Pewnie zauważyliście już, że moje felietony z cyklu „Refleksje starego praktyka o szkole, która ma szansę na przebudzenie” piszę „na zakładkę. Tekst kończonego wieńczy zapowiedź o czym będzie w kolejnym, a początkiem następnego jest przypomnienie tamtej zapowiedzi. Tak jest i dzisiaj. Poprzedni felieton kończył się słowami:

 

Za tydzień kolejny odcinek […]. Będzie o tym, czy przeforsowanie przez władze ogłoszonej i zapisanej w ustawach reformy edukacji, jej wdrażanie już od września tego roku […], to czynnik utrudniający, czy może ułatwiający rzeczywistą reformę naszych szkół.

 

Gdy to pisałem nie znałem jeszcze treści postu, jaki Jarosław Pytlak zamieścił na swoim blogu, który zatytułował Kot żywy i martwy, czyli paradoksy w wydaniu szkolnym”. Z tym większą radością przeczytałem tam we wtorek te słowa:

 

Obecna reforma naprawdę otwiera nowe perspektywy (choć przy okazji burzy zastany porządek).

 

Co prawda dalej Autor realizuje swój pomysł tekstu o paradoksie, wychodząc od eksperymentu austriackiego fizyka Erwina Schrödingera, koncentruje się na paradoksie nieskuteczności systemu oceniania ucznia i nadopiekuńczości, to ja odebrałem to przytoczone wyżej stwierdzenia jako poparcie mojego podejścia do rujnującej system szkolny pisowskiej reformy, w której upatruję okoliczności, sprzyjające wdrażaniu w szkołach innowacji, przekształcających je w środowiska sprzyjające „uczącym się uczniom”, poprzez fundamentalną zmianę w filozofii roli nauczyciela. Zakładam też, iż dążenie władzy centralnej do zwiększenia kontroli nad tym co dzieje się w szkołach spowoduje (paradoksalnie) odwrotny skutek: nauczyciela, na przekór tym zapędom ministerstwa, będą bardziej zmotywowani do pracy „po swojemu”.

 

Okazuje się, że takie myślenie, iż „im gorzej tym lepiej” nie tylko ja prezentuję. W najnowszym Magazynie Świątecznym „Gazety Wyborczej” można przeczytać podobną opinię – co prawda o całokształcie polityki realizowanej przez prezesa PiS – którą wypowiedział Lech Wałęsa w wywiadzie jaki przeprowadziła z nim redaktor Agnieszka Kublik:

 

Agnieszka Kublik: Podziwia pan Jarosława Kaczyńskiego, że mu się tak wszystko udaje?

 

Lech Wałęsa: Tak, podziwiam go. Tak jak się podziwia wybitne zło. Negatywnie go podziwiam. Ale może mu jeszcze pomnik postawimy. Bo on niechcący, wbrew sobie, nas przerabia w świadomych obywateli. Do tej pory obywatelsko spaliśmy. Wyłączyliśmy się z demokracji, nie chodziliśmy na wybory.                                               [Źródło: www.wyborcza.pl/magazyn/]

 

Skąd u mnie takie przekonanie, że narzucona przez rządzącą większość parlamentarną reforma edukacji może sprzyjać rzeczywistym zmianom naszych szkół jakie są niezbędne, aby kolejne, wchodzące w dorosłe życie pokolenia młodych Polek i Polaków nie były edukowane w fabryczkach, produkujących taśmowo (w systemie klasowo-lekcyjnym) posłusznych robotników i podatników, jakie wymyślono w czasach rodzącego się kapitalizmu „wielkofabrycznego”? (Od przedszkola do „robola”!)

 

Pierwszą przesłanką jest (moja własna) adaptacja do potrzeb projektowania reform instytucjonalnych systemów społecznych starej teorii dezintegracji pozytywnej – teorii zdrowia psychicznego, sformułowanej ponad pół wieku temu przez Kazimierza Dąbrowskiego*. Sprowadza się ona do następujących tez:

 

Rozwój polega na szeregu procesów o charakterze dezintegracyjnym i integracyjnym.

 

Dezintegracja to rozpadanie się całości na części składowe, przetwarzanie się jednych struktur osobowości w drugie, rozchwianie i popadanie ze skrajności w skrajność, brak harmonii i równowagi wewnętrznej, czemu towarzyszy cierpienie.

 

Integracja jest to scalanie, zespolenie się cech osobowości, tworzenie całości z części, zwarta struktura odpowiadająca harmonii i równowadze wewnętrznej człowieka.

 

Profesor Dąbrowski głosił także, iż proces rozwoju ma trzy główne etapy:

 

1. Dążenie do rozbicia pierwotnych struktur, które jednostka zaczyna postrzegać jako nużące, niewystarczające.

2. Rozbicie dotychczasowej struktury jednostki z jednoczesną utratą wewnętrznej jedności. Okres przygotowania dla nowych, niedostatecznie jeszcze uświadomionych i ugruntowanych wartości.

3. Wyraźne ugruntowanie się nowych wartości; celowe przekształcenie struktury; odzyskanie zachwianej równowagi, scalenie jednostki na wyższym niż dotychczasowy poziomie.

