Foto:www.facebook.com/wojmusial/

 

Wojciech Musiał

 

 

9 maja na portalu „Juniorowo” zamieszczony został tekst Wojciecha Musiała – współtwórcy i współredaktora tego portalu, którego tytuł-pytanie: „Po co właściwie jest matura?” zapowiada co czytelnik znajdzie podczas lektury. Zaczyna się to tak:

 

Po co właściwie jest matura? Takie pytanie zadałem sobie w miniony poniedziałek, gdy – poproszony o nagłe zastępstwo – zostałem członkiem komisji maturalnej w czasie pisemnego egzaminu z języka polskiego. Obserwując maturzystów miałem mnóstwo czasu na przemyślenia dotyczące egzaminu dojrzałości.

 

Pominęliśmy kilka akapitów, aby zaprezentować główny wątek rozważań autora:

 

[…] Salę wypełniała cisza dzielona na sekundowe interwały głośno tykającego zegara. Egzamin dojrzałości – myślałem – co ta nazwa właściwie oznacza? Czy młodzi ludzie, którzy ją zdają, automatycznie stają się dojrzali? Przecież jeszcze do niedawna były to po prostu dzieci. W jaki sposób matura może zmienić ich w osoby dojrzałe? Czy matura rzeczywiście jest cezurą oddzielającą dzieciństwo od dorosłości? Tak jak ukończenie osiemnastego roku życia potwierdzone otrzymaniem dowodu osobistego? Czy fakt, że od tej pory możemy głosować, kupować alkohol, starać się o prawo jazdy oraz o wstęp na uczelnię wyższą sprawia, że stajemy się dojrzali? […]

 

Po co w takim razie jest matura? Rozsądek podpowiada, że jest to forma sprawdzenia, jak szkoła przygotowała ucznia do… no właśnie, do czego? Do życia? Bzdura! Umiejętność napisania wypracowania, obliczenia całek oraz znajomość daty bitwy pod Płowcami czy ewolucji roślin okrytozalążkowych nie przygotowuje do życia. Szkoła średnia przygotowuje więc ucznia do zdania matury. A więc matura jest celem samym w sobie.

 

Prawdziwa wartość człowieka, śmiem twierdzić, leży poza nią. Określają ją nasze relacje z innymi ludźmi, a nie bagaż zapamiętanych faktów z polskiego, matematyki, historii czy biologii. Nie neguję sensu nauki. Neguję jedynie wartość matury jako miernika naszej dojrzałości.

 

Zdaję sobie sprawę, że matura jest konieczna, jeśli chcemy studiować, żeby zostać lekarzem, inżynierem, nauczycielem… Jest wymogiem formalnym, koniecznym do kontynuowani edukacji. Ale jednocześnie zupełnie nie określa jakości naszej egzystencji. Innymi słowy poczucie szczęścia czy spełnienia w życiu nie zależy od jej zdania. Możemy być głęboko nieszczęśliwym lekarzem i promieniującym szczęściem budowlańcem. Lub odwrotnie. Szczęście leży poza maturą, poza całym systemem edukacji.

 

To trochę tak jak ze ślubem, który określa się najpiękniejszym dniem w życiu. Ślub jest ceremonią konieczną do zawarcia małżeństwa, ale przecież jakość związku nie zależy od ceremonii, ale od tego, w jaki sposób pielęgnujemy tę relację dzień po dniu.

 

Czy wobec tego matura jest warta stresu, jaki jej towarzyszy? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Wiem jedno. Jeśli moje dzieci będą zdawać maturę, będę ich w tym wspierał ze wszystkich sił. Ale jeśli zdecydują, że nie jest im potrzebna, lub jeśli na maturze powinie im się noga, również będą mogły liczyć na moje pełne wsparcie.

 

Bo nie w maturze leży istota życia, ale w relacjach z innymi ludźmi.

 

 

Cały tekst Wojciecha Musiała „Po co właściwie jest matura?”      –       TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.juniorowo.pl

 

 

 

UWAGA: Pogrubienia fragmentów cytowanego tekstu – redakcja OE.

 

 

 

 



Zostaw odpowiedź