Poniżej zamieszczamy, znaleziony dzisiaj na stronie „Krytyki Politycznej” wywiad z Dorotą Łobodą – „twarzą protestu przeciw reformie edukacji”, która kandyduje do Sejmu w Warszawie z listy Koalicji Obywatelskiej, zatytułowany „ Łoboda: W polskiej edukacji wszyscy się wszystkich boją. Chcę to zmienić”.

 

Poniżej zamieściliśmy fragmenty zapisu tej rozmowy i link do jej pełnej wersji na stronie „Krytyki Politycznej”:

 

 

Foto: www.tokfm.pl

Dorota Łoboda

 

 

Katarzyna Przyborska (KP): Wyobraźmy sobie, że opozycja tworzy po wyborach rząd i chce posprzątać po reformie ministry Zalewskiej. Jakie będą pierwsze kroki?

Dorota Łoboda: Na pewno nie cofniemy tej reformy. Nie przywrócimy gimnazjów, bo wiązałoby się to z kolejną rewolucją, a tego szkoła i dzieci mogą już nie znieść. Dość eksperymentów. To, co planujemy, to uelastycznienie tej struktury.

 

 

To znaczy?

Można pozostawić system 8 plus 4, natomiast pozwolić samorządom na przykład na decyzję o tym, jak podzielić szkołę podstawową.

 

Rozumiem, że chodzi o wykorzystanie infrastruktury, budynków, które pozostały po gimnazjach?

Tak. Mamy budynki po gimnazjach, które bardzo często nie są wypełnione jako szkoły podstawowe. Mamy też dużo małych, wiejskich szkół podstawowych, które muszą zostać, ale nie są odpowiednio wyposażone, nie mają odpowiednich pracowni chemiczno-fizycznych, odpowiedniej kadry nauczycielskiej – a o tę kadrę jest trudno, bo nikt nie przyjedzie do małej wioski na dwie godziny fizyki w tygodniu.

Samorząd, znając potrzeby mieszkańców i swoją infrastrukturę, może zorganizować klasy 1–6 albo 1–5 lokalnie, a starsze klasy dowozić do pobliskiej miejscowości, w której został budynek po gimnazjum, z pracowniami, z kadrą.

 

Zatrzymajmy się na tej brakującej kadrze.

Warto wyjaśnić, że braki dotyczą dużych miast. Tu nauczycielom stosunkowo łatwo było znaleźć inną pracę, przejść do szkół prywatnych czy na rynek korepetycji – na co się decydowali i w rezultacie reformy, i w wyniku frustracji po zakończeniu strajku.

W małych miejscowościach sytuacja jest inna. Bo jeśli do tej pory funkcjonował zespół szkół dziewięcioletni − sześcioletnia podstawówka i trzyletnie gimnazjum − a teraz jest tylko osiem lat i większe szkoły − sporo nauczycielek po prostu straciło pracę, a mają mniejsze możliwości, żeby się przekwalifikować.[…]

 

A co zrobić z przepełnionymi liceami? Musi minąć kilka lat, zanim ta fala opadnie. W dużych miastach jest problem z infrastrukturą. Czy da się podzielić klasy na mniej liczne? Skąd wziąć kadrę nauczycielską?

To nie jest problem, który łatwo rozwiązać. Na razie każde dziecko ma miejsce w liceum.

 

W niektórych liceach ustalono ruch jednokierunkowy, tak bardzo szkoły są przepełnione.

 

Ale w trzy lata żaden samorząd nie wybuduje nowej szkoły. W Warszawie staramy się pozyskiwać nowych nauczycieli, żeby uczennice i uczniowie mieli zapewnioną dobrą jakość edukacji. Natomiast dopóki nie skończy się kumulacja − nie rozwiążemy wszystkich problemów. Nie możemy zamknąć domów kultury, żeby zrobić tam szkoły. W centrum miasta po prostu nie ma tej przestrzeni. Liceum im. Reja zwróciło się do pobliskiego ministerstwa z prośbą o udostępnienie sali, ale ministerstwo odmówiło. A w budynkach po gimnazjach są już podstawówki. Tworzymy nowe licea na obrzeżach miasta, w Wesołej, na Białołęce, wypełniają się licea na Bemowie i Ursynowie. To, co możemy robić, to zapewnić świetną kadrę, żeby te dzieci miał kto uczyć.[…]

 

Czy dzisiejsi siódmoklasiści mogą liczyć na to, że w klasie ósmej będzie lepiej, że nie będzie nadmiaru prac domowych, że będą mieli czas na sport, spokojną kolację, życie rodzinne i towarzyskie?

