódzkich szkół wzięło udział w Młodzieżowym Strajku Klimatycznym wpisującym się w Protest Tysięcy Miast, który odbył się 20 września, w ostatni piątek przed szczytem klimatycznym ONZ w Nowym Jorku, gdzie politycy mają zadecydować o dalszych losach naszej planety. „Rządzący muszą wiedzieć, że społeczeństwo nie zgadza się, by nasz świat zginął przez ich ignorancję” – napisali w swej odezwie organizatorzy protestu.” [Źródło:www.expressilustrowany.pl]

 

Walka młodych o przyszłość planety ma twarz. Grety Thunberg – nastolatki ze Szwecji. Stała się ona rzeczniczką swojego pokolenia, które chce powstrzymać zmiany klimatyczne. Młodzieżowy Strajk Klimatyczny objął ponad 150 państw. – Robimy to, by obudzić polityków – mówiła Greta.

 

Aby lepiej zrozumieć jej motywację, która stała się źródłem takiej właśnie formy aktywności, warto dowiedzieć się czegoś więcej o tym skąd przychodzi, a także zapoznać się z jej przekazem „z samego źródła”, czyli np. czytając o czym mówiła w kwietniu tego roku w Parlamencie Europejskim.

 

Po takim wprowadzeniu mogę już przejść do moich przemyśleń. A będą one dotyczyły tego czym ten młodzieżowy protest w obronie klimatu jest nie tylko w skali globalnej, ale także jak powinniśmy na niego patrzeć, oceniać go, ale i wyciągać z niego wnioski my – dorośli Polacy, a zwłaszcza nauczyciele polskich szkół.

 

Zacznę od refleksji związanej z polskim kalendarzem politycznym, czyli czym owe młodzieżowe protesty, które co prawda odbywały się tylko w miastach, powinny stać się dla przywódców głównych sił politycznych, wiodących swoich zwolenników ku lokalom wyborczym, w których winni oni 13 października oddać głos na jednego z kandydatów, proponowanych na posłów (lub senatora) znajdujących się na ich listach. Otóż nie mam wątpliwości, że problem przeciwdziałania efektowi cieplarnianemu, a więc zastępowanie kopalnych źródeł energii źródłami odnawialnymi, a także konieczność promowania zmian nawyków żywieniowych i komunikacyjnych, nie może już być uważany za temat niszowy, za hasło głoszone tylko przez „nawiedzonych zielonych”. Każda siła polityczna, która tego problemu nie uczyni jednym z najważniejszych, i to nie tylko w kampanii wyborczej, ale także w kierunkach swej polityki sprawowania władzy, musi liczyć się z tym, że za następne cztery lata utraci władzę. Bo kolejne roczniki „Młodych Klimatycznych Strajkowiczów” będą już wtedy miały czynne prawo wyborcze!

 

 

Foto:www.tvn24.pl

 

Mapa Polski z zaznaczonymi miejscowościami, w których w piątek odbyły się protesty w ramach Młodzieżowego Strajku Klimatycznego

 

 

Przechodząc na „nasze podwórko” – to czego byliśmy w Polsce świadkami w piątek 20 września, choć odbywało się na terenie kilkudziesięciu miast, choć zmobilizowało do wyjścia na ulice i place jedynie tysiące, jeszcze nie miliony, młodych ludzi, jest optymistycznym symptomem pozytywnych, „zdrowych”, progresywnych zmian, jakie zachodzą w młodym pokoleniu naszych rodaków.

 

Wiem, że są i inni ich rówieśnicy, którzy jeśli wychodzą na ulicę – to po to, aby atakować „innych”, żeby „dać wycisk” noszącym inne niż oni szaliki klubów piłkarskich, ażeby pod znakiem celtyckiego krzyża wykrzykiwać nacjonalistyczne hasła. Ale, wierzę w to głęboko – są w mniejszości. Mniejszości, która w ostatnich czterech latach miała „sprzyjający klimat” do organizowania ulicznych marszy i zadym, stąd mogło się wydawać, że to oni są reprezentacją młodych obywateli zamieszkujących nasz kraj.

