W miony czwartek – 6 września 2022 r. – Maria Wenke-Jerie na prowadzonej przez siebie stronie o nazwie < Twitter Twins >, która z serwisem społecznościowym o tej nazwie ma niewiele wspólnego, choćby dlatego, że tam obowiązuje limit 280 znaków, zamieściła tekst o tytule, który nie mógł nie zwrócić naszej uwagi. I postanowiliśmy upowszechnić go wśród naszych Czytelniczej i Czytelników:

 

 

Czy warto być prymusem?

 

Tydzień temu zaczął się nowy rok szkolny. Mamy za sobą uroczyste inauguracje, życzenia sukcesów zarówno dla uczniów, jak i nauczycieli. Miarą szkolnego sukcesu jest na ogół świadectwo z wyróżnieniem, czyli czerwonym, a właściwie biało-czerwonym paskiem. Aby je otrzymać należało uzyskać średnią ocen wynoszącą minimum 4,75 i wzorową lub bardzo dobrą ocenę z zachowania. Prymusami zostają więc uczniowie, którzy mają co najmniej bardzo dobre oceny z większości przedmiotów. Czy są to osoby szczególnie utalentowane? I dlaczego tak często wyrastają z nich zupełnie przeciętni dorośli? To pytanie zasadne, bo ambicją większości rodziców jest biało-czerwony pasek na świadectwie, a powodem do satysfakcji nauczycieli jak najliczniejsze grono prymusów.

 

Najczęściej odpowiedź na pierwsze pytanie, czy prymusi to osoby szczególnie utalentowane, nie jest jednoznaczna. Powszechna opinia przypisuje szkole i systemowi edukacji to, że nie tylko nie rozwija talentów, ale wręcz je zabija. I pewnie częściowo jest to prawdą. Testowy system sprawdzania wiedzy i dostosowane do tego nauczanie nie promują samodzielnego myślenia, twórczej inwencji, kreatywności.

 

 

Drugie pytanie, dlaczego ze szkolnych prymusów tak często wyrastają zupełnie przeciętni dorośli, co jest faktem, implikuje kolejne: czy ci uczniowie, którzy uzyskują bardzo dobre oceny ze wszystkich przedmiotów, są szczególnie uzdolnieni, czy tylko najlepiej dostosowani do systemu edukacyjnego? Taki wzorowy uczeń poprawnie rozwiązuje testy i to ze wszystkich przedmiotów, dzięki czemu uzyskuje bardzo dobre oceny, a więc i wysoką średnią. Do tego spokojnie siedzi w ławce, nie sprawia kłopotów, wykonuje bez szemrania polecenia nauczycieli i rodziców, starannie odrabia prace domowe. Jego celem są jak najlepsze oceny, co jest oczywiście powodem do satysfakcji nauczycieli i dumy rodziców. Często jednak ci uczniowie nie są kreatywni, ale odtwórczy, a system edukacyjny właśnie to promuje. Nawet w tak wymagającej talentu dziedzinie, jaką jest matematyka. Nie tak rzadko spotkałam się z sytuacją, gdy utalentowany uczeń, który rozwiązał zadanie inaczej niż oczekiwał nauczyciel, niekiedy prościej i bardziej pomysłowo, nie był za to nagradzany, ale wprost przeciwnie, za takie rozwiązanie odejmowano mu punkty, albo nie uznawano jako poprawne. Co dopiero mówić o przedmiotach, w których ocena z reguły obarczona jest znacznie większym subiektywizmem. Pamiętam jak ocenione na dostateczny wypracowanie mojego siostrzeńca znajomy profesor polonistyki na uniwersytecie uznał za wybitne, oryginalne i wyróżniające się. Nauczyciel w szkole nie potrafił tego docenić.

 

Nie ma oczywiście prostej recepty na sukces w dorosłym życiu. Na pewno potrzebny jest łut szczęścia, ale i cechy charakteru, które osiąganiu sukcesu sprzyjają. Jest to ciekawość, wytrwałość w realizacji zainteresowań i pasji, ale także odwaga, w tym odwaga myślenia.

 

Polecam mój wcześniejszy tekst pt. „Odwaga” [TUTAJ]

 

Odwagi wymaga również koncentracja na swoich zainteresowaniach i uzyskiwanie słabszych wyników z innych przedmiotów. Nikt przecież nie pochwali za słabsze oceny, a rodzice mogą często nie kryć z tego powodu zawodu. Oczywiście nie namawiam rodziców, by zachęcali dzieci do zaniedbywania jednych przedmiotów kosztem innych, ale warto, by nie wywierali presji na bardzo dobre oceny z wszystkich przedmiotów, bo to postawa rodziców często wymusza aspiracje dzieci.

 

Nie znam klucza do sukcesu, ale kluczem do porażki jest próbować wszystkich zadowolić” – ta sentencja przypisywana Billowi Cosby oddaje w pewnym sensie to, czym jest dążenie do uzyskania jak najwyższej średniej ocen.

 

Ważną umiejętnością kształtującą charakter jest też przyjmowanie porażek. W życiu nie zawsze się wygrywa, trzeba nauczyć się wyciągać z porażki wnioski na przyszłość, traktować porażkę jako lekcję do odrobienia, a nie klęskę.

 

Gdy obowiązywały jeszcze egzaminy wstępne na studia, zasiadałam w komisjach rekrutacyjnych. Wówczas bez egzaminu przyjmowani byli zarówno laureaci olimpiad przedmiotowych, jak i osoby, które miały świadectwo z wyróżnieniem. Dobrze pamiętam, że ci pierwsi to byli na ogół najlepsi studenci, drudzy natomiast często byli słabsi od kandydatów wyłonionych w wyniku rekrutacji.

 

Szkolni prymusi, jeżeli nie są to osoby wszechstronnie uzdolnione, to na ogół ludzie w dorosłym życiu przeciętni. Talentu nie da się sprawdzić testem. Nie warto więc wywierać presji na dzieci, by uzyskiwały same bardzo dobre oceny kosztem rozwoju talentów i zainteresowań. Zwłaszcza że postawa prymusa utrwala się w dorosłym życiu, utrudnia, a nie ułatwia, uzyskanie zawodowego sukcesu, ale przede wszystkim komplikuje relacje w zespole. Prymusów na ogół się nie lubi, nie tylko w środowisku uczniowskim.

 

Choć system szkolny sprzyja oczekiwaniu, żeby dziecko było najlepsze ze wszystkiego, pamiętajmy, że ma je przygotować do życia, w którym osiągnie ono sukces wówczas, gdy będzie się wyróżniało w jednej tylko dziedzinie. Dedykuję tę myśl rodzicom u progu nowego roku szkolnego.

 

 

 

Źródło:  www.twittertwins.pl

 

 

 

 



Zostaw odpowiedź