Słowo się rzekło – kobyłka u płota – jak mawiali starodawni Polacy. Zapowiedziałem, że od tej niedzieli zacznę pisać „Refleksje starego praktyka o szkole, która ma szansę na przebudzenie” i właśnie czytacie początkowe zdania pierwszego odcinka tych rozważań. Zgodnie z z tamtą zapowiedzią:zaczynamy od podjęcia próby odpowiedzi na pytania: „jakim ja jestem nauczycielem, jak ja realizowałem dotąd swoje zadania edukacyjne, co powinienem w sobie zmienić, do czego sam siebie przekonać, czym uzupełnić moją wiedzę…” I od razu pierwsze zastrzeżenie: we wszystkich odcinkach tego przewodnika będę posługiwał się męską formą rzeczownika „nauczyciel”, choć doskonale wiem, że przytłaczająca liczba osób uprawiających ten zawód to kobiety – nauczycielki. Zdecydowałem tak dla prostoty wywodu, mając za każdym razem na myśli urzędową nazwę zawodu, który wykonywany jest przez kobiety i mężczyzn.

 

Zaczynam od tekstu poświęconego nauczycielskiej autodiagnozie, bo wszystkie działania celowe powinny być poprzedzone diagnozą, czyli „rozpoznaniem istoty i uwarunkowań złożonego stanu rzeczy na podstawie jego cech (objawów), w oparciu o znajomość ogólnych prawidłowości panujących w danej dziedzinie”. Jako osoba, której teoretyczne podstawy myślenia o wychowaniu kształtowały się w obszarze pedagogiki społecznej, będę szedł drogą, wytyczoną dokładnie przed stu laty przez Mary Richmond, która w 1917 roku zaadaptowała to pojęcie do nauk społecznych z medycyny.

 

W 1973 roku pojawiła się nieduża książeczka Stefana Ziemskiego „Problemy dobrej diagnozy”, która spopularyzowała , także w środowisku pedagogów, pojęcie diagnozy rozwiniętej. I ja także pójdę tym śladem, opierając się na opisanej tam procedurze takiej diagnozy:

 

Diagnoza rozwinięta, to – wg Stefana Ziemskiego – 5 diagnoz cząstkowych:
1. diagnoza klasyfikacyjna (zwana typologiczną) – odpowiada na pytanie jakie przyczyny pierwotnie zadziałały
2. diagnoza genetyczna – odpowiada na pytanie jaki ciąg zdarzeń doprowadził do stanu obecnego
3. diagnoza znaczenia dla całości (zwana też celowościową) – odpowiada na pytanie jakie znaczenie dla całości (lub możliwości osiągnięcia zakładanego celu). w której znajduje się diagnozowany obiekt czy proces ma jego stan obecny
4. diagnoza fazy – odpowiada na pytanie w jakiej fazie rozwoju znajduje się ten stan
5. diagnoza rozwojowa (prognostyczna) – odpowiada na pytanie w co ten stan rozwinie się w przyszłości

 

Ja zaproponuję dziś diagnozę typologiczną. Aby odpowiedzieć na pytanie jakim jestem nauczycielem, ale nie w znaczeniu: „dobrym”, „złym”, czy „takim sobie”, trzeba najpierw przyjąć jakąś typologię tego zawodu.

 

Przyjmując za „Słownikiem języka polskiego” PWN. że „typologia to zbiór zasad umożliwiających grupowanie poszczególnych osób, przedmiotów, zjawisk itp. według określonych typówzbudowałem na użytek tego cyklu rozważań poniższą typologię nauczycieli, przy tworzeniu której wiodącą zasadą był stosunek tychże do oficjalnie obowiązujących reguł ich pracy (a zwłaszcza dydaktycznych i formalni-prawnych) oraz postawa do podejmowania nowych wyzwań. Nie jest to oczywiście żadna konstrukcja podbudowana głębokimi studiami naukowymi, a jedynie propozycja „starego praktyka”, wywiedziona z kilkudziesięcioletniej obserwacji ludzi uprawiających ten zawód, obserwacji czynionych z różnych pozycji – nie zawsze jako „jednego z…”.

