Kontynuując opowieść z Eseju wspomnieniowego cz. V. 1. Cztery lata w III PMOW i rok w IKN ODN w Łodzi, która nosi tytuł „O mojej pracy resocjalizatora „trudnych” dziewcząt” – proponuję drugą zapowiedzianą część:

 

 

Kolejne lata działalności w TWP – o profilaktyce narkomanii i problemach dojrzewania

 

Aby „wejść w temat” muszę odwołać się do opowieści z eseju „O tym, że nie tylko dydaktyką i pracą naukową żyłem”, w którym opisałem początki mojej działalności w Towarzystwie Wiedzy Powszechnej. Tych którzy nie pamiętają opisanej tam historii odsyłam do specjalnie przygotowanego pliku z wybranym fragmentem opisanej tam historii – TUTAJ 1

 

W tym miejscu przypomnę jedynie, że wspominam  tam nie tylko okoliczności zostania członkiem i prelegentem TWP, ale także o tym, jak to „koronnym” tematem moich prelekcji do uczniów w starszych klasach szkół podstawowych i w szkołach  ponadpodstawowych stała się problematyka wychowania seksualnego. Ten fragment wspomnień podsumowałem zdaniem: „W okresie dwudziestu kilku lat mojej prelegenckiej aktywności takich spotkań z obszaru wychowania seksualnego odbyłem kilkaset…

 

Jako że tamta opowieść kończyła się na roku 1983 przywołaniem faktu, iż „moja działalność w TWP została doceniona poprzez przyznanie mi w 1982 roku Srebrnej Odznaki Honorowej ‚Zasłużony Popularyzator Wiedzy TWP’”, teraz pociągnę ją dalej.

 

Muszę tu przypomnieć, że to zapotrzebowanie na osoby podejmujące się prowadzenia spotkań z młodzieżą na tematy problematyki seksuologicznej wzięło się stąd, że w 1973 roku Ministerstwo Oświaty i Wychowania wprowadziło do szkół nadobowiązkowy program „Przysposobienie do życia w rodzinie socjalistycznej”. Tylko od osoby prowadzącej zależał sposób przedstawienia tej ważnej dla młodych ludzi w okresie dojrzewania problematyki, a ów przymiotnik pełnił jedynie funkcje „alibi”, umożliwiającego prezentowanie uczniom polskich szkół tej tak ważnej w okresie dojrzewania problematyki.

 

Przez kolejne lata, także te w których pracowałem jako wychowawca w III PMOW na Drewnowskiej, także nie unikałem podejmowania się tej tematyki. Ale od wakacji 1983 roku, podczas których odbyłem dwutygodniowy staż w monarowskim ośrodku w Głoskowie [Zobacz TUTAJ] pojawił się drugi, równie ważny, a okresami nawet spychający wychowanie seksualne na drugi plan, temat. Była nim profilaktyka narkomanii – również bardzo często zamawiana przez szkoły w TWP.

 

Już od pierwszych miesięcy po przyjeździe z Głoskowa podjąłem bardzo intensywnie działania dla poszerzenia i ugruntowania mojej wiedzy o mechanizmach uzależnienia od narkotyków i o sposobach zapobiegania narkomanii w środowisku młodzieży. Pierwszym krokiem było sformalizowanie moich więzów z MONAR-em w ten sposób, że zostałem członkiem tego stowarzyszenia. Dzięki temu miałem ułatwiony dostęp do aktualnych materiałów o tym uzależnieniu i częsty kontakt z jego liderami – w tym i z Markiem Kotańskim.

 

 

Przy okazji opowiem, że kiedy podczas jednego z pobytów na zajęciach moich studiów podyplomowych na Akademii Pedagogiki Specjalnej w Warszawie wyrwałem się po południu w odwiedziny do Głoskowa, zastałem tam Kotańskiego z grupą najbliższych współpracowników, gorąco nad czymś debatujących. Gdy wszedłem do pokoju, po chwili gorących powitań, nagle Kotan wykrzyknął: „Z nieba nam spadłeś! Ty będziesz najlepszym kierownikiem w Rybienku!” Na moje pytanie: „O co chodzi, jakie Rybienko, jaki kierownik?” dowiedziałem się, że w eksperymentalnym ośrodku dla młodzieży w Rybienku koło Wyszkowa musieli nagle odwołać jego kierownika i właśnie od kilku godzin nie maja pomysłu kto powinien tą placówkę teraz poprowadzić. I Kotański, z typową dla siebie żywiołowością decyzji, już mnie prawie mianował tym kierownikiem, przekonując pozostałych o moich walorach i kompetencjach.

 

Wystarczyło abym wtedy powiedział „tak” – i moja biografia wyglądałaby od tamtego dnia zupełnie inaczej. Ja jednak podziękowałem za uznanie i zaufanie, ale odmówiłem, mówiąc, że mam już 42 lata, że mam w Łodzi rodzinę, mam syna trzynastolatka w podstawówce, że nie zostawię wszystkiego i nie przyjadę do Wyszkowa na nieznane, a już na pewno żony i syna tam nie przeprowadzę.

