Archiwum kategorii 'Artykuły i multimedia'

Zamieszczamy fragmenty, ale polecamy przeczytać cały, tekst Jarosława Pytlaka z jego bloga. Dzieli się on tam swoimi przemyśleniami, wspartymi jego wiedzą i doświadczeniem, o przygotowaniach MEN do kolejnej reformy systemu oświaty:

 

 

 

Trzeba włożyć dużo pracy, żeby nic się nie zmieniło

 

Konsultacje społeczne projektu profilu absolwenta przedszkola i szkoły podstawowej, kamienia węgielnego planowanej na rok 2026 reformy edukacji, całkowicie zepchnęły w cień zaprezentowany wcześniej roboczy projekt podstawy programowej edukacji obywatelskiej (EO). Szczęśliwie, można z tym dokumentem zapoznać się na stronie internetowej MEN, do czego gorąco namawiam każdego nauczyciela, nawet jeśli reprezentuje dziedzinę bardzo odległą tematycznie. Z enuncjacji ministry Nowackiej wiadomo bowiem, że owa podstawa ma być pilotem reformy, a to ze względu na wprowadzenie w szkołach lekcji EO już od 2025 roku. Ma być też wzorcem dla innych podstaw programowych, co pozwala zaryzykować twierdzenie, że dla nauczyciela dowolnego przedmiotu jej forma będzie miała znacznie większe znaczenie niż ogólnikowy i dość enigmatyczny profil absolwenta.

 

Wstrzymywałem się dotąd z wyrażeniem opinii o tym dokumencie, czekając na rozpoczęcie oficjalnych konsultacji, ale że nadal o nich nie słychać, a sprawę uważam za pilną, napisałem niniejszy artykuł.

 

x           x           x

 

Jeśli pod pojęciem pilotażu można rozumieć praktyczne sprawdzenie poprawności i przydatności jakiegoś rozwiązania, podstawa EO pilotem reformy na pewno nie będzie. Kalendarza nie da się oszukać. Nawet gdy wszystko przebiegnie zgodnie z planem, to znaczy we wrześniu 2025 roku będziemy dysponować zatwierdzoną podstawą, napisanymi w oparciu o nią programami oraz podręcznikami szkolnymi, to pierwsze praktyczne wnioski z realizacji nowego przedmiotu dostępne będą po roku – dokładnie wtedy, kiedy ruszyć ma już cała reforma. Co oczywiste, podstawy programowe innych przedmiotów muszą powstać wcześniej. Jeśli więc będą one w swojej formie wzorowane na niesprawdzonej w praktyce podstawie EO, a pilotaż wykaże jej wady, to powielimy w kilkudziesięciu wersjach nietrafioną koncepcję. Oczywiście istnieje możliwość, że jest ona genialna i wszystko skończy się dobrze, ale chwilowo na poparcie tego scenariusza mamy głównie optymizm prezentujących we wrześniu roboczy projekt: wiceministry Katarzyny Lubnauer, koordynatora zespołu autorów, dr. Jędrzeja Witkowskiego, oraz zastępcy dyrektora IBE, dr. Tomasza Gajderowicza. Plus niegasnącą w polskiej oświacie wiarę, że jakoś to będzie.

 

Przyznam, że przy całym szacunku dla wspomnianych wyżej osób, nie ma we mnie spokoju. Nie widzę w wersji roboczej żadnej radykalnej zmiany, raczej wręcz przeciwnie – ugruntowanie dotychczasowego wzorca. A że w karierze dyrektora szkoły wprowadzałem w życie wszystkie podstawy programowe, a pamięcią sięgam nawet „Minimum programowego” z roku 1992, podzielę się tutaj swoimi zastrzeżeniami i wątpliwościami. Wskażę też pożądane kierunki modyfikacji projektu. Co prawda odnoszę wrażenie, że w potwornym pośpiechu, by zdążyć z reformą na wrzesień 2026 roku, zasadnicze decyzje zostały już dawno podjęte, a konsultacje będą dotyczyć jedynie kwestii kosmetycznych, ale może jednak się mylę. Oby! Tak czy inaczej zabieram głos, żeby nie mieć sobie później do zarzucenia grzechu zaniechania. Jestem to winny wnukowi, który równo z początkiem reformy rozpocznie naukę w pierwszej klasie szkoły podstawowej. […]

 

W tej krótkiej historii ewolucji doskonale widać tendencję do coraz bardziej szczegółowego opisywania zadań nakładanych na szkołę i nauczycieli. W rezultacie w ostatnich latach pojawiły się wręcz żądania, żeby nauczyciele realizowali tylko podstawę programową, albo żeby w podręcznikach wolno było umieszczać jedynie treści zawarte w podstawie. Zaczęto traktować ją jak program nauczania. I nic dziwnego, skoro samych wymagań obowiązkowych w niektórych przedmiotach było (i jest nadal) więcej niż lekcji do dyspozycji przez wszystkie lata nauki

 

Niestety, w dokładnie tę samą tendencję wpisuje się projekt podstawy programowej EO, pomimo tak podkreślanego jako nowość oparcia na profilu absolwenta. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że wkładamy, i jeszcze włożymy, mnóstwo ciężkiej pracy, żeby w ostatecznym rozrachunku niewiele się zmieniło.