 

Oto wyodrębnione przeze mnie typy nauczycieli, z możliwie syntetycznymi przedstawionymi opisującymi je cechami, które mogą stać się podstawą do przeprowadzenia samodzielnego procesu diagnozy: jakim jestem nauczycielem”:

 

1. TYP BRANŻOWCA. Długo zastanawiałem się jak nazwać ten, chyba najczęściej spotykany, typ nauczyciela. Bo przecież nie „przeciętniak”, nie „średniak”, i nie „nauczyciel mainstream’u”. Natchnienie przyszło z „wiadomych źródeł” – od doradców i ekspertów obecnego kierownictwa MEN, gdzie wymyślono, aby szkoły wyposażające swych uczniów w podstawowe kompetencje, uprawniające do wykonywania po ich ukończeniu określonego zawodu nazwać „branżowymi”. Nauczyciel „branżowiec” – to w tej typologii ktoś, kto na co dzień pracuje dokładnie tak, jak nauczono go podczas form kształcenia nauczycieli, jeszcze podczas studiów w szkole wyższej, lub po jej ukończeniu – w trybie kursów kwalifikacyjnych lub studiów podyplomowych „nadających uprawnienia pedagogiczne”. W czasach mojej młodości mówiło się o takich – w odróżnieniu od „artystów” – że to „rzemieślnicy” tego zawodu. To ktoś, kto stara się robić możliwie poprawnie i dobrze wszystko tak, jak go tego nauczono. Oczywiście – w zależności od swych predyspozycji, jednemu wychodzi to lepiej, drugiemu gorzej. Ale zawsze w ramach poprawności, ale i dostarczanych „instrukcji obsługi”.

 

2.TYP NAUCZYCIELA REFLEKSYJNEGO.

 

Aby precyzyjnej opisać kogo tak postanowiłem nazywać, przytoczę kilka podstawowych faktów wiedzy o refleksji w działaniu człowieka w ogóle. Obok refleksji w działaniu twórcy tego pojęcia wyróżniają także refleksję nad działaniem. Ta pierwsza dotyczy bieżącego działania i równoczesnego namysłu nad nim z ewentualną jego modyfikacją. wpływa ONA na postępowanie człowieka „tu i teraz”. Refleksja nad działaniem ma inne znaczenie, gdyż stosując ją dokonujemy namysłu nad tym co już się stało z pewnej perspektywy czasowej.

 

Ten typ myślenia nie modyfikuje działania bieżącego ale może mieć wpływ na przyszłe działania, zwłaszcza, że namysł ten odnosi się do całości działania oraz wiedzy temu procesowi towarzyszącej. Można więc uznać, iż efektem refleksji nad działaniem jest nowa wiedza. Podczas zastanawiania się nad własną praktyką dochodzi do tworzenia nowych wartości poznawczych. Taka umiejętność jest specyficzną cechą refleksyjnego praktyka. I o takim właśnie nauczycielu, który nie tylko skrupulatnie studiuje i stosuje podstawy programowe oraz pisze i dokładnie realizuje konspekty lekcji, ale także analizuje wszystkie swoje działania, myślę określając go nauczycielem refleksyjnym.

 

3. TYP NAUCZYCIELA INNOWATORA.

Typ ten został nawet usankcjonowany, przynajmniej w Łodzi, organizowaniem dla docenienia działań takich nauczycieli,dorocznych uroczystości podsumowań ruchu innowacyjnego w szkołach i nadawaniem najlepszym certyfikowanego tytułu Nauczyciela Innowatora. Oczywiście – na użytek tej typologii – będziemy to określenie pojmować szerzej, nie tylko w stosunku do posiadaczy takowego certyfikatu.

 

Innowacja pedagogiczna w potocznym rozumieniu jest określana jako ,,ulepszanie” , ,,wprowadzanie nowych rozwiązań”, ,,modernizacja” , ,,pozytywna zmiana” itp. Profesor W. Okoń napisał, że

 

,,innowacją pedagogiczną jest zmiana struktury systemu szkolnego (dydaktycznego , wychowawczego ) jako całości lub struktury ważnych jego składników – w celu wprowadzenia ulepszeń o charakterze wymiernym.

 

Sens nauczycielskiej innowacji wyznacza więc nie tyle obszar nią objęty, lecz jej użyteczność z punktu widzenia ucznia. Oto najczęściej występujące źródła innowacji nauczycielskiej:

> niezadowolenie z rezultatów własnej pracy;

> niedogodności wynikające z funkcjonowania szkoły,

> zapoznanie się z nowymi koncepcjami pracy szkoły, realizowanymi w innych placówkach,

> aspiracje zawodowe, dążenie do ,,mistrzostwa osobistego”;

Mówiąc inaczej – nauczyciel innowator to taki motorniczy tramwaju (nauczyciel branżowiec), którego nie zadowala już codzienna jazda po tych samych szynach, od krańcówki do krańcówki według zadanego rozkładu jazdy, który zapragnął mieć większy udział w przebiegu swej drogi zawodowej.

 

4. TYP NAUCZYCIELA TWÓRCZEGO (KREATYWNEGO)

Nauczycielem takim najczęściej zostają ci, którzy wcześniej działali jako nauczyciele innowatorzy. Na użytek tej typologii dodam jeszcze, że możliwe są dwa sposoby definiowania nauczyciela twórczego. Pierwszy – to nauczyciel, który jest twórcą swego (lub swojej szkoły – jeśli jest jej dyrektorem) warsztatu pracy dydaktyczno-wychowawczej, będąc autorem własnego, autorskiego programu nauczania lub opieki i wychowania.

