Niedziela, za oknem żar leje się z nieba… 11. września, a na termometrze 30 st. Celsjusza.  Pozostało tylko 10 dni lata…  W radiu usłyszałem, że podobno było też tak we wrześniu 1939 roku.

 

Z kalendarium kampanii wrześniowej:

11 września

Trwa ciężki bój o Ozorków, którego z największym trudem broni niemiecka 17. DP. Wejście do Bitwy nad Bzurą Grupy Operacyjnej gen. Bołtucia, odbicie Łowicza.

Pod Warszawę nieoczekiwanie przybywa sam Hitler. […]

Już 8 września wojska niemieckie wkroczyły do Łodzi.

 

Siedzę sobie, bezpieczny, w swoim mieszkaniu. Trwam w przekonaniu, że nic mi nie grozi. Od siedemdziesięciu jeden lat nie było w moim kraju wojny, ostatni raz czołgi jeździły po polskich ulicach (nie licząc defilad) przed trzydziestu pięciu laty. Ale były to nasze czołgi, a właściwie Jaruzelskiego. Jednak przez  całe moje dzieciństwo, młodość i znaczną część wieku dojrzałego żyłem w, tworzonej przez propagandę ówczesnej władzy, atmosferze zagrożenia wojną atomową.

 

W szkole uczono mnie co należy zrobić w przypadku ataku nuklearnego: ćwiczyłem zakładanie i zdejmowanie maski pe-gaz, ubierałem gumowy strój ochronny i trenowałem pady brzuchem na ziemię, z osłanianiem  głowy rękoma – koniecznie butami w kierunku epicentrum hipotetycznego wybuchu bomby atomowej…  Po przerwaniu studiów zostałem powołany do odbycia obowiązkowej zasadniczej służby wojskowej – pomimo zakwalifikowania mnie na Komisji Poborowej do kategorii B-2 (zdolny do służby z ograniczeniami) – w Marynarce Wojennej, 3 lata na jednostkach pływających. Służbę tę odbyłem co do dnia, jako operator radiolokacji na Okręcie Hydrograficznym „Bałtyk”. I ani razu nie stałem się miłośnikiem wojska, zawsze chciałem wieść moje przyszłe życie „na spocznij”. Nie da się tego nazwać inaczej: tamten system ukształtował we mnie postawy pacyfistyczne!

 

Od pierwszego dnia 2009 roku żyję w kraju, w którym zniesiono obowiązek służby wojskowej, zastępując go ochotniczą służba zawodową. Ja, naiwny, myślałem, że już tak będzie zawsze…  Że mądre państwo wie, iż „z niewolnika nie ma robotnika”, że skuteczniej będą bronić naszej wolności i niepodległości dobrze wyszkoleni żołnierze, którzy stali się nimi z własnej woli, dla których jest to zawód, często realizacja ich powołania. Każdy kto przeszedł przez zasadniczą służbę wojskową w „minionym okresie” wie co to fala, kocenie, nieróbstwo i sadyzm tzw. „rezerwy” wobec młodszych służbą, jaka tam panowała fikcja szkoleń, na czym polegała  tzw. „panika” przed przyjazdem inspekcji generalskiej…  Kto nie był – niech obejrzy film „Kroll” Władka Pasikowskiego. To prawie dokumentalny zapis realiów zasadniczej służby wojskowej w PRL – i później…

 

Od 1 września 2012 roku nauczany przez całe dziesięciolecia w polskich szkołach średnich przedmiot przysposobienie obronne  (PO) został zlikwidowany i zastąpiony edukacją dla bezpieczeństwa. To nie była tylko zmiana nazwy. W podstawie programowej nowego przedmiotu nie ma już  nauki strzelania, posługiwania się maskami p. gaz. czy czołgania się po boisku. Zamiast tego uczniowie mają się uczyć udzielania pierwszej pomocy przedmedycznej i zabezpieczania miejsca wypadku, także zachowania się w sytuacji możliwego ataku terrorystycznego. Bo zmieniły się czasy, zmieniła się także doktryna prowadzenia wojen…

 

Ale przyszła „dobra zmiana”, ministrem obrony narodowej został superpatriota i znawca zagrożeń czyhających zewsząd na nasz kraj, niejaki  Antoni Macierewicz. Właśnie przeczytałem w minioną środę, że – ciekawe, ze akurat na Forum Ekonomicznym w Krynicy – zapowiedział on powrót do szkół przedmiotu, który ma wyleczyć młodych Polaków z marazmu i uczynić z nich potencjalnych obrońców ojczyzny. W jego ustach przedmiot ten otrzymał nazwę Przysposobienie Wojskowe.

 

Jesteśmy też świadkami zaskakującej koincydencji czasowej: jak napisał w czwartek  dziennik.pl, zdaniem gen. Waldemara Skrzypczaka, wiceministra obrony narodowej, [zniesienie obowiązkowej służby wojskowej] był to błąd i uważa on, że „należy stworzyć całkiem nowy system szkolenia wojskowego, który będzie łączył powszechność z profesjonalizmem i systemem zachęt„. (http://www.tvn24.pl)

 

To, moim zdaniem, na razie takie sondowanie opinii publicznej, ale już w sukurs projektodawcom tych retroreform  przyszli wierni PiS-owi uczeni historycy. Zdaniem prof. Wiesława Wysockiego, historyka z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego , „Zniesiony pobór poniekąd okaleczył społeczeństwo polskie z postaw proobywatelskich nastawionych na obronność. To dobra okazja, by ten model wychowania przywrócić.” Inny profesor – dyrektor Muzeum Wojska Polskiego, prof. Zbigniew Wawer, w rozmowie z PAP powiedział, że „zajęcia, które umożliwiają zapoznanie się uczniów z historią wojskowości czy z historią wojska polskiego, zawsze się przydadzą. W ten sposób buduje się tradycję narodową, szacunek do tradycji i do munduru. Młodzież zawsze lubiła tego typu rzeczy – wystarczy wspomnieć różnego rodzaju organizacje paramilitarne, np. Związek Strzelecki  <Strzelec>.” [http://www.oswiata.abc.com.pl]

 

Jak stali czytelnicy OE wiedzą, skomentowałem pomysł ministra Macierewicza pod informacją, zamieszczoną 7 września:

 

Minister ma słabą pamięć, bo wszak, jako urodzony w 1948 roku, był uczniem liceów ogólnokształcących w Warszawie w latach 60-ych XX wieku, kiedy to przedmiotem obowiązkowym w tych szkołach był przedmiot „Przysposobienie Obronne” [PO], a nie przysposobienie wojskowe. Natomiast Przysposobienie Wojskowe (PW) – to była  młodzieżowa organizacja wojskowa w Polsce w latach 1927–1939.

 

Dziwię się tylko, że minister ogranicza swe wizje do liceów ogólnokształcących. A nie bardziej będą w armii potrzebowali fachowców? W PRL  PO było także w szkołach zawodowych.

 

 

Jeśli o mnie chodzi, to jestem za obowiązkową służbą wojskową, a także za przedmiotem PW w szkołach – z musztrą i strzelaniem, z obowiązkowymi wakacyjnymi obozami – w mundurach, na poligonie, po równo – dla dziewcząt i chłopców. Wszak jesteśmy jak Izrael: dookoła naszych granic sami wrogowie… To najskuteczniejszy sposób na wychowanie przyszłych pokoleń pacyfistów!

 

Włodzisław Kuzitowicz

 



Zostaw odpowiedź