Zacznę dziś od dopisania kilku zdań do przedwczorajszej secondhandowej relacji z dwu zebrań, jakie kurator Wierzchowski zwołał dla dyrektorów gimnazjów i podstawówek, którzy musieli przybyć tam z przedstawicielką/przedstawicielem rodziców uczniów ostatnich klas tych szkół.

 

Świadomie użyłem słowa „musieli, gdyż z relacji uczestników tych spotkań dowiedziałem się, iż urzędnicy KO skrupulatnie zbierali podpisy na wyłożonych przed wejściem na salę listach obecności, do których – świadomi ewentualnych konsekwencji dyrektorzy – dopychali się z przyprowadzonym „rodzicem”, aby potwierdzić swoją i jej/jego obecność. Sytuacja ta świadczy pośrednio za tezą, że właśnie to było głównym celem tych zebrań: zapewnienie na nich obecności rodziców (nad którymi wszak kurator nie ma władzy), aby mieć możliwość podjęcia próby skonfliktowania szkolnych społeczności: rodziców z nauczycielami.

 

Na jeszcze jeden element przebiegu tych zebrań zwróciła moją uwagę jedna z osób tam obecnych. Otóż pan kurator bardzo pilnował, aby każda zabierająca głos „z sali” osoba przedstawiała się nie tylko z imienia i nazwiska, ale także by podawała nazwę szkoły, którą reprezentuje. Wiem, że taka prezentacja jest elementarną zasadą cywilizowanej debaty, jednak w tej konkretnej sytuacji – silnej zależności służbowej dyrektorów szkół od prowadzącego zebranie szefa „organu”, miała (całe szczęście, że nie u wszystkich) efekt, jeśli nie onieśmielający, to przynajmniej łagodzący ostrość ich wystąpień. I to także – bez wątpienia – było świadomie zastosowanym środkiem, mającym zapobiec agresywnym wystąpieniom w stosunku do ministerialnej władzy oświatowej, reprezentowanej na tej sali przez ŁKO.

 

Można by jeszcze o kilku innych „niuansach” tych zebrań napisać, jak choćby o zasłyszanej – ale tylko od niektórych uczestników – informacji, jakoby wizytator Owsiański miał powiedzieć, że rekrutację do ogólniaków i zawodówek można przeprowadzić wyłącznie na podstawie świadectw ukończenia szkoły (za co zebrał owację sali i komentarze: „No, to od jutra Owsiański w KO już nie pracuje”), czy o „wyznaniu” kuratora, że ministerstwo, czyli i KO, nie mają żadnego „planu B” na wypadek skutecznego sparaliżowania systemu egzaminów przez powszechny, możliwe że także okupacyjny, strajk nauczycieli.

 

Tylko po co?

 

Kto tam był, ten lepiej ode mnie zna przebieg tego „teatrzyku”, zaserwowanego „maluczkim” przez „Jego Wysokość ŁKO”, a czy ja to opiszę w felietonie czy nie, to jest bez znaczenia. Wiem o tym na podstawie doświadczeń, wyniesionych z moich kilku innych prób wpłynięcia na zmianę strategii działania pana kuratora wobec dyrektorów szkół. Jest niereformowalny – jak wszyscy ludzie o zawyżonej samoocenie. Tacy ludzie zawsze wszystko wiedzą najlepiej!

 

A skoro porzucam ten temat, to o czym tu jeszcze? O kolejnych buńczucznych oświadczeniach kandydatki do Parlamentu Europejskiego, nadal zatrudnionej na etacie Ministra Edukacji Narodowej [Groźba ZNP utrudnienia promocji dla wszystkich uczniów, których jest w Polsce 4,5 miliona oraz próba paraliżu systemu polskiej oświaty, jest działaniem wyjątkowo nieodpowiedzialnym, dla którego nie ma usprawiedliwienia. Uspokajamy uczniów i rodziców, egzaminy odbędą się zgodnie z harmonogramem CKE.], czy może o wypowiedzi jej adwersarza – prezesa ZNP Sławomira Broniarza [„… nie możemy zapominać i nie możemy bagatelizować faktu, że w kompetencji nauczycieli, Rady Pedagogicznej, leży klasyfikowanie, ocenianie i promowanie uczniów. I to też jest potężny oręż w ręku nauczycieli, chcielibyśmy, żeby rząd miał tego świadomość. Jeżeli skorzystam także z tego oręża to będziemy mieli w edukacji totalny kataklizm związany z rekrutacją albo zakończeniem kolejnych cykli edukacyjnych przez dzieci, uczniów polskich szkół.” ]?

 

Aby „na siłę” nie przedłużać – skomentuję obie te wypowiedzi najkrócej ja się da.

 

Ta pierwsza jest – w mojej ocenie – kolejnym dowodem na całkowite oderwanie się pani minister od rzeczywistości, albo na konsekwentną realizację jej starej strategii „zaklinania deszczu” w imię partyjnej lojalności i oczekiwania na zasłużoną nagrodę…

 

Drugi cytat jest niewątpliwym wyrazem stanu desperacji lidera środowiska, które od bardzo dawna żyje w przeświadczeniu o beznadziejności swego położenia, które właśnie uświadomiło sobie, że „teraz albo nigdy”, nawet „za wszelką cenę”….

 

Sam już nie wiem co gorsze: wygrana rządu PiS-u i powstrzymanie się nauczycieli od strajku w dniach egzaminów, czy powszechny paraliż strajkowy systemu oświaty, którego jedynymi ofiarami będą uczniowie ostatnich klas gimnazjów i szkół podstawowych. Jedynymi, bo Zalewskiej to „lata”….

 

 

Włodzisław Kuzitowicz



Zostaw odpowiedź