 

Nauczycielem twórczym nazywany jest także taki nauczyciel, który jest animatorem rozwoju intelektualnego i osobowego ucznia. Jako że wiąże się to z, takim prowadzeniem lekcji, aby była ona ciekawa, absorbująca ucznia, ucząca go twórczego myślenia, trudno aby nauczyciel taki nie był jednocześnie twórcą autorskiego programu pracy. Trzymając się metafory motorniczego tramwaju można powiedzieć, że ten typ nauczyciela to ktoś, kto zapragnął być kierowcą w rajdzie Dakar….

 

 

Ale można także spotkać w szkołach jeszcze inne typy nauczycieli. Są one przejawem odmiennego od opisanych powyżej typów 2,3 i 4 nurtu ewoluowania z tego samego pnia wyjściowego: nauczyciela branżowca. Wspomnę o nich jedynie sygnalnie, bez ich obszerniejszego definiowania, gdyż osoby, które się do nich zaliczają nie będą zapewne zainteresowane włączeniem się w nieformalny ruch oddolnej transformacji: ze szkoły w której to nauczyciele nauczają uczniów w szkołę, w której nauczyciele stwarzającą podniety i warunki do ich uczenia się.

 

5. NAUCZYCIEL KONSERWATYSTA (FORMALISTA, RYGORYSTA)

Zaproponowałem aż trzy, alternatywne, nazwy dla tego typu nauczyciela, a to dlatego,że nie mogłem się na żadną zdecydować. Nie obędzie się więc bez opisowej definicji. A mam tu na myśli nauczyciela, którego styl pracy, rodzaj relacji z uczniami oraz hierarchia celów i wartości jego pracy nie mieści się w modelu tego zawodu, jaki prezentowany jest podczas wszystkich współcześnie realizowanych form kształcenia do zawodu.

 

Skąd więc biorą się tacy nauczyciele? Z moich wieloletnich doświadczeń wyprowadziłem taką oto genezę tego typu: Są to ludzie, którzy nie przyjmują do wiadomości propagowanych na kursach i studiach zasad i metod nauczania, wychodząc z założenia, że to jest tylko „teoria” (w pejoratywnym znaczeniu tego słowa), a oni wiedzą jak być dobrym nauczycielem, bo przecież chodzili do szkoły 12 lat i mieli tam „dobrych” nauczycieli (byli dobrzy, bo wszak ich uczyli skutecznie, gdyż przecież dostali się i ukończyli studia wyższe).

 

Teraz oni, jak te bite dzieci bijące po latach swoje dzieci, uważają, że najważniejsze jest, aby uczeń bał się nauczyciela, że przede wszystkim należy utrzymywać w klasie dyscyplinę, że zawsze musi być czas na sprawdzenie obecności, zapisanie tematu lekcji w dzienniku i sprawdzenie pracy domowej. A w ogóle – grunt to klasówki i kartkówki – w domu się nauczą, ja tylko sprawdzę i wystawię stopnie. Teraz wiecie dlaczego potrzebowałem aż tylu słów dla nazwania tego typu…

 

6. NAUCZYCIEL „Z PRZYPADKU” (ALBO KONIECZNOŚCI)

Ten typ nauczyciela zdarza się rzadko, częściej w małych miejscowościach, gdzie oferta pracy w szkole jest jedyną szansą zatrudnienia dla osoby z wyższym wykształceniem, szczególnie, gdy to miejsce pracy może „załatwić” lokalny „decydent”. Oczywiście znam przypadki, gdy osoba, która przeszła do zawody z życiowej konieczności odkrywa w trakcie miesięcy stażu swe nowe powołanie i zostaje znakomitym belfrem. Ale ja mam tu na myśli takich, którzy „nie czują blusa”, pracę tę traktują jako zajęcie tymczasowe, nie maja motywacji do doskonalenia się, samorozwoju.

 

X     X     X

 

Można by tak jeszcze długo prezentować różne odmiany stylu bycia nauczycielem. W „sieci” można znaleźć bardzo wiele bardzo różnych typologii, niektóre „na wesoło”, inne bardzo złośliwe.... Ja na tym poprzestanę, jako że głównym moim celem jest zainspirowanie Czytelnika do autodiagnozy: Który z powyższych, skrótowo zaprezentowanych, typów nauczyciela najbardziej opisuje mój styl i sposób działania?

 

A o tym co z tą wiedzą mogę i powinienem zrobić – już za tydzień. Będzie o tym, jak „przepracować” swój „indywidualny przypadek” (case study), czyli trzy kolejne diagnozy cząstkowe: fazy, znaczenia i prognozy…

 

Włodzisław Kuzitowicz



Zostaw odpowiedź