Niedzielny felieton, pisany na dzień przed zapowiadaną nieomal jak „Dzień Objawienia” konferencją w Toruniu, na której minister Zalewska obiecała ogłosić jak zreformuje nasz systemie szkolny, zakończyłem taką deklaracją:

 

Zostawiam te tematy do czasu, gdy po poniedziałkowej konferencji w Toruniu będzie już wszystko wiadome. Jako że są już wakacje, bieżących materiałów ze szkół już nie będzie – obiecuję kolejny felieton już w połowie przyszłego tygodnia. Mam nadzieję, że odpuszczą już wtedy te obezwładniające, panujące od kilku dni, afrykańskie upały……

 

Upały odpuściły (choć nie do końca – dziś na moim zaokiennym termometrze po północnej stronie odczytałem o godz. 12-ej 29 st. C.), za to temperatura komentarzy po poniedziałkowym spektaklu w Centrum Kulturalno-Kongresowym „Jordanki” w Toruniu wyraźnie opada. Przyznam się, że świadomie dałem sobie więcej niż jeden dzień karencji w obowiązku sformułowania moich refleksji po tym wydarzeniu. W tym czasie zaprezentowałem na stronie OE echa owej konferencji ze  środowiska związków zawodowych,  i – nie przeze mnie wybranej (bo był to cytat z „rządowego” Polskiego Radia PiK)  organizacji pozarządowej – Stowarzyszenia „Rodzice w Edukacji”.

 

Zakładam także, iż Sz. Czytelnicy do dziś zapoznali się już z niejednym komentarzem  prasowym, radiowym lub telewizyjnym, których sporo się pojawiło – pomimo tego, że BREXIT i EURO 2016 we Francji zdominowały newsroomy wszystkich redakcji. Polecam jeszcze dzisiejszy artykuł w „Gazecie Wyborczej”: Reforma edukacji Zalewskiej. Jak mają żyć nieprzeciętne gimnazja?

 

Będzie to więc bardzo wybiórcza, stronnicza – bo subiektywna i zawężona do t.zw. „ogólnego wrażenia” – refleksja, nie roszcząca sobie prawa do bycia dogłębną, merytoryczną analizą wystąpienia pani minister Anny Zalewskiej.

 

Zacznę od tego, że jestem pełen uznania dla poziomu posługiwania się przez reżyserów tego spektaklu narzędziami socjotechniki – rozumianej tu jako sztuki skutecznego oddziaływania na innych. Już sam wybór takiej a nie innej sali, dającej techniczne możliwości operowania światłem i dźwiękiem, pozwolił osobom, które tam zasiadły poczuć się uczestnikami czegoś  niezwykłego, podniosłego. Także ilość około 2 tysięcy osób tam zgromadzonych stworzyła okoliczności sprzyjające zadziałaniu praw „psychologii tłumu”,  wywołaniu specyficznego klimatu znanego kibicom na całym świecie: zero racjonalizmu, maksimum emocji!

 

Także układ treści, prezentowanych przy wsparciu wyświetlanymi slajdami prezentacji, był nieprzypadkowy. Zanim pani minister ujawniła przez wszystkich oczekiwane decyzje o tym jaka będzie ta nowa, powstała w wyniku „Dobrej Zmiany”, struktura systemu szkolnego, zebrani przez ponad godzinę wysłuchiwali co zmieni się w naszych szkołach: w programach nauczania i wychowania, w szkolnictwie zawodowym, w szkołach dla dzieci z niepełnosprawnościami (specjalnymi potrzebami edukacyjnymi), w poradnictwie psychologiczno-pedagogicznym, w egzaminach zewnętrznych, w organizacji i podstawach prawnych dotyczących bezpieczeństwa uczniów, a także roli rodziców w życiu szkoły, jak zmieni się nadzór pedagogiczny i działania kuratoriów oświaty, co ministerstwo zamierza w sprawie awansu zawodowego i doskonalenia nauczycieli.

 

Znakomita większość przedstawianych tam rozwiązań – rozpatrywanych każde z osobna – spotkała się wśród słuchaczy z pozytywnym odbiorem, co potęgowane było wzniecanymi co i rusz oklaskami. No bo jak tu być przeciw promocji czytelnictwa wśród uczniów i ich rodziców, uatrakcyjnianiu lekcji wychowania fizycznego, odciążeniu szkół zawodowych od organizowania trwających wiele miesięcy egzaminów potwierdzających kwalifikacje, albo postulowanej od dawna przez środowisko tych szkól zmianie nazwy „szkoła specjalna” na „szkoła specjalistyczna”! Kto chciałby  protestować przeciw obowiązkowi powoływania rad szkół,  powszechnie postulowanemu połączeniu programu wychowawczego z programem profilaktyki w jeden dokument, albo ograniczeniu zewnętrznych, całościowych ewaluacji lub obowiązkowi wyodrębnienia środków na doskonalenie  nauczycieli…