 

x          x          x

 

Są dwa powody, dla których tak ciepło wspominam podstawę programową z 1999 roku. Przede wszystkim, była to naprawdę podstawa, czyli zestaw informacji niezbędnych, żeby ułożyć program nauczania. Pomyślano ją jako wspólny rdzeń, wokół którego powstaną różne koncepcje szczegółowe. I tak właśnie się stało. Warto podkreślić, że wiele z nich stworzyli sami nauczyciele, zarówno na własny użytek, jak na zamówienie licznych wtedy wydawnictw edukacyjnych.

 

 

Po reformie 2009 roku, ugruntowanej w 2017 roku przez Annę Zalewską, sytuacja uległa zmianie. Podstawa stała się super-programem nauczania, oddanym nauczycielom do skrupulatnej „realizacji”. Symbolicznym wyrazem trwałości tej tendencji jest uznanie w podstawie EO za przejaw autonomii nauczyciela pozostawienie mu części wymagań szczegółowych do wyboru. O jakiekolwiek własnych koncepcjach nie ma w ogóle mowy.

 

W tym momencie dochodzimy do drugiej przyczyny mojego sentymentu dla podstawy z roku 1999. Otóż dokument ten polegał na założeniu, że nauczyciel jest osobą myślącą, autonomiczną, kreatywną i odpowiedzialną. Że jest zdolny mądrze wykorzystać czas dany mu do dyspozycji, gdy realizacja podstawy programowej wymaga nie więcej niż połowy liczby lekcji przewidzianych w planie nauczania.

 

W kolejnych koncepcjach, łącznie z najnowszą, nie ma śladu tej wiary w nauczycieli. Ba, w EO pojawiają się niespotykane wcześniej próby dyktowania nawet metodyki pracy oraz zasad oceniania. Nauczyciel zostaje sprowadzony do roli mało inteligentnego realizatora, któremu wszystko trzeba wyłożyć na piśmie i zobowiązać do wiernego odtwarzania podczas lekcji. Są oczywiście deklaracje, jak to będzie on mógł decydować o tym, czy tamtym, ale to tylko fasada, ukrywająca kompletną niewiarę w sens jego… sprawczości.[…]

 

Powie ktoś, że zbyt optymistycznie oceniam potencjał braci nauczycielskiej. Być może. Ale jeśli komuś na każdym kroku okazuje się brak zaufania, stawia w roli biernego odtwórcy, to on nigdy nikim więcej się nie stanie. Niestety, mam wrażenie, że reforma ‘2026 zmierza dokładnie w tym kierunku.

 

x          x          x

 

Listę szczegółowych uwag do projektu podstawy programowej EO, dostępnego na stronie MEN, wydzielam w postaci osobnego dokumentu. Traktuję ją jako swój głos w zapowiadanych konsultacjach publicznych. Naprawdę bardzo mi zależy, żebyśmy nie poszli dalej ścieżką wydeptaną przez Annę Zalewską.

 

Uwagi szczegółowe do roboczego projektu podstawy programowej przedmiotu edukacja obywatelska.

 

 

 

 

Cały tekst „Trzeba włożyć dużo pracy, żeby nic się nie zmieniło”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl/blog/

 

 

 

Przeczytaj także najnowszy tekst Kolegi Pytlaka – „Podzwonne dla sprawczości ucznia”  –  TUTAJ

 

 

 

 



Z kilkunastogodzinnym opóźnieniem, z powodów od nas niezależnych, informujemy o wczorajszym spotkaniu w „Akademickim Zaciszu”. Było spotkanie autorskie z Justyną Suchecką-Jadczak, autorką książki Cała nadzieja w szkole. Polska edukacja może być wspaniała„.

 

Justyna Suchecka-Jadczak to dziennikarka zajmująca się tematyką edukacji w Polsce. Związana z tvn24.pl, wcześniej z „Gazetą Wyborczą”. Laureatka m.in. Grand Press, Nagrody im Andrzeja Wojciechowskiego i Nagrody Korczaka, przyznawanej osobom działającym na rzecz praw dzieci oraz równej i przystępnej edukacji. Autorka książek: „Young power. 30 historii o tym, jak młodzi zmieniają świat„, Nie powiem ci, że wszystko będzie dobrze. „Pokolenie zmiany. Młodzi o sobie i świecie, który nadejdzie

 

Zamiast opowiadać o tej rozmowie Gospodarza „Zacisza” – prof. Romana Leperta z Jego Gościnią zapraszamy do obejrzenia pliku z nagraniem tej rozmowy:

 

 

Jak możemy zmienić szkołę?  –  TUTAJ

 



Dziś zamieszczamy tekst z fb profilu Tomasza Kosmalskiego, na który natrafiliśmy na profilu Igi Kazimierczyk. Jest to swoisty aneks do zamieszczonego wczoraj wieczorem relacji z panelu Jak mądrze i trwale reformować system oświaty?”:

 

 

 

Zakończyły się Igrzyska Wolności – ważne społeczno-polityczne wydarzenie. Osoby aktywistyczne i polityczne miały okazję przekonywać się nawzajem do swoich racji.I dobrze.

 

Jestem zdania, że zarządzanie państwem wychodzi dobrze tylko wtedy, kiedy III sektor czuje się słuchany przez władzę.

 

W aktywizmie – głównie na rzecz Edukacji – działam opierając się o (1) intuicję i (2) SZCZEGÓLNIE o zdanie osób eksperckich, które swoimi pomysłami sięgają w daleką przyszłość, które myślą systemowo, np. o reformie polskiej Wolna Szkoła. Niewiele jest takich osób. Ja na szczęście mam się z kim konsultować.