 

I jeszcze jedno: protestującymi byli w przytłaczającej większości uczniowie i studenci z roczników, które mają za sobą edukację w 6-letniej podstawówce i w gimnazjum. Nie dokonałem pogłębionej analizy podstaw programowych nauczanych tam przedmiotów takich jak: przyroda, biologia czy geografia. Ale zaryzykuję stwierdzenie, że w jakimś stopniu to właśnie nauczyciele tych szkół pomogli im ukształtować postawy prospołeczne, wyposażyli swych uczniów w elementarną i uznaną przez nich za wiarygodną, wiedzę o ekologii, a przede wszystkim – „zarazili” ich przekonaniem, że choć jednostka – nawet w systemach demokratycznych – niewiele może, to po zorganizowaniu się – może mieć wpływ nawet na „możnych tego świata”.

 

Nie mówię, ze wszyscy belfrowie tacy byli, ale niewątpliwie, że strajkujący w piątek młodzi ludzie i na takie wzory osobowe w swej dotychczasowej edukacji trafili!

 

A przy okazji – jeszcze o ewolucji desygnatu pojęcia „autorytet”. Jeszcze za czasów młodości ludzi mojego pokolenia (ale i później urodzonych) autorytetami dla nas byli ludzie „namaszczeni” dziełami i dorobkiem swojego życia – a więc ludzie dojrzali. Minęło kilkadziesiąt lat i jesteśmy świadkami sytuacji, w której przywódczynią ogólnoświatowego ruchu stała się uczennica ostatniej, dziewiątej klasy szwedzkiej podstawówki. Nie żaden polityk, np. prezydent USA, lub Francji, czy premier Australii albo nawet tak „młodzieżowy” premier, jak ten w Kanadzie – Justin Trudeau! Myślę, że prawie bez echa przebrzmiałby apel o taki światowy protest, gdyby ogłosił go António Guterres – Sekretarz Generalny ONZ. Patrząc na zachowania dzisiejszych młodych ludzi myślę, że czasy Mahatmy Gandhiego, Dalai Lamy czy – dla naszego kręgu kulturowego – papieża Jana Pawła II minęły bezpowrotnie. Dzisiejsi milenialsi, a zwłaszcza ich młodsi „następcy” urodzeni po 2000 roku, na pierwszym miejscu stawiają wiarygodność osoby inicjującej jakieś działanie, a nie jej tytuły czy stanowiska. Stąd skuteczność takich ludzi, jak Janina Ochojska, a w przypadku nastolatków – Greta właśnie.

 

Zmierzając ku końcowi tych felietonowych wynurzeń dodam jeszcze, że bardzo chciałbym mieć rację, iż Młodzieżowy Strajk Klimatyczny nie okaże się słomianym ogniem, sezonową modą, że nie tylko Greta Thunberg, ale i te miliony dziewcząt i chłopców, którzy w piątek w 150 krajach świata wyszli na ulice z transparentami i skandowanymi hasłami: „No future, no natutre”, „Nie damy sobie zabrać przyszłości”, czy, jak w Łodzi – „Klimat się zmienia więc dlaczego nie my”, nie poprzestaną na tym jednym, choć tak spektakularnym, wydarzeniu. Że za kilka miesięcy, za rok, a jeśli będzie trzeba – w kolejnych latach, już nie miliony, a dziesiątki, setki milionów młodych Obywateli Ziemi postawi polityków, bankierów i właścicieli przemysłu wydobywania i przetwarzania paliw kopalnych, a także tradycyjnych elektrowni, przed alternatywą: albo zmienicie świat na taki, w którym ludzkość będzie miała szansę dalszego istnienia, albo… albo was wyrzucimy na śmietnik historii i my weźmiemy władzę w swoje ręce!

 

Foto: www.facebook.com/msklodz

 

 

Koleżanki i Koledzy – Polscy Nauczyciele! Wy też macie swoje do zrobienia w tej Sprawie. Dolewajcie oliwy to tego, rozpalonego przez Gretę, ognia. Możecie to robić właściwie na wszystkich lekcjach, nie tylko na przyrodzie, biologii czy geografii. I nie zapominajcie, że jest jeszcze WOS!

 

 

Włodzisław Kuzitowicz

 

 



Zostaw odpowiedź