 

Na tak przygotowanym gruncie można już było posadzić aplegierki NOWEGO – wymarzonego przez kierownicze gremia PiS systemu szkolnego:

 

Schemat 1

Źródło: Ministerstwo Edukacji Narodowej

 

 

Nie będę analizował szczegółów i wykazywał szkodliwe konsekwencje tych decyzji. Zrobili to, i jeszcze zrobią, inni. Ja, konsekwentnie, odniosę się do ogółu, do mistrzowsko zastosowanej przez autorów tej strategii „inżynierii społecznej” rodem z PRL, jakiej byliśmy w poniedziałek świadkami. Kto jeszcze tego nie zrobił – niech koniecznie obejrzy zapis relacji z tego „wiecu poparcia polityki partii i rządu”. Kto już widział – niech pod tym kątem obejrzy to jeszcze raz.

 

 

Jako student 5-letnich, jednolitych studiów magisterskich, które nosiły nazwę” Pedagogika – kierunek wiedzy o kulturze”, ukończonych w 1975 roku, miałem wykłady z wielu przedmiotów wykraczających poza tradycyjny kanon studiów pedagogicznych. Miedzy innymi była tam też socjologia kultury, na zaliczenie której przedłożyłem pracę, zatytułowaną „Homogenizacja treści kultury – na przykładzie analizy zawartości numerów jednego tygodnia dziennika „Łódzki Expres Ilustrowany”. Nie istniało jeszcze wtedy pojęcie „tabloid”, ale na tle gazet jawnie realizujących kierunki propagandy rządzącej partii, takich jak „Trybuna Ludu” czy „Głos Robotniczy” popularny wśród najsłabiej wykształconych robotników „Ekspresiak” pełnił wówczas taką właśnie rolę. I to nie był przypadek, że właśnie ten „tytuł” wybrałem dla wykazania tezy, iż redakcja owego dziennika świadomie stosuje zasadę homogenizacji treści: sensacyjki, ciekawostki, aktualności sportowe i w każdym numerze choć jedno zdjęcie roznegliżowanej „panienki” – przemieszane z artykułami, propagującymi oficjalną linią Partii, jak się to wówczas mówiło i pisało, bo była tylko jedna: PZPR!

 

Właśnie na tym polega ten sposób propagandy: traktuje się czytelnika, odbiorcę, jak dziecko, któremu lekarze przepisali niesmaczną miksturę, a mamusia podaje ją pomiędzy lubianymi przez dzieciaka smakołykami… I tak właśnie postąpili dzisiejsi rządzący, w sprawie „wciśnięcia” narodowi tezy, że to będzie „Dobra Zmiana”!

 

Tak naprawdę i ja dałem się wiosną nabrać na obietnicę szerokich konsultacji, miałem cichą nadzieję, ze gimnazja jednak ocaleją… Na szczęście –  po tym jak zaliczyłem 11 kwietnia obecność na wojewódzkiej debacie w naszym łódzkim „paragrafie”, gdy oglądałem jak 23 maja przebiegała debata zorganizowana przez nowego Łódzkiego Kuratora Oświaty na temat nadzoru pedagogicznego – przejrzałem na oczy! To wszystko była socjotechnika, jak to już wcześniej określiłem – zasłona dymna!Wadza” sama wie najlepiej co jest dobre dla mas. Jak kiedyś trafnie zdiagnozował to dzisiejszy szef TVP Jacek Kurski – „Ciemny lud wszystko  kupi.” Zwłaszcza, gdy decyzje ogłasza się po zakończeniu zajęć dydaktycznych w szkołach, gdy nikłe jest zagrożenie zorganizowanymi akcjami protestacyjnymi nauczycieli i światłych rodziców!

 

No cóż – ONI wiedzą, że piłka jest po ich stronie, że będzie dokładnie tak jak zapisali to w swym programie, opublikowanym przed dwoma laty. I nic ich nie powstrzyma – chyba, że wyborcy za trochę ponad trzy lata…  Ale wtedy reforma zniszczy już tak wiele, że nie wiem, czy możliwe będzie przywrócenie normalności bez kolejnej „demolki”….

 

A póki co – radują się tylko wytwórcy szyldów i pieczątek (wszystkie szkoły będą musiały je zmienić!) i… i wszyscy, którzy do tej pory nie mieli szansy zostać dyrektorem szkoły… Teraz otrzymają tę szansę!

 

Na temat ogłoszonej przez minister Zalewską reformy i jej skutków polecam także:

 

   > Portal EDUNEWS.PL  –   Marcin Polak, Ratowanie przez rozbiór?

   > Blog Edukacja przyszłości – Witold Kołodziejczyk, Czego potrzebuje zmiana w edukacji?

   > „Gazeta Wyborcza”  – Agata Kupracz, Likwidacja gimnazjów. Co czeka łódzkie szkoły?

 

Włodzisław Kuziowicz



Zostaw odpowiedź