 

Jedną z tych osób jest dr Iga Kazimierczyk, która podsumowała panel Jak mądrze i trwale reformować system oświaty?” w następujący sposób:

 

 

O zmianach systemowych najwięcej dyskutowaliśmy w czasie debaty prowadzonej przez Anna Schmidt-Fic Zapytała nas o to, co jest grzechem kardynalnym kolejnych prób reform. W mojej ocenie jest ich kilka – brak wiary w ludzi, nadmiarowa wiara w prawo i jego moc, nierówne i niespójne inspiracje badaniami, techniczne myślenie o szkole z pominięciem troski o mikrobiom tej kultury, stosunek do nauczycieli, który nazwę chyba pasywno – agresywnym. Czyli oczekujmy od nauczycieli wysokiego poziomu realizacji zwiększającej się liczby zadań, ale nie dawajmy im w zasadzie nic – ani podwyżek, ani autonomii. I o tym mówiła dużo Renata Czaja-Zajder. Ukłony dla prof. Bogusław Śliwerski, który mocnym i stanowczym tonem powiedział coś, co w innych zawodach wydaje się oczywiste – nauczyciele muszą zarabiać nie tylko godnie, ale dużo, bo ich praca jest jedną z ważniejszych, które jako społeczeństwo mamy do wykonania.

Wychodzę z tego spotkania z wiarą w to, że społeczeństwo obywatelskie w Polsce ma się lepiej, niż politykom wydaje się, że się ma.”

 

Pozwolę sobie na wyjęcie CLUE z Igi słów:

 

1.pomysły polityczne na zmiany w sferze edukacji potrzebują niewybiórczego poparcia naukowego

 

2.bez wsparcia i wiary w nauczycieli_lki teraźniejsza i przyszła szkoła będzie kulała

 

3.osoby polityczne muszą ponownie odrobić pracę domową ” jak dobrze i skutecznie reformować system oświaty w oparciu  o rozwiązania społeczeństwa obywatelskiego”

 

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/search/top?q=iga%20kazimierczyk&locale=pl_PL

 

 

 



Wczoraj wieczorem Monika Rosa – posłanka KO, przewodnicząca sejmowej  Komisji do Spraw Dzieci i Młodzieży, zamieściła na swoim fejsbukowym profilu  informację, którą powinni poznać także nasi Czytelnicy:

 

 

 

Jak najszybciej potrzebujemy regulacji w zakresie zwalczania treści ukazujących seksualne krzywdzenie dzieci oraz ograniczających działalność sieci pedofilskich.

 

Z nadzieją patrzę na tzw.  regulacje UE CSAM * przygotowaną na wzór rozwiązań amerykańskich.

 

O 6 proc. w ciągu zaledwie pół roku wzrosła liczba materiałów związanych z wykorzystywaniem seksualnym dzieci, generowanych przez sztuczną inteligencję!

 

Internet Watch Foundation wskazuje, że materiały związane z wykorzystywaniem seksualnym dzieci generowane przez sztuczną inteligencję są tak realistyczne, że wyglądają jak prawdziwe. Dzisiaj sztuczna inteligencja potrafi * przygotować nie tylko realistyczne fotografie, ale również video, w którym trudno znaleźć zniekształcania czy inne poszlaki wskazujące na generyczność.

 

Te treści są dostępne nie tylko w darknecie, ale w powszechnym obiegu. Generowane są z „inspiracją” zdjęć dzieci zamieszczanych w sieci. Takie treści powodują silną traumę, wśród tych którzy stali się obiektami przekształcenia przez AI.

 

Oglądanie takich treści jest równie szkodliwe i niepokojące, jak filmy ukazujące wykorzystywanie dzieci.

 

Dziś prawo nie nadąża za rozwojem technologii. Wciąż jesteśmy spóźnieni z regulacjami.

 

Obecnie Ministerstwo Cyfryzacji pracuje nad ustawą, która ma ograniczyć dostęp do pornografii dla osób nieletnich. Jej założenia mamy poznać w grudniu. Za to w listopadzie w Sejmie będziemy poruszać ten temat i dyskutować jak ochronić dzieci przed pornografią i przemocą seksualną w internecie.

 

Więcej –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/RosaMonikaAnna/

 

 

 

*Podlinkowanie tych fragmentów tekstu – redakcja OE



W niedzielę wieczorem Marek Pleśniar zamieścił na swoim fb profilu tekst, który postanowiliśmy udostępnić na OE:

 

 

Czy da się ustandaryzować człowieka? Padło pytanie o niewielkie zainteresowanie nowymi pomysłami na „profil absolwenta” szkół. A oto odpowiedź (moja, nie służbowa):

 

To chyba wie każdy, kto rozmawiał ostatnio z nauczycielami i dyrektorami? Sam to powiedziałem publicznie na kongresie OSKKO, państwu projektantom z IBE: „to bardzo ambitny projekt, ale jest obawa, że nie będzie go miał kto wprowadzać„.

x           x           x

 

Dlaczego więc małe zainteresowanie? Bo mamy kompletną demobilizację kadry. Ludzie nie chcą robić za darmo kolejnej reformy, którą za 3 lata ktoś odwoła. Wybory niedługo.