 

Teorią tą posługuję się od lat, zarówno w w mojej praktyce pedagogicznej (zwłaszcza w okresie mej pracy w placówkach opiekuńczo-wychowawczych i resocjalizacyjnych), jak i dla wyjaśniania procesów społecznych w skali makro. Bo popatrzcie: czy nie jest wielką prawdą, że aby zbudować coś nowego na miejscu zagospodarowanym od dawien dawna przez skostniałe struktury rodem z minionych epok nie trzeba najpierw ich zburzyć? I czy nie przećwiczyliśmy na sobie tej prawdy, że aby osiągnąć w swym życiu nowe cele musimy przedtem uświadomić sobie, że to jak teraz żyjemy jest miałkie, nudne, otępiające? Zapamiętajmy te trzy etapy procesu rozwoju (nie mylić z „dobrą zmianą”), bo podejmę ten temat w następnych odcinkach „Refleksji starego praktyka…”.

 

Dziś powracam do głównego nurtu uzasadniania tezy, że pisowska deforma edukacji stanowi – paradoksalnie – okoliczność sprzyjającą prawdziwym reformom – zwłaszcza tym, które dotykają istoty procesu edukacji: relacji nauczyciel – uczeń oraz systemów pobudzania i wzmacniania procesów poznawczych u uczniów.

 

Cytując ulubioną frazę pani, pełniącej funkcje premiera polskiego rządu, można powiedzieć, że „przez osiem lat Polki Polacy …”, pracujący w szkołach funkcjonowali w błogim samozadowoleniu edukacyjnej wersji „ciepłej wody w kranie”. Resort edukacji, którymi w podczas rządów koalicji PO – PSL kierowały trzy panie**, utrzymywał środowisko nauczycielskie w stanie swoistego zaczadzenia wizjami metodycznego doganiania „Zachodu” i „europejskimi” (także dlatego, że za miliony euro z unijnych funduszy) procedurami zarządzania oświatą. Sztandarowym jest tu przykład systemu ewaluacji (wewnętrznej, a zwłaszcza zewnętrznej) pracy szkoły, a spektakularnym przykładem szamańskich metod, do jakich uciekała się ówczesna władza są trzy kolejne Kongresy Polskiej Edukacji i budowanie zaplecza społecznego poparcia dla podejmowanych działań na płaszczyźnie tzw. „Entuzjastów Edukacji”. Uczestniczyłem (jako dziennikarz-publicysta) we wszystkich tych kongresach i osobiście doświadczyłem tego szamaństwa, zwłaszcza na pierwszym Kongresie (5– 6 czerwca 2011 r. ) w w Warszawskim Centrum Expo XXI. Niestety, w internecie nie zachowała się żadne relacja z tego wydarzenia, także moja relacja, zamieszczona na stronie internetowej „Gazety Edukacyjnej” (gazeta.edu.pl) też jest już niedostępna. Musicie więc uwierzyć mi na słowo: to było coś, co można porównać jedynie z mityngami organizowanymi dla swych agentów przez sieci sprzedaży bezpośredniej (patrz: film Henryka Dederki „Witajcie w życiu – zobacz od 48 minuty filmu). To był event przypominający raczej widowisko typu „światło i dźwięk”, prowadzony przez doświadczonego prezentera telewizyjnych programów, w którym uczestniczyło około 1300 osób!

 

Choć następne kongresy (15 – 16 czerwca 2013 r. w tej samej lokalizacji i 29 – 30 sierpnia 2015 roku w katowickim Międzynarodowym Centrum Kongresowym) gromadziły także ponad tysięczne rzesze nauczycieli, dyrektorów szkół, przedszkoli, ośrodków doskonalenia nauczycieli i innych placówek oświatowo-wychowawczych, nigdy tak naprawdę nie miały istotnego wpływu na codzienną pracę szkół. W tym ostatnim organizatorzy (ale i uczestnicy) bardziej ekscytowali się wystąpieniem międzynarodowej sławy psychologa, prof. Philipa Zimbardo niż Margret Rasfeld, przedstawioną w programie jako „dyrektorka Ewangelickiej Szkoły Zintegrowanej Berlin-Centrum, które to spotkanie zaplanowano pierwszego dnia kongresu na godz. 19:30, która bardzo już przerzedzonej widowni opowiedziała o niemieckich „budzących się” szkołach. Jak pokazał to dzień następny – sesja panelowa (jedna z sześciu odbywających się symultanicznie po wykładzie prof., Zimbardo – od godz. 9:45), zatytułowana „Budzące się szkoły. Jak zacząć?” moderowana przez – dziś jakże dobrze nam znane – Bożenę Będzińska-Wosik i Marzenę Żylińską, nie wzbudziła także wielkiego zainteresowania uczestników kongresu. Bo to nie był jeszcze ten czas, czas na uświadomienie sobie konieczności zmiany!

 

A właśnie teraz, to co PiS robi z naszym systemem edukacji, może być owym etapem rozbicia dotychczasowej struktury, okresem przygotowania, a później wdrażania, projektów tworzonych według nowych, dziś jeszcze niedostatecznie zaakceptowanych, paradygmatów edukacji przyszłości.

 

A o tym, że można będzie takowe projekty wdrażać także pod rządami nowego prawa oświatowego, że nawet nowa podstawa programowa może stać się swoistą tarczą dla innowatorów i reformatorów, będzie w kolejnym odcinku „Refleksji starego praktyka o szkole, która ma szansę na przebudzenie”.

 

Włodzisław Kuzitowicz

 

 

*Dąbrowski, K., O dezintegracji pozytywnej, 1964

 

** Katarzyna Hall [16 XI 2007 – 18 XI 2011]

   Krystyna Szumilas [18 XI 2011 – 27 XI 2013]

   Joanna Kluzik-Rostkowska [27 XI 2013 – 16 XI 2015]



Zostaw odpowiedź