 

Nie powiem – od tamtego wieczora znacznie ochłodły moje z Kotańskim relacje…

 

Ale na tym źródle informacji o zjawisku narkomanii nie poprzestałem. Jeszcze w 1984 roku zostałem członkiem Towarzystwa Zapobiegania Narkomanii i uczestniczyłem w kilku organizowanych przez to stowarzyszenie konferencjach. Nie zachowały się z tych wydarzeń żadne materiały, ale pamiętam, że na jednej z nich, która odbywała się w Pałacu Kultury i Nauki, zawarłem znajomość z jednym z liderów TZN (jego nazwisko także zatarło się w mej pamięci), bardzo aktywnym w działaniach na polu leczenia narkomanów profesorem, który doradził mi kilka dobrych na ten temat lektur.

 

Także i moje macierzyste TWP potraktowało problematykę narkomanii priorytetowo, organizując w marcu 1984 roku, wspólnie z Ministerstwem Zdrowia i Opieki Społecznej oraz Ministerstwem Oświaty i Wychowania seminarium na ten temat.

 

Ja także nie zasypiałem przysłowiowych gruszek w popiele – podejmowałem się coraz to bardziej rosnącej ilości prelekcji na te tematy, nie tylko do młodzieży, ale także do rad pedagogicznych szkół, a także do rodziców, które dostarczały mi materiałów do pogłębionych refleksji o metodyce zapobiegania narkomanii, realizowanej w formule pogadanek. Ich zwieńczeniem był poradnik, który napisałem z zamiarem upowszechnienia go wśród prelegentów TWP, chcących także podejmować się takiej działalności. Poradnik został wydany przez Zarząd Główny TWP w formie broszur i rozesłany do wszystkim oddziałów wojewódzkich.

 

Czas zrobił swoje, oryginalne broszury wydane i rozesłane „w teren” dawno zaginęły, mój autorski egzemplarz tej publikacji także gdzieś przepadł. Chcąc go tutaj pokazać musiałem przedsięwziąć wielką akcje internetowych poszukiwań – uwieńczoną sukcesem! Nie jest to co prawda egzemplarz oryginalny, a jego reedycja, wydania na zlecenie Pełnomocnika Wojewody Jeleniogórskiego ds. Zapobiegania Narkomanii przez Agencję Artystyczną „Morlang”. Egzemplarz ten znajduje się w zbiorach Biblioteki Parafii Ewangelickiej w Skoczowie:

 

 

 

Proponuję otworzyć załączony poniżej plik PDF, w którym zamieściłem fotokopie wybranych stron tej broszury i ich przeczytanie. Będziecie mogli dowiedzieć się więcej o moich kompetencjach jako prelegenta TWP wygłaszającego pogadanki o narkomanii. Jest to ich zapis – według stanu na rok 1986  –  TUTAJ

 

 

x           x           x

 

 

Publikacja i ogólnopolskie kolportowanie mojego poradnika spowodowały, że zaistniałem jako „zasłużony” prelegent – także w optyce Zarządu Głównego TWP. Dowodem tej mojej nowej pozycji było zaproszenie mnie, obok innych łódzkich tewupowskich vipów, na dwudniowe ogólnopolskie seminarium do Ośrodka Oświatowo-Szkoleniowego „Arkadia” w Kazimierzu Dolnym. Dokładnej daty tego wydarzenia nie pamiętam, ale musiało to być już po wydaniu broszury „Komu, co i jak mówić o narkomanii”, ale przed 19 września 1987 roku, kiedy to Zbigniew Messner przestał być premierem. Skąd takie datowanie tego seminarium? Za chwilę wszystko się wyjaśni.

 

Ale przedtem jeszcze o tym, że do Kazimierza pojechaliśmy służbowym Fiatem 125p, którym dysponował Oddział Łódzki TWP –  przede wszystkim w celu dowożenia prelegentów do szkół, bibliotek i świetlic wiejskich w terenach podłódzkich. To podczas takich zbiorowych wyjazdów, kiedy jednym kursem jechały trzy osoby do trzech różnych miejscowości, ale lażących „po trasie”, wysadzanych kolejno i „zbieranych” w drodze powrotnej, poznałem młodego prawnika – sędziego Sadu Wojewódzkiego – Grzegorza Szkudlarka, który, podobnie jak ja wiedzę pedagogiczną, upowszechniał wiedzę prawniczą także w środowiskach podmiejskich. Wspominam o nim teraz z dwu powodów. Po pierwsze – bo on także był w tej łódzkiej ekipie na seminarium w Ośrodku „Arkadia”, a po drugie – bo już za kilka lat dzięki niemu będę mógł prowadzić swoją społeczną aktywność pozazawodową na jeszcze jednym, niespodzianym polu….

 

Ale teraz wracam do Kazimierza n. Wisłą. Tematu tego seminarium nie pamiętam, ale wiem, że dotyczyło ono oferty jaką Towarzystwo Wiedzy Powszechnej kieruje do młodzieży. Zaś osobą, której obecność i wystąpienia podczas owego spotkania zapamiętałem, był ówczesny minister ds. młodzieży w rządzie Zbigniewa Messnera, do niedawna członek władz naczelnych SZSP, jeszcze przed dwoma laty redaktor naczelny tygodnika studenckiego „itd” a przez rok (1984/1985) – także „Sztandaru Młodych” – Aleksander Kwaśniewski.