 

Nie chcą budować kolejnych gimnazjów, które ktoś za kilka lat zlikwiduje. Spalali się przy tym, uczyli jak wychowywać polskich nastolatków. Myślicie, że to łatwe? A oni to zrobili.

 

Nie chcą – za darmo – wprowadzać kolejnych „nadzorów ewaluacyjnych” które ktoś spieprzy i rozmyje. Byłem przy tym jak rozmywali. Pisaniu wymysłów, tabel, literowych oznaczeń, których nikt nie zrozumie i nie będzie chciał. A kolejny rząd zlikwiduje. Byłem przy tym jak likwidował.

 

Nie chcą – za darmo – namawiać rodziców, jak kiedyś my, na sześciolatki w 1. klasie. Bo rząd znowu się tchórzliwie potem z tego wycofa ze strachu przed dwojgiem ludzi. A dyrektorzy jak głupi przekonywali po wywiadówkach że „teraz jest ta chwila, że demografia”. Te wszystkie opowieści które MEN pokazywał na konferencjach i rysował wykresy. A potem świeciliśmy oczami za władzę, bośmy jej uwierzyli i popularyzowali te pomysły. Odwołane bo państwo E. krytykowali.

x            x          x

 

Jedyna prawdziwa reforma była ćwierć wieku temu i wiązała się z radykalną zmianą sytuacji materialnej nauczycieli. Obiecano nam, że jak zbudujemy gimnazja i nauczymy się jak myśli młodzież, to one ruszą. Żebyśmy wytrzymali, likwidowali i budowali. Wiecie, że na każde nowe gimnazjum przypadała zlikwidowana podstawówka? Jak obok robili gimnazjum, to mi przekazano pół dodatkowego tysiąca dzieci z budynku tego nowego gimnazjum. Bo ja miałem podstawówkę obok. I pewnego dnia zamiast 600, miałem 1100 dzieci w szkole. I nie 50 a 100 nauczycieli. Ale orano nami lód na rzece, jak silnymi końmi. I zaoraliśmy.

 

Bo na razie wierzyliśmy. Ruszyły te szkoły. Polska wystrzeliła w rankingach OECD – do dziś jesteśmy w topie. Na pudle. Na razie.

x           x           x

 

Anno 2024. Panuje nieufność i wiedza, że na pewno ten zawód będzie trzeba uprawiać za pensję minimalną. I co rząd – to odwrót od nowych pomysłów.

 

Zniechęciliście – rządzący i nie tylko oni – wykonawców Najważniejszego Zawodu Świata do entuzjazmu. To teraz poważnie rozważcie sami, jak nas przekonać do zaufania. Piłka po waszej stronie. Nie chcą za darmo? Kiedyś chcieli. Bo wam wierzyli.

 

A entuzjaści? Są. Zwiali na swoje. I im płacicie za edukację dzieci, jak płacimy dentystom, bo nikt nie chce implantów z NFZ.

 

Więc z kolejnymi implantami naprawdę pomyślcie, czy nam je wciśniecie.

 

 

[dziękuję Ewie Radanowicz za prowokację do wpisu]

 

 

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/marek.plesniar/



Wczoraj po południu, kiedy byliśmy na panelu o reformowaniu edukacji w ramach „Igrzysk Wolności”,  Jarosław Pytlak zamieścił na swoim blogu kolejny, obszerny, tekst, który nie możemy nie upowszechnić. Sami przekonacie się, że podjął w nim mało nagłaśniany, ale niezwykle istotny czynnik, zupełnie lekceważony w okresie edukacji młodych ludzi, a przecież stanowiący w przyszłości dzisiejszych uczniów istotny element sprawczego funkcjonowania w ich dorosłym życiu. Oto obszerne fragmenty tego tekstu i link do jego pełnej wersji:

 

 

 

                                                  O sprawczości młodych – reformatorom pod rozwagę

 

17 września wziąłem udział w czwartej edycji dorocznej debaty eksperckiej „Gotowi na przyszłość”, tradycyjnie poświęconej sprawom młodego pokolenia. Na tapecie wydarzenia zorganizowanego przez Fundację Civis Polonus w ramach programu Równać szanse” Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności, znalazła się tym razem „Sprawczość (nie)dozwolona”, czyli kwestia wspierania dzieci i młodzieży w odkrywaniu własnej sprawczości. Rolę gospodarza i zarazem moderatora dyskusji pełnił Janusz Schwertner, redaktor naczelny portalu Goniec.pl. Za punkt wyjścia do wielowątkowych rozważań posłużyło stwierdzenie, że niskie poczucie sprawczości jest, obok samotności i niskiej samooceny, jedną z przyczyn kryzysu psychicznego dotykającego dzisiaj wielu młodych Polaków. 

