Foto: www.facebook.com/photo.

 

Gabriela Olszowska – edukatorka, prezeska Fundacji „Czerwona Kreska”

 

 

Poprzez fb-profil Magdaleny Sierockiej trafiliśmy na post Gabrieli Olszowskiej, która w środę (1 marca 22023 r.) zamieściła obszerny tekst, podejmujący skomplikowany  – jak dowodzi – problem ocen szkolnych. Oto ten tekst:

 

 

 

Warzenie czy ważenie o!ceny?

 

Ocena ważona – oficjalnie i nieoficjalnie, stanowi naruszenie kilku punktów art. 44 UoSO. To praktyka biznesowa wzięta z oceniania pracowników firm. Zastrzeżenia wyrażę wobec tej praktyki ustalania stopni szkolnych

 

Oficjalnie ważona jest wtedy, gdy sankcjonuje ów fakt statut czy może nawet jakiś inny dokument wewnątrzszkolny. Ale nawet ten fakt nie sankcjonuje jej prawnie. Nieoficjalna ważona pojawia się wtedy, gdy nie ma wprawdzie błogosławieństwa statutu, ale z narracji nauczyciela wynika, że ta czy inna ocena ma jakąś szczególną wagę, większą rolę, mocniejszą funkcję, a jeszcze inny stopień to jedynie lub tylko praca w grupie, plakat czy recytacja. Pewna matka nauczycielka na zajęciach z zarządzania użyła nazwy – ocena niewidzialna – na stopień lekceważony przez nauczyciela w wypowiedzianej narracji. Niby jest, ale ma jej nie być widać. Ot, takie coś.

 

Jedne piątki są więc bardziej wartościowe a inne nie. Ken Robinson pytał, dlaczego nie cenimy tańca, jest on szczególny, w ogóle przedmioty artystyczne są szczególnie ważne. Dlaczego tak robił? Oczywiście znamy motywację. Dla wielu z nas to jednak nadal tylko michałki. Bo poważne oceny to są z polskiego, albo z matmy, albo z przedmiotów maturalnych.

 

Uczciwość a nawet szczerość, otwartość zamiarów ma podkreślać oficjalna tabela przeliczników form – czyli wag dopisywanych do stopni szkolnych, stanowiących ich mnożnik wstawiana do statutów. Są to jednak zabiegi maskujące lub pozorujące sprawiedliwość.

 

Nauczyciel ma wprawdzie swobodę – autonomię na mocy art. 12 ustawy Karta Nauczyciela, ale ma tę swobodę w zakresie doboru aktualnych (zgodnych z nauką) metod pracy, a nie zasad oceniania. Zasady oceniania ustawodawca zebrał w art. 44 i jednolicie narzucił mocą ustawy w całej Polsce do stosowania wszystkim nauczycielom i uczestnikom procesu oceniania, w tym kuratoriom oświaty. Swoboda nauczycielska nie usprawiedliwia stosowania niepoprawnych założeń, wręcz przeciwnie – diagnostyka edukacyjna jednoznacznie wskazuje na wartość wymagań edukacyjnych, a nie żonglerkę miarami.

 

Nie mogą być te zasady zmieniane, dookreślenie ponad brzmienie art. 98 UPO, które to pkt. 8 wskazuje literalnie, określając, co ma być w statucie w zakresie tzw. oceniania – są to wewnątrzszkolne warunki szczegółowe, czyli detaliczne okoliczności towarzyszące ocenianiu w danej szkole (i tu różnice mogą być istotne pomiędzy szkołami, dopuszcza się okoliczności odmienne wg potrzeb) oraz sposób oceniania. Ustawodawca rozwinął pojęcie sposób oceniania w art. 44i UoSO, nie pozostawiając jakichkolwiek niejasności – widzi tu np. skalę 1-6 lub inne skale czy też brak skali – co wiąże się z ustalaniem poziomu osiągnięć słownie.

 

Nie przewiduje też manipulowania skalą przy niektórych formach sprawdzenia. Jeśli uczeń z odpowiedzi obejmującej wymaganie X miał 4, dlaczego z odpowiedzi pisemnej z wymagania X (zakładając, że napisze to samo) ma mieć 3?

 

Wagi ocen to zaburzanie oglądu/przeglądu/analizy sposobu uczenia się ucznia, naruszenie koncepcji (rozpoznawania stopnia realizacji wymagania z art. 44b UoSO) – jakby rozciąganie / naciąganie siatki przy formach pracy a nie przy wymaganiach. Ustawodawca wskazuje jednoznacznie szczególną ważność wymagań (jako wzoru o określonej budowie), a nie form (testów, kartkówek, sprawdzianów, klasówek). Nie upoważnia też, by jakieś formy sprawdzania były nobilitowane. Oprócz tego nauka (dydaktyka ogólna, neurodydaktyka) wskazuje jednoznacznie, iż form sprawdzania wiedzy jest wiele. Ich obecność lub nie jest autonomiczną decyzją nauczyciela i na tym autonomia się kończy, ale różnorodność wykorzystywania to mistrzostwo. Czas wyjść poza sprawdzian i kartkówkę (nieraz bezmyślnie generowaną automatycznie). Ograniczanie sprawdzania wiedzy jedynie do klasówek testów i kartkówek ogranicza zakres / obszary uczenia się, skutkuje niebezpiecznym testyzmem. Wymaga się od nauczyciela artyzmu i wykraczania poza utarte schematy.

 

Dlaczego demonizujemy, fetyszyzujemy jedne formy sprawdzania wiedzy, a inne deprecjonujemy? Dlaczego upośledza się jedne, wzmacniając dominującą rolę drugich (tradycyjnych)? Wynika to z tradycji i przekonania o dominacji wiedzy typu co (odkrytej w 19 w.), zapomina się o wiedzy instrumentalnej / dotyczącej procesu (z poł. XX wieku) typu jak, która uruchamia tę pierwszą? Ta pierwsza pozostaje jedynie zestawem haseł z Wikipedii szkolnego życia.

Wiele z ww. form sprawdzania to formy paraegzaminacyjne, co stanowi kolejne naruszenie przepisów – w zakresie oceniania bieżącego oraz katalogu enumeratywnie wymienionego i zamkniętego egzaminów szkolnych.

 

Powracając… Manipulowanie skalą – mimo że sposób oceniania określa statut (np. wprowadzanie dodatkowej nakładki na skalę zmieniającej wartość ocen ze względu na formę sprawdzania)… Wszelkie manipulowanie skalą, by ułożyć inne wyniki – profesor Niemierko (guru oceniania) nazywa niegodziwym, czyli nieetycznym.

 

Ustawodawca wprost powiedział / narzucił dominującą rolę wymagań przedmiotowych, nic nie mówiąc o pośledniejszych formach – narzędziach. To dokonywana w szkołach nieuprawniona fetyszyzacja formy oceniania. Nauczyciel ma zaś prawo traktować wymagania edukacyjne w specyficzny sposób, wg pewnej skali wartości – jeśli uzna dominującą pozycję jakiegoś wymagania – co jednak winno być stosowane z rozsądnym umiarem, zważywszy, że nie stoją za tym żadne poważne rozbudowane badania, a jedynie często: wydaje mi się.

 

 

 

Źródło:  www.facebook.com/golszowska/

 



Zostaw odpowiedź