Oto post, zamieszczony w minioną sobotę (27 maja 2023 r.) na fb-profilu dr Tomasza Tokarza:

 

 

Uczę w liceum. I ostatnio doszedłem do wniosku, że właściwie sporej części licealistów nauczyciel w tradycyjnej roli nie jest potrzebny. Większość przedmiotów i tak jest im średnio przydatna, matury z nich nie piszą, a ogólne pojęcie z podstawy mogą zdobyć dzięki dostępowi do dobrej platformy edukacyjnej.

 

Matury… jest sporo dobrych repozytoriów, są arkusze z poprzednich lat. Rok przed maturą przyjdzie specjalista, zrobi kursy przedmaturalne i pomoże im się przygotować. Z tego, na co już będą zdecydowani.

 

Nie trzeba tu nawet robić jakiejś specjalnej rewolucji. Można utrzymać dotychczasowe przedmioty – tylko bez tradycyjnych lekcji

 

Wspomniana platforma, gdzie będą rozpisane lekcje na zadania załatwi sprawę. W dowolnym momencie w roku zdawaliby testy na podstawie przerobionych zadań, na podstawie których otrzymaliby ocenę klasyfikacyjną.

 

Zajęcia bardziej tradycyjne też by zostały, kilka godzin dziennie – ale już z rozszerzeń, czyli 3-4 przedmiotów, które by sobie sami wybrali. Mogliby je robić w szerszym zakresie. Uczniowie, których fascynuje biologia chodziliby na biologię, a miłośnicy historii na ten przedmiot.

 

Na tych zajęciach ćwiczyliby sobie także przydatne umiejętności – pracę w grupach, projekty, debaty, wystąpienia publiczne – w oparciu o materiał, których ich ciekawi.

 

Dodatkowo mieliby tutora, który pomógłby im wyznaczać i realizować cele. Każdy tutor miałby pod sobą grupkę uczniów.

 

Szkoła pozostałaby miejscem regularnych, codziennych spotkań, ale takim mniej formalnym. Z naciskiem na wspieranie samodzielnego (co nie znaczy: samotnego) rozwoju.

 

Zaoszczędzony czas mógłby zostać poświęcony na wolontariat oraz pracę zarobkową czy kursy językowe.

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/tomasztokarzIE/



Zostaw odpowiedź