Nie da się zmienić podstawy programowej z dnia na dzień, w środku cyklu nauczania. To był podstawowy błąd tej reformy. Zmiany można wprowadzać od czwartej klasy. Musi być też etap testowy, kiedy podstawę sprawdza się pilotażowo.

 

Roczniki stracone…

pozostaną stracone. Mówię to z bólem, wśród nich jest moja córka. Ale nie można tego teraz wywrócić jeszcze raz. W liceum podstawa programowa powinna już być spójna z tym, co było w siódmej i ósmej klasie. I tak do matury muszą już dojść.

 

W programie KO jest obietnica powołania Komitetu Edukacji Narodowej i wyjęcia edukacji z rąk polityków.

To będzie autonomiczny zespół ekspertów, który niezależnie od kadencji sejmu będzie ulepszał podstawę programową. Program powinien być mniej przeładowany, z większą rolą nauczycieli oraz bardziej interdyscyplinarny, należy iść w kierunku łączenia przedmiotów w bloki. Nauczanie powinno być też nastawione na umiejętności i kompetencje, a nie na wiedzę encyklopedyczną. Tę podstawę, która obowiązuje teraz, można ewentualnie trochę odszczegółowić, bo w tej chwili dzieci muszą zapamiętać bardzo wiele zupełnie niepotrzebnych detali. To można zrobić w młodszych klasach, z siódmymi i ósmymi nic się nie w da teraz zrobić. […]

 

Przed strajkiem nauczycielskim środowiska połączone kwestią edukacji – czyli samorządy, nauczyciele, rodzice – dość mocno się ścierały. Ostatnio osoby reprezentujące te środowiska podpisały wspólne deklaracje dotyczące pożądanego modelu szkoły, w całym kraju odbywały się Narady Obywatelskie o Edukacji. Czy to wystarczy, żeby – zakładając wariant, w którym stery obejmuje dzisiejsza opozycja – pracować w zgodzie?

Bez zmiany w systemie finansowania oświaty współpraca będzie bardzo trudna. Trzeba jasno ustalić, za co odpowiada władza centralna, a za co samorządy. To w tej chwili jest podstawowa przyczyna konfliktu, bo coraz większe koszty przerzucane są na samorządy.[…]

 

Program Koalicji Obywatelskiej jest dość ogólny. A przydałoby się kilka prostych punktów: jasny sposób finansowania, pensje nauczycielek i nauczycieli, edukacja od przedszkola, przemyślana podstawa programowa…

Uporządkować też trzeba rolę kuratoriów. Nauczyciele są pod wielką presją, podlegają ciągłej ocenie. Kuratoria stały się bardzo opresyjne, kontrolują i zastraszają. To bardzo hierarchiczna instytucja. Nad nauczycielem jest dyrektor, a nad dyrektorem kurator.

 

Zmiana kuratorów będzie decyzją polityczną.

Bardzo bym chciała uniknąć twierdzeń, że będziemy kuratorów zmieniać politycznie. Są osoby, które już dawno powinny stracić stanowisko, na przykład pani kurator Barbara Nowak, która jest szkodliwa i sieje nienawiść. Osoba, która ma na koncie jawnie homofobiczne, antysemickie, nienawistne wypowiedzi, nie powinna zajmować żadnego stanowiska publicznego, a tym bardziej związanego z edukacją dzieci i młodzieży.

 

Na pewno, jednak jej usunięcie będzie przez wielu odczytane jako polityczne. Nie tylko ona posługuje się mową nienawiści.

Musimy stać na straży wartości i nie dać sobie wmówić, że mowa nienawiści jest poglądem. Są granice. Dzieci przez nią cierpią. Słyszą, co publicznie mówi pani kurator, jej słowa mogą stać się podstawą prześladowań.