 

Jestem przekonany o słuszności powyższej diagnozy. Uważam przy tym, że to my – dorośli sumiennie wypracowaliśmy ów kryzys w ciągu ostatnich dwóch-trzech dziesięcioleci. Ograniczyliśmy przestrzeń, która kiedyś była domeną młodych – w szczególności mam na myśli zanik podwórek i bytujących tam „band”, a w istocie grup koleżeńskich, uczących się w praktyce układania relacji społecznych. Sprawujemy totalny nadzór nad aktywnością szkolną uczniów, wspomagany wszechobecną elektroniką, zamieniwszy przy tym odwieczny sojusz dorosłych mieszkańców „całej wioski” na niekończącą się wojenkę rodziców z nauczycielami, rozgrywaną na oczach dzieci. Narzucamy sposoby spędzania czasu. Na okrągło recenzujemy wszystko i wszystkich, wciągając młodych także w problemy, które nie powinny ich jeszcze dotyczyć. Opisujemy dzieciom świat językiem dorosłych, oczekując od nich dojrzałości i roztropności w postępowaniu i relacjach międzyludzkich, często nawet większej niż prezentujemy sami. Wyposażeni w cały arsenał modnych psychologicznych narzędzi ingerujemy w życie społeczne dzieci, a potem dziwimy się, że mają kłopot z samodzielnym nawiązywaniem i utrzymywaniem relacji. Co gorsza, odcięliśmy sobie drogę odwrotu, utrwalając ten stan rzeczy regulacjami prawnymi, obarczającymi rodziców w domu, a nauczycieli w szkole pełną odpowiedzialnością za bezpieczeństwo i funkcjonowanie młodego człowieka. W rezultacie każdy przejaw jego nielicencjonowanej przez dorosłych inicjatywy, mogący skutkować choćby tylko w promilu przypadków jakąś szkodą, zagraża opiekunom konsekwencjami prawnymi, i jako taki jest profilaktycznie tłumiony. O prawie do błędu, po obu stronach zresztą, można w tym kontekście w ogóle zapomnieć. […]

   

* * *

 

Debata „Gotowi na przyszłość” zbiegła się czasowo z oficjalną prezentacją przez Instytut Badań Edukacyjnych projektu profilu absolwenta przedszkola i szkoły podstawowej. W myśl założeń polityków kierujących obecnie Ministerstwem Edukacji Narodowej ma on być kamieniem węgielnym głębokich zmian, zapowiadanych na (zbliżający się bardzo szybko) wrzesień 2026 roku. Sprawczości nadano rangę jednego z trzech głównych celów edukacji, obok nabywania przez uczniów wiedzy i kompetencji, co dowodzi, że świadomość problemu, jaki mamy w tej kwestii z młodym pokoleniem, dotarła już nawet pod najwyższe strzechy.

 

Niestety, wyjaśnienia zawarte w publikacji prezentującej projekt odbiegają od obrazu nakreślonego w debacie „Gotowi na przyszłość”. Autorzy z IBE zadeklarowali wprost, że poczucie sprawczości „powinno być kształtowane w szkole”. Tymczasem z debaty wyraźnie wynikło, że instytucjonalna edukacja ma bardzo ograniczony wpływ w tym zakresie, na pewno daleko mniejszy niż rodzina, czy nawet aktualna sytuacja społeczno-polityczna w kraju i na świecie. I choć oczywiście można wprowadzić w szkole zmiany sprzyjające podnoszeniu poczucia sprawczości u uczniów, to z natury rzeczy nie będzie ona miejscem wiodącym w tym procesie. Obciążenie instytucji, nawet zreformowanej, odpowiedzialnością za coś, co przekracza jej możliwości oddziaływania, grozi fiaskiem i rozczarowaniem. […]

 

* * *

 

Zacznijmy od tego, czym jest sprawczość. Młodzi ludzie, których wypowiedzi cytowano podczas debaty, podkreślali przede wszystkim możliwość podejmowania decyzji, realizowania własnego planu. Zdecydowanie, jakaś forma samodzielności jest niewątpliwie matką sprawczości (za ojca uznałbym zaufanie, czyli obecnie jedną z najbardziej nieobecnych wartości w naszym społeczeństwie). Ale to zbyt mało.

 

Sprawczość nie jest kompetencją, którą można zdobyć w procesie kształcenia. Tym bardziej nie jest zasobem wiedzy – nie można się jej nauczyć. Powszechnie używa się określenia „poczucie sprawczości”, co sugeruje pewien stanu ducha, a ten kształtuje się na podstawie doświadczeń życiowych. Nie ma sprawczości bez wiary w możliwość kształtowania swojego życia osobistego, ale także bez zdolności układania relacji z otoczeniem. […]

 

Rutyna dnia szkolnego, to lekcje, najczęściej ze zmieniającymi się co 45 minut nauczycielami, przedzielone krótkimi zazwyczaj przerwami. Podczas lekcji panuje wiążący nauczyciela i uczniów reżim „realizacji podstawy programowej”. W czasie przerw ledwo starcza czasu na załatwienie potrzeb fizjologicznych. Po zakończeniu zajęć wszyscy z ulgą opuszczają placówkę edukacyjną, a nawet gdyby chcieli pozostać i coś zrobić, to albo autobus gminny właśnie odjeżdża, albo czekają zajęcia pozaszkolne, albo są jakieś inne ograniczenia. Gdyby, nie daj Boże (z punktu widzenia dyrektora), uczniowie chcieli coś na terenie szkoły zrobić sami, to niezbędne byłoby zapewnienie im opieki. Tymczasem nie ma na to pieniędzy, a o pasjonatkę czy pasjonata gotowego poświęcić czas pro bono jest coraz trudniej.

 

Mianem przestrzeni sprawczości określam zakres działań, jakie w szkole mogliby podejmować uczniowie. I w zasadzie, wyjąwszy projekty edukacyjne i społeczne, które z bólem, ale jednak kiedyś zadomowiły się w gimnazjach, by razem z nimi odejść potem w niebyt, takiej przestrzeni brakuje. Tym bardziej brakuje zapotrzebowania, czyli jasno określonej w programie działania każdej szkoły oferty pod adresem młodych, że ich inicjatywa i pomysły są ważne, mogą być artykułowane i realizowane.

