Oto tekst, który wczoraj wieczorem zamieścił na swoim profilu dr Tomasz Tokarz:

 

Trudno mi patrzeć na te przepychanki z MEN, bo przecież widać, od razu, że nauczyciele nie mają mocy przetargowej. Czas tego zawodu (w obecnym kształcie) się kończy. Nie ma dziś potrzeby przekazywania danych f2f, egzekwowania, testowania, oceniania itd. To mogą zrobić maszyny. Można się uczyć na platformach.

 

Staram się racjonalnie uprzedzać środowisko, że szansą jest zmiana podejścia, może przekwalifikowanie (np na tutorów), ale wtedy jestem nazywany utopistą i ze się nie znam. , że piszący to, od kilku lat wciąż narzekają, nic się nie zmienia, a oni nie wyciągają wniosków z postawy władz. Kto tu żyje w świecie fantazji?

 

Wciąż ta sama śpiewka, że ten zawód niezwykle potrzebny, i że mury runą, i że losy kosmosu zależą od nakładów na nauczycieli. Tylko, że ta śpiewka działa tylko w pewnej bańce. Na grupie „ja, nauczyciel’, w pokojach nauczycielskich i … właściwie nigdzie więcej.

 

Powiem Wam jak będzie. MEN coś tam rzuci, ZNP zaprotestuje, nauczyciele napiszą na forach, że powinni zarabiać po 10 tys. i się skończy tak jak zawsze. Przecież to tylko taka gierka, bo MEN nic konkretnego nie da, bo nie musi. Co mogą zrobić nauczyciele? Zagrozić zaprzestaniem realizowania swego hobby?

 

Na edukację idzie 85 miliardów złotych. To dużo. Więcej nie dadzą. I bez zwolnień dużych podwyżek nie będzie. Ot, coś tam się wydzieli, by dociągnąć do inflacji a masom pokazać, że przecież podwyżki nauczyciele dostają, więc nie mają o co się burzyć.

 

Zawód w obecnym kształcie jest sztucznie utrzymywany przez ministerstwo przez siatki godzinowe, egzaminy, programy. Gdyby one zniknęły, to ile osób chciałby doświadczać takich usług, jakie są oferowane w szkole? Pod przymusem? Z takich treści jakie tam są? Pod naciskiem kar i nagród? Po co to komu?

 

Kto by na takie lekcje chodził? Po co?

 

Ministerstwo to podtrzymuje, bo ma w tym korzyści. w końcu trzeba coś zrobić dziećmi. Ale nie musi dawać więcej, bo nie jest to dla niego specjalnie ważny obszar. Nie ma też woli wyborców, by zwiększyć pensje dla 650 tys. grupy zawodowej. Podczas edukacji zdalnej nie zauważyli jego niezbędności.

 

Czytam też, że ministerstwo musi zapewnić pracę i wynagrodzenie, bo przecież ludzie zdobyli dyplomy. A zatem muszą mieć zatrudnienie za taką i owaką pensję. Przypomina mi postawy ludzi po 89, którzy dowodzili, że państwo musi utrzymać fabrykę robiącą kable, bo oni całe życie robili kable, i wciąż chcą robić kable, za ile robili wcześniej.

 

Już niedługo kluczowymi decydentami będą uczniowie i rodzice. Trzeba się na to przygotować.

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/tomasztokarzIE

 

 



Zostaw odpowiedź