Wczoraj (12 marca 2024 r.) Tomasz Tokarz na swoim Fb profilu napisał:

 

 

Jednym z częstszych „rozwiązań” problemów polskiej edukacji jest postulat upraktycznienia edukacji. A sztandarowym przykładem takiego upraktycznienia jest hasło: „zamiast … niech uczniowie uczą się wypełniać PiTY”.

 

Szczerze to chyba nie znam bardziej niepraktycznego działania niż uczenie się wypełniania pitu. Sam nie pamiętam kiedy samodzielnie liczyłem pit i właściwie po co miałbym to robić. Jak ktoś jest na jednym etacie to mu z automatu księgowość rozlicza pit, jak na samozatrudnieniu czy w innych formach działalności gospodarczej to zajmuje się też tym księgowa.

 

Może to jeszcze miałby sens, gdyby uczniowie liczyli podatek od własnych zarobionych pieniędzy. Ale liczenie na fikcyjnych przykładach? Strata czasu. Problem jest w ogóle szerszy i dotyczy myślenia magicznego typu: wprowadzimy naukę tego i owego i nagle wszyscy to opanują.

 

Ot, na przykład wprowadzenie ‚biznesu i zarządzania”. Poważnie brzmi? Tak praktycznie? A furda praktycznie… Dla większości młodych to abstrakcja. Nie nauczą się realnego biznesu bez podejmowania działań biznesowych. Nawet symulacje do końca nie zadziałają.

 

Na lekcjach będą przerabiać rozdziały, że warto oszczędzać.

 

Tak, szczególnie przy wysokiej inflacji i podatku Belki.

 

A czego się dowiedzą o inwestowaniu? O stopie ryzyka? Bez realnych doświadczeń to będzie większa abstrakcja niż lekcje o Juliuszu Cezarze. Nawet jak się im rozda po 1000 zł, by pobawili się na giełdzie, to doświadczą co najwyżej szortów. To samo znajdą w grach.

 

A wszystko będą prowadzić osoby, które często same w nic nie inwestowały ani nie mają głębokiej wiedzy biznesowej.

 

Zamiast wymyślać nowe dziwne przedmioty już lepiej, żeby było więcej lekcji polskiego, angielskiego i matmy.

 

 

Proponujemy także lekturę komentarzy do tego tekstu – TUTAJ

 

 

Źródło: www.facebook.com/tomasztokarzIE/

 



Zostaw odpowiedź