 

No i wreszcie wola, aspiracje młodych ludzi. Ze środowiska rodzinnego przynoszą ich coraz mniej. Ja już dobre dziesięć lat temu ze zdumieniem odkryłem wśród swoich uczniów, że… nie mają marzeń. A jeśli już, to wyłącznie materialne. Chciałbym dostać nowy komputer – jeszcze się zdarza. Zrobię wszystko, żeby zostać strażakiem, lekarzem, podróżnikiem, dziennikarzem itd. (niepotrzebne skreślić) – niezwykle rzadko. Można oczywiście spojrzeć na to optymistycznie – że ogrom możliwości nie wymusza decyzji, ani tym bardziej marzeń, albo pesymistycznie, że zniszczyliśmy na wczesnych etapach edukacji, także w rodzinach, to kiedyś naturalne (choć nie odwieczne, raczej nabyte w toku rozwoju społecznego) – snucie planów i marzeń o swojej przyszłości. […]

 

* * *

 

Nie ukrywam swojego sceptycznego podejścia do koncepcji reformy ‘2026 zakotwiczonej w profilu absolwenta. Powodów jest kilka i wkrótce o nich napiszę, ale też muszę podkreślić, że sama wizja absolwenta autorstwa IBE nie budzi mojego sprzeciwu. Wiedza i umiejętności w określonych obszarach, katalog kompetencji, sprawczość wreszcie, to wszystko jest w porządku. W tym miejscu jednak postawię dwa pytania natury fundamentalnej.

 

Czy w ogóle jesteśmy w stanie, a jeśli tak, to w jaki sposób zmienimy w ramach reformy szkołę, żeby znalazły się w niej: czas, przestrzeń i zapotrzebowanie niezbędne do rozwijania poczucia sprawczości u uczniów?!

 

Do tego celu nie wystarczy stworzenie najlepszych nawet podstaw programowych, bo lekcje szkolne są jedynie niewielkim wycinkiem czasoprzestrzeni, w której wykuwa się poczucie sprawczości ucznia.

 

Czy mamy zamiar, a jeśli tak, to czy wiemy w jaki sposób stworzyć przestrzeń dla sprawczości nauczycieli?!

 

Tu mój niepokój jest jeszcze większy, bo w tym pytaniu kryje się wiele kwestii, począwszy od sposobu kształtowania wynagrodzeń, poprzez organizację pracy szkół i przedszkoli, warunki pracy, sposób działania nadzoru pedagogicznego czy retorykę władz, aż po sposób ujęcia roli nauczyciela w podstawach programowych. To ostatnie podkreślam, bo zapoznałem się z dostępną na razie roboczą tylko wersją podstawy programowej edukacji obywatelskiej. Ministra Nowacka już wskazała ją jako pewien przewidywany wzorzec, a na pewno poligon doświadczalny reformy (ma bowiem obowiązywać już od września 2025 roku). Z konkretnymi uwagami poczekam na oficjalne konsultacje projektu tego dokumentu, ale już teraz zwracam uwagę, że nie jest on sformułowany w sposób zakładający nauczycielską sprawczość.

 

I jeszcze jedna myśl na marginesie debaty i projektu profilu absolwenta. Zwróciło moją uwagę, że wszelkie rozważania i zapisy w zasadzie dotyczą pojedynczego ucznia. Nawet jeśli mowa o współdziałaniu i grupie, ujęte jest to z perspektywy jednostki. Tymczasem praktyczne doświadczenie, jakie wyniosłem z działalności harcerskiej i pedagogicznej podpowiada, że działanie grupowe, cel dla całej grupy i sukces całej grupy odciska się też pozytywnie na poczuciu sprawczości każdego z jej członków z osobna. Może to truizm, ale uważam, że nie bez znaczenia, ponieważ w szkole znacznie łatwiej jest stwarzać przestrzeń i możliwości dla sprawczości grupom uczniów, w których każdy przyczynia się do sukcesu na miarę swoich możliwości. Tymczasem modne dzisiaj pielęgnowanie indywidualizmu raczej przeszkadza niż pomaga w budowaniu spójnej społeczności sprawczych ludzi.

 

 

 

Cały tekst „O sprawczości młodych – reformatorom pod rozwagę” –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl/blog/

 



Dzisiaj proponujemy lekturę tekstu dr Marzeny Żylińskiej, który zamieściła w środę 6 października 2024 r. na swoim fb profilu:

 

 

 

Pokaż, co umiesz! W czym jesteś naprawdę dobry?

 

Wszyscy wychowaliśmy się w systemie nastawionym na wyszukiwanie błędów i tego, czego uczniowie (być może jeszcze) nie umieją. Tak też skonstruowane są obecne testy egzaminacyjne. Koncentrują się na szukaniu błędów. Nieważne, że tekst który napisała XY jest rewelacyjny. Za wybitne walory nikt nie dostanie żadnego dodatkowego punktu. Osoby sprawdzające prace, dostają szczegółowe wytyczne, za co mają punkty odejmować.