 

Foto: W.Pniewski/Reporter[www.polityka.pl]

 

Aleksander Kwaśniewski (ur.15 listopada 1954) – zdjęcie z późniejszego okresu, kiedy był przewodniczącym Komitetu Młodzieży i Kultury Fizycznej (1987–1990)

 

 

Nie piszę o tym dlatego, że chcę się pochwalić znajomością z późniejszym Prezydentem III RP. Wspominam o obecności Kwaśniewskiego (wówczas – tak to pamiętam – najmłodszego uczestnika tego seminarium), aby podzielić się pewnym zapamiętanym z tamtego spotkania wrażeniem. Otóż samo seminarium, które prowadzone było w bardzo luźnej formule klubowego spotkania (bez sztafażu konferencyjnego: wykładowcy, dyskusja kierowana) zapamiętałem jako rzeczywistą, niepozorowaną próbę wypracowania najbardziej optymalnej metody dotarcia do młodzieży z ważnymi dla nich tematami. Natomiast obecność ministra ds młodzieży rządu, rozpaczliwie próbującego ratować rozpadający się system (co może nie wszyscy już wtedy sobie uświadamialiśmy, ale z czego najprawdopodobniej zdawali już sobie sprawę co bardziej inteligentni rządzący) była autentyczną próbą poznania problemów młodzieży – w optyce doświadczonych prelegentów TWP. Sam minister Kwaśniewski nie tylko, że nas nie pouczał i nie instruował co czym mamy mówić młodym ludziom, ale w normalnej, bezpośredniej rozmowie starał się jak najwięcej dowiedzieć o tym jakimi problemami żyje młodzież, jak my z nimi rozmawiamy, jak oni reagują na nasze prelekcje i jakie są nasze ewentualne oczekiwania wsparcia ze strony rządu.

 

Napisałem o tym, bo najprawdopodobniej jestem już jedynym, który to seminarium pamięta. Świadomie występuje tu w roli „świadka historii”, który chce to przekazać współczesnym czytelnikom tego tekstu – niezależnie od obowiązującej dziś wykładni opowieści o schyłkowych latach PRL.

 

 

x           x           x

 

 

Jednak nawet ta moja tak silna koncentracja na tematyce dotyczącej profilaktyki narkomanii nie miała wpływu na zaniechanie wcześniej dominującego w mojej tewupowskiej aktywności tematyki wychowania seksualnego. Nadal przyjmowałem zlecenia na te prelekcje, gdyż zapotrzebowanie nie tylko że nie zmalało, lecz nawet – po 1984 roku – wzrosło. Oto przyczyna tego zjawiska:

 

Od 1981 roku decyzją Ministra Oświaty i Wychowania przymiotnik „socjalistycznej” w nazwie tamtego programu odrzucono, lecz nadal był on nadobowiązkowy. Dopiero gdy 4 czerwca 1984 roku zatwierdzono „Przysposobienie do życia w rodzinie” jako obowiązkowy blok zajęć, z programem, realizowanym w klasach V–VIII szkoły podstawowej a także w wersji dla wszystkich poziomów szkół ponadpodstawowych – od 1 września tego roku dyrektorzy szkół stanęli przed poważnym problemem – kto ma prowadzić te zajęcia.

 

Piszę o tych formalno-prawnych okolicznościach, gdyż dziś już mało kto pamięta, że wprowadzenie do programów szkolnych zagadnień wychowania seksualnego było wręcz rewolucją w dotychczas raczej purytańskich poglądach ówczesnej „władzy ludowej”. I jak to już opisywałem w części moich wspomnień, w których opowiadałem o początkach i pierwszych latach mojej aktywności prelegenckiej w TWP, z jednej strony powstał popyt na prelekcje o okresie dojrzewania, będący skutkiem słabego przygotowania do tej problematyki kadry nauczycielskiej, a z drugiej strony – mała podaż „fachowców”, którzy mieliby nie tylko wiedzę z zakresu seksuologii, ale także kompetencje metodyczne, potrzebne do spotkań z uczniami. I na to wszystko trafiłem ja z moją „przeszłością” zawodową, o czym w tamtej części moich wspomnień o początkach prelegenckiego hobby pisałem – zobacz skrót – TUTAJ

 

 

x           x           x

 

 

I tak doszedłem do lata 1987 roku. Jak już wiecie z poprzedniej części wspomnień – jeszcze przed wakacjami rozpowiedziałem wśród znajomych, że chcę zmienić pracę i czekam na interesujące propozycje. I jak to w moim życiu zdarzało się już kilkakrotnie – także i w tym przypadku nie obyło się to bez zaskakujących wydarzeń…

 

Ale o tym napiszę w kolejnej części tego rozdziału, której tytuł już zapowiedziałem: „Ponowna zmiana pracodawcy na IKN ODN i XXIII LO w Łodzi”.

 

 

 

Włodzisław Kuzitowicz



Zostaw odpowiedź