Minął pierwszy tydzień kolejnego roku szkolnego, kolejnego pod rządami partii, która od czterech lat wprowadza swoje porządki do naszych szkół, której kolejni ministrowie edukacji, ślepi i głusi na głosy ofiar ich polityki, rujnującej wszystko co było tam dobre i warte kontynuacji, wciskają społeczeństwu „ciemnotę”, że „reforma edukacji się udała”!
Nie muszę tu pisać, że te pierwsze dni, zwłaszcza w liceach, ale także w wielu średnich szkołach zawodowych, udowodniły, że tak źle pod względem warunków, w których uczniom przyszło przebywać w szkołach (godziny rozpoczynania i kończenia lekcji, tłok na korytarzach podczas przerw, kolejki do toalet, zajęcia prowadzone w nieprzystosowanych, z konieczności zaadoptowanych do tych celów, pomieszczeniach) to dawno, dawno już nie było. Nie będę o tym pisał, tak jak i o stresie nauczycieli, problemach rodziców z przeorganizowaniem rytmu domowego życia – bo to jest powszechnie wiadome.
Po zastanowieniu, postanowiłem dziś „odpuścić” sobie także temat wyborów, czyli tego co w nich dla nas najważniejsze – która z ofert programowych walczących o głosy wyborców partii jest – z punktu widzenia jej zawartości dotyczącej wizji edukacji „w przypadku ich wygranej” – najlepsza i godna naszego poparcia. W dużym stopniu wyręczył mnie w tym Marcin Bruszewski, pisząc zamieszczony na łamach „Gazety Wyborczej” artykuł „Edukacja za politycznym murem”.
O czym wobec tego będzie ten felieton?
O tym, co jest myślą przewodnią całej mojej dotychczasowej aktywności pedagogicznej, na jakich bym polach jej nie prowadził: o tym, że zawsze, nawet w sytuacji największych klęsk i katastrof, najważniejsza jest praca u podstaw! Jestem o tym przekonany od dnia, w którym przed ponad czterdziestoma laty usłyszałem z ust profesora Aleksandra Kamińskiego metaforyczną opowieść, o tym, że nawet wtedy, gdy wichry historii wieją, to łamią się pod ich podmuchami przede wszystkim wysokie drzewa. A my, tu, w poszyciu i warstwie runa leśnego, mamy największe szanse na to, aby przetrwać, nadal robić swoje, a jeszcze stać się wsparciem odradzającego się piętra drzew wysokich… Od tamtego dnia wierzę w to przesłanie…
Dlatego deklaruję, że „Obserwatorium Edukacji” nadal będzie starało się popularyzować wszystkie „dobre praktyki”, wszystkie oddolne inicjatywy rzeczywistego reformowania mikrosystemów szkolnej edukacji, zastępowania nauki pamięciowej uczeniem się i nabywaniem przez młodych ludzi przydatnych w ich przyszłym życiu kompetencji, zamiany szkoły „tresury posłusznych obywateli” w szkołę rozwijającą kreatywność, umiejętność działania w zespołach, gotowość do autonomicznej oceny serwowanych przez świat milionów informacji, kształtującej postawy tolerancji wobec ludzkich odmienności i ograniczeń…
Tak jak w ostatnich kilku latach na stronie OE zawsze znajdowało się miejsce dla inicjatyw ruchu „Budzących się Szkół”, zwłaszcza w jego regionalnych mutacjach, jak chociażby ich wersji łódzkiej (przede wszystkim Szkoły Podstawowe nr 81 i 137), dla różnorodnych form aktywności Centrum Edukacji Daltońskiej, dla upowszechniania tego jak w Radowie Małym działa Ewa Radanowicz i do czego swym przykładem, w ramach „Edukacyjnych Inspiracji” zachęca innych, ale także dla „Budzących się Polonistów”, dla Danuty Sterny i jej projektu „OK zeszyt”, i dla wielu, wielu innych nauczycieli-praktyków, których teksty o tym jak na co dzień, w swojej szkole, w ramach swojego przedmiotu zmieniają „paradygmat” oświaty, jak były takie materiały publikowane, tak będą nadal, a nawet z jeszcze większą troską o bogactwo i różnorodność prezentowanych doświadczeń.
W tym miejscu muszę nawiązać do mojej małej, bo dopiero szóstej, rocznicy uruchomienia tej strony, strony zatytułowanej „Obserwatorium Edukacji, na której pierwszym, zamieszczonym 4 września 2013 roku tekstem był właśnie mój inauguracyjny, jeszcze nienumerowany felieton, którego tytuł „Felieton na dzień dobry” zapowiadał wszystko, co wówczas stało za moją decyzją uruchomienia takiej właśnie formuły publicystycznej, jak marzyło mi się, czym owo „obserwatorium” mogłoby się stać.
Nie mogę się powstrzymać przed zacytowaniem, po tych sześciu latach – w moim głębokim przekonaniu – nadal aktualnych i ważnych, wówczas napisanych i tam zamieszczonych, słów:
Moją intencją, jego twórcy, jest wykreowanie takiego miejsca, w którym spotkają się pod jednym adresem zarówno ci, którzy są przede wszystkim zainteresowani aktualną i obiektywną informacją o najważniejszych i najbardziej znaczących wydarzeniach w obszarze edukacji, jak i poszukujący możliwości upowszechnienia swoich „dobrych praktyk” w tej dziedzinie.
Moją ambicją jest także dostarczenie czytelnikom ciekawych artykułów i interesujących felietonów, w których będzie można skonfrontować swoje refleksje i poglądy z ich autorami. „Obserwatorium Edukacji” będzie otwarte dla wszystkich, którzy zechcą podzielić się z innymi nie tylko swymi sukcesami w codziennej pracy w szkole, przedszkolu czy placówce oświatowo-wychowawczej, ale także refleksjami i opiniami na aktualne tematy z obszaru edukacji, którymi żyją nie tylko politycy i publicyści, ale przede wszystkim nauczyciele i wychowawcy praktycy.
Tej deklaracji starałem się przez minione lata być wierny, i tę deklaracje ponawiam – z jeszcze większą nadzieją na realny odzew od wszystkich „eduzmieniaczy”! Każdy artykuł, każdą relację, najlepiej ilustrowaną dokumentującymi opisywane wydarzenia zdjęciami, każdą zapowiedź planowanego spotkania, seminarium czy konferencji, których treściami będą realizowane lub zamierzone projekty odchodzenia od pruskiego modelu szkoły – każdy taki nadesłany materiał będzie na stronie „Obserwatorium Edukacji” zamieszczony!
NIEZALEŻNIE OD WYNIKU WYBORÓW Z 13 PAŹDZIERNIKA !
Włodzisław Kuzitowicz