 

Czas zmienić podejście! W życiu sukces zależy od tego, co umiemy, w czym jesteśmy naprawdę dobrzy! Nikt nie sprawdza, czy fizyk na pewno zna daty panowania królów, nikogo nie interesuje, czy mechanik samochodowy zna układ oddechowy żaby. Fizyk ma się wykazać tym, co najlepsze w swojej dziedzinie, a mechanik samochodowy w swojej.

 

 

P.S.

 

Niech Was nie zmyli tytuł książki neurobiologa Geralda Hüthera. On nie twierdzi, że wszystkie dzieci są genialne, ale wyjaśnia, że każde ma jakąś silną stronę, a szkoły powinny pomagać uczniom w odkrywaniu i rozwijaniu. Bo jeśli mamy silne strony (a wszyscy je mamy), którymi potrafimy przykrywać nasze deficyty (które też wszyscy mamy), to droga do sukcesu jest otwarta.

 

Żeby dostać nagrodę Nobla wystarczy dokonać czegoś wielkiego w jednej dziedzinie. Inaczej jest w szkole. Żeby dostać świadectwo z paskiem, trzeba być bardzo dobrym ze wszystkich przedmiotów.

 

Ile dzieci poświęca czas na poprawianie ocen z przedmiotów, które ich kompletnie nie interesują, kosztem czasu, który mogłyby poświęcić na rozwijanie swoich pasji?

 

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/marzena.zylinska/

 

 

 

 



We wtorek w południe dotarła do prof. Lepperta informacja, że  z powodu choroby po raz kolejny nie dojdzie do spotkania z dyrektorem IBE Instytut Badań Edukacyjnych – prof. UW Maciejem Jakubowskim. W tej sytuacji profesor zwrócił się z zapytaniem do dr Igi Kazimierczyk – prezeski Fundacji „Przestrzeń dla Edukacji”, czy przyjmie na jutro zaproszenie do rozmowy w „Akademickim Zaciszu”. Dr Iga odpowiedziała na tę  nagłą propozycję pozytywnie.

 

Dzięki temu wczoraj można było wysłuchać rozmowy na temat: „Czy potrzebujemy kolejnej reformy edukacji, a jeśli tak, to jakiej?”

 

 

Jak zwykle –  udostępniamy możliwość wysłuchania tej rozmowy:

 

 

                                           Czy potrzebujemy kolejnej reformy edukacji, a jeśli tak, to jakiej?  –  TUTAJ

 



 

Oto obszerne fragmenty tekstu Bogdana Bugdalskiego (ale także link do opracowania z którego czerpał),  zamieszczonego wczoraj (14 października 2024 r.) na „Portalu dla Edukacji”:

 

 

Uczniowie nie są zadowoleni z nauczycieli. Mamy na to dowody

 

Dzień Komisji Edukacji Narodowej to czas, w którym wszyscy, zwłaszcza władze oświatowe, chwalą nauczycieli. Po drugiej stronie jest spora część rodziców, którzy krytykują ich pracę. Prawda jednak jest taka, że to opinie uczniów są tu najważniejsze. A ci nie oceniają nauczycieli najlepiej.[…]

 

20 proc. polskich ósmoklasistów nie czuje, że dostaje dodatkową pomoc od nauczycieli, gdy jej potrzebuje, 30 proc. nie czuje się sprawiedliwie traktowana. 28 proc. jest zdania, że większość nauczycieli nie troszczy się o ich dobro, 30 proc., że nie słucha tego, co mają do powiedzenia i aż 39 proc. ósmoklasistów nie zgadza się z twierdzeniem, że uczniowie dobrze dogadują się z nauczycielami – tak wygląda rzeczywistość polskiej szkoły w oczach uczniów klas ósmych, którzy wzięli udział w Międzynarodowym Badaniu Kompetencji Obywatelskich ICCS w 2022 r. Objęło ono młodzież z 22 krajów i dwóch niemieckich landów.

 

 

Źródło: www.iccs.ibe.edu.pl/wp-content/uploads/2023/11/ICCS-2022_raport.pdf (Str. 191)

 

 

Według dr. Jędrzeja Witkowskiego, autora tej części opracowania Instytutu Badań Edukacyjnych  Młodzi w demokracji. Wyniki Międzynarodowego Badania Kompetencji Obywatelskich ICCS 2022, polscy uczniowie na tle swoich rówieśników z innych krajów bardziej krytycznie oceniają relacje panujące w swojej szkole. […]

 

Jednak to ocena relacji między uczniami a nauczycielami w polskiej szkole powinna jego zdaniem niepokoić i stanowić przyczynek do dyskusji. Nie da się bowiem budować wartościowych doświadczeń edukacyjnych, jeśli szkoła nie jest postrzegana jako przestrzeń sprawiedli­wości, troski i uważności. […]

 

To, co jest tego przyczyną – jaka jest kondycja psychiczna i fizyczna polskich nauczycieli – to już jest zupełnie inna sprawa. Polscy nauczyciele są po prostu wypaleni zawodowo, na co wskazują liczne badania.

 

Według prof. Bogusława Śliwerskiego blisko 1/3 z nich zagraża uczniom i samym sobie. To sprawia, że obecnie w oficjalnych wypowiedziach dotyczących konieczności zatrudnienia w szkołach większej liczby psychologów mówi się również o konieczności objęcia pomocą psychologiczną nauczycieli. Polscy nauczyciele są też nisko opłacani. To sprawia, że młodzi ludzie nie garną się do tego zawodu.

