Najważniejszym wydarzeniem minionego tygodnia, ze względu na możliwy wpływ na tą najbliższą, ale i odleglejszą przyszłość polskiej edukacji, było bez wątpienia złożenie w Sejmie kartonów z listami z ponad 910 tysiącami podpisów obywateli pod wnioskiem o ogłoszenie referendum w sprawie reformy edukacji, zarządzonej przez rząd PiS. Stało się to powodem do licznych tryumfalnych komentarzy w stylu „A widzicie? Nie macie racji, gdy głosicie, że Polacy popierają waszą reformę!

 

Publicyści podjęli, nienowy ale odświeżony temat, że ta cała inicjatywa jest spóźniona, przedstawiciele władzy dolewają oliwy do ognia, mówiąc, że na zatrzymanie reformy już za późno, że wszystko już do reformy gotowe: sieci szkół, podstawy programowe, podręczniki już się drukują,… Prezes ZNP argumentuje, że nieprawda, że gdyby referendum odbyło się w czerwcu, gdyby Polacy wzięli w nim liczny udział i większością głosów wypowiedzieli się przeciw reformie, można by przed pierwszym dzwonkiem nowego roku szkolnego unieważnić obie ustawy oświatowe i szkoły działałyby jak dotychczas.

 

Pozwolę sobie dorzucić do tej fali oświadczeń i opinii na temat oświatowego referendum tych kilkanaście zdań rozwiniętych moich przemyśleń:

 

Zacznę od tego, że nie wierzę w to, że rządząca większość parlamentarna zarządzi to referendum w czerwcu. I niech nikogo nie zwiodą deklaracje dyrektora Centrum Informacyjnego Sejmu pana Grzegrzółki, że „Marszałek Sejmu z dużym szacunkiem i uwagą podchodzi do inicjatywy referendalnej w sprawie edukacji”, ani wypowiedź pani minister Zalewskiej,„Uszanuję podpisy, bo jestem zwolenniczką wypowiedzi obywateli. […] Oddaję tę decyzję w ręce Parlamentu”. Moim zdaniem będziemy świadkami swoistego teatru, gry pozorów, polegającej najpierw na odwlekaniu terminu w którym wniosek wejdzie do porządku obrad któregoś z posiedzeń Sejmu, potem sprawa zostanie przekazania do komisji sejmowej, może nawet zostanie utworzona specjalna podkomisja.. Minie maj, zrobi się czerwiec. W końcu Sejm „uszanuje wolę 910 tys. obywateli” i wyznaczy termin referendum na… którąś z wakacyjnych niedziel.

 

A w wakacje, jak to w wakacje. Polacy na urlopach; letniskach, wczasach – nad morzem, w górach, nad jeziorami, w kraju i zagranicą. Informacyjna kampania przedreferendalna przeciwników reformy także będzie utrudniona – wszak trzon tego środowiska stanowią nauczyciele, którzy też nie będą spotykali się w swoich szkołach… Nie wierzę, że jak przyjdzie co do czego, to frekwencja przekroczy magiczny wskaźnik 50%. I nawet jeśli większość oddanych głosów będą stanowili przeciwnicy tego postpeerelowskiego systemu szkolnego (co wcale nie jest takie pewne – wszak najliczniej pójdzie do urn najbardziej zdyscyplinowany elektorat PiS-u), to władza powie „przykro nam, ale referendum nie jest wiążące!”

 

I o tym wszystkim wiedzą w „nowym KC” na Nowogrodzkiej. W myśl sprawdzonej dewizy „Partia kieruje, rząd rządzi” wszyscy podlegli Prezesowi funkcyjni w parlamencie i rządzie będą symulowali szacunek dla Suwerena, wiedząc, że mają w Parlamencie przewagę szabel i swojego Prezydenta.

 

Tak więc – zakładając, hipotetycznie, że faktycznie większość dorosłych Polaków jest świadoma zła, jakie przyniesie reforma zwana „Reformą Zalewskiej”, to nie wszyscy oni będą na tyle zmotywowani, aby pójść i oddać swój głos przeciw. Natomiast z bardzo dużym, graniczącym z pewnością, prawdopodobieństwem można już dziś przewidzieć, że pójdzie do urn elektorat „religii smoleńskiej’, czytelników Gazety Polskiej i słuchaczy toruńskiej rozgłośni radiowej i odda swe głosy za reformą…

 

Bo nie tylko do polityki monetarnej odnosi się stare prawo Kopernika, że „zły pieniądz wypiera dobry pieniądz”!

 

Włodzisław Kuzitowicz



Zostaw odpowiedź