Kluczem wyboru kuratorów powinny być kompetencje. Kuratoria powinny być instytucjami wspierającymi szkoły, nie tylko oceniającymi i kontrolującymi, karzącymi. Kuratoria opiniują arkusze organizacyjne szkół, czyli jeden z najważniejszych dokumentów regulujących pracę placówki w danym roku. To z nadania ostatniej władzy kurator ma decydujący głos dotyczący pracy szkoły. Jednocześnie nie ponosi żadnej odpowiedzialności za jej funkcjonowanie, odpowiedzialność i konsekwencje ponosi samorząd. Dyrekcja szkoły i nauczyciele nie powinni się bać tego, co powie kurator, z jaką kontrolą wejdzie. Często tam, gdzie potrzebna jest pomoc − kuratorium dyscyplinuje. W Finlandii, jeśli jakaś szkoła wypada gorzej, to wszystkie środki i siły kieruje się właśnie do tej szkoły, żeby jej pomóc.[…]

 

Przejdźmy do drugiego wariantu: dostaje się pani do sejmu, ale wygrywa PiS. 15 października nauczyciele przystępują do strajku włoskiego. Koniec z wycieczkami, kółkami, czasem dla uczniów i rodziców. Nastrój siada, wątła nić porozumienia między nauczycielami, uczniami i rodzicami się rwie. Kuratoria przykręcają śrubę. Samorządy są nadal dzielone i skłócane. Czym się pani zajmie?

Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby powołać Komisję Edukacji Narodowej, żeby już pracowała nad podstawami programowymi. Ja będę kontynuować te programy, które zaczęłam w Warszawie. W tych samorządach, w których się da, będę wprowadzać edukację antydyskryminacyjną, pilotażowe programy szkół bez prac domowych, zachęcać nauczycieli do pracy metodą projektową, wspierać te szkoły, które wprowadzają innowacyjne metody. Jeśli uda się wypracować w jednym miejscu model szkoły bez prac domowych, będzie można go później przenieść do innych. Ale systemowo w opozycji nie zmienimy nic. Już widziałam na komisjach, jak to wygląda.

 

Nie boi się pani bezradności? Teraz aktywnie może pani działać w samorządzie, a w ławie poselskiej będzie pani w bezsilnej złości zaciskać zęby, z poczuciem straty czasu.

Przytacza pani argumenty, które mi towarzyszyły przy podejmowaniu decyzji o kandydowaniu. Mimo wszystko uznałam, że trzeba spróbować iść tam, gdzie naprawdę możemy coś zmienić – jeśli wygramy. Teraz w samorządach gasimy pożary. To nie może trwać wiecznie. Jeśli nie spróbujemy, to na pewno się nie uda. […]

 

Myśli pani, że PiS po wyborach spróbuje poprawić relacje ze środowiskiem nauczycielskim?

Nie sądzę. Moim zdaniem PiS uznał, że to nie jest grupa, o którą warto walczyć. Nawet to, że w czasie strajku stanęły szkoły, nie zrobiło wrażenia na władzy, wręcz przeciwnie − uruchomiło falę hejtu. Ostatnie lata spędziłam na posiedzeniach sejmowych komisji edukacji i słyszałam, z jaką pogardą ci ludzie mówią o nauczycielach, ale i o uczniach, o uczniach szkół zawodowych. Nie mam nadziei, że ta władza coś dobrego dla nich zrobi. Rządowi nie zależy na dobrym wykształceniu Polaków, bo ze słabo wykształconych można zrobić posłusznych, tanich pracowników.

 

 

 

Dorota Łoboda jest radną Warszawy, przewodniczącą Komisji Edukacji Rady Warszawy, jedną z liderek ruchu Rodzice przeciw Reformie Edukacji, członkinią Rady Programowej Kongresu Kobiet, prezeską Rady Programowej Fundacji Rodzice Mają Głos. Kandyduje do Sejmu z listy Koalicji Obywatelskiej.

 

 

 

Cały wywiad „Łoboda: W polskiej edukacji wszyscy się wszystkich boją. Chcę to zmienić”   –  TUTAJ

 

 

Źródło:www. krytykapolityczna.pl

 



Zostaw odpowiedź