 

Na pewno poprawa warunków pracy nauczycieli wpłynęłaby na ich dobrostan, a co za tym idzie większe zaangażowanie w pracę i lepsze relacje z uczniami. Niestety obecne prace nad budżetem i wskazana w nim 5-proc. podwyżka płac nauczycielskich pozwalają sądzić, że ta zmiana szybko nie nastąpi.

 

 

 

Cały tekst „Uczniowie nie są zadowoleni z nauczycieli. Mamy na to dowody”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/

 

 



Wyjątkowo w środku tygodnia, bo w czwartek 10 października, Jarosław Pytlak zamieścił nowy tekst na swoim blogu, w którym skierował do instytucji pracujących nad „Profilem absolwenta”  bardzo słuszny apel. Oto obszerne fragmenty tego posta:

 

 

O profilu absolwenta i hodowli romsztyka z cybulką

 

Trwają obecnie konsultacje społeczne projektu kamienia węgielnego planowanej na 2026 rok reformy polskiej edukacji, czyli profilu absolwenta. Jak wszystko dzisiaj, budzi on skrajne opinie. Władze Ministerstwa Edukacji Narodowej oraz wynajęci przez MEN wykonawcy z Instytutu Badań Edukacyjnych (IBE) prezentują wysoki poziom zadowolenia. Dopuszczają oczywiście poprawki wnoszone przez cały naród, ale generalnie prezentują swoje dzieło jako ogromny sukces myśli pedagogicznej, który odmieni polską szkołę. Pośród odbiorców panują rozmaite nastroje, wśród których sporo jest sceptycyzmu, a jeszcze więcej obojętności. Opinię wątpiących, do których sam się zaliczam, bardzo dobrze oddaje artykuł kolegi Krzysztofa Ciesielskiego „Polak z profilu”, opublikowany 3 października na jego blogu „Przy tablicy”. Jak przystało na sceptyka z naukowym cenzusem, autor starannie wypunktowuje wszystkie swoje wątpliwości, pod którymi mogę się tylko podpisać.

 

Świadectwem powszechnej obojętności jest marna frekwencja na spotkaniach konsultacyjnych prowadzonych dla IBE przez Fundację „Stocznia”. W dwóch onlajnach dla dyrektorów szkół poza organizatorami wzięło udział nieco ponad 30 osób. Na spotkaniu stacjonarnym w Warszawie frekwencja też była minimalna. Niewielkie zaangażowanie w debatę może świadczyć zarówno o tym, że naród nie bardzo ma ochotę recenzować podsunięty mu, ogólnie słuszny produkt, albo że po prostu wiara w własną sprawczość w środowisku oświatowym ostatecznie sięgnęła bruku. W końcu wielu pamięta jeszcze teatr pozorów konsultacji społecznych planowanego przez Annę Zalewską unicestwienia gimnazjów, pod nazwą „Eksperci dobrej zmiany”.

 

Składając w myślach wątpliwości z obserwowaną obojętnością, która w istocie oznacza przyzwolenie, cały czas zastanawiam się, czy możliwe jest jeszcze zatrzymanie reformatorskiego walca. Rozum mówi, że nie, bo polityczna obietnica, to rzecz święta, więc jeśli ktoś rzucił, że reforma ma być w 2026 roku, to tak być musi, choćby urągało to rozumowi. Jeśli ustalono, że jej fundamentem ma być profil absolwenta, to musi być, choćby padły argumenty  godne rozważenia, a za taki uważam wycinkowość planowanej zmiany, pomijającą ważne aspekty społecznej roli szkoły i oświaty w ogóle.

 

Jak już tu i ówdzie wspominałem, spróbuję – jeszcze w ramach trwających konsultacji – przedstawić alternatywę. Ona zresztą nie wykluczy tego, co zaprezentowano, tylko uzupełni obrazek o brakujące elementy. Ale to za dni kilka, może kilkanaście. Póki co, pobudzenie intelektualne, które wywołała we mnie prezentacja projektu profilu absolwenta powoduje, że wszystko kojarzy mi się z… reformą. Nawet podczas lektury przed snem, a jak raz czytam do poduszki opowiadania powojenne Stefana Wiecheckiego „Wiecha”. W jednym z nich, zatytułowanym „Ogródek pod łóżkiem”, zobaczyłem profetyczny obraz dzisiejszych aktywistów, jednych samozwańczo wzywających do zburzenia polskiej szkoły, drugich, w urzędowej aurze snujących niepokojącą mnie wizję reformy, która – co się za chwilę wyjaśni dlaczego, przypomina mi romsztyk wieprzowy z cybulką. Oto wybrane fragmenty tego napisanego 75 lat temu opowiadania: […]

 

[Ów fragment możecie przeczytać w pełnej wersji tego  tekstu]

 

Pozostawiając interpretację domyślności Czytelnika, mam jednak całkiem poważną propozycję dla wynalazców z obu zaangażowanych w reformę trzyliterowych instytucji. Otóż pracując, zgodnie z zapowiedzią, nad rozwinięciem profilu absolwenta, darujcie sobie urzędowe dekretowanie metod nauczania i zasad oceniania, co jest zapowiedziane w broszurce informacyjnej na stronie 34. Nie próbujcie czynić z nauczycieli hodowców romsztyków z cybulką. Albo inszych balonów!

 

 

 

Cały tekst „O profilu absolwenta i hodowli romsztyka z cybulką”  –  TUTAJ

 

 

 

 

Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl/blog/