Foto: www.naradaobywatelska.p

 

Wczoraj Jarosław Pytlak zamieścił post, zatytułowany „W debacie nadzieja (na przetrwanie potopu)”. Proponujemy dziś lekturę tego tekstu (najpierw jego fragmentów), gdyż – naszym zdaniem – wpisuje się on doskonale w promowaną od dłuższego czasu na naszej stronie ideę „relacji w edukacji”. Zapraszamy:

 

 

W powodzi emocjonalnych wypowiedzi, jakie nauczyciele i rodzice umieszczają w internecie w obliczu możliwego strajku szkolnego, sporadycznie tylko pojawiają się głosy traktujące obecny protest w szerszym kontekście, bardziej refleksyjnie. Nie tylko jako rozpaczliwy wyraz walki spauperyzowanej grupy zawodowej o godziwe wynagrodzenia i szacunek społeczny, ale także świadectwo choroby drążącej system oświaty, dotykającej samego sensu jego istnienia.

 

Co więcej, owe internetowe manifesty, okrzyki i zwierzenia, choć pełne pasji, a i często opatrzone wieloma komentarzami, nie mają charakteru debaty, która mogłaby doprowadzić do jakichś rzeczowych ustaleń, czy dalej idących zmian w świecie realnym. Nie w internecie, który jest bezcennym źródłem konkretnych (choć nie zawsze wiarygodnych) porad typu, ile soli należy wsypać do dwóch litrów zupy, natomiast w kwestii problemów egzystencjalnych oferuje głównie zgiełkliwy wielogłos, rzadko prowadzący do wspólnych konkluzji.

 

Tymczasem, jeżeli zgodzimy się, że poza wyższymi zarobkami nauczyciele pilnie potrzebują ponownego określenia przez społeczeństwo sensu swojej pracy (a i rodzice byliby nie od tego), potrzebna jest debata po części przynajmniej przebiegająca w świecie realnym. Toczona nie na najwyższych szczeblach struktur politycznych, nie wśród nielicznych ocalałych jeszcze (jeśli w ogóle) autorytetów. A w każdym razie – nie tylko w tym gronie. To co jest esencją działalności edukacyjnej, a zarazem jej główną treścią dla większości ludzi, dzieje się w konkretnych placówkach oświatowych i lokalnych środowiskach, w których są one osadzone. I tam kumulują się frustracje i mnożą konflikty, zarówno wynikające z działań władz oświatowych, jak ludzkiej natury, która w dzisiejszych czasach, kiedy działanie i reagowanie dominuje nad refleksją, częściej ma okazję ujawniać swoje mroczne oblicze. […]

 

Dlatego chciałbym w tym miejscu poprzeć i zarekomendować inicjatywę NOoE czyli Narady Obywatelskiej o Edukacji, której inicjatorem są uczestnicy grupy fejsbukowej „Ja, Nauczyciel”. Ludzie, którzy wyszli z przestrzeni wirtualnej i przygotowali pomysł działania, jakie proponują przeprowadzić już w najbliższych dniach w wielu miejscach w Polsce. Debaty merytorycznej, nastawionej na wskazywanie możliwych obszarów zmiany w edukacji, zarówno w skali całego kraju, jak lokalnie. Od siebie dodam – debaty mającej charakter terapeutyczny. Umożliwiającej podzielenie się troską, wspólne poszukanie rozwiązań i poczucia współudziału w kreowaniu rzeczywistości oświatowej, które od dłuższego już czasu, prawem kaduka, zawłaszczyły przez elity polityczne.

 

Będę pewnie niepoprawnym idealistą, ale sądzę, że NOoE otwiera możliwość spotkania się także osób mających rozbieżne poglądy na polityczną rzeczywistość naszego kraju. Troska o pogarszający się stan oświaty wykracza obecnie poza grono przeciwników obecnej władzy. Jej echo można usłyszeć nawet w niektórych wypowiedziach prezydenta i premiera.

 

Szczegółowe i bardzo konkretne informacje na temat NOoE można znaleźć pod adresem: www.naradaobywatelska.pl .

Tyle tekstu zaangażowanego. Jeżeli jednak Czytelnik miałby ochotę pozostać ze mną jeszcze przez chwilę, zaprezentuję poniżej powstały kilka lat temu artykuł ilustrujący, jak internetowa „dyskusja” może stanowić odbicie rzeczywistości w baaardzo krzywym zwierciadle.

 

Boże, chroń przed tą szkołą!

 

Przytoczona poniżej dyskusja na pewnym forum internetowym jest całkowicie fikcyjna, ale podobieństwo zawartych w niej wypowiedzi do opinii na temat działalności Szkoły Podstawowej nr 24 STO w Warszawie, której jestem dyrektorem – absolutnie nieprzypadkowe. Część z nich była skierowana osobiście pod moim adresem, w rozmowie lub korespondencji. Inne odzwierciedlają zdarzenia, których byłem świadkiem albo aktywnym uczestnikiem. Niektóre wreszcie odnoszą się do wydarzeń, których echo docierało do mojego gabinetu za pośrednictwem nauczycieli.

 

Wykorzystałem też fragmenty autentycznych wypowiedzi z forum „Gazety Wyborczej”. Dziękuję w tym miejscu ich (anonimowym oczywiście) autorom.

 

Obraz naszej szkoły wyłaniający się z tej dyskusji jest odpychający. Ma stanowić przestrogę dla wszystkich, którzy rok w rok szturmują bramy STO 24 w nadziei zapisania dziecka. Ci, którzy osiągną ów upragniony cel powinni wiedzieć, że frustracja przychodzi później.[…]

 

Dużo, dużo więcej      –    TUTAJ

 

Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl/blog/



Zostaw odpowiedź